Zbili się w ciasną grupkę i przez chwilę debatowali z cicha. Co chwila też zerkali w mrok jaki otulał głębię jaskini. To stamtąd dochodziły odgłosy, które wyraźnie wskazywały na to, że kompani dwóch obdartusów z zewnątrz napotkali jakiś problem.
Ruszyli tak jak ustalili, elf z Regisem przodem, za nimi Draug z napiętą kuszą a dalej reszta. Henry, czujący się wyraźnie niepewnie, mamrotał pod nosem ciche modły do wszystkich opiekuńczych bóstw. „Twardy” złorzeczył elfie rasie, że nauczyła ich szyć z łuku. Miał jednak nieokreślone co do swego źródła przeczucie, że niebawem role się odwrócą. Łuk w lochach był bowiem narzędziem trudnym w użyciu. To było pewne.
Pewny siebie Keilan prowadził wespół z Regisem. Obaj przyklejeni do dwóch przeciwnych ścian. Za Regisem sunął Draug a za nimi reszta. Pogrążali się w coraz większy mrok wsłuchując się w szum wody, który głuszył nieco coraz wyraźniejsze odgłosy. Odgłosy, które powoli zaczynały się układać w coś, co przypominało rozmowę. Wielce energiczną, pełną wzajemnie sprzecznych emocji rozmowę. - Jak mogłeś głupi chuju zrzucić drabinę?
- Ja? Sama spadła!
- Spadła, boś jej nie umocował na ścianie. Nie masz kurwa mózgu?
- Nie czepiaj się go Lebioda. Jakeś taki szpec od drabin trzeba było samemu ją zakładać. A nie się teraz po głupku darł!
- Sam jesteś głupek, głupku! Jak on i tak nic nie potrafi to po cholerę go bralim?
- Jakby nie on, to by ci ten niedźwiedź dupsko zeżarł, ani by się nie spocił.
- Ja już go na włócznie brałem!
- No, może. Ino że ona jako osika latała. Jakby Burko go toporem przez łeb nie popieścił, tobyś teraz miał na rupie nie jeden a trzy rowy najmniej. Widziałeś jego pazury?!
- Co mi z pazurów? Teraz trza w dół zleźć albo dymać do miasta po drabinę!
- Chybaś oczadział po drab… - rozmowa urwała się nagle. Nagle, bo też nagle Keilan potknął się i z chrzęstem żwiru łapał równowagę uderzając Łęczyckiem o skalną ścianę. - Kto tam? Hef? Hef?!
- Gaście światła i broń w łapę! Ktoś idzie! Miejcie baczenie chłopaki! – rozkazał ten, którego zwali Lebiodą. Musiało być ich najmniej trzech, choć pewniej czterech. Wyraźnie słychać było jak w pośpiechu ustawiają się w mroku jaskini na pozycjach. Keilan zaś zmełł w ustach przekleństwo podobnie jak jego kompani, którym przez elfa przeszła okazja zaskoczenia reszty drużyny zabitych przed pieczarą obdartusów. Teraz musieli w jakiś sposób odkryć ich położenie w czeluści jaskini, która rozwierała się za załomem korytarza. Odkryć położenie i zlikwidować, nim skryte w mroku zbiry zlikwidują ich…
. |