Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-03-2011, 00:29   #25
Ravanesh
 
Ravanesh's Avatar
 
Reputacja: 1 Ravanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputację
post we współpracy z Obce, Abishaiem i oczywiście MG

Cierń przeszła się drogą, którą noc wcześniej musiała podążać dwójka zabitych mężczyzn i Arya a jej myśli płynęły swobodnie szukając punktu zaczepienia. Na razie pozostawiła sprawę Aryi a skupiła się na mężczyznach. Rzecz zaczęła się w karczmie inaczej Arya nie poszłaby za nimi a kapłanka pamiętała jaką odzież wojowniczka nosiła dzień wcześniej. Teraz miała na sobie inne odzienie, czyli dotarła do karczmy. Tam zmieniła szaty na suche i wypełniała swoje zadanie słuchając plotek. Mężczyźni opuścili gospodę i udali się w ten zaułek. Dlaczego? Jeśli się czegoś obawiali taka trasa była jak najmniej trafnym wyborem. chyba że...Althea stąpała lekko wpatrując się w ziemię, zwróciła się do swego przewodnika z pytaniem. Na szczęście mężczyzna wiedział, w których miejscach pozostawiono ciała i wskazał je kapłance. Cierń odnotowała sobie to w pamięci i zawróciła w kierunku Strażnicy. Na miejscu wysłuchała raportu Strażnika odnośnie jednego z zamordowanych mężczyzn a później zwróciła swe kroki ku Albrechtowi. Wysłuchała, co z kolei alchemik miał jej do powiedzenia i sprawdziła naocznie zmiany na ciele Trzmiela. Dopiero po chwili odpowiedziała alchemikowi na jego prośbę.

- Właściwie to “Nawrócony” nie miałabym nic, przeciwko aby jednym z zabójców okazał się ork, takiego stwora łatwo wypatrzeć i wyłuskać z tłumu. Co do twoich obaw to nie podzielam ich. Ork to tylko jeden z nie-ludzi, który rzeczywiście może okazać się utrapieniem, ale nie powinniśmy żyć w strachu tylko, dlatego iż to stworzenie posiada siłę przekraczającą ludzką. To człowiek dominuje nad innymi rasami i nigdy nie powinniśmy dać im o tym zapomnieć. Jeżeli zebranie owych substancji pozwoli Ci poczuć się pewniej i spokojniej oczywiście masz na ich zdobycie moje przyzwolenie, ale pamiętaj, że człowiek ma inne zdolności, z których może skorzystać w konfrontacji z mocniejszym przeciwnikiem. Innymi słowy nie chciałabym abyś w kryzysowej sytuacji uznał swoją miksturę za jedyną rzecz zdolną przechylić szalę na twoją stronę.

Kobieta wpatrywała się przez chwilę w swego rozmówcę chcąc zorientować się jak przyjął i wytłumaczył sobie jej słowa. Przez moment zdawało się, iż miała zamiar dodać coś jeszcze, ale hałas, jaki się podniósł w pomieszczeniu obok przerwał krótkotrwały nastrój intymności. Kara z właściwym sobie wdziękiem wtoczyła się do pokoju przeznaczonego na kostnicę i zwróciła się do Cierń:

- W mieście wybuchła bijatyka a ujęty sprawca zażyczył sobie byś jego sprawę rozsądziła Ty Pani.

- Najwyższy czas przekonać Ushmajela D’Naghar do ustanowienia Domu Varunatha na jego włościach. Jak widać poddani thara łakną Sprawiedliwości takiej jaką może zapewnić im tylko narzędzie Aspektu – głos Althei brzmiał głucho spod maski i ciężko było ocenić czy sobie kpi czy też mówi śmiertelnie poważnie. Tylko Albrecht podążający za kapłanką do drugiej komnaty mógł usłyszeć wyszeptane przez kobietę słowa:
- Pytanie tylko czy na taką Sprawiedliwość są gotowi.

Cierń wysunęła się przed Karę, zaraz po tym jak wojowniczka weszła do pomieszczenia. Kapłanka szybko zlustrowała grupę zgromadzoną na miejscu. Jeden ze strażników próbował wyjaśnić zajście, ale kobieta szybko mu przerwała:

- Jestem przekonana, iż macie teraz ważną pracę do wykonania. Nie przeszkadzajcie sobie. – Chwilę trwało zanim do mężczyzn dotarło, co oznaczały słowa zamaskowanej kobiety. W końcu jednak zrozumieli i opuścili komnatę.

