Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-03-2011, 14:15   #19
Vantro
 
Vantro's Avatar
 
Reputacja: 1 Vantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie coś
część 1 :)

Ponieważ Bella nie czuła się najlepiej, ponieważ Douglas był obolały... Vicky postanowiła zrobić “dobry uczynek” i... pomaszerowała do kuchni aby przygotować dla wszystkich śniadanie. Nikt jej w tym nie przeszkadzał gdyż Bella próbowała ubrać się w sypialni i szło jej to opornie, a Douglas zażywał porannej toalety w zwolnionej właśnie łazience. Panna von Strom więc nie niepokojona przez nikogo zabrała się za robienie swojego pierwszego w życiu posiłku, zawsze do tej pory dostawała gotowy pod “nos” jak to mówią.
- To nie jest trudne... zrobię... zrobię... jajecznicę! - wpadła na pomysł przypominając sobie jak siedziała kiedyś w kuchni i kucharka Marta szykowała dla niej jajecznicę. Zaczęła więc otwierać szafki w poszukiwaniu potrzebnych jej składników a więc... jajek. Parę minut szukania i już na stole piętrzył się stos składający się z tuzina kurzych jaj, obok zaś stała patelnia. Nad wszystkim tym nachylała się Vicky i próbowała sobie przypomnieć co robiła Marta dalej. Dumała więc, dumała i wydumała... podpaliła jeden z palników kuchenki, postawiła na ogniu patelnię i zaczęła do niej rozbijać jajka. Łatwo było patrzeć jak robi to ktoś inny... trudniej było robić to samemu, jajka lądowały na coraz to bardziej rozgrzanej patelni, ale razem ze skorupkami, pierwszą wyłowiła, drugą częściowo też, przy kolejnym okruchu skorupki sparzyła się w palec.
- Sami sobie wyjmą jak będą jeść. -mruknęła niewyraźnie trzymając lekko piekący palec w ustach. I tak oto tuzin jaj znalazło się na patelni... niektóre wraz z okruszkami skorupek.
- A może by tak bekonu do tego dodać? Jajecznica na bekonie jest chyba pożywniejsza, tak przynajmniej twierdziła Hilda- radziła się sama siebie dziewczyna masując w zastanowieniu podbródek.
-Panienko... może lepiej jak ja się tym zajmę? spytała niemrawo Bella, spoglądając na jej wysiłki. Vicky odwróciła się do pokojówki z uśmiechem i odparła: - Dam sobie radę... Ty odpoczywaj... - ujęła dziewczynę pod łokieć i zaczęła prowadzić w stronę sypialni.
A jajecznica... no cóż... smażyła się, na dużym ogniu,na patelni, bez tłuszczu... smażyła... i kiedy Vicktoria wróciła do kuchni po odprowadzeniu Belli do sypialni, ułożeniu na łóżku, opatuleniu kocem, pouczeniu aby się nie podnosiła dopiero jak ją zawoła na śniadanie....
Ujrzała efekt swojego smażenia.



Rezolutne dziewczę popędziło do zlewu i odkręciło wodę aby... ugasić pożar. W pośpiechu kręcąc obydwoma gałkami więc zarówno ciepła jak i zimna woda lała się do zlewu.
Z łazienki dobiegły wrzaski Douga.-Kto się bawi wodą?!
- Jak bawi? Nikt się nie bawi! - odwrzeszczała mu Vicktoria nabierając wody w dłonie i polewając jajecznicę.
-Co ty tam robisz?!- wrzeszczał z łazienki poirytowany Douglas.
- Śniaaaaaaaaaadanie! - odwrzeszczała dziewczyna polewając ponownie patelnię, kuchnię wypełniał zapach spalonych jajek... dym... syk wody i para unosząca się z gorącej patelni. Nie zniechęcona dziewczyna walczyła dalej ze śniadaniem... wszak to przecież nic trudnego... widziała!
- A umiesz chociaż?!- głos Mavericka dochodził już z bliska.
- Umiem.... umiem! Jajecznicę gotuję! - wydzierała się Vicky zajęta polewaniem gorącej a właściwe płonącej jajecznicy wodą i nieświadoma iż jej współrozmówca zbliża się do kuchni.

Po chwili usłyszała za sobą głos Mavericka.- Co ty wyrabiasz na litość boską?!
Odwróciła się i zobaczyła że stał za nią. Mokry i półnagi, przepasany jedynie ręcznikiem. Pewnie przed chwilą wyszedł z łazienki.
