Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-03-2011, 22:15   #126
Vantro
 
Vantro's Avatar
 
Reputacja: 1 Vantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie coś
Katrina była zmęczona atrakcjami wczorajszego wieczoru... nocy... dnia i “odbijania” Romualdo, a zwłaszcza drogą do miejsca noclegu i wieczornymi rozmowami z panią tych ziem. Z ulgą powitała propozycję aby udali się do przygotowanych dla nich na tą noc komnat, mimo iż czuła niepokój zerkając na Luizę Derrick. Choć sama nie umiała sprecyzować czemu... czyżby nowe uczucie, którego do tej pory nie zaznała... zazdrość? Zerkała kilkakrotnie tego wieczoru zarówno podczas rozmowy jak i posiłku, to na Gaccia (jak reaguję na piękną siostrę swojego przyjaciela), jak również na bladolicą piękność... (jak reaguje na młodego szlachcica). Starała się coś wyczuć, zaobserwować, zauważyć, oceniała i wyciągała wnioski. Kilkakrotnie też ujmując mężczyznę pod ramię, za rękę, przysuwając się blisko, jakby chciała dać do zrozumienia... “on należy do mnie! “

Jednak zimne spojrzenie władczyni zamku i jej ironiczny uśmieszek zdawały się mówić, iż traktuje jak własność wszystko co zechce... i każdego kogo zechce.
Napięcie, które czuła w tej sytuacji sprawiło, że małą uwagę zwracała na Vincenta i jego rozmowę z bladolicą... “wiedźmą”, jak w myślach zaczęła ją określać. Kiedy więc Vinc wyruszył na zabijanie nudy w bibliotece i zostawił jej pod Psikusa podsunęła małemu chowańcowi swój prawie nietknięty talerz pod nos zachęcając go gestem dłoni do pałaszowania. Wreszcie wieczór dobiegł końca i goście zostali poprowadzeni w kierunku swoich sypialni, Katrina odetchnęła z ulgą... Nie na długo, Gaccio dostał sypialnię w drugim końcu korytarza, setki... tysiące metrów od jej sypialni, a może i jeszcze i dalej. Już miała zaprotestować i powiedzieć, że dzisiejszej nocy śpi razem z nim, ale duma jej na to nie pozwoliła. Zacisnęła usta w złości i weszła do swojej komnaty głośno trzaskając drzwiami. “niech se śpi sam, albo... albo z tym lodowatym babsztylem, nie obchodzi mnie to nic a nic!”.
Rozejrzała się po swojej sypialni.


“Heh... sypialnia, jak sypialnia, bywałam w ładniejszych. Do spania wystarczy nie ma co wybrzydzać.” Podeszła do łoża i położyła na nim nie rozbierając tylko wpatrując w sufit. Niepokój cały czas dawał o sobie znać, niespokojne myśli krążyły po głowie dziewczyny nękając ją raz po raz różnymi obrazami. Podniosła się i podeszłą do okna otwierając je na oścież i wdychając nocne powietrze.


Spoglądała na widok za oknem i coraz bardziej upewniała się, że ze spania na razie chyba “nici”. Raz po raz stawała jej przed oczami arogancka twarz Luizę, jej ironiczne spojrzenia, jej pewność siebie, że dostanie to co chce. A może właśnie chciała Gaccia? Ta myśl sprawiła, że Katrina stanowczym krokiem ruszyła do drzwi. “Po moim trupie! Niech se Nyhma weźmie! Idę spać do Gaccia, a przy okazji popilnuje i jego, aby mu nie przyszedł do głowy pomysł zabawiana pani zamczyska.” Zerknęła w kierunku Psikusa leżącego na środku jej łóżka. “Zabrać go czy zostawić?”, dylemat sam się rozwiązał kiedy zobaczyła iż smoczek smacznie śpi. Otworzyła drzwi i cicho wysunęła się z pokoju. Ruszyła w kierunku pokoju młodego szlachcica, jednak zrobiła krok... może dwa, a może trzy, jak przyszło jej do głowy, że najpierw może zwiedzić zamek. A nóż widelec wpadnie jej coś ciekawego do oka i... uśmiechnęła się na myśl, jaką minę zrobi wyniosła “księżniczka”jak się zorientuje po ich wyjeździe, że coś jej ubyło. Ruszyła po cichy na zwiedzanie zamczyska. Kilkakrotnie musiała się chować gdyż po zamku krążyły gobliny. “Widocznie patrolują pomieszczenia pilnując je przed niezapowiedzianymi gośćmi”, pomyślała dziewczyna wstrzymując oddech i czekając jak umilkną odgłosy ich kroków.


