Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-03-2011, 09:40   #9
Erissa
 
Erissa's Avatar
 
Reputacja: 1 Erissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputację
Wahadła kiwały się szybko rozcinając powietrze. A ja? Patrzyłam wiedząc, że powinnam już dawno wskoczyć między nie i choć spróbować przejść przez tą istną ścieżkę śmierci i kalectwa, mimo to przebijałam przeszkodę wzrokiem mając może złudną nadzieję, że za sprawą magii, która spłynie razem z żarem bijącym z nieba czas przystanie i zatrzyma ten cały cyrk. Nic takiego jednak się nie stało i nadzieje, że kiedykolwiek się stanie były nikłe, stanie więc najwyraźniej nie miało większego sensu. „Obyś się nie mylił Geralt” powiedziałam tylko w myślach i nagle ruszyłam do przodu lekkim piruetem wymijając pierwszą przeszkodę, nic wielkiego, prawdziwe wyzwanie dopiero zaczynało się teraz. Nie tracąc rytmu ani czasu na bezsensowną kontemplację „Skręcę kark przy tej próbie czy dopiero przy następnej” z niebywałą zręcznością dobyłam miecza i wykonałam wyćwiczoną w każdym calu sekwencję ruchów. Nie wiedziałam sama zbytnio co się działo dookoła mnie, szumiało mi w uszach, istniały tylko wahadła, które… Nagle zorientowałam się, że stoję na samym końcu ścieżki, a ostatnia przeszkoda powoli zaczyna się zatrzymywać tuż za moimi plecami. Niezbyt zdając sobie sprawę jak to wszystko się stało schowałam miecz do pochwy i zeskoczyłam na ziemię z zaskoczoną miną, podeszłam do Lamberta, na twarzy którego widniał jeszcze szerszy uśmiech. Wyciągnął dłoń i położył mi na ramieniu
- Geralt byłby dumny – powiedział przyjaźnie
Zdziwiło mnie, że tym razem imię Białego Wilka nie wywołało u mnie przyspieszonego bicia serca czy jakiejkolwiek innej reakcji, aczkolwiek zdawałam sobie sprawę, że w ustach Lamberta, dla którego Geralt był największym mistrzem w swoim fachu i dawał mi go ciągle za przykład te trzy słowa oddają więcej niż jakikolwiek inny, godzinny nawet wywód pełen pochwał. Był zadowolony. Bardzo.
- No dobrze, wracajmy, zasłużyłaś na odpoczynek – poklepał mnie po łopatce i ruszyliśmy do zamku, by skryć się przed upałem w jego chłodnych komnatach.
Gdy tylko dotarliśmy na miejsce zobaczyłam Vessemira i Suira, który chyba coś pichcił. Po wczorajszym obiedzie i jego stanie przed „doprawieniem” wnioskowałam, że i tym razem wszystko będzie smaczne. Na chwilę zatrzymałam wzrok na młodym adepcie uważnie obserwując każdy jego ruch, przesuwając oczami po skupionej twarzy otulonej lekko niesfornymi kosmykami jasnych włosów, ramionach, piersi, dłoniach… Przeszedł mnie dreszcz, a przed oczami stanęła scena z pokoju… Do rzeczywistości pomógł mi wrócić głos starego wiedźmina:
- Narada. Jaskier pojechał z Eskelem a my radzić będziemy Lambert – powiedział spokojnie
Przysłuchiwałam się ich rozmowie, ostatnio nie działo się dobrze, Adda… moja matka i teraz jeszcze to. Loża miała wpływy, pieniądze, władzę i bogowie wiedzą co jeszcze, nawet bez armii mutantów stanowili przeciwnika, z którym trzeba było się liczyć i to bardzo. Zamierzali wyjechać i zostawić mnie samą z Suirem… znowu dreszcz… Cholera jasna, niech to szlag, czy ja mam jakiś defekt? Wiedźmin z dreszczami, też coś! Tak czy inaczej dreszcz jednak był i żadna książkowa mądrość czy też plotki, stereotypy, magia nie mogły tego zmienić. Znowu popatrzyłam na Suira spod rzęs, widziałam, że patrzył gdzieś w nasza stronę, ale nie wiem czy akurat na mnie.
-To mówisz, że wahadło ukończyła? Ciekawe… Dobrze, tradycyjnie zorganizujemy pościg. Na cztery strony świata. Wy młodzi! - zwrócił się wreszcie do nas, młody mag podszedł bliżej i stanął kilka kroków obok mnie jakby bał się bliskości
Z grymasem obrazy odwróciłam głowę, czy ja gryzę no przepraszam? Najpierw z godną zachodzącego słońca pąsowością łapie mnie za rękę i wypisuje w listach takie rzeczy a teraz nic, zupełnie nic, phi!
- Po pierwsze, pilnujcie mienia, powinniście się obronić tutaj przed setką zbrojnych, po drugie – popatrzył na mnie - Masz nie przerywać szkolenia. Walczyć z cieniami. Masz słuchać Suira w alchemii i Starszej Mowie. Znaki sama ćwicz i się go nie słuchaj w znakach bo to wiedźmińska sprawa. Niebawem powinna wrócić Triss wraz z Geraltem. Geralt ma się udać do Wyzimy. Nad wami przejmie piecze Merigold.