- Noooooooooo przecież mówiłam... Ś...N...I...A...D...A...N...I...E! - odrzekła mu dziewczyna, tak jak by mówiła do kogoś kto jest głuchy,a może nie całkiem rozwinięty... umysłowo,wszak mówiła mu a on ciągle “co i co i co”. Nie przerywała przy tym polewania patelni, która już tak się rozgrzała, że woda którą nalewała dziewczyna wyparowywała w mig, a jajka... no cóż raczej nie były żółciutkie...
-To myślę że ci będzie smakować.-mruknął Doug zerkając na jej działania.- I jajecznicę się smaży, a nie gotuje.
- Mogę i posmażyć... Nie musisz jeść! - obruszyła się Vicky. I chcąc zestawić patelnię z gazu złapała za rączkę - Auuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuućććććććććć!
-Pokaż...- mruknął Doug wyciągając dłoń w kierunku Vicky.-I gdzie jest Bella?
- Leczy się... -bąknęła przez łzy dziewczyna.
-Chyba będziemy musieli ci parę szpil wbić w pupę.- rzekł żartobliwie Doug przyglądając się oparzeniom dłoni.
- Nie znasz się! Wystarczy maść, którą zabrałam... już nie raz się poparzyłam, oooooo sam zobacz! - i podciągnęła rękaw bluzki aby mu pokazać ostatni ślad po poparzeniu, gdzie jeszcze było widać zaczerwienioną skórę. -Nie raz przy eksperymentach, można się poparzyć wiesz?
-Wiem, wiem...-Doug cmoknął oparzenie dłoni wargami, po czym sięgnął do jednej z szafek by wyjąć puzderko z maścią na oparzenia. Po czym zaczął smarować dłoń Vicky, dodając.-To może popilnujesz Belli, co?
- A moja jajecznica? - rzekło smętnie dziewczę zerkając na niego załzawionymi oczami.
-Ja usmażę.- Douglas cmoknął ją w czoło delikatnie. I zamruczał.-No już dzikusko... do łóżka.
- Nie jestem chora... jestem głodna - mruknęła Vicky w odpowiedzi. - Czemu moja jajecznica nie jest żółta? - spytała zerkając na patelnię.
-Nie przynoszono ci... do łóżka... śniadania... w domu?- pomiędzy kolejnymi słowami Doug muskał wargami, jej czubek nosa i usta, stojąc bardzo blisko niej.
- Do łóżka???! - zdziwiła się dziewczyna. Odwzajemniała jego pocałunki i próbowała odpowiedzieć: - To nie wiesz, że śniadanie je się w pokoju śniadaniowym? Gdzieś ty się wychowywał? - i cofnęła się krok do tyłu.
-W koloniach... w Luizjanie jeśli chodzi o ścisłość.-mruknął Doug i dodał zmieniając temat.- W tym pojeździe nie ma pokoju śniadaniowego, ani jadalni, ani pokoju gościnnego.
- Będziemy tu jadać w łóżku? - spytała natychmiast dziewczyna,wszak chyba w tej jego Luizjanie w łóżku ludzie jadali śniadanie.
-Tak. Myślę, że tak.- odparł Douglas wyłączając kuchenkę. I spojrzał na Victorię dodając.-Nie masz ochoty sprawdzić, jak to jest?
- A zupę? - dopytywała się dalej dziewczyna przyglądając się mu czy z niej nie kpi.
-A kto zrobi zupę?- spytał retorycznie mężczyzna, wrzucając jajecznicę panny von Strom, do gazowego utylizatora.

- Moooooooooooooooooooja jajecznica! Coś z nią zrobił? - chlipnęło dziewczę okładając go zdrową ręką po plecach - Bella jest chora, ty jesteś chory, a ja się tak starałam... - i rozchlipała się na dobre.
Douglas chwycił ją w pasie posadził, na stole. Po czym objął ramionami i przytulił.-No nie płacz moja dzikusko. Nic się nie stało. Ja się już czuję dobrze... i zrobię wam śniadanie. Tylko już nie płacz, moja ty dzikusko. -głaskał ją po włosach próbując pocieszyć. I nie wpaść przy tym na jakiś głupi pomysł, związany z bliskością tej pociągającej go kobiety.
Dziewczyna przytuliła się do jego piersi i mocząc ją łzami, zaczęła pociągać nosem mamrocząc przy tym: - Naaa...wet...jej nie... nie.. nie... spróbo... wałeś, od... od... od razu... wywa...li... łeś
-Ciiii... może następnym razem spróbuję.-odparł mężczyzna głaszcząc ją po głowie.
