Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 14-03-2011, 11:08   #11
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Początek całej akcji przypominał nieco opowieść barda. No, przynajmniej przypominałby, gdyby rycerz siedział sobie w wygodnym fotelu, przy herbatce oraz wysłuchiwał czegoś takiego. Kiedy samemu brało się w tym udział, sytuacja wyglądała ździebełeczko inaczej. Najpierw wstrząsy, które powaliły jego Rye niczym pacynkę, pomoc młodego rycerza. Hm, młodego? Właściwie wcale nie wiedział, czy nie starszego od niego, ale czasem człowiek czuje się stary nie wiekiem, lecz doświadczeniem. Potem gwardia mająca pilnować ubita przez wilkopodobny wirus. Wreszcie wrzaski niedowierzającego Lynera. Zresztą rzeczywiście cała ta sytuacja wydawała się nieprawdopodobna, jednak skoro już, trzeba było ją skutecznie rozwiązać. Natomiast Ayatane zachowywał cały czas zimna krew atakują oraz wydając polecenia. Obrona lady Shurelli była obowiązkiem rycerzy, skoro zaś jego Rey wydawała się bezpieczna, to skoczył do przodu. Wszyscy atakowali pysk, co kompletnie nie przynosiło rezultatu poza coraz większym wnerwianiem bestii. Dlatego Graham zdecydował się spróbować trafić oko. Po pierwsze, dzięki temu wykonywał polecenie osłony lady Shurelli, gdyż ewidentnie wyglądało, jakby właśnie wzrok był jego podstawowym zmysłem. Atak na oko nie tylko odwróciłby uwagę od lady, ale ogólnie osłabił koncentrację tego stwora. Po wtóre, waląc po oku istniała szansa, że coś mu sensownego uszkodzi, obetnie, czy jakkolwiek boleśnie trafi.
 
Kelly jest offline  
Stary 14-03-2011, 18:17   #12
 
Blaithinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Blaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumny
Zapach krwi wypełniał całe pomieszczenie i Aileen zatrzymała na się na chwilę, by uspokoić żołądek. Widziała wiele ran, ale rozciągający się przed nimi widok był nie do porównania z niczym co do tej pory doświadczyła. Stała tak, nie bardzo wiedząc co zrobić, gdy polecenie Ayatane przywróciło ją do rzeczywistości.
- Tak jest! - wykrzyczała i złożyła ręce niczym do modlitwy. - Niechaj melodii zew popłynie do Waszych serc i niosąc ciepło swe uzdrowi je. - dziewczyna rozłożyła ręce wyciągając je ku górze, a nad nią pojawił się malutki, rdzawy słowik, które otworzył dziobek i rozpoczął swój trel. - Niech ciała obleką się w uzdrawiający dźwięk, by wszystkie rany złe zniknęły niczym sen. - śpiew Rey i timbradora w idealnej harmonii płynął w powietrzu.
 
