Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-03-2011, 14:25   #44
Fenris
 
Fenris's Avatar
 
Reputacja: 1 Fenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skał
Ulice Tharbadu

Jego serce nadal biło jak szalone, a w głowie kłębiły się setki myśli, kiedy Valamir ukryty w wozie, mijał dwóch zakapturzonych nieznajomych. Ledwo pojawił się w mieście a już wszystko było nie tak. W pierwszej chwili myślał, że to nic innego jak zwykły zbieg okoliczności, że jakieś zbiry liczyły na łatwy zarobek, ale ich ruchy i zachowanie zdradzały umiejętności będące daleko poza zasiegiem zwykłych rabusiów. Nie, to musieli być profesjonaliści, tylko dlaczego chcieli czegoś właśnie ode mnie...?, pomyślał Perła.
Co prawda, już w Umbarze dało się odczuć ciężką atmosferę po ostatnich zadaniach, ale nie spodziewał się, że w Tharbadzie znajda go tak łatwo i szybko, a to oznaczało, że ktoś musiał ich naprowadzić. Oprócz kuriera, który odebrał list, o tym gdzie jest wiedział tylko jego zwierzchnik i może jeden bądź dwóch jemu równych. Na razie nie miał powodu by ich podejrzewać, a przynajmniej nie bardziej niż zwykle, dlatego pierwszym logicznym krokiem było znalezienie tego starego marynarza, bądź jego zleceniodawcy, a kiedy ich już znajdzie, będą musieli odpowiedzieć na kilka trudnych pytań...
Nie liczył na zbyt wiele kiedy wracał do "Umbardzkiej", ale wypadało sprawdzić, czy nie uda się dowiedzieć czegoś w miejscu spotkania.

Karczma “Umbardzka”

Kiedy dotarł na miejsce, rozejrzał się po oklicy, o ile potrafił stwierdzić, nikt nie obserwował karczmy. Stojąc w ciemności zaułka, zajrzał dyskretnie do środka, niestety zgodnie z przewidywaniami, stolik zajęty był już przez kogoś innego. Postanowił przynajmniej zasięgnąć języka, więc po chwili wszedł do środka.
Kiedy otworzył drzwi uderzył go zgiełk i kłęby dymu z fajek tytoniowych, przeszedł środkiem izby, po drodze wymijając jakiegoś pijanego jegomościa i podszedł prosto do szynku.

- Dobry wieczór szynkarzu, kieliszek dobrego wina i chwilę Twojego czasu jeśli łaska - Powiedział Valamir uśmiechając się przyjaźnie.

- Nie od dziś wiadomo, że osoby na Twoim stanowisku wiedzą więcej,niż inni dlatego powiedz mi...ten człowiek z którym spotkałem się tu godzinę temu, często tu bywa? - Pytanie zadał tak niewinnie jak tylko potrafił, przy okazji podsuwając kilka miedziaków w stronę szynkarza.

- a może mógłbyś mi pomóc przekazać mu wiadomość? - Zapytał.

- Nie znam człowieka o którym mówicie i nawet pewny nie jestem czy o tym samym mówimy. A jak wyglądał? - zapytał zezując na miedziaki.

- Podstarzały jegomość, miał charakterystyczne długie siwe włosy, znać po nim, że spędził sporo czasu na słońcu, pochodził z dalekiego południa, był tutaj nie dalej jak godzinę temu, na pewno widziałeś, siedział przy tamtym stoliku - Valamir wskazał stolik, przy którym siedział kilka chwil wcześniej, jednocześnie sięgając po kolejnych kilka miedziaków, aby usprawnić pamięć karczmarza.

- No coś zaczynam kojarzyć... - powiedział zagarniając wszystkie miedziaki. - Bywa tu czasem. Ale nie znam imienia. Żebym to ja miał wszystkich gosci spamietac to by mi glowa spuchła. Prosty człek jestem. Zostaw wiadomosc - powiedzial podsuwajac papier i pióro - to przekaże jak przyjdzie, za drobna opłatą rzecz jasna, bo ja tu karczme prowadze a nie pocztę. - spojrzał wymownie nalewajac wina. - Winko na koszt zakładu.

- Zacny z Ciebie człowiek, pomogłeś mi, za co Ci dziękuje. - Powiedział Valamir oddając wiadomość i dopijając ostatni łyk cienkusza, którego tutaj nazywali winem.
- A to za fatygę... - Dodał, rzucając na ladę jeszcze pare miedziaków...

