Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-03-2011, 21:28   #11
Erissa
 
Erissa's Avatar
 
Reputacja: 1 Erissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputację
Sen był miły; biegłam po łące, była późna wiosna, może wczesne lato, usłyszałam wtedy, że ktoś mnie woła i zobaczyłam młodą kobietę, była piękna, miała tak łagodny i ciepły głos… W oczy rzucał się kamień w jej medalionie, który dostojnie spoczywał na cienkim łańcuszku zawieszonym na kształtnej szyi. Wtedy zaczęła śpiewać… Nie, to nie ona… Obudziłam się, lecz śpiew nie ustawał. Rozglądnęłam się dookoła, by upewnić się, że dalej nie śnię, poruszyłam stopą. Poczułam wtedy, że coś mnie łaskocze, podniosłam się i… to był kwiat, ogólnie całe łóżko obsypane było płatkami, były one również na podłodze jakby tworząc drogę wprost zapraszającą do podróży w jakimś kierunku. Zaintrygowana tym powoli wstałam i ubrałam się, później zaś podążyłam wiedziona tajemniczą ścieżką. Z każdą sekundą nasilał się także śpiew, widać zbliżałam się do owego nocnego wokalisty. Co ciekawe byłam w zamku sama z Suirem, a włamywacze zazwyczaj nie śpiewają i nie rozsypują kwiatów… Szłam powoli, gdy dotarłam wreszcie do celu, którym okazała się główna sala. Weszłam do niej cicho i stanęłam jak wryta, gdy zobaczyłam co tam się dzieje; w pomieszczeniu panował półmrok rozświetlany przez świece stojące na suto zastawionym stole zaś sam Suir siedział do mnie plecami prawdopodobnie coś szkicując. Niesiona ciekawością podeszłam trochę bliżej na tyle cicho, że nic nie usłyszał, zaglądnęłam mu przez ramię. Na pergaminie widać było zarys postaci, czyjeś popiersie. Uśmiechnęłam się:
- Co znaczy Ueassan Lamm feainne renn, ess'ell? - szepnęłam mu niemal do ucha
Podskoczył mało nie wybijając mi ramieniem dolnej szczęki
-Ja...przepraszam, nie zauważyłem i… - poczerwieniał zwijając pośpiesznie pergamin - Ja ten... bo to z pieśni jest elfickiej i ten... ja... no bo pomyślałem, że zjemy razem bo nie jesteśmy teraz już wrogami i tak myślę, że nie, bo to znaczy... - widziałam, że gubił się w słowach
- A.. przygotowałeś to wszytko i gdy miałeś mnie zawołać to pomyślałeś, że nie... Tylko dlaczego? - patrzyłam na niego uważnie - No dobrze, to ja może wrócę do łóżka - powiedziałam i odwróciłam się
Poczułam jak złapał mnie za rękę:
- Nie idź, proszę - jego dłoń była gorąca - Zjedzmy razem, porozmawiajmy, bo ja chciałbym bardzo poznać Ciebie, dowiedzieć się o Tobie...
- Pod jednym warunkiem - popatrzyłam mu w oczy - Opowiesz mi coś o tej pieśni, którą śpiewałeś - uśmiechnęłam się ciepło
- Dobrze, to ja... – zaprowadził mnie na miejsce, odsunął fotel i gdy usiadłam podsunął je, sam zaś pobiegł na drugą stronę
- To tak, tutaj jest szczupak, tutaj jest kawior, tutaj jest kurczak, a tu kaczka z pomarańczą i tutaj owoce no, a tutaj sosy... śmiało się częstować można i ten... A tak, pieśń elficka! No to jest to pieśń cała, ballada opowiadająca o Ettariel... przetłumaczyć to można w ten sposób:

Miłować ciebie, to jest życia mego cel
Nadobna Ettariel
Zachować tedy pozwól wspomnień skarb
I czarodziejski kwiat
Miłości zakład twej i znak
Kroplami rosy niby łzami posrebrzony