Wtedy Cierń przerzuciła spojrzenie na wysoką kobietę i chudego chłopaczka, który starał się trzymać jak najdalej od niej. Na pierwszy rzut oka mogliby być rodzeństwem. Obydwoje czarnowłosi, jasnoocy, zbliżeni wiekiem, ubrani w spłowiałe, znoszone ubrania i podobnie szybcy w ruchach, przypominali trochę dwa zdziczałe dachowce. Z których jeden niedawno dostał mocno po pysku. Twarz młodego z jednej strony zalana była krwią, a on nie do końca wiedział czy trzymać się za rozpłatany policzek i usta, czy za dłoń, w której ciągle tkwiło solidne ucho dzbana. Dzierzba zaś nie wyglądała na specjalnie przejętą jego krzywdą. Od drzwi skłoniła się głęboko przed Cierń, kiwnęła głową Karze, błysnęła krótkim, ostrym uśmiechem ku medykowi i usunęła w kąt, jakby podkreślając swój dystans do całej sprawy.
Pojawienie się nowej twarzy na moment wywołało uśmiech Albrechta. Kobieta była jedną z jego nielicznych pacjentek po nawróceniu. I dla odmiany, ratował jej życie, a nie otwierał wnętrzności po śmierci. Od tamtej pory widział ją może raz czy dwa, jak przemykała korytarzami świątynnymi. Ale ją zapamiętał. Łatwo mu by było zapamiętać swych pacjentów po nawróceniu. Niewielu ich było, a kobiet jeszcze mniej.

- Możesz mówić? – Cierń zwróciła się do chłopaka.

- Nu co mum gudać...nu pobiłla mnie … - powiedział chłopak niewyraźnie.

-Więcej niż pobiła. Poharatała - wtrącił Nawrócony, spoglądając z niewielkim zainteresowaniem na dzieło Dzierzby.

- Dałeś jej powód do takiego zachowania? - Cała uwaga Cierń poświęcona była w tym momencie chłopakowi, pomimo tego, że kapłanka od razu rozpoznała twarz Dzierzby i wiedziała, z kim ma do czynienia.

- Taaak - patrzył na maskę kapłanki z przerażeniem. - Ja. Ukhradłem jehj … pakhunek. Myślahłem, że ma tam mnienso. Rodzhina głodnaaaa, panhhhi ….

- Wiesz, jaka jest zwyczajowa kara za kradzież? - Althea postąpiła krok w stronę przesłuchiwanego.

- Ni wiem.

- Odcięcie dłoni - kobieta zrobiła jeszcze jeden krok i nagle krzyknęła na cały głos - Straż!
Strażnicy weszli wezwani przez kapłankę.
- Jeśli jeszcze raz przyłapiecie go na kradzieży utnijcie mu dłoń - szybkim ruchem złapała chłopaka za rękę, w której tkwił kawałek ułamanego ucha - Tą dłoń. A teraz zabierzcie go sprzed moich oczu.

Zdziwiła Albrechta tym wyrokiem. Przez moment zaskoczenie było widoczne na jego twarzy. Przez moment jedynie. Potem skrył swe myśli za maską spokoju i obojętności.

Odwróciła się w stronę czarnowłosej kobiety.
- A twoja wersja?
Nawrócony postanowił zainterweniować. Znając problemy swej “pacjentki”, wtrącił się słowami.-Mówienie sprawia jej trudność.

Zapytana odruchowo machnęła ręką, w kierunku drzwi, za którymi zniknął młody. Dla kogokolwiek innego musiałoby to starczyć za całą odpowiedź. Ale to była Cierń. Dlatego zmrużyła oczy i syknęła w alchemika. Krótko, ostrzegawczo.

- Taka sama, sprawiedliwa - powiedziała swoim zniszczonym głosem. - Złodziej. Nieudolny – skrzywiła usta, poruszyła ramieniem zsuwając z niego rzemień, na którym dyndał podłużny pakunek i pas skórzanej sakwy. - Nie wie, komu kraść. I gdzie. Wpadnie.

- Otrzymał ostrzeżenie. Teraz to już jego wola czy z niego skorzysta. Jakieś szczególne okoliczności sprowadziły cię w te strony? - Althea stała blisko wyjścia i łatwo było się domyślić, że zależy jej na szybkim powrocie do jej obowiązków.

Dzierzba od razu skinęła głową, wyciągając z torby dwie ściśle dopasowane i mocno ściągnięte lnianą taśmą drewniane płytki.

- Mam list. Od Jego Sprawiedliwości. Od Czystego. - Rozwiązała sprawnie węzeł, wyjęła spomiędzy płytek wiadomość i podała ją kapłance. Dziwnie wyglądał w jej dłoni prostokąt śnieżnobiałego pergaminu. Na tle blizn, rozchełstanej, znoszonej koszuli lepiącej się do spotniałego ciała, niedbale związanych włosów i paskudnie zakrzywionych noży, które nosiła przy pasie. - Mam też polecenie. By zostać i służyć ci pomocą, sprawiedliwa. I prezent. Dla ciebie. Na jego ręce – wskazała podbródkiem Albrechta. - Dać?

Althea odebrała pismo i skinęła głową przyjmując do wiadomości słowa Anah a potem zagłębiła się w lekturze. Dzierzba zaś, widząc gest kobiety, bez większego namysłu sięgnęła po pakunek, gwizdnęła przez zęby, żeby zwrócić na siebie uwagę medyka i rzuciła mu go przez długość prawie całego pomieszczenia.
Nie złapał. Zareagował zbyt wolno. Chwycił zbyt niepewnie. Ładunek upadł na ziemię.
Podniósł go. Był opleciony chustą i obwiązany sznurem. Z ust alchemika wyrwało się pytanie.-Co to?

Dziewczyna popatrzyła na niego przez ramię i wzruszyła ramionami. Uniosła na moment lewą rękę.

-Kolejny złodziej?- Prychnął w irytacji Albrecht.

Odpowiedziało mu kolejne wzruszenie ramion Dzierzby, która sadowiąc się wygodnie na jednym z topornych, solidnych krzeseł, wyciągała z sakwy na wpół pełny bukłak.
Nawrócony wsunął pakunek pod pachę. Nie miał teraz ochoty, na analizę ręki trupa.
Coś go nagle tknęło. Odwinął nieco pakunek. Przyjrzał się i spytał.- Gdzie ją znalazłaś?
Sama ręka była mało ważna. Dużo ważniejsze było miejsce, w którym została znaleziona.

- Godzina konno - otarła ręką, mokre usta. - Nad rzeką. Dwie nogi. Dwie ręce. Kobiece. Wzięłam jedną. Z glinianego straszydła - wyjaśniła chrapliwie, patrząc nie na medyka, ale na lśniącą maskę kapłanki. Podrapała czerwony ślad po ugryzieniu komara na policzku. - Wyrzucić?

Cierń zwinęła pismo i przyjrzała się uważnie dziewczynie.
- Mówią na ciebie Dzierzba, tak?

Powoli skinęła głową, przesuwając spojrzeniem pomiędzy Cierń i Karą. Nagle spięta i czujna.
- Tak.

- Wczorajszej nocy straciliśmy jedną z współpracujących z nami osób. Od teraz przejmiesz jej obowiązki. – Jeszcze raz spojrzała na Anah i przypomniała sobie inne miano, którym ją nazywano, oczywiście za jej plecami. Odcięta Ze Stryczka. Blizna na gardle dziewczyny odcinała się od reszty ciała. Cierń zastanawiał fakt, dlaczego Czysty tuż po śmierci Aryi przysłał jej pomoc. Althea nie wierzyła w zbiegi okoliczności, za to ufała znakom zsyłanym przez Varunatha. Kapłan musiał otrzymać znak. Pan Sprawiedliwości i Kary ofiarował jej wsparcie. To oznaczało nie mniej ni więcej, iż będzie jej ono potrzebne.

Podeszła bliżej stołu na powrót poświęcając się prowadzonej sprawie i przyjrzała się podarunkowi od Anah.

- Czy to jedna z JEJ kończyn? - Pytanie skierowane było do alchemika.

-Możliwe.- Odparł Albrecht przyglądając się bardziej znalezisku.- To kobieca ręka, raczej szlachcianki niż chłopki. I na pewno dzieło...- Tu zamilkł przez chwilę szukając odpowiedniego określenia.- ...naszego topornika.

- Jak wyglądało owo gliniane straszydło?- Tym razem pytanie skierowała do kobiety zmuszając ją do ponownego wysiłku i walki ze swoją słabością.

Dzierzba z wyraźną przykrością podniosła się z krzesła, odłożyła bukłak i wzięła jedną deseczek, które wcześniej chroniły list od Czystego. Nożem wydrapała na niej trochę krzywy rysunek i podsunęła kapłance.
- Czaszka psa. Kamienie. Gałęzie. Ręce. Nogi. - wskazywała czubkiem ostrza kolejne elementy, oszczędzając na słowach, jakby były to złote monety. - Tak wysokie - uniosła dłoń na wysokość około pięciu stóp. - Była burza, a jednak glina sucha. I w znakach. Białka z Pokrzywki też widziała. Zielarka - wyjaśniła krótko. - Kazałam trzymać mordę na skobel.

Althea z niedowierzaniem oglądała prosty rysunek sporządzony przez Dzierzbę. Nie spodziewała się ponownie tego oglądać. A jednak ktoś odtworzył podobiznę Nienazwanego. Nikt z prostych, niewykształconych ludzi nie powinien wiedzieć, co ów szkaradzieństwo miało przedstawiać, a nawet większość tych wyedukowanych nie miało prawa nigdy się z tym zetknąć. A jednak ktoś wiedział. I co gorsza składał mu hołd. Cierń rozejrzała się po komnacie. Nikt z tu obecnych nie rozumiał, co oznaczał ten stwór. Teraz kapłanka wiedział, że jej pierwsze podejrzenie było trafne. Ręce Nathanelli nie zaginęły, zabrano kończyny by je wykorzystać. W takim celu. Ramiona Trzmiela także mogły posłużyć do budowy ołtarzyka. Powietrze było suche i gorące a szaty kapłańskie ciężkie i szczelne, mimo to Althae poczuła powiew chłodu na skórze, gęsia skórka pokryła jej ramiona.

- Chcę to zobaczyć. Zabierzesz mnie tam. Masz wierzchowca jak sądzę? Spotkamy się za pół dzwonu przy bramie wyjazdowej. - Słowa padały szybko jakby kobieta nie czekała na żaden rodzaj potwierdzenia ze strony Dzierzby a potem zawołała jednego ze strażników miejskich. Wzięła go na stronę i cichym głosem wydawała polecenia. Potem skinęła na Albrechta i Karę i wyszła z budynku Strażnicy.

Na zamku wezwała sługi i nakazała przygotować konie dla siebie i jej towarzyszy. Potem zgodnie z rozkazami wydanymi strażnikowi posłała człowieka z wozem by zabrał ciała Trzmiela i Aryi a także kończynę dziedziczki do twierdzy i złożył je w chłodnych kryptach. Kara dostała polecenia towarzyszenia „Nawróconemu” i jego ochrony. Na razie jednak alchemik zamierzał towarzyszyć kapłance i wraz z nią opuścić miasto. Cierń to nie przeszkadzało, ona sama chciała jak zweryfikować swoje obawy a alchemik mógł w tej chwili rozporządzać swoim czasem. Będzie potrzebny dopiero wtedy, kiedy zwieziona zostanie na zamek druga kobieca ręka by dopasować ją i tę wcześniejszą do ciała córki thara.
Kiedy spotkali dziewczynę przy bramie Althea w krótkich słowach nakreśliła Dzierzbie sytuację, wyjaśniając zwięźle wydarzenia, jakie miały miejsce w rodzimym mieście Anah a potem kapłanka zapadła milczenie ignorując zupełnie nie tylko swych towarzyszy ale jak się zdawało i cały świat dookoła.
 

Ostatnio edytowane przez Ravanesh : 18-03-2011 o 20:20. Powód: ręce i nogi
Ravanesh jest offline