Pamiętając jak Bella powiedziała jej że Douglas się obraził Vicky postanowiła, że na razie zejdzie mu z oczu, a... nuda... to nie jest to za czym przepadała. Wymsknęła się więc z automobilu i poszła na spacer w stronę widocznego niedaleko lasku. Szła najpierw z nosem spuszczonym zerkając na kopane przez siebie kamyki. Jednak kiedy weszła między drzewa zaczęła z uwagą wypatrywać ćwierkających ptaków. I wypatrzyła między drzewami coś na co jej buzia się rozpromieniła w uśmiechu. “Będzie miodzik!”, przeleciało jej przez głowę.
Gniazdo os... kula pełna wrednych diabełków owadziego świata. Oczywiście, można je było pomylić z pszczołami (jeśli się nigdy pszczoły nie widziało), no i wisiało tak kusząco nisko.
Wystarczyło trącić patyczkiem, lub go wbić by dotrzeć do miodu...gdyby to było gniazdo pszczół. Vicky widząc gniazdo i myśląc o miodku, w charakterze “prezentu na zgodę” dla Douglasa całkiem zapomniała, że oprócz pszczółek takie gniazda między drzewami mogą sobie zbudować szerszenie czy też osy. Podeszła bliżej zdjęła koszulę i rozłożyła ją pod drzewem oceniając gdzie spadnie strącone gniazdo. Poprawiła ją jeszcze i poszła rozglądać się za kijem. Podniosła jeden obejrzała go pomyślała i odrzuciła, podniosła drugi obejrzała i z uśmiechem na twarzy wróciła pod drzewo. Wzięła zamach i łup... już gniazdo na koszuli. zawinęła je pospiesznie i biegiem popędziła w kierunku automobilu. Widząc kręcącego się wokół pojazdu Douglasa dopadła do niego zziajana i wepchnęła mu zawiniątko w dłonie ze słowami:
-
To na przeprosiny... za tą wodę... nie gniewaj się już... - i uśmiechnęła się promiennie czekając aż zajrzy co mu przyniosła.
-Nie trzeba było … - mruknął Doug i rozwiązał zawiniątko. A tam...
...osy. Wkurzone osy.
-Do automobilu, szybko.- Douglas chwycił za ramię Vicky i pociągnął w kierunku schodków, jak najszybciej mógł. Dziewczyna odwróciła się zapierając lekko i spytała:
- Ej... a miodek?, przez myśl zaś jej przeleciało... “Pewnie chce mi podziękować całusem, tak aby nikt nie widział...” i już bez oporów popędziła za ciągnącym ją mężczyzną.
Wpadli do środka i tu Maverick zamknął szybko drzwi i kluczem otworzył skrzynkę, tuż przy drzwiach, po czym przesunął dźwignię w dół z napisem “Awaryjna izolacja kwater”. Nagle wszystkie drzwi w pojeździe się zatrzasnęły, wszystkie okna zamknęły. A on sam trzymając Vicky w ramionach rzekł troskliwym głosem.-
Nic ci nie jest? Nie użądliła cię żadna?
Vicky przez chwilę zastanawiała się czy nie skłamać...jednak pokiwała głową że “nie” mówiąc przy tym przeciągle:
- Nieeeeeee... po czym pomyślała i spytała -
A Ciebie? -Nie.- odparł Maverick mimowolnie zerkając na dekolt dziewczyny. Koszula bowiem została na zewnątrz. Dłonie mężczyzny wędrowały po jej pośladkach. Znajdowali się na korytarzu, sami... odcięci od reszty pomieszczeń. I w głowie Douglasa roiły się różne pomysły. Te nieprzyzwoite też. A Vicky spojrzała w jego twarz i wybuchnęła płaczem.
-Co się stało?- odparł wyrwany z rozmyślań Douglas.-
Boli cię coś? - Boli.... i wydukała między jednym a drugim chlipnięciem.