- Piękne, bardzo, ktoś kto mówi w ten sposób do swojej ukochanej musi być bardzo zakochany - z uśmiechem wzięłam do ręki pergaminy i przeglądnęłam je – Mogę je zatrzymać? – zapytałam wreszcie
- Tak, dlatego są tutaj, dlatego je położyłem, po to tutaj są - uśmiechnął się - Ja... wiesz, żyjemy tutaj jakieś dwanaście lat, a nic o Tobie nie wiem praktycznie, jaki jest Twój ulubiony kolor? - wypalił
- Dziękuję - położyłam je na bok i pogładziłam pieszczotliwie - Uwielbiam twoje szkice, są takie piękne... - rozmarzyłam się - Wszystko rysujesz z pamięci? Każdą postać? - zapytałam wreszcie, a słysząc z kolei jego pytanie uśmiechnęłam się - Bardzo lubię czerwień. I czerń - stwierdziłam rzeczowo bacznie go obserwując z delikatnym uśmiechem na wargach, po czym wstałam i sięgnęłam po szczupaka
- A ja uwielbiam zielony i czerwień i czerń -odpowiedział -Tak, zawsze z pamięci i tylko z pamięci miałem okazję... no i maluję tylko w ten sposób. Tak każdą postać mogę namalować, bez problemu -dodał
- Szkoda bo... – uśmiechnęłam się nieznacznie, tajemniczo - A, nieważne. Co robisz zazwyczaj w wolnym czasie Suir? Oczywiście nie licząc wylewania na mnie kubłów z wodą - zaśmiałam się znowu serdecznie
- W wolnych chwilach... ćwiczę i maluję. Właściwie to nie chciałabyś być muzą dla mnie? - spytał szybko i spłonął rumieńcem
- Ja? - popatrzyłam na niego zaskoczona - Nie wiem czy się nadaję do tak subtelnego zadania, jestem tylko wiedźminką - powiedziałam cicho
- Dla mnie aż wiedźminką - odpowiedział równie cicho
- Zaszczytem jest dla mnie bycie muzą dla tak zdolnego artysty... - spłonęłam rumieńcem
- Bo ja chętnie będę szkicował...bo jesteś piękna i jesteś idealna - rzucił pospiesznie i zamilkł - A ty co robisz w wolnych chwilach? – zapytał czerwony jak burak
- Zazwyczaj każdą chwilę spędzam ćwicząc walkę albo znaki z Geraltem, a jak nie to... lubię spacerować po okolicy - popatrzyłam nieśmiało - Gdy tylko będziesz chciał to ja... bardzo chętnie - powiedziałam niepewnie
- Tak – wyszeptał - Zawsze jak będę miał wolne i chwilę, tak - powiedział prędko
- Nie jesz? - zapytałam nie wiedząc zbytnio co powiedzieć
Widziałam jak nałożył sobie kaczkę z pomarańczą
- A tak, zapomniałem - uśmiechnął się - Bo widzisz jakoś się nie złożyło, żebyśmy porozmawiali kiedykolwiek ze sobą... czasem zastanawiam się... pamiętasz coś ze swojego dzieciństwa? - zapytał patrząc się w talerz
- To... To tylko urywki wspomnień, tylko i wyłącznie - powiedziałam pewnie, nie chciałam go okłamywać, a wiedziałam, że nie mogłam też powiedzieć prawdy - Więc... kiedy moglibyśmy zacząć? - uśmiechnęłam się
- No zaraz nawet! - uśmiechnął się - Jak zjemy bo...szkoda marnować -rzekł
- Oczywiście, jest pyszne - pochwaliłam - Sam to wszystko ugotowałeś?
-Tak – odpowiedział - Sam to posmażyłem i upiekłem. Jak się zorganizuje stanowisko pracy to wszystko uda się zrobić szybko - uśmiechnął się
- Niesamowite - kiwnęłam głową z uznaniem - Świetny z ciebie kucharz. A swoją drogą ty pamiętasz coś z dzieciństwa? Byłeś starszy niż ja gdy tu trafiłeś.
- Tak... pamiętam, że rzucałem zbroją używając do tego ruchu brwi. Później pamiętam Triss i płacz matki. Pamiętam, że płakałem, a Triss była niemiła - powiedział zamyślony - To wszystko co pamiętam
- Brwi powiadasz? - zaśmiałam się - Nie wiedziałam, że tak potężnego maga znam
- Potężnego zaraz... to były umiejętności dziecka, ona uleciały częściowo... Bo to jest tak, że jak podejmuje się szkolenie, a nie jest się Źródłem to z czasem magia się systematyzuje... choć nie zdziwiłbym się, jakbym miał w tym ubrani dwimeryt... - powiedział z rezygnacją
- Nie ze mną na takie tematy - zagrzebałam widelcem w talerzu tracąc apetyt - Może już się położę - wstałam
- Nie, zostań - powiedział z prośbą w głosie- powiedz lepiej co ty pamiętasz...
- Niewiele - stwierdziłam zgodnie z prawdą wciąż stojąc - Wszystkie wspomnienia wiążą się z wiedźminami i tą twierdzą, ale... nie wiem, czasami w głowie pojawia się jakiś kobiecy głos, może to moja matka? Często śni mi się też jakiś pokój i...a, nieważne - podeszłam do okna i oparłam się o framugę
Usłyszałam, że też wstał i podszedł. Po chwili poczułam dotyk, złapał mnie za prawe ramię:
- Ja czasem zastanawiam się czy... - urwał i dodał po chwili - Bo to jest tak, że teoretycznie nic nie powinniśmy pamiętać. A jeżeli pamiętamy bo takie jest przeznaczenie? Dlaczego tyle się o nim słyszy, a nikt nic nie mówi konkretnego? A jak zapytasz się, to słyszysz tylko o tym przeznaczeniu.
- Może. Przeznaczenie to wielka siła. Ale samo przeznaczenie nie wystarczy Suir. Potrzeba zazwyczaj jeszcze czegoś więcej - powiedziałam cicho i zamyśliłam się starając się przypomnieć sobie jak było w zamku, gdy jeszcze tam byłam, jak wyglądała matka
Myślałam i zgłębiałam się w swym umyśle, we wspomnieniach. Pamiętałam kobietę i imię Adda i nic więcej.
- Tak to prawda-rzekł Suir - Czasem trzeba czegoś więcej. Jednak zastanawiam się... bo jeżeli ja jestem księciem Redanii, to jakby wyglądało moje życie? Może faktycznie poślubiłbym królewnę z Temerii, ciekawe jak ona wygląda...
- Z Temerii mówisz? - zacisnęłam mocniej palce na framudze okna widząc jak bieleją mi kostki, a karmień nieznośnie drażni opuszki palców - Wnuczkę Foltesta? - wciągnęłam mocniej powietrze, to nie mogła być prawda... - Musiałaby być nieznośna i rozpieszczona jako jedynaczka i jedyna pretendentka do tronu, pewnie chuchają na nią i pieszczą jak klejnot.