- Wszystko wywaliłeś? Może coś zostało... może jeszcze spróbujesz -podchwyciła dziewczyna gramoląc się aby zejść ze stołu i zobaczyć czy na patelni nie ma jej jajecznicy... Douglas obiecał spróbować. Wyminęła stojącego przed nią mężczyznę i zerknęła do patelni. - Doug! Jest! - pospiesznie chwyciła za widelec, odskrobała trochę “jajecznicy” i podsunęła pod usta mężczyzny z uśmiechem mówiąc: Otwórz buzię... aaaaaaaaaaaaa
-Może... najpierw ty? spytał się Doug przyglądając niedobitkom “posiłku.
- Zaraz, po tobie - kiwnęła głowa na zgodę dziewczyna i podetknęła mu jeszcze bliżej widelec z “jedzeniem” pod usta.
-Wątpię.- odparł Maverick, ale połknął papu. Przeżuł chwilę, wykrzywił twarz w grymasie obrzydzenia. I rzekł.-Nie wyszło ci... ta jajecznica.
- No... jedna skorupka mi do niej wpadła... może akurat tobie się trafiła... - rzekła spoglądając na jego minę Vicky.
-To nie tylko jedna skorupka. To ogólnie jest... niejadalne.- odparł Douglas z przekonaniem w głosie.
- Czemu? - oburzyła się z lekka dziewczyna- Pewnie te jajka to twoje... nieświeże, bo nawet kolorek mają inny... Z naszych jajek jajecznica jest żółciutka, a ta... - zaczęła się przyglądać resztkom na patelni starając się określić ich kolor, po czym dodała marszcząc nosek - Na pewno nieświeże... pachną tez inaczej...
-To są wasze jajka, z zapasów twojego. Po prostu nie umiesz gotować.- Douglas pacnął dłonią po czuprynie dziewczyny.-Ale to niech grzech. Masz wszak inne zalety... jakieś.
Vicky zrobiła nadąsaną minę i odparła mu na to - - Jajecznicę się smaży nie gotuje... Jak ci się nie podoba to sam zrób nam śniadanie
Maverick spojrzał na dąsającą się Victorię, podszedł do niej, objął i przytulił. I zaczął całować, po policzkach i szyi delikatnie.-Zrobię moja ty dzikusko. Tylko się rozchmurz.
Kolejny pocałunek dotknął jej warg, pieszczotliwie przesuwając językiem po nich, podobnie jak pieszczotliwie jego dłonie krążyły po pośladkach Vicky.-Dobrze ?
- Tylko... nie jajecznicę - wymruczała dziewczyna pomiędzy jednym pocałunkiem a drugim.
Doug przycisnął ją ciałem do stolika kuchennego, wargami schodził po szyi, coś mu przeszkadzało...tym czymś był kołnierzyk koszuli dziewczyny, więc sięgnął dłonią i rozpiął go nieco, by językiem i wargami posmakować skromnego obecnie dekoltu Vicky.
Dziewczyna odchyliła się do tyłu, instynktownie dając mu lepszy dostęp do swojej szyi, którą pieścił sprawiając, że ogarnęły ją nieznane dotąd uczucia. Zapomniała, że wcześniej poustawiała na tym stoliku wszystkie możliwe garnki jak szukała patelni i teraz trąciła je łokciem sprawiając że z głośnym łoskotem huknęły o podłogę.
Na to jednak ani on, ani ona, nie zwrócili uwagi. Kolejne guziki koszuli dziewczyny zostały rozpięte, wydobywając piersi uwięzione w koronkowej bieliźnie. Najnowszym odkryciu Vicky. która w kąt cisnęła preferowaną przez Hildę kobiece stroje. Biust Victorii, był kiedyś ale niej wielką tragedią, teraz jednak czuła na nim dłonie i usta Douglasa. I pieszczoty jakimi je obdarzał. Przymknęła oczy a jej oddech przyspieszył, z ust raz po raz wymykało jej się ciche pojękiwanie. Drżała pod wpływem pieszczot jakimi obdarzał ją mężczyzna... to było dla niej coś nowego... coś czego do tej pory zakazywała jej nadopiekuńcza Hilda, strzegąc ją jak swojego oka w głowie i podsłuchując nawet sekrety, w które chciała wtajemniczyć ją Bella niwecząc wszelkie poczynania dziewcząt.
-Słyszałam hałas.-głos Belli odezwał się, gdy wchodziła do kuchni. I gdy z zaskoczeniem przyglądała się Vicky, obłapianej przez Douglasa i przyciskanej do stołu z rozchełstaną koszulą.
