Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-03-2011, 21:16   #97
Koening
 
Reputacja: 1 Koening jest na bardzo dobrej drodzeKoening jest na bardzo dobrej drodzeKoening jest na bardzo dobrej drodzeKoening jest na bardzo dobrej drodzeKoening jest na bardzo dobrej drodzeKoening jest na bardzo dobrej drodzeKoening jest na bardzo dobrej drodzeKoening jest na bardzo dobrej drodzeKoening jest na bardzo dobrej drodzeKoening jest na bardzo dobrej drodzeKoening jest na bardzo dobrej drodze
Gdy tylko brama zatrzasnęła się za wiedźminami Galen poczuł się w końcu względnie bezpieczny .

Nareszcie cywilizacja- pomyślał ! .


Niebo zrobiło się już ciemne . W oddali było słychać znajome odgłosy potworów które wiedźmini mogli bez problemu rozpoznać . Na szczęście nie musieli nocować gdzieś w terenie . Gdyby nie podjęta decyzja o szybkim wymarszu czekała by łowców potworów powtórka z rozrywki . Ale nie czas był na wspominanie dawnych niepowodzeń i błędnych decyzji . Galen chciał tej nocy wypocząć . Wraz z towarzyszem weszli w głąb wioski . Rozglądając się dookoła nie widzieli nic co mogło by przykuć ich uwagę . Nigdzie nie było widać żadnych elementów charakterystycznych mogących określić dokładne położenie .

Zwykłe zadupie …. Mruknął mutant.


Choć mieszkańcy przyglądali się uważnie wiedźminom Galen nie odczuwał wśród nich wrogości . Raczej zwykłą ciekawość . Łowcy potworów zbliżali się do rynku . O ile można nazwać rynkiem mały plac z kilkoma straganami i prawdopodobnie siedzibą wójta . Dotarli do skrzyżowania i skręcili w lewo .Przeszli się jeszcze kawałek zbliżając się do drugiego krańca wioski. Wtedy oczy Galena nagle zaświeciły się jak u dziecka które właśnie dostało smakołyk. Przed nimi stała karczma. W środku słychać było miły dla ucha gwar typowy dla takich miejsc . Sama nazwa też rozbawiła przybyłych. „Wesoły utopiec” wywołał uśmiech na twarzy Galena .



Wiedźmini ochoczo weszli do środka . Przyjemne ciepło wdarło się do ich serc. Podeszli do lady gdzie stał karczmarz . Gdy Brego zajął się zamawianiem jedzenia i napitku Galen zaczął się rozglądać po pomieszczeniu . W środku znajdowało się sporo osób. Szczególnie zwracali na siebie uwagę Krasnoludzi . Ich gromadę było słychać z daleka . Ich rubaszny śmiech i sprośne żarty wywołały uśmiech u Galena . W Sali znajdowało się też kilku elfów. Miny mieli kwaśne . Zdawało się że są oburzeni zachowaniem brodatych nieludziów . W karczmie znajdowało się też kilku ludzi . Niedaleko wiedźminów przeszła też ładna kelnereczka wyraźnie uśmiechająca się do nowo przybyłych . W drugiej izbie słychać było odgłosy okładających się pięściami . Co jakiś czas słychać też było brzdęk opadających krasno ludzkich kości i wykładanych monet.
Hmm… Rozrywki tutaj nie zabraknie – z zadowoleniem stwierdził wiedźmin .
Z rozmyśleń wyrwał go głos Brega .

-A ty co chcesz zjeść ? Galen ?

- A tak … No więc poproszę pieczonego kuraka albo inne mięso byle dobrze przypieczone i trochę chleba . I Piwo !



Gdy doszło do płacenia za zamówione dania pojawiły się pierwsze kłopoty. Nilfgardzka waluta nie była mile widziana tutaj. Na szczęście karczmarz potraktował pieniądz jak każdy inny jednak to dało sporo do myślenia wiedźminom . Trzeba było tutaj jakoś zarobić . Jeżeli chcieli by tutaj na troszkę zostać i przy okazji się troszkę zabawić .


Brego i Galen zasiedli przy stoliku . Od razu zajęli się pałaszowaniem swoich dań . Jedzenie dawno nie smakowało tak wybornie jak tego wieczora . Danie nie dość że było doskonale przypieczone to jeszcze wspaniale przyprawione . W międzyczasie wiedźmini sączyli ze swoich kufli i śmiali się beztrosko z ostatnich przygód. Gdy Brego zajął się paleniem fajki i jak wydawało się Galenowi drobnym zaczepianiem ładnej kelnerki łowca potworów wstał zajrzeć do nowego towarzystwa . Szczególnie zainteresowały go Krasnoludy . Lubił ich towarzystwo . Podobał mu się zawsze ich humor i sposób życia .

Galen powoli zbliżył się do stolika z Krasnoludami .

- Witajcie ! zagadał ...

- Nie znajdzie się może miejsce przy stoliku jeszcze dla jednego ?

- Pozwólcie że się przedstawię . Jestem Galen , wiedźmin




-Ohoho! Siadajże, panie wiedźmin, jeśliś taki hardy! - roześmiał się lekko wstawiony, blondwłosy krasnolud o kosmyku włosów zaplecionym w warkoczyk.
Srogą facjatę przyozdobioną burakowatym nosem przysłaniała bujna broda sięgająca piersi.