- Wszystko przekażę jak zleciliscie panie - zapewnił łapiąc turlające się po szynkwasie monety.

Ulice Tharbadu

Perła wyszedł na ulice i zaczerpnął głęboko powietrza, jeśli wszystko pójdzie po jego myśli, przynajmniej wyeliminuje niektóre tropy, a w najlepszym razie znajdzie ten jeden konkretny. Musiał tylko zabezpieczyć się na wypadek gdyby napastnicy wiedzieli więcej niż by chciał. Potrzebował kogoś, kto przyciągnie uwagę ewentualnych agresorów, na szczęście z karczmy wychodził właśnie chłopak, trochę młodszy od Perły, ale podobnej postury. Postanowił spróbować.

- Hej, młody, mam dla ciebie propozycje nie do odrzucenia, zapewniam, że będzie Ci się opłacało. - Zaczął rozmowę.

Perła nie sprawiał wrażenia groźnego, wysoki, w swoim karmazynowym płaszczu i szytym na miarę, porządnym ubraniu z bufiastymi, zdobionymi, rękawami, ze srebrnym naszyjnikiem i sygnetem na palcu wyglądał bardziej na kupca, bądź na ubogiego arystokratę niż na kogoś z kim lepiej nie wchodzić w ciemne interesy. Śniada cera zdradzała południowe pochodzenie, a wiecznie uśmiechnięta, raczej przystojna, twarz, budziła zaufanie, jedynie niewielka blizna na lewym poliku mogła zadawać kłam jego sympatycznej powierzchowności. Na pierwszy rzut oka nie widać aby nosił broń, ot synalek jakiegoś bogatego ojca.

- Że niby co miałbym robić? - Młodzieniec zapytał podejrzliwie.

- Słuchaj sprawa jest trochę nietypowa, ale dam Ci zarobić na dobrą popijawę jeśli się zgodzisz. Chodzi o to, żebyś założył mój płaszcz i udał się do zajazdu "Grota" a będąc na miejscu, wynajął pokój najbliższy pierwszego pokoju od lewej patrząc od schodów. Ojciec mnie o to prosił, powiedział, że sprawdzi czy wywiązałem się z zadania, karczmarz mam nadzieje nie zapamięta twarzy, ale mój płaszcz już na pewno. Dostaniesz 6 miedziaków. Co ty na to? Pomożesz mi? - Zapytał z nadzieją w głosie.

- 6 miedziaków za spacer do knajpy i wynajęcie pokoju? Pewnie, że się zgadzam. Pokiwał głową z entuzjazmem. Tylko czemu nie możesz tego zrobić sam? - Chłopak zapytał zdziwiony.

- Więc, pewnie mógłbym gdyby nie to, że znajduje się tam pewna dama, której mogłem opowiedzieć kilka nieprawdziwych rzeczy aby zaciągnąć ją do łóżka. - Mrugnąl porozumiewawczo.

- Zaczekam na Ciebie w pobliskim zaułku, gdzie jeśli mi pomożesz, otrzymasz drugą część zapłaty. - Oznajmił Perła.

- Umowa stoi. - Powiedział młodzieniec zakładając na siebie płaszcz Perły i biorąc od niego pieniądze.

- Nie oszukaj mnie a w przyszłości dam Ci jeszcze zarobić.

Tymi słowami Valamir zakończył rozmowę a chłopak ruszył w stronę wskazanego przez niego zajazdu.Plan był prosty, Perła zakładał, że nawet jeśli znają jego wygląd, to w wieczornym półmroku nikt się nie zorientuje, że to nie on, a to pozwalało rozpoznać ewentualnych napastników zanim oni rozpoznają jego. Sam dostał się na dach najbliższego budynku aby móc spokojnie obserwować okolicę i podąrzył śladem chłopaka. Na szczęście nie zauważył, żeby był śledzony, ale ostrożności nigdy za wiele. Młody na szczęście zrozumiał, że bardziej opłaca mu się wykonać zadanie niż zabrać to co już dostał i zwiać gdzie pieprz rośnie dlatego dostał jeszcze dwa miedziaki ekstra. Był na tyle zadowolony, że powiedział Perle gdzie może go znaleźć, gdyby byl jeszcze do czegoś potrzebny, po czym uciekł do domu.