Blaithinn jest offline  
Stary 18-03-2011, 11:33   #13
 
Sileana's Avatar
 
Reputacja: 1 Sileana jest na bardzo dobrej drodzeSileana jest na bardzo dobrej drodzeSileana jest na bardzo dobrej drodzeSileana jest na bardzo dobrej drodzeSileana jest na bardzo dobrej drodzeSileana jest na bardzo dobrej drodzeSileana jest na bardzo dobrej drodzeSileana jest na bardzo dobrej drodzeSileana jest na bardzo dobrej drodzeSileana jest na bardzo dobrej drodzeSileana jest na bardzo dobrej drodze
Maiara po przeczytaniu wiadomości przez chwilę siedziała jak wryta. Zaraz jednak jej umysł zaczął pracować, puściła w ruch zgrabne palce i rozpoczęła poszukiwania. Przeorała sieć wzdłuż i wszerz, łamiąc wszelkie zabezpieczenia i włamując się do większości plików biura. Skończyła wczesnym popołudniem, ale wyniki jej nie zadowalały. Nie udało jej się zebrać przydatnych informacji, nie dowiedziała się praktycznie niczego. Najwyraźniej wiedza o Hangarze 13 była aż za dobrze strzeżona. Odpuściła więc komputery, zwłaszcza, że odczuwała już skutki tak intensywnego z nich korzystania, a także niewyspania, i wyruszyła na spytki. Pierwszą jej ofiarą stał się, co oczywiste, Cab, ale i on nie mógł jej za bardzo pomóc. Poza jedną poradą - udania się do jednego z najstarszych pracowników Tenba, którego wiedza o instytucji, jak mówiono, była większa niż samej władzy.
Staruszka odnalazła przy pracy, naprawiał czy też poprawiał średniej wielkości robota, stworzonego, w ramach parodii, na wzór jednego z filmowych. Przyglądała się jego ruchom przez jakiś czas, a potem po prostu dołączyła. Nic tak nie zbliża dwojga techników, jak wspólna robota - tego nauczyła się pierwszego dnia swojego przyuczania do zawodu.
- Dostałaś skierowanie, co? - Była tak pogrążona w pracy, że jego głos ją przestraszył i drgnęła jak ukłuta. Popatrzyła na niego lekko zaniepokojona, ale machnął ręką. - Ten twój kolega się martwił. Ty też się martwisz, to nawet dobrze. Bać jest się czego. - Kiedy pokręciła głową, dodał tonem wyjaśnienia: - Źle nałożyłaś nakładkę.
Upomniana przez kogoś około trzech razy starszego niż ona, poczerwieniała, bardziej ze złości niż wstydu.
- Idź tam. Weź pieniądze i nigdy nie pytaj.
- Nie pytać o co?
- Ciesz się awansem, z twoją kartoteką nigdzie indziej pracy nie znajdziesz.
- To nie odpowiedź na moje pytanie.
- To właściwa odpowiedź.
- Przyszłam tu po informacje, nie mentorskie mądrości! -
Prychnęła z wyższością.
- Ale tylko to dostaniesz, bo jesteś głupią siksą, która nie potrafi nic zrozumieć.
Zatchnęło ją z wściekłości i przez chwilę miała ochotę rzucić kluczem francuskim w jego głowę. Trafiłaby z całą pewnością. Kto, do diabła, dał mu prawo do oceniania jej?! "Sam jesteś głupi, krzywomordy dziadygo". Nie ruszyła się jednak z miejsca, kontynuując pracę i przetrawiając jego słowa w milczeniu. A potem szepnęła niepewnie:
- To jest ostatnie zlecenie...?
- Najostatniejsze z ostatnich, głupiutki ptaku.

Kiwnęła głową, ale w głowie trybiki wręcz parowały.
Następnego dnia po prostu stanęła przed Hangarem 12, z wycyrklowanym idealnie spóźnieniem pięciu minut, i czekała. Jeżeli komuś aż tak zależy na niej, to niech do niej przyjdzie.
 
Sileana jest offline  
Stary 20-03-2011, 01:32   #14
 
Raxe's Avatar
 
Reputacja: 1 Raxe nie jest za bardzo znany
Kiedy usłyszała zmieszany głos mężczyzny, odetchnęła z ulgą.

- Przepraszam – wyszeptała, a chwilę potem jej twarz oblał znikomy rumieniec. Ruchem dłoni, wskazała mężczyźnie miejsce, obok stołu z mosiężną lampą.
- Cukierka? – pochwyciła koszyk z łakociami i przysunęła w stronę gościa.
- Jestem Lou. Lou D’arc. – poprawiła mężczyznę, znikając w drugim pomieszczeniu.