- Może i masz rację. Kiedyś jednak chciałbym pojechać i zobaczyć jak wygląda, co mnie ominęło bo to jednak jest... - powiedział niepewnie - ... zastanawiające, a póki co szkolenie... Jak myślisz, długo będziemy się tu szkolić?
- Nie wiem, ale księżniczka pewnie czeka na swojego wybranka, aż przyjedzie na białym koniu - powiedziałam zgryźliwie, nie, to nie mogła być zazdrość, ale o co, o to, że chciałby poznać księżniczkę choć ją zna, ale nie wie o tym i interesuje się kimś innym? - Przejmę wartę na wieży - skierowałam się do pokoju po płaszcz
Noc była chłodna, więc wyciągnęłam ze skrzyni jedną z peleryn podróżnych, zarzuciłam ją na ramiona i zeszłam ponownie na dół. Nieco zdziwiłam się, gdy zobaczyłam, że mag czeka przy kominku. Bez słowa ruszyłam na wieżę, lecz on w ciszy szedł za mną, wreszcie się odezwał:
- Miałbym dwa pytania...na górze, jeśli to nie problem – zauważyłam, że niesie jakieś opasły tom
- Proszę - powiedziałam tylko - Co to za księga?
- Widzisz... w tej księdze, którą wykradłem Triss... Jest coś interesującego, wpadłem na nią z pół roku temu. Księga ma prawie dwanaście lat - doszliśmy na górę, po zapaleniu pochodni Suir pokazał mi swój rodowód –Widzisz, to ja... Suir aep Tipper ale najlepsze jest to!- przerzucił kilka stron i wskazał palcem na kobietę Addę, była taka jaką pamiętałam z tej migawki, która zachowała się w moich wspomnieniach - Tu jest księżniczka Mideave... podobna do Ciebie -rzekł patrząc na mnie
- Suir, a może powinnam powiedzieć jaśnie oświecony książę, proszę, nie piernicz głupot, nie jestem księżniczką - powiedziałam z przekonaniem w głosie - Heh, wiedźminka, córka strzygi, wnuczka wielkiego Foltesta, jakaż ironia losu. Ze strzygi w wilka - wykrzywiłam się w nieprzyjemnym uśmiechu patrząc w dal
Usłyszałam głuche uderzenie zamykanej księgi
- A co jeśli jesteś? Myślałaś o tym? Możesz nie być, tak samo ja mogę nie być księciem. Tu nie chodzi o to czy jesteś czy nie ale o możliwość. Gdyby się okazało, że jesteś księżniczką, a ja księciem... rozumiesz? A co jeśli to przeznaczenie to jedna wielka bujda? Co jeśli słynne prawo niespodzianki to rekrutowanie zewsząd? Gdzie się da? Możliwe, że faktycznie nie jesteśmy wielkimi osobami, szlachetnie urodzonymi. Możliwe, że ja nie jestem tym Suirem, a ty jesteś TĄ Mideave.
- Bo nie jestem, zrozum - prawie krzyknęłam odwracając się do niego zamaszyście. To była tajemnica a ten ciekawski... - Masz zdecydowanie zbyt dużo wolnego czasu
- Ja zadaję pytania – odrzekł - To wszystko. Nienawidzę Triss za to co mi zrobiła. Nienawidzę jej -powiedział głucho - mam szesnaście lat, od około dwunastu tkwię tu, przez te szesnaście lat nauczyłem się wielu potrzebnych rzeczy. Starszej mowy, alchemii i zaklęć. Szkoda, że żadne do niczego mi się nie przydało, a cała ta wiedza jest niepotrzebna. Bo i komu? Z kim pogadam w Starszej Mowie? Z drzewami?
- W przyszłości będziesz wielkim magiem, a stare księgi są pisane w tym właśnie języku - odpowiedziałam uspokajając nerwy przez głębokie oddechy - Gdzieś czeka na ciebie księżniczka, obejmiesz tron swojego państwa, wykształcenie może być przydatne.
- Bardzo... jest jedna... - urwał i zrobił wielkie oczy - ale nieważne... kiedyś powiem... chcesz, żebym postał tutaj z Tobą? - zaproponował szybko - chętnie namaluję Ciebie na wieży- dodał jeszcze szybciej
- Powiedz teraz - stwierdziłam tylko sucho dalej patrząc w dal
- Bo jest jedna księżniczka. Którą kocham i to nie daje mi spokoju. Bo czy nie powinno być tak, że zgodnie z przeznaczeniem powinienem pokochać tę księżniczkę z Temerii? Powinienem. A kocham Ciebie -odpowiedział głucho
Znowu wpiłam palce w kamień tak, że poczułam ból:
- Suir, jest już późno, połóż się, dziękuję za kolację.
- Obudź mnie jak będziesz zmęczona. Kolację zostawiam na stole - odpowiedział i zszedł na dół. Po chwili wrócił jednak- Albo jak byś potrzebowała towarzystwa- tym razem zniknął na dole. Zostałam sama.
Westchnęłam głęboko i chowając twarz w dłoniach pozwoliłam płynącym myślom zapełnić moją głowę. Jak to mogło być prawdą? Do tej pory wszystko jakoś się układało, a teraz? Ja jestem księżniczką Temerii. On jest księciem Redanii. Jesteśmy zaręczeni od dzieciństwa. Jesteśmy sobie przeznaczeni. Nie. Ja byłam przeznaczeniem Geralta, jego niespodzianką, jego dzieckiem zesłanym przez los. Nagle w głowie usłyszałam głos Białego Wilka: „Nie chcesz być królową”. Nie, masz rację, nie chcę. Nie kochałam Suira, to było pewna jak fakt, że moje włosy były białe, a noc czarna. W moim życiu skrzyżowały się dwie drogi przeznaczenia, teraz musiałam tylko wybrać jedną z nich, nie było innej rady. Zawiał silny wiatr porywając kosmyki i sprawiając, że zatańczyły dookoła, dreszcze przeszły po moim ciele, owinęłam się więc szczelniej peleryną i zarzuciłam na głowę głęboki kaptur. Gdzieś w oddali majaczyły ptaki lecące po niebie, zauważyłam także sarnę przemykającą między drzewami. Wybór. Czy to nie właśnie na nich opiera się nasze życie? Magowie żyją długo, Suir okazał się dobrym człowiekiem, mądrym, obowiązkowym, oddanym, przez wieki będzie władał sprawiedliwie swoim państwem, ale ja… Zamknęłam oczy:

