Termin na posta: 27.03.2011.
Pewnie najbliższą część akcji rozegramy na doku. Opcjonalnie - dopuszczalne są też krótkie posty "reagujące" na sytuację - bo teraz rzeczy się dzieją szybko.
Robert jest w krzakach, za wartownikiem który właśnie chyba zastanawia się, czy puścić się w pogoń za tym co wydawało mu się że widział/ wszcząć alarm. Drugi skończy lać za kilkanaście sekund. Nie ma możliwości, żeby w tej chwili przemknąć obok dwóch tych strażników niezauważonym (chyba żeby zrobić solidne koło po krzaczorach i podejść od innej strony, ale to sporo potrwa - i nie wiadomo co zrobią straże).
Blum pędzi po pasie pod górę, jeśli utrzyma tempo to dotarcie do placu i przebiegnięcie do miejsca gdzie stoi maszyna zajmie mu jakąś minutę. Ciemno, nierówności gleby...Z przodu widzi tylko światełka z zabudowań i leci na orientację (pamięta gdzie stały maszyny od tego miejsca- prawie po drugiej stronie placu). Pochodnia się zajęła cała i musiał jeszcze w lesie ją wyrzucić w płomienie.
Claudette jest w kabinie, Watkins kręci śmigłem, Vincent stoi na trapie i widzi "przewodnika", który za parę chwil będzie blisko i zacznie widzieć, że Rastchell nie jest tu sam i coś się święci.
Jeśli ktoś ma dobrą PER to może usłyszeć, że od strony drogi od miasta zaczyna się jakiś rejwach.
Pożar rozprzestrzenia się z każdą chwilą...
__________________ MG: "Widzisz swoją rodzinną wioskę potwornie zniszczoną, chaty spalone, swoich
znajomych, przyjaciół z dzieciństwa leżących we własnej krwi na uliczkach."
Gracz: "Przeszukuję. " |