Słychać było trzaski, brzęk kluczy uderzających o podłogę, a kiedy wróciła grymas na jej twarzy, wyraźnie mówił, że czegoś szuka. Dziewczyna nie czuła zakłopotania obecnością mężczyzny. Być może nie odczuwała też strachu, ale tego nie mógł być pewien. Wreszcie trzymając w rękach sporych rozmiarów pudło, zasiadła naprzeciw niego, wykładając metalowe blaszki, sprężyny i haczyki. Niepostrzeżenie, przyciągnęła bliżej broń, która leżała pod blatem stołu.
Następnie skinęła głową aby wyciągnął dłoń. Mimo, że nie mógł czuć bólu, dotykała jego ramienia z niezwykłą delikatnością. Obserwował uważnie jak przykładała blachy, mierzyła i skręcała części. Dobrze wybrał, przychodząc tutaj.

- Proszę mówić, opowiadać. Nie lubię ciszy. Podróżuje Pan? Rzadko mam okazję spotkać tutaj, kogoś z tak daleka. I nie są to raczej zwykłe wizyty. – kiedy wypowiedziała ostatnie zdanie, spojrzała prosto w jego oczy. Po chwili subtelnie roześmiała się, ukrywając tym wszelkie podejrzenia.
 
Raxe jest offline  
Stary 24-03-2011, 18:28   #15
 
Ranghar's Avatar
 
Reputacja: 1 Ranghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputację
Saverock skoczył susem by ciąć ostrzem katany pysk wirusa. Zaraz za nim podążył Graham z gotowym mieczem do ataku. Katana zamigotała w świetle lamp i wcięła się w łapę blokującą atak. Ostrze zaklinowało się w połowie długości łapy, unieruchamiając potwora na tyle, aby Graham mógł wymierzyć zamaszysty cios po pysku. Ostrze zaskrzypiało tnąc metal, a snop iskier wzbił się powietrze, gdy rana kończyła przechodzić przez pysk, oko i odrąbany kawał ucha. Wściekły wirus zachrypiał, i obrócił się o 180 stopni tnąc niespodziewanie długim ogonem z metalicznymi, ostrymi wypustkami. Zwaleni z nóg od impetu ciosu poturlali się ku Lady Shureli, gdy ciała się zatrzymały się krew polała się strumieniami z licznych ciętych, ran twarzy, rąk oraz miejsc gdzie pancerz okazał się słabszy i został wgnieciony.

Czerwone snopy światła z oczu namierzyły ponownie Lady Shurelie kończącą pieśń. Lyner i Ayatane zerwali się na nogi. Bestia otworzyła szeroko pysk, z jej gardziela wysunęły się dwie, duże rakiety, które odpaliły i podążyły ku przywódczyni. Rycerze doskoczyli do swej pani, zaprali się mocno gruntu i z wysuniętymi ostrzami przywitali nadlatujące pociski. Zablokowali potężną salwę kosztem własnego zdrowia, po pomieszczeniu rozbiegł się smród spieczonego mięsa.

Pieśń Aileen wypełniła pomieszczenie, nad jej głową w rozbłysku ukazał się rdzawy słowik, który podjął wraz z nią pieśń. Z jego dzióbka rozlały się fale zielonej energii. Fale opadły oblewając rannych potokami zielonej, przezroczystej energii, którą zachłannie wciągały rany. Twarze Saverocka i Grahama powoli zasklepiały się z ran ciętych, ręce i tors powoli, stopniowo przestawały krwawić. Przypalone rany obrońców, także zaczynały lepiej wyglądać. Z płynącymi sekundami rany całkowicie znikły, zostawiając po sobie tylko krwawe ślady. Jednak znikły tylko cielesne rany, szok wywołany obrażeniami wciąż tkwił w nerwach i psychice, w głowach rycerzy nadal one istniały, kwitł strach przed kolejnym dotkliwym atakiem. Pomimo już gładkiej i zdrowej skóry twarzy żaden z chłopaków nie mógłby się uśmiechnąć nie wykrzywiając z bólu palącego w nerwach i mięśniach.