- Widzisz Mideave? To srebrny miecz, na potwory, strzyga na ten przykład boi się go okropnie – mężczyzna zaśmiał się ciepło
- Geralt, a ty zabiłeś kiedyś strzygę? Powiedz, Geralt! – dopytywałam się
- Oczywiście, że tak – podrzucił mnie wesoło na kolanach i zaczął łaskotać – Ty też kiedyś zabijesz, będziesz wielką wiedźminką.
- Taką jak ty? – przytuliłam się do niego ufnie kładąc dziecięcą główkę na jego piersi
- Większą Mideave, większa i cudowniejszą – szepnął gładząc mnie po białych włosach – Wiem, że tak będzie. Jestem pewien – pocałował mnie w czoło ojcowskim gestem
- Kocham cię Geralt – zaszczebiotałam obejmując go mocno
- Ja ciebie też Wilczyco. Ja ciebie też.

Czułam w dole brzucha dziwny ucisk, jednocześnie warga zaczęłam mi drżeć, wzięłam więc głęboki oddech by opanować nieokreślone uczucie. Księżniczka Redanii umarła. Zaginęła dwanaście lat temu. Nie ma jej. A jeśli gdziekolwiek żyła to przestała istnieć dzisiaj, w tej chwili. Nie było już Mideave – córki Addy. Teraz była tylko Mideave – wiedźminka. Tylko i wyłącznie. Suir znajdzie sobie inną narzeczoną… Żal jeszcze wezbrał na sile, usiadłam na ziemi i przyciągnęłam kolana do piersi. Poczułam coś wilgotnego na policzku. To pewnie deszcz. To z pewnością tylko deszcz. Prawdziwi wiedźmini nie czują. Nie płaczą.

