Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-03-2011, 22:10   #95
Zak
 
Zak's Avatar
 
Reputacja: 1 Zak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znany
„W końcu cywilizacja!”- przemknęło mu w głowie, gdy zobaczył w oddali drewnianą palisadę, oraz migające światła pochodni zapalonych na wieczór. Wiedźmini przyspieszyli kroku, chcąc dotrzeć do wioski przed zapadnięciem nocy. Byli zmęczeni i głodni, a noc niosła ze sobą niebezpieczeństwo walki za przeróżnym kurestwem. Brego poczuł drżenie medalionu, gdy jakiś kształt mignął na sąsiednim wzgórzu. Ten sygnał zachęcił go tylko do przyspieszenia marszu.
W końcu dotarli do drewnianej bramy z nad której spoglądał na nich strażnik. Mężczyzna natychmiast kazał zatrzymać się wiedźminom, aby mógł upewnić, że ma do czynienia z ludźmi. Gdy upewnił się, że nie mają zamiaru zjeść wszystkich mieszkańców wioski, wpuścił przybyszów do środka.

Brego nie miał ochoty podziwiać uroków architektury miasta. Każda komórka jego ciała ciągnęła w stronę najbardziej oświetlonego, najgłośniejszego i najbardziej wonnego miejsca w okolicy- karczmy.
Szyld „Wesoły utopiec” wywołał na twarzy wiedźmina delikatny uśmiech. Gdy weszli do środka, Brego w końcu odetchnął z ulgą.

Wnętrze karczmy przypominało zajazdy z większych miast. Scena dla bardów, oraz zapełniony parkiet. Wieśniacy, podróżni, klnące krasnoludy, łysiejący karczmarz i niczego sobie kelnereczka. Brego nie mogąc wytrzymać od razu podszedł do stojącego za ladą karczmarza.

-Znajdzie się miejsce przy stole dla dwóch wędrowców? Nie pogardzilibyśmy też jakimś pokojem.- zaczął rozmowę.

-Coś pewnikiem wolnego będzie! Gdzie wolne, tam rzyć można posadzić!-roześmiał się gruby karczmarz. -A i siennik lub dwa się znajdą. Jedynie dwie korony! Może świeżutkiego, zimniutkiego piwa nalać? Czyście od razu przywykli od mocniejszych zaczynać?-szybkim ruchem przyciągnął do siebie wolny kufel oraz kieliszek wielkości połowy szklanki.

-Piwo na razie wystarczy. Coś ciepłego do jedzenia przygotuj, umieramy z głodu!- powiedział rzucając kilka monet z sakiewki- Zapomniałbym. Nie macie tu problemu z topielcami, albo innym kurestwem? W sakiewce więcej powietrza niż monet pomału, a na robocie się znamy.

Gdy tylko floreny nilfgaardzkie pojawiły się na blacie, wielka ręka karczmarza przykryła je błyskawicznie tak, by nikt nie widział, zaś uśmiech zniknął z szerokiej twarzy oberżysty.
-A co? We Nilfgaardzie was machania mieczem nauczono, hę? Obce ostrza mają miejsce w pochwach.

-To nie ostrza na ludzi, tylko potwory. Spokojnie, nie jesteśmy byle szmaciarzami z Nilfgaardu. Los chciał, że byliśmy tam niedawno, stąd mamy pieniądze. Jeśliś łaskaw podaj jedzenie do stolika.

-Kartoflanka czy kurak? Kartoflanka tańsza, do kuraka dorzućcie, panie jeszcze monetkę. Za dwa dwie.

-Dla mnie kartoflanka. Gdybyś usłyszał, żeby ktoś potrzebował pomocy to podeślij od razu do nas.

-Bendem pamiętał -mruknął.

Gdy Galen zamówił wszystko co chciał, oboje znaleźli miejsca przy końcu długiej ławy. Brego delektował się każdym łykiem zimnego piwa. To było coś na co czekał od dłuższego czasu. Po kilkunastu minutach kelnerka przyniosła jedzenie dla dwójki przybyszów. Brego nie omieszkał puścić znaczącego mrugnięcia w jej stronę tak, aby to zauważyła.
Z wyjątkiem wiedźmy w Szkole Kota nie był w towarzystwie kobiety od ostatniej jesieni. Każdy kto go znał, że płeć piękna fascynowała go jak nic innego. Gdy skończył jeść zwrócił się do towarzysza.

-Trzeba zarobić trochę koron.- mruknął- Wiedźmini z Nilfgaardzką walutą nigdzie nie będą lubiani... Wykonamy kilka zadanek, urżniemy kilka bestii i ruszamy dalej do Cintry... Jeżeli dalej chcesz ze mną podróżować.- dodał- Ja nie zmienię kierunku.

Kolejne kilka godzin wieczoru, zanik udał się spać, Brego miał zamiar spędzić przy piwie i fajce... I przy ewentualnym towarzystwie kelnereczki.
 
Zak jest offline