-Gdzie?-odparł zaskoczony Dogulas i wędrował spojrzeniem.-
Mówiłaś, że żadna cię... - Tu...- odrzekła pokazując palcem na lewą pierś w okolicach serca.
-Pocałuję i przestanie boleć.- Douglas miał wrażenie, że ona lubi być traktowana jak mała dziewczynka. Więc po chwili wargi mężczyzny spoczęły na jej skórze w delikatnym, acz lubieżnym pocałunku.
- Nieeeeeeee... prze... prze... przesta...nieeeeeeeeeee... -płakała coraz bardziej, dostając przy okazji czkawki.
Cmoknał jeszcze parę razy pierś, mrucząc.-
No nie płacz dzikusko, nie płacz.
Po czym przytulił ją do siebie.-
No no...już... jestem przy tobie. - I co … co... co... z... te.. te... go.. ja...ja...ja...jeeeeee....czni....cęęęę *chlip* wyrz...wyrz... wyrzuciłeś.... mio... *chlip*... mio.... mio...dek... zost... zost... zpst...a...wiłeś... ta...ta...tam... - machnęła ręką aby określić “tam”-
Nieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee... lu...lu...lu...bisz... mnieeeeeeeeeee - zawodziła coraz bardziej przytulając nos do jego ramienia.
-Czy gdybym nie lubił, zrobiłbym...- Douglas dotknął palcami podbródka Victorii i naprowadził jej twarz na swoją.-...
tak?
Przywarł ustami do jej ust, całując namiętnie i pieszcząc jej wargi językiem. Przyciskał jej ciało do swego ciała, coraz bardziej oddając się pożądaniu, które wzbudzała w nim ta szalona kokietka.
Odwzajemniała pocałunki tuląc się do niego coraz bardziej. jednak w pewnym momencie oderwała usta i pociągając nosem rzekła:
- Zrobiłbyś... bo Matra mówiła...chłopy myślą o jednym, a tyś chłop. - i chlipnęła przytulając się do niego, dodając
-I... znów spuchłeś... -Ale czego ty ode mnie chcesz dzikusko?- jęknął Douglas tuląc do siebie dziewczynę i masując po pośladkach.-
Trudno nie myśleć o tym skoro paradujesz przy mnie prawie naga. Jesteś bardzo... kusząca, wiesz? - Bluzkę mi wyrzuciłeś!-wrzasnęła na niego dziewczyna i dodała ciszej żałośnie:
Chcę do... Londynu do tatki, on mnie... kocha.
-Masz dużo bluzek.- Doug cmoknął Vicky w ucho. Po czym spytał.-
Kto cię tam kocha? - Gdzie tam? - spytała nadąsana dziewczyna.
-W Londynie.--dłonie Douga, podwinęły sukienkę Vicky i ta poczuła dłonie mężczyzny, na udach osłoniętych pończoszkami, jak i na pupie. Delikatne i silne dłonie.
- Chodź! Pokażę Ci -odrzekła dziewczyna wyplątując się z jego ramion, zapominając, że odciął im wszystkie drogi wyjścia z korytarza.
-Vicky...dzikusko. Poczekaj.-Maverick wzruszył ramionami mrucząc po chwili.-
Żywe srebro, nie dziewczyna. -Na co?- spytała dziewczyna zatrzymując się wpół kroku.
-Na mnie...gdzie chcesz iść właściwie?- spytał sięgając do pęku kluczy.
- Do sypialni... - rzekła czekając na niego.
- Poooooooooooooooospiesz się! -Dobrze, dobrze księżniczko.- westchnął mężczyzna, otwierając zablokowane drzwi do sypialni w której... nie było Belli. Musiała się zatrzasnąć w innym pokoju. W progu Vicky zatrzymała się gwałtownie cofając do tyłu i depcząc ponownie Douglasowi po stopach... na szczęście tym razem obutych.