Przemieszczała się po cichu po kolejnych pomieszczeniach. Wzdrygając się na widok buszujących po nich... szczurach. “Tfuuuuuuu... obrzydlistwo, jak można tu mieszkać kiedy one właściwie łażą wszędzie?”. Pomknęła do kolejnego pomieszczenia. To różniło się od poprzednich... stała w nim jakaś skrzynka. “Ciekawe co w niej jest?” Wychyliła głowę na korytarz i rozejrzała się nasłuchując czy nie nadchodzi kolejny patrol. Uspokojona wróciła do interesującej ją skrzyni i wsunęła palce pod wieko, aby zajrzeć do środka. Niestety wieko ustąpiło lecz w pomieszczeniu było za ciemno aby dojrzeć zawartość skrzyni. Katrina ponownie wyjrzała na korytarz i nie widząc ani nie słysząc nikogo poszukała w pomieszczeniu świeczki i krzesiwa. Zadowolona ze znaleziska, zapaliła knot i osłaniając go dłonią, aby dawał jak najmniej światła podeszła do skrzyni oświetlając jej wnętrze. Zwłoki...na wpół zmumifikowane, dość świeże zwłoki, mężczyzny. Trudno było ocenić, jak zginął...czy od ran, czy z innego powodu.


O mało co się nie wydarła na widok jaki ujrzała, jednak udało jej się pohamować wrzask, wzdrygnęła się jedynie czując nieprzyjemny dreszcz pełzający po plecach.
W oczach trupa zapłonęły ogniki, głowa obróciła, a usta zaczęły poruszać. Trup mówił z trudem wyraźnie charcząc.-Ucie... kaj... stąd...je...śli...ci...ży...cie... mi... łe.
Tego już było... za dużo, z ust dziewczyny wyrwał się wrzask. Odskoczyła wrzeszcząc wniebogłosy upuszczając przy tym zapaloną świeczkę. Jednak do jej świadomości zaczął docierać przekaz jaki “truposzczak” chciał jej przekazać. Nie podnosząc palącej się świeczki z kamiennej podłogo podeszła niepewnie do skrzyni, nie widząc jej zawartości, starając się nie pamiętać jak wyglądała, spytała:
- Czemu mam uciekać? Przed czym mam uciekać?
-Za..to...bą.-odparł cicho trup.
Odwróciła się gwałtownie starając się zobaczyć co “za nią”?
A tam stał mężczyzna...elf chyba. Wyjątkowo blady i... było w nim coś niepokojącego.


Wychodząc z założenia... “najlepszą obroną jest atak” dziewczyna wypaliła:
- Kim jesteś? I co tu robisz? - starając się przy tym zasłonić otwartą skrzynię.
-To ja powinienem spytać ciebie.- rzekł podchodząc bliżej Katriny.- Co ty robisz tutaj...nie powinnaś czasem...spać?
- A co ty moja niańka? Albo ja dzidziuś, że mi mówisz iż spać powinnam? - obruszyła się Katrina nie wyjaśniając jednak co tu robi... “a nóż, widelec” da jej spokój i nie będzie dociekać. - Nieładnie odpowiadać pytaniem na pytanie. -pouczyła go mentorskim głosem jednej ze swoich guwernantek.
- Nieładnie myszkować po nie swoim domu.- mężczyzna zbliżał się coraz bardziej.-I zaglądać do czyichś trumien.
- Jakich trumien? Nie myszkuję! Myszkują tu raczej wasze szczury... Szukam Gaccia... Przywykłam już, że śpimy razem więc i dziś mam taki zamiar - rzekła (mimo iż czuła się coraz bardziej niepewnie) unosząc butnie brodę do góry.
Mężczyzna spojrzał w oczy dziewczyny i...Katrina poczuła ciarki przechodzące jej po kręgosłupie. Co gorsza, miała wrażenie ogarniającego ją paraliżu. Ruszyła do przodu stanowczo pytając:
- To dowiem się, kim jesteś? - wiedziała, że musi coś zrobić, ta sytuacja robiła się coraz bardziej niepokojąca, a jej ciało nie reagowało tak jak powinno i jak chciała. Podeszła jeszcze krok do przodu i stanęła tuż przed niepokojącym ją mężczyzną. “Gacciu, gdzie jesteś? Jak jesteś mi potrzebny to pewnie się po łóżku przewalasz... lepiej by było, żebyś to robił sam!”, przemknęło jej jeszcze przez myśl.
-Jesteś pod moją władzą, moje myśli są twymi myślami, moje słowa są twymi czynami, moje życzenia dla ciebie rozkazami.- odparł mężczyzna, a Katrina skinęła głową.
-Odchyl głowę w bok chcę...-mruknął mężczyzna.
Cóż było robić? Władza... to władza... dziewczyna posłusznie odchyliła głowę na bok wyginając przy tym ponętnie swoją szyję i ukazując stojącemu przed nią mężczyźnie pulsującą na niej tętnicę, bo serce biło jej szybko... pomimo iż nie miała nad nim “władzy”.
Poczuła dłonie obejmujące ją w pasie, zimne wargi wędrujące po jej szyi...czyjeś krzyki, odwróciły uwagę elfa. Awanturujące krzyki Nyhma i Gaspaccia.
-Co do...- zaklął pod nosem mężczyzna i spojrzał na Katrinę mówiąc.-Wyjdziesz stąd i nikomu nie powiesz co tu się wydarzyło, ani co tu widziałaś. Powiesz, że... natknęłaś się na zniszczoną bibliotekę. Uśmiechniesz się i będziesz udawała, że nic się nie stało. Bo nic się nie stało.