Lady Shurelia zakończyła pieśń identyfikacji, wizjer na jej hełmie pojaśniał kolorami:
Nazwa wirusa: ELMA-DS
Klasyfikacja: Nieznana
Ataki: Pazury Wstrząsu, Szarpiący Ogon, Rakietowy Oddech, Dziki Zew
Notatki: Zachować Szczególną Ostrożność

Stwór warcząc, zaczynał się do was zbliżać, na początku kulał, ale rana łapy zaczęła się goić, rana na pysku zaczęła zamieniać się w szramę.
- Niemożliwe, on się regeneruje! Rycerze, nie dajcie mu wyleczyć ran!



Maiara stała przy hangarze 12 rozglądając się na boki, ani żywej duszy w pobliskich hangarach czy też uliczkach na około było podejrzliwe. Hangary tworzyły szereg, od 1 do 12 sąsiadując ze sobą przez ogrodzenia. W miejscu gdzie mógłby być 13 stało cmentarzysko wraków statków powietrznych i różnej maszynerii. W tle rysowały się kolejne hangary rozłożone alfabetycznie.

Tak jak było polecone Maiara stawiła się na miejsce ze swoim robotem strażnikiem. Był to popularny strażnik –kula jakich wiele w mieście, który po wnikliwszym przyjrzeniu się nosił oznaki domowej przeróbki . Kolor żółtego oka oświadczał, że jest modelem wyposażonym w atak błyskawicami.
Czas mijał, a nikt się nie fatygował przyjść. Z nudów Maiara zaczęła się przyglądać stercie wraków na pobliskim wysypisku. Prowadziło przez nie kilka ścieżek wypełnionych złomem, częściami po robotach i pojazdach. Od niechcenia przybliżyła się do ogrodzenia skąd zauważyła w głębi terenu mniejszy budynek z symbolem 13 otoczony górkami złomu. Przy budynku między kupami złomu kucała pochylona osoba, ubrana w brązowy kapelusz z rondem i niebieski płaszcz. Odwrócona plecami, uderzała młotkiem w jakiś wrak pojazdu.


Lou słuchała opowieści klienta:- Byłem właśnie w trakcie drogi do wioski Karulu osadzonej na zachodnio-północnych krańcach Skrzydeł Horusa (inna nazwa Niższego Świata), kiedy napadł mnie monstrualny wilk .– Ramię zaskrzypiało, gdy mężczyzna próbował mimowolnie pokazać jego wielkość. - Walczyłem z nim parę, godzin, ale moje pociski nie robiły na nim żadnego wrażenia. Bydle złapało mnie za rękę i prawie przegryzło, na szczęście zdążyłem złapać za bombę i wepchnąć w pysk. Czasu starczyło akurat na strategiczny odwrót. – Głos mężczyzny był przyjemny, flirtujący. Przez chwilę zawisł w ciszy i obserwował, pracę rąk pani mechanik. – Masz bardzo sprawne i zgrabne palce Lou, przydałby mi się ktoś z twoim talentem. – Patrzył prosto w oczy, a na jego twarzy wykwitł przyjemny uśmiech. – Co byś powiedziała na wyprawę do Karulu? Niedaleko wioski w górach odkryto coś co wygląda na stary, zamknięty schron. Byśmy mogli w nim poszperać i podzielić się znaleziskami. Jeśli nam się poszczęści, to mogą czekać na nas ciekawe artefakty lub przynajmniej zakonserwowane delicje z przeszłości, co ty na to, hmm?

