Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-03-2011, 22:00   #125
Buka
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
napisane wspólnie z Kermem ;)

Całą trasę “ucieczki” grupki Bardka pamiętała niezbyt jasno, będąc bądź co bądź na niezłym haju. W końcu jednak zaczęło jej przechodzić, i coraz bardziej kontaktowała z rzeczywistością. A w tym czasie okolica zmieniła się ze znośnej, w wyjątkowo podejrzaną. Jakieś biedne wiochy, zastraszeni wieśniacy, ponury las, i w końcu nawet Gobliny. Te ostatnie jednak okazały się... kulturalne, i będące na usługach Derrica, do którego teraz tak usilnie podążali z odnalezionym, ekhem, towarzyszem.

Zamek był niezwykle imponujący, jego wystrój zaś jeszcze bardziej. Krisnys podziwiała wszystko z lekko rozdziawionymi ustami, chłonąc widoki niczym małe dziecko. Odkąd pamiętała, siedziby “wielkich władców” zawsze ją ogromnie fascynowały.

Przywitała ich siostra Vladislawa, Luizia, niezwykle jakoś tak blada, i... no cóż, ogólnie dziwna. Pewnie w tej chwili panowała taka moda wśród arystokracji. Ugoszczenie, a przede wszystkim jadło, było jednak niezwykle w tej chwili atrakcyjną sprawą. Bardka miała bowiem ochotę mocno się pobyczyć w luksusach, wykąpać z olejkami, i zapełnić swój brzuch
łakociami.
Uśmiechnęła się więc do bladolicej od ucha do ucha, po czym ukłoniła.
- Krisnys Fletcher, zwana między innymi również jako Krisnys-Bardka, czy i choćby Lady-Fletcher-Obrończyni - Półelfka usiadła przy stole.
- Kenning Laverna. - Znajdujący sie obok bardki Kenning również wypełnił swój towarzyski obowiązek. W przeciwieństwie do Krisnys nie zamierzał zdradzać swej profesji. Usiadł obok swej chwilowej podopiecznej, ciekaw nieco, co też pojawi się na stole w charakterze poczęstunku. Nie bardzo wierzył w takie dziwo jak goblin - mistrz kuchni.
-Bardka... ach... nieczęsto gościmy artystów. Co prawda mieszka ze mną pewien elfi poeta, ale... cóż... śpiewać to on nie potrafi.-odparła z uśmiechem bladolica. Po czym dodała.- Czy będzie nietaktem, poprosić o mały występ... po kolacji?
Po czym spojrzała przenikliwym wzrokiem na Kenninga i z zalotnym uśmieszkiem błąkającym się po twarzy.
Kenning odpowiedział uśmiechem, w którym krył się zarówno szacunek dla dostojnej gospodyni, jak i uznanie dla jej urody. Miał na wyposażeniu całą gamę uśmiechów różnego
gatunku.
- Zagram, czy też i zaśpiewam z wielką przyjemnością Lady Luizio - Półelfka lekko skinęła głową, przy okazji ciężko rozmyślając nad uśmieszkami gospodyni względem Kenninga...
Tymczasem pałeczkę przejął Vincent zasypując damę w czerwieni gradem pytań. Zaś krasnolud który robił za doradcę, prawie w ogóle się nie odzywał.
Bardka chłonęła każde kolejne zdanie z coraz większym zaskoczeniem wymalowanym na twarzy.
- Wilkołaki?? - Aż odrobinkę podniosła się z miejsca, szybko jednak usiadła - I macie je też w lochach??. Och, a mogę zobaczyć?.
-Nie wiem czy... teraz będą ciekawym widokiem. Dopiero gdy księżyc wyjdzie na nocne niebo i będzie pełnia.
-odparła kobieta po chwili namysłu.

Wizyta w zamkowych lochach była ostatnią rzeczą, o jakiej Kenning marzył. Nawet jeśli miałby tam trafić w towarzystwie dwóch pięknych kobiet. Dwie kobiety i sypialnia... Dwie kobiety i łaźnia... To jeszcze można by uznać. Ale lochy?
Z nie własnego co prawda doświadczenia widział, że do lochów często łatwo trafić, natomiast wyjść...
- Co ciekawego jest w wilkołakach? - poddał w wątpliwość sens wycieczki w tym kierunku. - I jakby nie było ciekawszych zajęć niż chodzenie po lochach.
- No wiesz... jeszcze nigdy żadnego nie widziałam..
. - Półelfka zatrzepotała niewinnie rzęskami... a w tym czasie przyniesiono strawę.
Krisnys zabrała się więc, ze sporym zawodem wymalowanym na twarzy, za jedyną potrawę jaką zaserwowano, którą był mocno przyprawiony mięsny gulasz... i musiała szybko chwycić za stojące na stole, czerwone wino, by ugasić pragnienie, i aż jej się mruknęło z zachwytu.
Wino było bowiem wyjątkowo, wyjątkowo dobre, i z pewnością niezwykle stare. Do tego zaś jeszcze całkiem mocne, o czym przekonała się później...
- Bardzo dobre wino Lady Liuzio - Uniosła nieco puchar w kierunku gospodyni, dając tym samym wyraz uznania i szacunku - Przy okazji chciałam spytać, na jaki rodzaj muzyki miałaby Lady po posiłku ochotę?
-Na coś radosnego. To czarowna noc...nieprawdaż?
- uśmiechnęła się do Gaspaccia, ale jej wzrok przesunął się potem po innych mężczyznach, w tym i po Kenningu.
- A na hrabiego Vladislawa ze śpiewami nie poczekamy?. Toć nietakt, skoro już kolację bez niego kosztujemy... - Odparła jej po chwili Bardka.
-Przecież Vladi jest w Everton.- zdziwiła się kobieta, po czym spojrzała na Gaccia.- To nie przyjechał z wami?
-Eeee nie. Biedaczka ostatnio wiele przeżyła. Rozstanie z kochankiem, eee... porwanie... to jej się trochę pomieszało.
- odparł szlachcic spoglądając na Krisnys. Nyhm zaś wtrącił.- Zwłaszcza porwanie to ciekawa opowieść... o moim bohaterstwie.
- Zechcesz podzielić się z nami bohaterską opowieścią?
- zapytał Kenning, zastanawiając się przy okazji, jak dyskretnie sięgnąć z plecaka własne zapasy i zjeść je na oczach gospodyni.
- Świetne wino - zgodził się z Krisnys, chociaż, prawdę mówiąc, ledwo umoczył usta.
Nyhmowi nie trzeba było dwa razy mówić. Wkrótce stojąc jedną nogą na krześle, a drugą na stole, w tak bohaterskiej pozie opowiadał swe czyny. O wyprawie na bagna, potem o przeszukiwanie ruin z towarzyszami, o dziwnych znaleziskach i o wrogu w postaci wielkiego mechanicznego beholdera. Ani chybi stwora zła i ciemności. To że nie było w tej opowieści nic o porwaniu, Nyhmowi ni gospodyni nie przeszkadzało. Ni Gaccia nie dziwilo. Wszak półelf
obficie raczył się winem.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline