Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-03-2011, 15:57   #122
Nahgraz
 
Nahgraz's Avatar
 
Reputacja: 1 Nahgraz wkrótce będzie znanyNahgraz wkrótce będzie znanyNahgraz wkrótce będzie znanyNahgraz wkrótce będzie znanyNahgraz wkrótce będzie znanyNahgraz wkrótce będzie znanyNahgraz wkrótce będzie znanyNahgraz wkrótce będzie znanyNahgraz wkrótce będzie znanyNahgraz wkrótce będzie znanyNahgraz wkrótce będzie znany
- Mym marzeniem wcale nie jest śmierć, to jest coś co po prostu czeka każdego. Myślę, że śmierć to nieodłączny element walki, więc każdy z nas powinien być gotów się z nią spotkać, a gdy to się stanie miejmy nadzieje, że nie będziemy żałować naszych czynów i słów. - Brodacz mówił, to co myślał i mało go obchodziło, że osoba innej kultury i wychowania mogą mieć zupełnie inne poglądy na temat śmierci. - Nie podoba mi się twoje tchórzowskie podejście do sprawy, rozumiem, że swoje przeszedłeś ale niebezpieczeństwom i wyzwaniom trzeba stawić czoło z uśmiechem na ustach i radosną pieśnią w sercu, a nie chować łeb za kamień i liczyć, że ktoś się tym zajmie. Pomyśl, czy Leo był by tu dzisiaj z nami gdybym się wahał w momencie gdy jego życie było zagrożone? Przypomnij sobie ile razy przez zbyt długie zwlekanie ginęli ludzie. - Gaurim mówił dalej, ni to do siebie, ni to do niziołka. - Po akcji u Lorensa i po walce z tym długouchym skurwysynem myślałem, że więcej w tobie z mężczyzny... Rozczarowałem się trochę, ale widzę, że jednak to prawda co mówią o halfingach...

Grundstein nie był zdenerwowany, po prostu czuł się zawiedziony, myślał, że w końcu na swej drodze spotkał ludzi, którzy nie obawiają się niczego i z nadzieja patrzą w kierunku jutra, a tu wielu z nich po prostu się poddało. Khazad nie mógł patrzeć jak kolejny z jego towarzyszy wędrówki mięknie w kolanach jedynie na widok jakichś śmiesznych zjaw, robiło mu się nie dobrze na myśl, że ktoś boi się byle duchów, demon to co innego, ten mógł się okazać potężnym przeciwnikiem, nie mniej jednak przybyli w te pustkowia w jednym celu i sądził, że wszyscy trzej nie będą się wahać w godzinie próby.

Gdy Tasselhof odszedł kawałek od reszty krasnolud zwrócił się do Foxelliniego z zamiarem odpowiedzi na jego pytania.

- Leonardo, nie mogę się wrócić do wsi, zbyt długa to droga. Poza tym gdy tu wrócimy może być już za późno dla kolejnego biedaka. Trzeba skończyć z tym diabłem tu i teraz. Masz przecie wodę święconą, skrop nią sowicie oręż, a będziesz w stanie walczyć z nieumarłymi, do tego masz chyba jeszcze ten fikuśny elficki scyzoryk, o ile się nie mylę jest on chyba magiczny. Jeśli chodzi o twe drugie pytanie... hmm... nie jestem kamieniarzem i choć co nieco wiem na temat tego budulca i nie jedną pieczarę już zwiedziłem, to ciężko mi jednoznacznie orzec czy strop zawali się od byle okrzyków czy hałasu, pewniejsza była by eksplozja, ot na ten przykład tej ognistej mikstury, tyle że ktoś musiał by cisnąć nią w sam strop. Chodźmy za Tassem, nie ma co się ociągać, bestia prędzej czy później wyczuje, że ktoś się zbliża, na ten czas jednak jej uwagę odwrócił Izeray.

Człeczyna wraz z brodaczem podkradli się bliżej niziołka, a gdy byli już dostatecznie blisko Gaurim przyciszonym głosem zwrócił się do halflinga.

- Słuchaj no Panie Tasselhofie, nie myśl, że z gorącą głową i pianą na pysku biegnę bez zastanowienia się do walki, o nie, to jest po prostu mój sposób walki i tyle. Wolę aby ciosy wroga spadły na mnie niźli na was, bo wiem jak walczyć, potrafię unikać i parować ciosy, wiem też jak uporać się z duchami i tego typu marami, więc się nie martw. Umocz swe bełty i oręż w pobłogosławionej przez kapłana wodzie, a powinno być dobrze. Co do mego zachowania, to ważne jest abyśmy w tej chwili odpowiedzieli sobie na jedno pytanie. Czy nie boimy się stanąć twarzą w twarz z pomiotem, który czai się za rogiem oraz ze śmiercią? Ja się nie boję i jestem gotów na wszystko, a wy? - Khazad dał reszcie chwilę na zastanowienie się.

- Może wyda się wam to dziwne z racji mej profesji ale wiem co znaczy współpraca i walka w drużynie. Musimy sobie zaufać i musimy być pewni siebie na wzajem. Tak jak wtedy pod chatą Izaraya. Dlatego pytam, czy jesteście gotowi zawierzyć szalonemu Khazadowi i powierzyć mi rolę tarczy w walce z tym co nas czeka? Ja jestem gotów osłaniać was i stać w pierwszym rzędzie przyjmując razy i ciosy o ile będę mógł liczyć na to, że będziecie mnie wspierać i nie czmychniecie gdzie pieprz rośnie. Wierze jednak, że bełty Tassa będą bezbłędnie mknęły do celu, wszyscy wszak widzieliśmy jak dobrym jesteś strzelcem, wierzę też, że w odpowiednim momencie Leonardo będzie gotów zadać bezbłędny cios bestii. Więc jak zaufacie mi czy nie?

Krasnolud polał swój topór większą częścią uświęconej cieczy, skropił też sztylet, który zaraz na powrót schował w cholewie buta, natomiast resztkę pobłogosławionej wody wylał sobie na łeb, po czym zmówił krótką modlitwę, do Throrina oraz do Morra. Na koniec jeszcze przygryzł wargę aż stróżka krwi pociekła mu po brodzie. Był teraz gotów na wszystko.
 

Ostatnio edytowane przez Nahgraz : 19-03-2011 o 16:41.
Nahgraz jest offline