Arariel
przyglądał się w cieniu drzewa, jak przygotowania do podróży dobiegają końca. Kardynał Radolf zebrał na potrzeby wyprawy 4 zbrojnych żołnierzy i 3 reyvatelis. Dwie spośród dziewcząt były partnerkami żołnierzy, ostatnia kroczyła przy kardynale. Po kilku chwilach skinął najemnikowi oznajmiając gotowość do podróży. Kolumna ruszyła wzdłuż ulic miasta przyciągając wzrok mieszkańców. Ludzie różnie reagowali na żołnierzy kościoła, nie sprawowali oni formalnej władzy w mieście, ale byli najlepiej zorganizowaną tutaj grupą pod względem liczebności, jak i uzbrojenia. Samo w sobie prowadziło to do równej liczby głosów aprobaty, co pomruków niezadowolenia. Po godzinnym marszu przez ulice miasta udało się dotrzeć pod cienie drzew, oznajmiające początek traktu dla podróżnych.
 

Ostatnio edytowane przez Ranghar : 24-03-2011 o 18:34.
Ranghar jest offline  
Stary 28-03-2011, 10:25   #16
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Bolało solidnie, bardziej niż solidnie, pewnie wrzeszczałby, gdyby nie adrenalina, szok oraz szybkie zaleczenie ran. Zresztą chaos bitwy powodował, że wszystko działo się błyskawicznie, zanim zorientował się, co się stało, leżał pod ścianą trzaśnięty przez stwora, momencik natomiast potem, już był uleczony. Przynajmniej fizycznie, bowiem naprawdę umysł krzyczałby protestując przeciwko gwałtownemu okaleczeniu oraz uleczeniu ciała.

Oczywiście naprawdę bal się tego wszystkiego, tego stwora. Uważał przedtem się za stoika, zawsze obojętny, niby niechętny do bliższych spotkań, jednak takie sytuacje powodują, że wychodzi prawdziwe oblicze. Graham krzyczał dodając sobie energii, jego Rye zaś stała gdzieś z tyłu. Bezpiecznie, jeśli w ogóle można cokolwiek nazwać tutaj bezpiecznym.

Jednak widział także, że uderzenie po oku mocno zadziałało. Potwór się regenerował, ale pewnie wobec tego musiał się na tym koncentrować, nie na obronie siebie. Dlatego powtórnie spróbował rzucić się na to samo miejsce mając nadzieję, że stwór niedowidzi oraz nie zareaguje odpowiednio.
 
Kelly jest offline  
Stary 28-03-2011, 13:00   #17
 
Saverock's Avatar
 
Reputacja: 1 Saverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemu
Może atak Saverocka nie wyszedł najlepiej, ale przynajmniej udało mu się zranić przeciwnika. Jednak z drugiej strony sam wyszedł dużo gorzej od wirusa, bo został mocno zraniony i wylądował razem z innym rycerzem, na ziemi. Wszystko działo się bardzo szybko. Wirus ponownie zaatakował, ale tym razem to Lyner i Ayatane musieli bronić Lady Shurelii. Udało im się to. Również zostali zranienie, a mówiąc dokładniej, poparzeni, ale w następnej chwili pieśń Aileen zaczęła działać i wyleczyła wszystkie rany. Tylko czym było wyleczenie ran, gdy ból nadal istniał? Trochę ułatwiało to walkę i zapobiegało wykrwawieniu się, bo po takich ranach byłoby to możliwe. Jednak dobrze by było, aby jeszcze pozbyło się bólu. Ale teraz nie było czasu na narzekania, bo trzeba było walczyć. Przeciwnik zaczął się zbliżać. Sav szybko poprawił uchwyt katany i nie czekał nawet chwili. Nie było sensu, bo przeciwnik się regenerował i nie można było na to mu pozwolić, więc trzeba było go atakować bez przerwy i w końcu doprowadzić do takiego stanu, że się nie zregeneruje już więcej. Młody rycerz teraz chciał zaatakować jego łapę, aby nie pozwolić ranie na niej dłużej regenerować i utrudnić poruszanie się przeciwnikowi. No i dodatkowo ułatwić towarzyszowi, zaatakowanie wirusa w oko. Tym razem wiedział, że powinien uważać na ogon, więc starał się zachować chociaż trochę czujności, aby uniknąć zostania po raz kolejny zranionym.
 
Saverock jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:56.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172