-Nie przeszkadzajcie sobie.- wybąkała czerwieniąc się pokojówka.
Vicki poderwała się odpychając Douglasa i pospiesznie zeskakując ze stołu, jej but trafił na gołą stopę mężczyzny. Jednak ona zamiast z niej zejść wybąkała do Belli - Śniadanie robimy.
-Oczywiście panienko... śniadanie... oczywiście... cóż by innego.- chichotała pokojówka. A Maverick zawył.- Moja stopa, stanęłaś mi na stopie!!
Vicky wzdrygnęła się słysząc wrzask mężczyzny i odwracając się do niego wydarła się tak samo: - Bębenki mi popękały od twojego wrzasku! - i niespiesznie zeszła z jego nogi, zastanawiając się o co tyle krzyku.
-To w takim razie ciebie też coś zabolało, dla odmiany.- mruknął Maverick rozcierając sobie stopę. A Bella spytała.-Długo jeszcze zamierzacie tak... gotować?
Vicky spojrzała na niego i odrzekła: - Po coś mi przypomniał? Zabolało... - i zerknęła na swoją oparzoną dłoń wykrzywiając usta w podkówkę. - Poparzyłam się... -rzekła smętnie do Belli.
-To tylko drobne oparzenie dzikusko... do wesela się zagoi.- odparł zadziwiająco czule Doug i pogłaskał Victorię po głowie. Po czym ruszył do wyjścia z kuchni mówią.-Panie wybaczą. Idę się kąpać.
A Bella dodała z lekkim zdziwieniem.-Dzikusko? -Po czym podeszła do Vicky by obejrzeć dłoń
.
- A śniadanie?! Obiecałeś!!! - wydarła się do oddalających pleców mężczyzny dziewczyna.
-I będzie śniadanie... przecież nie będę gotował jedzenia w ręczniku, nieprawdaż dzikusko?- a Bella zachichotała mówiąc.-Panicz Maverick sobie śmiało wobec panienki poczyna.- po czym zerknęła na dłoń.-Niezbyt duże te oparzenie, szybko się zagoi.
- Śmiało powiadasz? - spytała z przewrotnym uśmiechem dziewczyna, nasłuchując czy z łazienki dochodzi odgłos lejącej się wody.A gdy go posłyszała, spytała Bellę niczego jej nie wyjaśniając więcej. - Dasz radę szybko wiać do sypialni? -
-Oczywiście... już mi przeszły mdłości. Czuję się lepiej. Mogę zrobić nawet śnia...- Nie dokończyła, bowiem Vicky podeszła do zlewu i na cały regulator rozkręciła kurek z ciepłą wodą, odwróciła się do Belli i rzuciła: - To wiejemy! - popędziła biegiem do drzwi kuchni.
Wrzaski wściekłości Douglasa towarzyszyły ucieczce dziewczyn do sypialni. Gdy dopadły zbawczego pokoiku, Bella chichocząc rzekła.-Panicz Maverick będzie zły na panienkę.
Vicky padła na łóżko i trzymając się za brzuch zaśmiewała się do łez słuchając wrzasków Douglasa... jak chciał ciepłą wodę, musiał znów sam powędrować do kuchni i zakręcić przeciek. Na samo wyobrażenie jego miny gdy tam paraduje złapał ją kolejny atak śmiechu. Po paru chwilach odetchnęła pełną piersią i spytała - Czemu zły? Toć nic nie zrobiłam... kran się zepsuł w kuchni...
-Yhmmm... on chyba w to nie uwierzy. Z drugiej strony chyba ma do panienki słabość i... panienka do niego.-odparła rezolutnie służka zerkając na pełne piersi Vicky których nie okrywała wciąż rozpięta koszula.
Vicky wędrując spojrzeniem za spojrzeniem Belli pospiesznie zaczęła zapinać koszulę mrucząc przy tym: - No czuję słabość... jak nic czuje.... wczoraj ledwo zjadłam śniadanie,obiadu już nie bo szykowaliśmy się do drogi, a kolacji zapomniałam przez tego miśka...z głodu jak nic zasłabnę Podeszła do drzwi i zaczęła nasłuchiwać... -Myślisz, że już gotowe śniadanie?
-Chodzi o to że panienkę lubi i panienka chyba jego też.. trochę, skoro tak się daje całować.- odparła pokojówka.
- To... to... w ramach naukowych! -odrzekła pospiesznie Vicky i znów spytała -Nie jesteś głodna?
-Trochę...- odparła pokojówka, po czym uśmiechnęła się nieco lisio i spytała.-No i jak całuje. Tak naukowo. I jak to jest być w jego ramionach?