- Nie do sypialni... do biblioteki!- rzekła w zamyśleniu.
-Po co?-westchnął Douglas i ruszył do biblioteki pomrukując coś pod nosem. I otworzył drzwi do biblioteki. W której również Belli nie było.
Vicky już miała wejść do środka, jak jej wzrok zatrzymał się na drzwiach do łazienki. Zaczerwieniła się i rzekła:
Ty wejdź do środka ja muszę... no muszę... zacięła się zmrużyła oczy i dokończyła pospiesznie:
- Tam gdzie król chadza piechotą...
Maverick otworzył kolejnym kluczem drzwi do łazienki wpuszczając dziewczynę. Weszła pospiesznie do środka zatrzaskując mu drzwi przed nosem i zaczęła pospiesznie pozbywać się zbędnej w tym momencie garderoby. Kiedy już ulżyła swojemu pęcherzowi zabrała się za podciąganie majteczek zobaczyła ruch za zasłonką zasłaniając prysznic i zaczęła się drzeć ile sił w płucach.
-Co się stało?- Maverick wpadł z rewolwerem w dłoni.
- Taaaaaaaaaaam! - wrzasnęła Vicky pokazując palcem na ruszającą się zasłonkę.
Douglas odsunął zasłonkę, odkrywając dwa białe szczurki.-
A to skąd się wzie...-
Po czym wzrok mężczyzny powędrował na strategiczne obszary dziewczyny.
-
Teraz jeszcze odsłonisz przede mną biust i... będziemy kwita.-zażartował mężczyzna, po czym dodał.-
Majteczki... podciągnij.
Podciągnęła pospiesznie, opuszczając przy tym spódnicę.
-Ooooooooooooooo państwo Zgredkowie! -wykrzyknęła uradowana dziewczyna podbiegając do szczurków i niechcący szturchając Douglasa łokciem w żebra.
-Cudnie..jeszcze gryzonie.-westchnął Doug, po czym spytał.-
To ich szukaliśmy? - A czegoś szukaliśmy? - zdziwiła się Vicky.
-Idę się napić.- westchnął załamanym głosem Douglas.
- Mi też się chce pić. - rzekła dziewczyna idąc za nim i tuląc do piersi dwa białe szczurki.
-Alkohol nie dla młodych panienek. Poza tym... co z tym Londynem?- spytał Douglas otwierając drzwi i... zdziwionym spojrzeniem patrząc na kobiecy tyłeczek wypięty w ich stronę. Tyłeczek należący do Belli, która drucikiem chciała sforsować zamknięcie barku.
-No właśnie.- rzekł w odpowiedzi Maverick. Bella czerwona jak burak jąkała.-
Ja ja tylko chciałam tam... posprzątać, właśnie.
Vicky trzepnęła otwartą dłonią plecy Douglasa i warknęła mu do ucha:
- To przez ciebie! Uzależniłeś ją! - przypomniało jej się bowiem, że Marta mówiła, iż alkohol jest “zły bo uzależnia człowieka i poniewiera”.
-Co najwyżej zasmakowała w dobrych trunkach.- odparł Mavercik nie przejmując się wrzaskami Victorii. Podszedł do barku, otworzył i nalał sobie alkoholu. Po czym spojrzał po dziewczętach.-
Bez przesady z tym uzależnieniem.
Spojrzał na szklankę z alkoholem, wrzucił dwie kostki lodu.
I upił nieco mrucząc pod nosem.-
Ambrozja. - Naprawiłeś szybę?- spytała Vicky patrząc na niego zmrużonymi oczami.
-Wiesz... naprawiłbym szybę, gdyby nie ta cała heca... z osami.-odparł Douglas, popijając alkohol, a Bella cofała się rakiem, bąkając.-
To ja może pójdę posprzątać, albo... coś. - No tak! Heca... z osami... i pewnie przeze mnie! - obruszyła się Vicki i trzymając przytulone do siebie szczurki odwróciła się na pięcie weszła do biblioteki i trzasnęła drzwiami aż się cały automobil zatrząsł.
