To było normalne. Krasnolud cofnął się pozostawiając elfa samego w jaskini. Ludzie nazywali to
„wycofaniem się na z góry upatrzone pozycje obronne”, ale w języku Starszej Rasy istniało kilka znacznie bardziej dosadnych określeń na takie zachowanie. Keilan znał je wszystkie, ale zmilczał. Nie była to odpowiednia pora do swarów a „Twardy” był wszak wyrzutkiem. Miał prawo być inny. Był.
Elf skrył się za jednym z głazów a wsłuchawszy się w odległe odgłosy spróbował wyłowić z nich coś sensownego. Policzyć głosy. Ustalić może co robią i o czym gadają. Wnet jednak spostrzegł, że jest za daleko, choć po pustych jamach głos niósł się lepiej niźli na zewnątrz. Ostrożnie, by buty nie zazgrzytały na żwirze, zaczął posuwać się w głąb jaskini. Tuż przy ścianie. Wykorzystując każdy cal cieni, wykrotów, kamieni i innych kryjówek. A łuk, brat z którym nie rozstawał się nigdy, tkwił z drżącą na cięciwie strzałą rwącą się lotu. Byli gotowi do działania. Keilan jednak miał nadzieję, że towarzysze dotrą doń nim samemu przyjdzie mu poznać prawdę o głębi jaskini.
=========================
71, 48, 64, 49, 98