Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-03-2011, 11:57   #65
Midnight
Konto usunięte
 
Midnight's Avatar
 
Reputacja: 1 Midnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputację
Czerń nie była już tak przyjazna. Była bardzo, bardzo nieprzyjaznym dla niej miejscem, pełnym bólu i tęsknoty. Za czym? Za czym tak tęskniła? Co było w jej życiu takiego, że jego brak rodzierał jej duszę na strzępy?
- Przeżyje....
Nie, wcale nie przeżyję. Czy oni tego nie widzą. Ona już przecież umarła. Czuła objęcia śmierci delikatne niczym pocałunki. Czuła je wewnątrz siebie, głęboko w swej duszy. Umrze... Umarła....
- O ile ją do tego zmusimy...
Ponownie ten głos, wdzierający się bez pytania w jej wypełniony bólem świat. To on go powodował. Ten, który uparcie wtłaczał jej życie z powrotem w martwe ciało. Śmierć jednak wciąż była blisko. Bardzo, bardzo blisko....
- Słyszałeś panie?
Jak mógłby usłyszeć. Kto? Nikogo tu nie było, tylko ona i ten głos. Celryn odszedł wraz z ciepłem i światłem. Pożegnała się? Nie była pewna ale miała nadzieję, że brat zrozumie.
- Szepcze czyjeś imię...
Kłamie... Wszyscy kłamią. Ona nie żyje, a trupy nie szepczą. Nie czują też bólu, który czuła. Nie mogą myśleć... Może mogą... Jednak ona czuła...

- Aurayo.
Inny głos, jej imię. Skuliła się czując kolejny spazm bólu. Wraz z nim przyszła rozkosz. Mój mistrzu...
- Walcz... Musisz przeżyć...
Nie, nic nie musiała. Chciała odpocząć. On ją rozumiał, a jednak skazywał na te męki. Co takiego zrobiła...
- Nie pozwolę ci odejść...
Dlaczego... Dlaczego nie zostawi jej w spokoju. Czy nie rozumie, że nie chce już walki. Chciała odpocząć od niej, od smutku, od tęsknoty. Odejść w miekką czerń.

- Potrzebuję cię, Aurayo. - Ten głos również znała. Należał Lidira. Co on tu robił?
- Odejdź.. - wyszeptała pragnąc by zaniechał starań. By odesłał medyka i pozwolił jej wygrać.
Krzyknęła starając się walczyc o własne pragnienia. Walczyć o śmierć, gdyż życie za bardzo bolało. Tak strasznie, obezwładniająco..

- Wspaniała...
Zachwyt mistrza był niczym powiew letniego wiatru na nagiej skórze. Dotyk ciepłych ust na jej wargach. Pętający jej wolę, nie pozwalający odejść, wtłaczający życie. Jego życie w jej pierś. Połączone oddechy i żar z nich zrodzony rozlewający się po całym ciele.

- Panie …? - niepewne pytanie zadane znajomym głosem zabiera z jej warg jego usta.
- Nie... - Cichy szept pobrzmiewa tęsknotą jednak on nie wraca. Odchodzi zostawiając ja ze smakiem swych pocałunków na ustach.
- Coś z nią nie tak...
Oczywiście, że było z nią coś nie tak. Przywołano ją z powrotem, zmuszono do wtłoczenia się w wypełnione bólem ciało, a teraz na dodatek zabrano tego co ów ból odgonił. Coś było bardzo nie tak...
- Widzę. Podaj jej miksturę, niech odpocznie...
Odpocząć? Nie chciała odpoczywać tylko nadal smakować jego usta. Chciała unieść dłonie by wpleść je w gęste, czarne włosy. Unieść powieki by zatonąć w mrocznym spojrzeniu jego oczu. Być z nim...

Chłodny napój wypełnił jej usta, a silna dłoń zadbała by spłynął dalej. Miał gorzki smak zawodu. Mógł to powstrzymać gdyby tylko chciał. Jednak pozwolił by mikstura ponownie odgrodziła go od niej. Oddaliła od słodkiego marzenia. Od pokusy. Od...
- Lidir... - zasnęła z jego imieniem na ustach.
 
__________________
[B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B]
Midnight jest offline