Dziewczyna posłusznie wyszła z pomieszczenia i ruszyła korytarzem w kierunku głosu Gaccia i Nyhma.
Obaj wykłócali się głośno z patrolem goblinów. Gaccio wręcz gniewnie wrzeszczał iż był w pokoju Katriny i jej tam nie zastał, więc musiała zostać porwana. No tak... Katrina nie wzięła pod uwagę, że Gaccio nie zamierza spać w swym pokoju, woląc wpakować się do jej łóżka... z nią w środku, oczywiście. Katrina podeszła do awanturujących się mężczyzn i kładąc dłoń na ramieniu Gaspaccia spytała:
- A ty co się tak wydzierasz w środku nocy zamiast spać?
-Szukałem ciebie.-odparł Gaccio uśmiechając się i rzekł.-Nie było cię w pokoju. Czy coś się stało?
Dziewczyna spojrzała na niego z uśmiechem i odrzekła: - Nie mogłam usnąć, więc wyszłam się przejść i... - urwała próbując sobie przypomnieć gdzie była. - … i byłam w uśmiechniętej bibliotece - zmarszczyła czoło i sporostowała - w zniszczonej bibliotece... Nie ma co się awanturować Gacciu... idziemy spać. Aleeeeeeeeeee... czemu do mojego pokoju przylazłeś z Nyhmem? - spytała spoglądając na niego podejrzliwie.
-Przyszedłem sam, ale...jak cię tam nie było, to...- odparł Gaccio i spytał.-Dobrze się czujesz? Jesteś rozkojarzona. Odprowadzić cie do twego pokoju?
- Czemu do mojego, a nie do twojego? - spytała Katrina oglądając się przez ramię w kierunku z którego nadeszła.
-No wiesz...-mruknął Gaccio lekko się czerwieniąc. Objął Katrinę w pasie i szepnął jej do ucha.-Zamierzam zaprowadzić cię do pokoju. I zostać w nim z tobą.
- A ja chętnie udam się do twojego pokoju i... zostanę tam z tobą-odszepnęła mu Katrina,nie wyjaśniając jednak czemu upiera się aby iść do jego a nie do swojego pokoju.
-Uprzedzam... mam tylko jedno łóżko.- rzekł cicho Gaspaccjo przy okazji całując Katrinę w ucho i szyję. Miał ciepłe wargi, przyjemne w dotyku... a przede wszystkim, ciepłe. Z jakiegoś powodu Katrina uznała ten fakt, za ważny. Dziewczyna przytuliła się do niego i przymknęła na chwilę oczy poddając się doznaniom jakie w niej budziły przesuwające się po jej skórze usta Gaccia i odszepnęła mu: - Jeżeli byłeś w moim pokoju to... musiałeś zauważyć, że w nim także jest... jedno łózko. - po czym odsunęła się i żartobliwie puściła do niego oko.
-Nie zgubiła się przypadkiem jeszcze jedna ślicznotka? Na przykład ta bardka?- spytał półelf.Katrina odwróciła się w jego stronę i błyskając zębami w uśmiechu odparła:
- Najlepiej sprawdzić... zaglądając do jej pokoju, czyż nie w ten właśnie sposób zauważyliście moją zgubę? -lekko pociągnęła Gaccia w stronę komnaty sypialnej.
Cała trójka ruszyła do gościnnych, ku uldze goblińskich strażników.A potem rozdzielili się. Nyhm poszedł do swojej komnaty. A Katrina poszła do pokoju Gaspaccia by stać się w nim jego ofiarą. Rzucił się na nią niczym wygłodniały wilk, całując w usta i przyciskając całym ciałem do świeżo zamkniętych drzwi. Gdy usta młodego szlachcica przesuwały się po szyi dziewczyny, przed jej zamkniętymi oczami przeleciał jak błyskawica obraz bladolicego... elfa, jednak dziewczyna odepchnęła go ze swoich myśli poddając się pieszczotom całującego ją mężczyzny.