Zajazd "Grota"

Zajazd "Grota" może nie był szczytem luksusu, ale był na uboczu, a przecież Valamir nie chciał za bardzo rzucać się w oczy. Dodatkowym atutem była łatwa dostępność do okolicznych dachów oraz bliskość północnej bramy jeśli musiałby szybko uciekać.
W środku nie było tłoczno, ot kilku stałych klientów w mniejszym bądź większym stanie upojenia. Niestety nie udało się wynająć pokoju sąsiadującego z pokojem w którym się zatrzymał, ale nie było to nic z czym by sobie nie poradził. Zamówił stawe i karafkę wina i udał sie do pokoju. Teraz pozostawało tylko czekać.

Słysząc w sąsiednim pokoju jakiś ruch Valamir postanowił sprawdzić, czy uda mu się przekonać sąsiada, żeby przeniósł się jednak trochę dalej, ostatniej nocy głośne odgłosy chędożenia skutecznie spędzały sen z jego powiek. Uzbroił się w swój najbardziej niewinny uśmiech i zapukł do drzwi sąsiada.

- Przepraszam, że przeszkadzam dobry człowieku, - nieśmiało zagaił rozmowę - ale chciałbym poruszyć delikatną sprawę Pana wczorajszych ekscesów. Nie ukrywam, że spędzał mi Pan sen z powiek. A swoim jakże udanym wieczorem, trochę zepsuł Pan mój. Nie chce być nietaktowy i wiem, że nie mam prawa Pana poczuać, ale mam dla Pana propozycję. Tak się składa, że mam wynajęty jeszcze jeden pokój w tym miejscu, znajduje się na końcu korytarza, więc miejsce jest trochę bardziej dyskretne, a przynajmniej nie będzie mnie korciło aby podglądać, bo choć jestem człowiekiem spokojnym i kulturalnym, zauważyłem niewielką dziurkę w ścianie, która odkrywa sekrety Pana alkowy. Pokój jest opłacony na cały tydzień, więc może wygodniej by było gdybyśmy po prostu się zamienili? Bardzo by mi to pomogło. - Valamir uśmiechnął się przepraszająco...

- Jak panu taką niedogodność stanowię, - odpowiedział poczerwieniały z przesadną uprzejmoścą - to proszę się samemu przenieść na koniec korytarza, jak już wynajął pan sobie drugi pokój! - dokończył ponosząc ton głosu i trzasnął z hukiem drzwiami przed nosem Valamira.

- Na jaja Morgotha! czemu proste pomysły nigdy się nie udają?!? - Perła siarczyście zaklął pod nosem. Wiedział, że ten pokój jest mu potrzebny, ale teraz kiedy spróbował miękkich technik, każda następna próba będzie już tylko bardziej irytowała tego cholernego chudzielca. Trudno, będzie musiał sięgnąć po mniej subtelne metody.

Schodząc po na dół, Valamir miał w już w głowie inny plan, Było już dość późno, ale jeszcze nie na tyle, żeby zajazd opustoszał. Wezwał służebną dziewkę i zamówił karafkę przedniego wina, wraz z delikatną przekąską w postaci sera. Tak przygotowany począł wracać na górę po drodze przyprawiają wino środkiem własnego przepisu, cóż, jeśli wszystko pójdzie tak jak to zaplanował, jego sąsiad nie obudzi się nawet jeśli po jego pokoju biegało będzie stado koni.

Wchodząc po schodach na górę Perła słyszał rozpętaną awanturę dobiegającą w któregoś pokoju. Okazało się, że kłótnia ma miejsce u chudego sąsiada i nad wywracane meble, tudzież wściekłe wycie dało sie słyszeć wyraźnie podniesione głosy.

- Nie kłam! I wiem, że chłopa miałaś! – darł się mężczyzna. – Sąsiad mi wszystko powiedział!
- Kłamie! Ja bym cię nigdy, ty mój skarbeń…! – błagał kobiecy głos.
- Łżesz! To koniec!
- Nie!!! – łkała żałośnie.
- Precz!

Valamir pomyślał, że może jednak nie trzeba będzie korzystać z wina...zostawił je w pokoju a sam czym prędzej wrócił do głównej izby aby wyżalić się właścicielowi zajazdu. Znalazł go kiedy wychodził z kuchni wycierając ręce o fartuch.