Siedziała tam i przyglądała się zdjęciu trzymanemu w dłoni, gdy usłyszała otwierające się drzwi. Czyjeś kroki, jego kroki. Bella chodziła tak ciężko. Spojrzała przez ramię na “intruza” zakłócającego jej spokój:
- Czego chcesz?
Nie odpowiedział. Położył dłonie na jej ramionach, zaczął je masować. Po chwili ustami wędrował po uszku Vicky.-
Nooo już...dzikusko. Nie gniewaj się. - Pomóc ci z tą szybą? - spytała dziewczyna przytulając policzek do jego policzka.
-Nie musisz... Nie miałaś przypadkiem ...czytać...?- palce Douglasa zsuwały paski materiału z jej ramion, a usta wędrowały po szyi.-
Jesteś... kusząca... wiesz?
Zadrżała pod wpływem pieszczoty jego ust i mruknęła:
- Nie czytałam...rozmawiałam z tatkiem -I co ci powiedział?-Maverick przestał ją całować, objął i przytulił mocno do siebie.-
Co powiedział moja dzikusko? - Chcę do Londynu- wyszeptała cichutko.
-Po co? -spytał tuląc ją i całując po uszku.-
Po co chcesz jechać do Londynu? -Do tatki - nadal mówiła cicho, tak że musiał się wsłuchiwać w jej odpowiedzi.
-Dobrze...-usta mężczyzny spoczęły na policzku dziewczyny.-
Zawiozę cię do tatki obiecuję. - Pomóc ci z tym oknem? - spytała ponownie dziewczyna.
-Nie musisz...poczytaj sobie porozmawiaj z taką.- odparł Maverick i dodał żartobliwie.-
Poza tym już byś mnie bardziej rozpraszała.
Dłoń Douglasa zsunęła się po barku, wędrując palcami po nagiej skórze. wsunęła pod bieliznę i zaczęła pieszczotliwie krążyć po nagiej piersi.-
Rozumiesz...dzikusko? - Tak... uważasz, że jako dziewczyna do niczego ci się nie nadam, więc mam siedzieć w bibliotece i ci nie przeszkadzać - wzruszyła ramionami i odwróciła od niego twarz patrząc na widok rozpościerający się za oknem.
-Po prostu... poradzę sobie sam. A ty...- Douglasowi z trudem przyszły kolejne słowa.-
.. zrób z Bellą obiad. - Mówiłeś, że nie umiem gotować, a teraz każesz mi iść do kuchni - smętnie westchnęła.
-Dlatego idź z Bellą. Nauczysz się od niej, pomożesz jej.- odparł Maverick.
- Chcę ci pomóc naprawić okno i też się nauczyć, a mi nie pozwalasz. - zrobiła naburmuszoną minę.
-No dobra... tylko załóż jakąś koszulę.- odparł poirytowany Maverick i pacnął dłonią po jej głowie.
- Wywaliłeś moją bluzkę! - przypomniała mi i podniosła się aby pójść do sypialni założyć inną. Po paru minutach wróciła zapinając kolejne guziki w koszuli Douglasa którą miała na sobie.
Juuuuuuuuuuuuż. -No to chodźmy.- rzekł Maverick idąc w kierunku sterówki. Od czasu do czasu zerkał na dziewczynę, jakby się nad czymś zastanawiając. Odblokował kolejne drzwi upewniwszy się wpierw przez wizjer, ze nie ma żadnych os i ruszył w kierunku szyby, prawie zamocowanej w oknie. Vicky deptała mu prawie po piętach,tak jakby się obawiała, że zmieni zdanie i każe jej jednak zostać w bibliotece albo w kuchni... co nie znaczy, że tam by została, ale po co się kłócić? Wszak ona preferowała pokojowe rozwiązania.... (chyba, że akurat takie nie były jej na rękę w danym momencie...).