-Ale jeśli siądziesz, musisz, kurwa zagrać z nami!-kontynuował, zbierając karty porozrzucane po stole. Najwyraźniej niedawno urządzli sobie partyjkę.


- chętnie bym z wami zagrał uśmiechnął się wiedźmin , ale obawiam się że gdy wyłożę walutę na stół mogę zostać potraktowany jak hm... gówno jeżeli dobrze rozumiecie co mam na myśli .

Galen wiedział , że może używać tego typu języka przy krasnoludach . W sumie nawet mu to odpowiadało .


-No to kładź co innego!-wyszczerzył się rudowłosy krasnolud.

-Stawiasz łańcuch, a ja... dziesięć koron! Wchodzisz?
-rzucił na blat dziesięć monet. Waluta Redanii.


-Ja wchodzę!- ryknął blondyn, wykładając swoje pieniądze



-Kurwa! Czekajta na mnie!-najstarszy z przedstawicieli mocarnego narodu zaczął wygrzebywać z mieszka własne zaskórniaki, których najwyraźniej nie miał zbyt wiele.




-Takiej okazji się nie przepuszcza! Zdrowie!-ostatni z siedzących przy stole wzniósł kufel piwa w geście toastu, po czym bezceremonialnie wlał w siebie prawie połowę pokaźnej zawartości.
Szybko odstawił napitek, kładąc na ladę swoją część.


- Stoi ! Rzekł nadal uśmiechając się wiedźmin, niech mnie jak przegram to przynajmniej z zacnym towarzystwem !

Wtedy też sięgnął po swój medalion i położył koło wyłożonych monet .

-Gramy!-ryknął blondyn, zaczynając tasować karty.

-W Dupa biskupa!



- Brzmi nieźle ... Niestety nie wiem jak się w to gra - powiedział wiedźmin . Możecie mnie nauczyć tak na szybko ?



-O kurwa! Nie znasz Dupy Biskupa?! Colen ma dwadzieścia pięć kart i rozdaje po pięć. Przynajmniej tera - odezwał się rudowłosy krasnolud, wskazując na swojego towarzysza o żółtych włosach.
Jakby na potwierdzenie, karty zaczęły lądować pojedynczo przed każdym z graczy.
-I tera słuchaj. Są tam wszystkie karty od dziewiątek do asa i jedna dwójka... ta no... potrójne jajca i kutasik.
Kelnerka!-
zawołał, zaś za chwilę zjawiła się dziewczyna z tacą w rękach.
-Pięć razy Lager i pięć razy żołądkową! Tylko nie pierdol się z naparstkami!-zamówił, a kobieta zniknęła równie szybko, jak się pojawiła.

-Każdy po kolei wykłada kartę - podjął Colen, wyrzucając ostatnią z kart.

-Jak jest dziewiątka, to gówno robisz. Dziesiątka - przypieprzasz pięścią w stół, wacek - robisz salut, królówka - krzyczysz "Dziwka!", król - "Alfons!", a as - "Dupa Biskupa!".
Ostatni albo ten, który się pomylił, dostaje karnego punkta. Jak pomyli się więcej niż jedna osoba, karnych punktów nie ma.


-Ten, który ma najwięcej karnych punktów po pierwszej rundzie, znaczy się po jednym okrążeniu, zgarnia wszystkie karty i dostaje dwie karne kolejki.
Jeśli nie wypije, przegrywa fanty-dorzucił rudobrody.


-Rengh dobrze gada. Chodzi o to, żeby wszystkie karty wypierdolić z łapy jak najszybciej - dodał najstarszy.

-I jeszczeście pominęli jedną kartę! - wyszczerzył się ów Ostatni z krasnoludów.

-Dwójka! - chóralnie ryknęli śmiechem.

-Dwójka oznacza kolejkę dla wszystkich. Ten, który wypije ostatni, dostaje jeszcze dwie kolejki i punkt karny .

-Z tym piciem to taki wasz osobisty dodatek zgadza się ? wyszczerzył zęby w uśmiechy Galen .

- Dobrze wiec , że nigdy nie byłem abstynentem .


-Piwo i wódka! - zawołała kelnerka, niosąc tacę z pięcioma kuflami, mającymi najmniej pół litra oraz... coś, co w ludzkim wydaniu nazywałoby się kieliszkami.

To, co kobieca dłoń postawiła przed nim było... wielkie! Galen dałby głowę, że mieściła się w tym połowa zwykłej szklanki

Galen sięgnął po karty, odkrywając je tak, by nikt oprócz niego nie widział.
W jego dłoni znajdowała się dwójka trefl, dziewiątka kier, dziesiątka karo, walet kier i król trefl.

-Tera wystarczy ustalić kto zaczyna. Rozpoczyna i dostaje premiowego punkta ten, który wypije kufel piwa najszybciej!-ogłosił Colen.

Wszyscy położyli dłonie na kuflach.
-Trzy... Cztery! - nagle wszyscy zaczęli pić, wlewając w siebie zimny, Redański Lager!
Prowadził Rengh, lecz tuż za nim był Galen. Huk odstawianego naczynia obwieścił zwycięstwo wiedźmina, na które Colen odpowiedział przeciągłym beknięciem.
-Wyrzucasz kartę i nic nie mówisz. My głosujemy - pouczył, siadając wygodniej.

I zaczęło się , Galen miał nadzieję zarobić tak trochę Redańskiej waluty i przy tym się dobrze bawić . Teraz liczyło się szczęście i mocna głowa wiedźmina .
 
Koening jest offline