Mogła tam czekać setka ludzi i innych bandytów, którzy z takiej szczupłej grupki zrobiliby miazgę. Ale krasnolud nie wyglądał na fanatycznego samobójcę, który za cenę swego życia wprowadzi innych w zasadzkę. Mimo tego Markus rozglądał się na boki i był przygotowany na to, by zadać w razie czego ich przewodnikowi odpowiedniej jakości cios w plecy.
Jacyś bogowie mieli ich jednak w opiece i słowa jeńca sprawdziły się co do joty. Spora komnata, jeden elf, związany jak baleron, garść dobytku znalezionego najwyraźniej w podziemnych korytarzach. Lub zrabowanych.
- Na demony! - zaklął Markus, sięgając po sztylet i podchodząc do przymocowanego do kinkietu elfa. - Nie ruszaj się, żebym cię nie zaciął. Niech mi kto pomoże... - zwrócił się do pozostałych. Nie byłoby dobrze, gdyby ratowany coś sobie połamał spadając na kamienną posadzkę.
Więzy na szczęście nie były na tyle silne, by oprzeć się dobrze naostrzonej stali.
- Markus jestem - przedstawił się. - Zwiążcie tego krasnoluda - powiedział, nieco po niewczasie przypominając sobie o jeńcu - żeby czasem nie narobił jakichś głupot.
- Od dawna tu siedzisz? - spytał, zwracając się do elfa. - Jesteś głodny? Spragniony? Alesso, pomożesz? Paskudnie go potraktowali
Elf miał od więzów poocierane całe nadgarstki i spuchnięte dłonie.
Ostatnio edytowane przez Kerm : 16-03-2011 o 19:14.
|