Maverick zajął się najważniejszym, czyli mocowaniem szklanej tafli w uchwytach, zaś Vicky, trafiła się rola, dokręcacza śrub. Wysunęła z przejęcia język na brodę i z zapałem przykręcała śrubokrętem wręczonym jej przez Douglasa, śrubkę po śrubce. -
Skąd miałeś zapasową szybę? - dopytywała się przy tym z ciekawością.
-Z... garażu.- odparł po chwili milczenia.-
tam trzymam zapasowe części do moich maszyn.
Z garażu... nie widziała tu żadnego garażu, ale... Dwa pomieszczenia tego domku na kółkach były zawsze zamknięte. I Vicky nie wiedziała, co jest w środku.
-
Hm... z jakiego garażu? - przerwała dokręcanie śruby i spojrzała na niego podejrzliwie.
- Z małego.-odparł Maverick i zmienił temat.-
Nie powinnaś się tak dawać macać i całować. Damie to nie przystoi. Chyba, że... zależy jej na tym kimś. - To po co macasz i całujesz? Dżentelmenowi nie przystoi - odcięła mu się Vicky i odwróciła do niego plecami zabierając się do dalszej pracy. “Kolejna Hilda mi się trafiła... tym razem w portkach...”
-Niech pomyślę... może dlatego, że nie jestem dżentelmenem. A ty jesteś śliczniutka, kusząca i masz słodkie usta.- odparł żartobliwym tonem Douglas.
-
To czemu pouczasz mnie co przystoi, a co nie przystoi damie? - mruknęła Viky mocniej naciskając śrubokręt bo oporna śruba pomimo jej zabiegów za nic nie chciała się wkręcić.
-Z wyczuciem...nic na siłę.- Maverick położył dłoń na jej dłoni pomagając wkręcić śrubę.-
Pouczam bo... lubię cię. I nie chciałbym, żeby stało ci się coś złego w Londynie. - Nic mi się nie stanie! Londyn jak Londyn phi... - wzruszyła ramionami jakby co najmniej co drugi dzień nawiedzała to miasto. Spojrzała przy tym przelotnie na Douglasa... przecież nie musiał wiedzieć że nigdy nie wyjeżdżała z domu. Nawet miasteczko sąsiadujące z ich posiadłością nawiedzała rzadko kiedy.
-Skoro tak mówisz, to... nigdy nie byłaś w Londynie.- odparł Douglas wzruszając ramionami.-
A to miasto jest olbrzymie. Ponoć Paryż większy, ale... cóż... w Paryżu nie byłem. A Londyn. Wyobraź sobie las domów ciągnący się aż po horyzont, ulice niczym rzeki wypełnione ludźmi. Języki wielu krain rozbrzmiewające w uszach. Sterowce i aerokoptery przemierzające niebo. Taki jest Londyn. - Pięęęęęęęęęęękny... mruknęła rozmarzona dziewczyna, oczami wyobraźni już widząc te cuda.
- Poproszę tatkę to mi pozwoli do sterowaca wejść! -Ty też jesteś piękna.- odparł Douglas kończąc mocowanie szyby.-
I przez to...
Nie dokończył słów, dodając.-
No to ruszamy dalej, dzikusko? - Ruszamy... - odpowiedziała dziewczyna lekko speszona jego komplementami, nikt jej nie powtarzał non stop że ona “piękna”. Z pośpiechu niechcący stuknęła trzymanym w dłoni śrubokrętem w dopiero co zamocowaną szybę. Na szczęście takie szyby nie pękały łatwo. Na szczęście... bo i tak stracili pół dnia na naprawy.
Doug zasiadł za kierownicą i zamknąwszy okienko, uruchomił automobil. Wyruszali w dalszą drogę...nareszcie.