Maiara po przeczytaniu wiadomości przez chwilę siedziała jak wryta. Zaraz jednak jej umysł zaczął pracować, puściła w ruch zgrabne palce i rozpoczęła poszukiwania. Przeorała sieć wzdłuż i wszerz, łamiąc wszelkie zabezpieczenia i włamując się do większości plików biura. Skończyła wczesnym popołudniem, ale wyniki jej nie zadowalały. Nie udało jej się zebrać przydatnych informacji, nie dowiedziała się praktycznie niczego. Najwyraźniej wiedza o Hangarze 13 była aż za dobrze strzeżona. Odpuściła więc komputery, zwłaszcza, że odczuwała już skutki tak intensywnego z nich korzystania, a także niewyspania, i wyruszyła na spytki. Pierwszą jej ofiarą stał się, co oczywiste, Cab, ale i on nie mógł jej za bardzo pomóc. Poza jedną poradą - udania się do jednego z najstarszych pracowników Tenba, którego wiedza o instytucji, jak mówiono, była większa niż samej władzy.
Staruszka odnalazła przy pracy, naprawiał czy też poprawiał średniej wielkości robota, stworzonego, w ramach parodii, na wzór jednego z filmowych. Przyglądała się jego ruchom przez jakiś czas, a potem po prostu dołączyła. Nic tak nie zbliża dwojga techników, jak wspólna robota - tego nauczyła się pierwszego dnia swojego przyuczania do zawodu. - Dostałaś skierowanie, co? - Była tak pogrążona w pracy, że jego głos ją przestraszył i drgnęła jak ukłuta. Popatrzyła na niego lekko zaniepokojona, ale machnął ręką. - Ten twój kolega się martwił. Ty też się martwisz, to nawet dobrze. Bać jest się czego. - Kiedy pokręciła głową, dodał tonem wyjaśnienia: - Źle nałożyłaś nakładkę.
Upomniana przez kogoś około trzech razy starszego niż ona, poczerwieniała, bardziej ze złości niż wstydu. - Idź tam. Weź pieniądze i nigdy nie pytaj.
- Nie pytać o co?
- Ciesz się awansem, z twoją kartoteką nigdzie indziej pracy nie znajdziesz.
- To nie odpowiedź na moje pytanie.
- To właściwa odpowiedź.
- Przyszłam tu po informacje, nie mentorskie mądrości! - Prychnęła z wyższością. - Ale tylko to dostaniesz, bo jesteś głupią siksą, która nie potrafi nic zrozumieć.
Zatchnęło ją z wściekłości i przez chwilę miała ochotę rzucić kluczem francuskim w jego głowę. Trafiłaby z całą pewnością. Kto, do diabła, dał mu prawo do oceniania jej?! "Sam jesteś głupi, krzywomordy dziadygo". Nie ruszyła się jednak z miejsca, kontynuując pracę i przetrawiając jego słowa w milczeniu. A potem szepnęła niepewnie: - To jest ostatnie zlecenie...?
- Najostatniejsze z ostatnich, głupiutki ptaku.
Kiwnęła głową, ale w głowie trybiki wręcz parowały.
Następnego dnia po prostu stanęła przed Hangarem 12, z wycyrklowanym idealnie spóźnieniem pięciu minut, i czekała. Jeżeli komuś aż tak zależy na niej, to niech do niej przyjdzie. |