- Hm... jak? Powiem ci... jak znajdę drugi obiekt naukowy w celach porównawczych. - zbyła ją Vicky i dodała - Idziemy na śniadanie!
-Ale pan Maverick będzie zły.- mruknęła Bella.
-No coś ty! Toć przecie zapasy na śniadanie z naszej spiżarki! - zapewniła ją gorliwie Vicky i pociągnęła do drzwi.
-No nie wiem panienko.-westchnęła smętnie Bella podążając za panną von Strom.
- Jak chcesz to siedź na głodniaka w sypialni. Ja jestem głodna i idę zjeść obiecane śniadanie! - pospieszyła w stronę kuchni.
W kuchni buszował poirytowany wyraźnie Doug i spojrzał spod byka na wchodzące panienki. Przez co Bella schowała się za Vicky. Zaś Maverick burknął.-Mój pojazd to nie miejsce na dziecinne żarciki panienko Victorio.
- Przecież nie żartujemy... jeszcze nic nie powiedziałyśmy wchodząc tutaj, a ty od razu na nas z byka - obruszyła się Vicky podpierając się pod boki i wysuwając podbródek do przodu.
-Mówię o zostawianiu w kuchni odkręconego kurka z ciepłą wodą.- obruszył się Douglas po czym postawił na stole posiłek dla trojga. Dla siebie jajecznicę, a dla dziewcząt makaron z brukselką i innymi zdrowymi warzywami.
Viktoria pospiesznie usiadła przy stole. Popatrzyła na swój talerz i na widok brukselki skrzywiła się. Nie mówiąc jednak nic ujęła widelec i przechylając się lekko do przodu nabrała na niego porcję jajecznicy Douglasa. Pospiesznie wsadziła ją do ust i robiąc przy tym błogą minę zaczęła przeżuwać przymykając oczy: - Pyyyyyyyyyyyycha - wysunęła koniuszek języka i oblizała dolną wargę ze smakiem.
-Ale nie twoja.- rzekł Doug wstając od stołu i zabierając jajecznicę, pozostawiając dziewczętom brukselkowe jedzenie. Bella smętnie acz z apetytem jadła swoją porcję brukselkowego jedzenia.

- Samolub. -mruknęła dziewczyna pod nosem i zabrała się za opróżnianie swojego talerza.
-Chyba się pogniewał.-odparła Bella cicho, jedząc swój posiłek.-Marta mówiła, że... mężczyźni są jak dzieci. Ale to chyba nieprawda.
-Myślisz? - spytała Vicky przerywając na chwile pałaszowanie śniadania i zerkając w stronę oddalającego mężczyzny.
-Gdy Gregory mnie dotykał, całował i...- początkowo rozmarzona Bella spoglądała gdzieś w dal, ale nagle urwała wypowiedź. I czerwieniąc się dodała.-Nie czułam się w jego obecności, jakbym była z małym chłopcem. Przeciwnie... czułam się taka bezpieczna i szczęśliwa.
- Yhm... - wymamrotała Vicky i zastygła z widelcem w połowie drogi do jej ust, zastanawiając się jak ona sama czuła się przy Douglasie.
-To było cudowne uczucie.. jego usta, jego dłonie, jego... hmmm...- Bella znów się zacięła czerwieniąc. Westchnęła cicho.-Mówił że kocha, tylko mnie... że jestem jego gwiazdeczką, słoneczkiem, słodyczą.
Po czym spojrzała na Victorię chichocząc.-A panienka jest jego dzikuską.
Vicky wyrwana z zamyślenia spytała zdziwiona - Gregorego?
-Przecież nie Gregory nazywa panienkę, dzikuską.- odparła Bella i westchnęła zerkając na sufit w zamyśleniu. -Miłosne przezwiska, są takie romantyczne.
- Nikt mi nie mówił, że kocha... no tatko mówił, ale to nie miłosne przezwiska. Jedz bo ci ostygnie! - burknęła na koniec Vicky.
-Tak panienko.-odparła odruchowo Bella biorąc się za jedzenie.
A Vicky jakoś przeszłą chęć na jedzenie i głód już nie dokuczał. Podparła brodę ręką i zamyśliła się patrząc jak Bella je śniadanie. A potem jak ta zmywa naczynia po posiłku. Jednym słowem... zaczęło się robić nudno. A automobil, jak stał tak stał !
 
__________________
W chwili, kiedy zastanawiasz się czy kogoś kochasz, przestałeś go już kochać na zawsze.
Vantro jest offline