Palce wędrowały do zapięć jej stroju, gdy mruczał.- No i teraz jesteś tylko moja Katrino. Albo na odwrót.
A gdy odsłonił przed księżycem jej dekolt i zaczął wędrować po nim ustami, szeptał.-Martwiłem się o ciebie, gdy znikłaś z pokoju... w tym miejscu jest coś... upiornego.
Dłonie dziewczyny przesunęły się po głowie Gaccia pieszczotliwie wplatając się w jego włosy, palce zaś muskały raz po raz kark mężczyzny. - Upiornego powiadasz? Upiornie to wpatrywała się w ciebie ta bladolica... jędza, jakby chciał cię schrupać na deser - mruknęła przy tym z lekkim dąsem w głosie i dodała; Wpakowała cię najdalej jak mogła ode mnie. Nie zdziwiłoby mnie gdyby tu było jakieś tajemne przejście i ona by cię nawiedziła. Zakończyła swoje gdybania przywierając ustami do ust młodego szlachcica i namiętnie go całując, jakby chciała tym pocałunkiem zwrócić całą jego uwagę tylko na siebie.
Gaccio chwycił za pupę Katriny, nerwowo podwijał suknię, by chwycić za jej pośladki. A potem trzymając ją za nie, uniósł ją w górę. I szybko przeniósł na niewielki stoliczek, usadawiając ją tam wygodnie. A potem zdarł ową bluzkę, odsłaniając ciało Katriny od pasa w górę przed nocnym mrokiem.- Zamierzam ci udowodnić, że... na ciebie mam ochotę.
- Yhmmm... - mruknęła dziewczyna odwzajemniając jego pocałunki, jej dłonie zaś niecierpliwie przesuwały się po torsie mężczyzny starając się pozbawić przeszkody jak stała na jej drodze. Zaplątała palce w płótno koszuli młodego szlachcica zaczęła ją z niego zsuwać, jej usta zaś przywarły do jego ciepłej skóry przesuwając się po niej w pieszczotliwych pocałunkach.
Całował ją, jej nagie ciało, szyję i piersi, drżące w szybki oddechu. Dłonie szlachcica jednakże do grzecznych nie należały, wsunęły się pod suknię i...cóż...wędrowały po udach, pieszcząc skórę, rozpinały podwiązki. Jakiekolwiek zamiary miał wobec Katriny Gaccio, nie były one cnotliwe. O czym zresztą doskonale wiedziała. Dziewczyna przymknęła oczy poddając się pieszczotom z coraz większym entuzjazmem... sama nie będąc mu dłużna. Jej usta przesuwały się po jego ramieniu na przemian całując jego skórę i delikatnie kąsając go aby po chwili ponownie musnąć pocałunkiem miejsce, które przygryzła. Powoli przesuwała się w stronę jego torsu pozostawiając na jego skórze mokry ślad ich wędrówki.

Czuła jak zsuwa jej bieliznę, tak jak przed chwilą, zdarł z niej koszulę i resztę stroju, odsłaniając górną połowę ciała. Czuła też jego usta, spragnione jej ciepła i dotyku, czasem na wargach. A głównie na ciele. I słyszała jego szept.-Jesteś dziś wyjątkowo dzika, Katrino.
Zamruczała mu coś do ucha.... jednak bardziej to był pomruk niż słowa, uniosła stopy i oplatając go nimi w pasie i krzyżując kostki za jego plecami przyciągnęła go najbliżej jak jej się udało do siebie. Równocześnie zaplatając mu na karku swoje ramiona. Trzymając go w miłosnym uścisku przysunęła, usta do jego ucha i wymruczała mu - Jesteś mój... i nie zamierzam się tobą z nikim dzielić! Po tych słowach jej usta pieszczotliwie przesunęły się po uchu Gaccia.
-To prawda... A ja nie zamierzam ci pozwolić, na samotne noce.- mruknął Gaspaccio całując Katrinę w usta, namiętnie, jednocześnie pozwalając by spodnie mu opadły do kostek... a potem bielizna. A potem... kolejny ruch bioder Gaspaccia sprawił, że stolik zachybotał, a Katrina poczuła w sobie jego żar. Ostatnio czuła go wiele razy, na wiele sposobów. I coraz bardziej lubiła te chwile namiętności. Przylgnęła do niego całym swoim ciałem, ocierając się o jego rozgrzaną skórę i przyjmując jego żar, drżąc przy tym i znów przez głowę przeleciało jej wspomnienie, zimnego dotyku... mężczyzny? Odgoniła je pospiesznie i całą swoją uwagę skupiła na doznaniach jakimi raczył ją Gaccio, nie będąc mu dłużną. Jej dłonie wędrowały po ciele mężczyzny pieszcząc go, jej usta podążały po jego skórze muskając pocałunkami, pieszcząc smakując. Jej oddech przyspieszył, ciało zaś reagowało na poczynania Gaccia z coraz to większym zapałem. Kochali się coraz drapieżniej, ocierając nagimi torsami o siebie nawzajem całując, nawzajem pieszcząc dłońmi. Coraz bardziej rozpaleni, coraz bardziej dzicy w swych pieszczotach. Mebel skrzypiał, wszak nie stworzony po to, by dwoje kochanków odbywało na nim dzikie harce. Katrina odchyliła do tyłu głowę, wyginając ciało w łuk i wypinając do przodu piersi, wprost pod usta pieszczącego ją Gaspaccia. I właśnie wtedy zorientowała się, że... są podglądani.