- Mój drogi Panie, to co się dzieje w tym miejscu, woła o pomstę do nieba!!! Najpierw wczoraj nie mogłem zmrużyć oka, bo przez pół nocy za ścianą słyszałem odgłosy kopulacji, a dziś jakby tego było mało, awantury i demolowany pokój. Żądam aby usunięto stamtąd tych Państwa, sam zapłacę za pokój jeśli to dla Pana zbyt wielka strata, ja swój spokój cenie sobie wyżej niż parę miedziaków! - Wyniosłym i podniesionym głosem rugał właściciela.

- Oh... Psiakrew... Kiedy oni dwa dni temu przeszło miesiąc z góry opłacili! Demolowanie pokoju?! - wrzasnął chwytając za drewniną pałę. - Zaraz się wyjaśni sprawa. - dodał już rozsądniej - jak pokryją szkody to za kłótnie, czy chędożenie nocne, starych klientów na zbity pysk wyrzucać nie mogę.

I poczłapał na górę zostawiając narzekającego Perłę na dole. Ten nie widząc już innego rozwiązania wrócił do swojego pokoju. Słyszał rozmowę włąciciela zajazdu z sąsiadem. Tamten, oczywiście obiecał zapłacić za połamany fotel. Po kilkunastu minutach słyszał wyprowadzającą się, płaczącą kobietę. Wygląda na to, że pomysł z karafką jednak jeszcze się przyda, pomyślał. Nie spodziewał się, że sąsiad opuści lokal.... Zabrał ze sobą karafkę i po tym jak właściciel opuścił izbę raz jeszcze zapukał do sąsiada.

- Najmocniej przepraszam, wiem, że to zły moment, ale nie mogłem nie usłyszeć co zaszło, ubolewam nad tą sytuacją, bo mam wrażenie, że to wszystko moja wina, bądź więc łaskaw przyjąć ode mnie ten skromy poczęstunek Panie...Liczę, że przynajmniej on poprawi Ci nastrój.

Pozbycie się go z tego pokoju będzie jednak bardziej kłopotliwe niż myślałem, cóż, trudno, dziś jakoś sobie poradzę, a jutro coś wymyślę, a w ostateczności zmienie lokal..., pomyślał Perła wkurzony. Nie lubił przegrywać...
Chudzielec przyjął nalewkę zawstydzony ale już opanowany, podziękował i zniknął za drzwami swojego pokoju.

Perła nie mając nic lepszego do roboty poszedł do swojego pokoju, aby poczynić pewne przygotowania. Zapalił lampę oliwną stojącą na stole, zrzucił z siebie trochę przepocone ubranie i założył strój roboczy. Okno zostawił lekko uchylone...zabrał ze sobą potrzebne rzeczy i czekał aż za ścianą usłyszał głośne chrapanie chudego. Zgasił lampę, upewnił się, że na korytarzu nikogo nie ma, po czym wyszedł na okno. Dachy w tej części miasta były dość nisko, jednak żeby dostać się do sąsiedniego okna musiał się trochę nagimnastykować. Okno nie było na szczęście poważnym problemem, otworzył je zręcznie i wśliznął się do pokoju sąsiada. Pokój po ostatniej kłótni wyglądał jak pobojowisko, karafka którą wcześniej przyniósł leżała obok łóżka częściowo opróżniona, krzesło leżało w drzazgach pod ścianą, a pozostałe meble były poprzewracane. Chudy "rogacz" nawet nie zdołał się rozebrać, teraz leżał z nogami na podłodze, jakby próbował wczołgać się na łóżko. Do rana nie trzeba było się nim przejmować. Zajął miejsce przy wywierconym poprzedniego wieczora otworze i czekał. Sam nie wiedział czego się spodziewać, nie sądził, że jego prześladowcy pojawią się tak szybko, ale jako, że nie miał w tej chwili lepszych pomysłów, postanowił że jednak warto spróbować. Szczęście się jednak od niego nie odwróciło. Kiedy bardziej usłyszał niż zobaczył jak drzwi do jego pokoju powoli się uchylają, serce zabiło mu mocniej. "To był wasz drugi i ostatni błąd przyjaciele, pierwszym było przyjęcie zlecenia..." Pomyślał Perła i uśmiechnął się w ciemności jednocześnie śięgając po sztylet.
 

Ostatnio edytowane przez Fenris : 21-03-2011 o 11:51. Powód: poprawiony opis postaci.
Fenris jest offline