- Oczywiście, ćwiczenie jest teraz najważniejsze – stwierdziłam z poważną miną, lecz w mojej głowie odezwało się szczęśliwe i błogie ziewnięcie „Leeeenistowwoooo, wreszcie!
Uśmiechnęłam się lekko ciesząc się, że nie potrafi czytać w myślach jak Triss
- Na próbę dostaniesz coś – stwierdził i podał mi małe zawiniątko -Gratuluję Biała Wilczyco. Zasłużyłaś.
Popatrzyłam na prezent i o mało co nie pisnęłam z radości, to był medalion! Prawdziwy wiedźmiński medalion! I w dodatku nazwał mnie Białą Wilczycą! Byłam wiedźminką, byłam prawdziwą wiedźminką! „Hehe, co Suir, widziałeś to, widziałeś?” znowu pomyślałam. Vessemir mówił coś jeszcze o laboratorium, słuchałam go tylko jednym uchem ogarnięta niewysłowioną radością i dumą. Założyłam medalion, delektując się jego przyjemnym ciężarem. Nie, nie mogłam porzucić ćwiczeń, byłam teraz prawowitą Wilczycą, nie będę się lenić, nawet, gdy nikt nie będzie tego widział ja będę ćwiczyła, by pewnego dnia zmierzyć się z potworem… kuroliszkiem… a może nawet strzygą… Rozmarzyłam się jak chyba nigdy wcześniej, oczami wyobraźni widziałam jak stoję z połyskującym mieczem przestępując pewnie z nogi na nogę, przede mną stała strzyga (jak dokładnie strzyga wygląda?… Hmmm… nieważne, liczy się fakt, że to było moje marzenie i ja wiedziałam, że ta włochata bestia to właśnie jest strzyga). W każdym razie stała, jej szpony były długie i ostre, patrzyła na mnie płonącymi oczami
- Hahaha – zaśmiałam się pewnie i z wyższością – No chodź, zmierz się z najlepszą wiedźminką! Ha! No chodź jeśli masz odwagę!
Strzyga zaszarżowała w moją stronę, odskoczyłam zręcznie tnąc ją przez plecy, mój czarny, skórzany pancerz odbijał światło słońca… (nie, cholera, to nie tak, strzygi atakują w nocy…)więc pancerz odbijał światło księżyca, strzyga zawyła przeciągle, wtedy właśnie szybko uderzyłam Aardem, uderzyła w ścianę jakiejś krypty
- No chodź, chodź! – śmiałam się dalej
Strzyga podniosła się, była wściekła, ale ja wiedziałam, że nie ma ze mną najmniejszych szans!
- Mideave? – głos Suira przywołał mnie do rzeczywistości – Idziemy do laboratorium?
- A… tak, tak… - odpowiedziałam tylko nieprzytomnie i podążyłam za nim
Przechodząc przez drzwi tego tajemniczego pomieszczenia poczułam dziwne podniecenie, jakbym robiła coś niedozwolonego, ale wiedziałam, że teraz mam prawo tu przebywać na równi z innymi, byłam wiedźminką z krwi i kości. Omiotłam laboratorium ciekawym spojrzeniem, Suir zaś wyciągnął kilka rzeczy, jedną z nich okazał się pancerz, czarny, połyskujący… jak ten z marzeń. Znowu uśmiechnęłam się szeroko i porywając go wybiegłam do pokoju obok, by przymierzyć część mojego nowego wyposażenia. Nie zakładałam wcześniej niczego podobnego, więc mocowanie ze wszystkimi sprzączkami i rzemieniami zajęło mi kilka chwil, lecz było warto, poczułam się jak wojowniczka, mistrzyni miecza. Dobyłam ostrza i na próbę zrobiłam nim młynek. Pancerz nie krępował w najmniejszym stopniu ruchów, był idealnie dopasowany. Uśmiechnęłam się i wróciłam do Suira. Czekał na mnie już liścik od Triss, miała ładne pismo, dystyngowane i eleganckie. Po chwili młody mag zaczął opowiadać o miksturach, w jego głosie była pasja, ja sama zaś wiedzę chłonęłam z niezwykłą ciekawością i zapałem. Oglądałam fiolki nie patrząc nawet na adepta. Eliksiry… Nie mogłam się doczekać, gdy spróbuję po raz pierwszy któregoś z nich. Wreszcie podniosłam wzrok na Suira i nasze spojrzenia się skrzyżowały, uśmiechnęłam się ciepło
- Czy masz jakieś pytania?- zapytał
- Chyba wszystko jest jasne jak do tej pory – stwierdziłam – Mogę zobaczyć? – nie czekając wyciągnęłam rękę po trzymany przez niego eliksir, była to chyba jaskółka, z tego co mówił
Suir delikatnie podał fiolkę zupełnie niechcący dotykając mojej dłoni, znowu poczułam jak ciepły jest i ponownie uśmiechnęłam się do siebie. Cieszyłam się, że jednak zakopaliśmy topór wojenny, ciężko byłoby wytrzymać, gdybyśmy zostali sami i w dodatku toczyli otwartą walkę. Poza tym… może nawiąże się między nami przyjaźń? Nie wiedziałam jak będzie, ale czułam, że rozumie mnie lepiej niż inni.
 
__________________
"Wczoraj wieczór myślałem o ratowaniu świata. Dziś rano o ratowaniu ludzkości. Ale cóż, trzeba mierzyć siły na zamiary. I ratować to, co można."
A. Sapkowski

Ostatnio edytowane przez Erissa : 18-03-2011 o 09:54.
Erissa jest offline