Za oknem latał nietoperz o rozpiętości skrzydeł, ponad dwa metry. I bynajmniej nie fruwał za muszkami. Raczej podfruwał na swych błoniastych skrzydłach tuż przy oknie, by gapić się na parę figlujących razem ludzi.
Katrina panicznie się bała.... tylko sama nie wiedziała czy bardziej pająków czy też nietoperzy. Jednak na widok tego za oknem mimo doznań dostarczanych jej przez Gaccia dreszcz przeszedł przez jej ciało, a okrzyk wyrwał się z ust.
- Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!! - wydzierała się dziewczyna ile sił w płucach.
-Co, co?- odparł wyrwany nieco z nastroju Gaccio, co nie przeszkodziło mu nadal poruszać biodrami i dostarczać Katrinie doznań.
- To..... -jęknęła pokazując palcem za plecami Gaccia na nietoperza.
- Eeee....duży... -mruknął szlachcic i rzekł do dziewczyny.- Schowaj się pod łóżko, a ja przepłoszę go. Dobrze?
- Nie mogę... - odpowiedziała dziewczyna patrząc mu w oczy, po czym znacząco skierowała wzrok do dołu.
-Wiesz... to chyba, oczywiste.- mówił Gaspaccio odsuwając się od Katriny.
- Yhm... - pospiesznie przebierzyła pokój i wsunęła w pościel na łóżku obserwując przy tym poczynania Gaccia.

To było godne... jakiegoś eposu. Podfruwający nietoperz i golutki Gaspaccio uzbrojowny w rapier i otwierający okno … z innym “orężem” także w pełni gotowości. Bestia próbowała ugryźć szlachcica, lecz ten sobie poradził uskakując. Po czym wyprowadził pchnięcie, raniąc ciało latającego stwora. A ten z piskiem odleciał. Zaś Gaccio podszedł do łóżka, mówiąc.- I już nie ma potwora księżniczko.
- Nie lubię nietoperzy... rzekła mu dziewczyna i odchyliła przykrycie wyciągając w jego stronę ramiona - Chodź mój bohaterze... muszę ci podziękować - dodała przy tym zalotnie się uśmiechając
Rapier wylądował na ziemi, a sam Gaccio wsunął się pod przykrycie, całując namiętnie usta dziewczyny i masując dłonią jej piersi i brzuch.-Mówiłem ci, że jesteś... piękna?
- Yhm... udało się wymruczeć dziewczynie, gdyż jej usta zajęte były wędrówką po ciele kochanka. Dłonie również nie próżnowały przesuwając się po nim, a sama dziewczyna wtuliła się w niego szukając... ciepła, bezpieczeństwa, a może innych doznań.
Inne doznania na pewno dostała, bowiem spotkanie z nietoperzem, wcale nie osłabiło wigoru Gaccia. I po chwili znów poczuła młodego szlachcica w sobie, a jego dłonie i usta zachłannie pieszczące jej nagie ciało. Cóż..wielokrotnie pokazywał, że ją pragnie i tym razem nie było inaczej.
Pod wpływem doznań jakie jej Gaccio dostarczał, dziewczyna zapomniała zarówno o nietoperzu jak i o bladolicej właściciele zamku i o uczuciach jakie w niej wzbudzała.
 
__________________
W chwili, kiedy zastanawiasz się czy kogoś kochasz, przestałeś go już kochać na zawsze.
Vantro jest offline