***
W oddali rozlała się krwawa łuna, słońce wolno wschodziło zalewając czerwonym światłem okolicę. Siedziałam zwinięta w kłębek, było mi okropnie zimno, czułam, że mam opuchnięte oczy, dłonie mi drżały. Podniosłam się powoli czując ból zasiedzianych stawów i ostatni raz patrząc w stronę słońca zeszłam powoli po schodach, skierowałam się do swojego pokoju. Zatrzasnęłam głucho drzwi i strzepnęłam z pościeli płatki, kwiat wsadziłam do kubka z wodą, który stał na moim biurku, zdejmując buty oraz pelerynę położyłam się pod koc, wtuliłam twarz w poduszkę i mimo wciąż nie dających mi spokoju myśli usnęłam szybko, sama nie wiedząc kiedy to się stało.

Wielka sala, gdzieś daleko, w zamku. Słońce wpadające przez okna z witrażami, grające na marmurowej posadzce kolorowe cienie
- Pięknie wyglądasz w tej sukni moje dziecko, do twarzy ci w lazurze. Urodę masz po matce – usłyszałam głos
Stałam tylko patrząc przed siebie, nie mogłam się ruszyć, moje oczy utkwione były w rzeźbionym tronie ustawionym na podwyższeniu. Nagle rozległ się trzask otwieranych drzwi, później zaś odgłos kroków i głos chłopca, może pazia?
- Przybył książę Redanii razem ze swymi zbrojnymi, pani, zechcesz go przyjąć?
Milczałam
- Pani?
- Tak, niech wejdzie – odezwał się mężczyzna – Moja wnuczka przyjmie go z radością
- Dziadku? – odwróciłam się wreszcie i popatrzyłam w zielone oczy siwego mężczyzny, którego twarz znaczyły liczne zmarszczki
- Przecież kochasz Suira, wiem to, nie oszukuj się, nie udawaj zimnej, bo tylko go tym ranisz, nie ma sensu.
- Ale…
- Potrzebujemy pokoju z Redanią, a dodatkowo… On jest dobrym władcą, kochacie się, będziecie szczęśliwi podobnie jak wasze kraje…
- Mideave! – odgłos otwieranych drzwi i znajomy głos
Usłyszałam tylko tupot stóp, jakby ktoś biegł po posadzce.

Zerwałam się nagle siadając na łóżku i przetarłam oczy, był już późny ranek. Na szczęście to był tylko sen…
 
__________________
"Wczoraj wieczór myślałem o ratowaniu świata. Dziś rano o ratowaniu ludzkości. Ale cóż, trzeba mierzyć siły na zamiary. I ratować to, co można."
A. Sapkowski
Erissa jest offline