Późne Popołudnie – 13 Mitrul 1385
Las Lethyr Sevryk miał nadzieję, że młody wiek skrytobójcy mu pomoże w przesłuchaniu, ale… -Aaaaaauuuu… moja noga…. Aaaaaauuu - syczał, kuląc się i kiwając jakby miał chorobę sierocą. -Aaaaaauuuuu….- kontynuował. Z takim bólem nie sprawiał wrażenia kogoś kto mógł się skoncentrować na jakimkolwiek temacie.
Czarodziej rozejrzał się dookoła. Wszystko było pokryte grubym kurzem, który teraz unosił się w powietrzu, powodując nieprzyjemne swędzenie w nosi i napady kichania, szczypał też w oczu. Dopiero po chwili nieco opadł ujawniając sporą komnatę, większą niźli wieża. Wysoka była na 3 m, szeroka i długa na 7 m.
Przy ścianach stały szafki i półki z księgami i figurkami przypominającymi różne dziwne stwory. Na podłodze leżał niegdyś piękny dywan, teraz rozsypywał się pod wpływem nacisku stóp Sevryka o posadzkę.
Gdzie niegdzie na środku znajdowały się stoliki, krzesła i fotele, a nawet jedna antyczna sofa. W oddali było coś na wzór lady, obok niej zniszczone drzwi. Tylko strzępy drewna zwisały z zawiasów. Te „drzwi” nie stanowiły dla nikogo przeszkody.
Z drugiej strony, za stosem ciał i młodym skrytobójcom, znajdowały się schody w górę, niestety całkowicie zasypane. A jednak Sevryk czuł, że powietrze nie było aż tak zatęchłe, choć smród ciał dość mocno drażnił jego nos.
Tymczasem… Gaspare i Antara skończyli odcinać rogi, kobieta schowała je do magicznej torby i ruszyła do klapy w podłodze. -To co się tam dzieje?- spytała beztrosko. -Podłoga pod Sevrykiem zawalił się i…- zaczęła Sybilla. Gaspare zaśmiała się w głos ku zdziwieniu wyroczni. -Mniej piwa i wieprzowiny by mu się przydało… ciężko nie zauważyć było tego jego brzuszka, choć wygląda na to, że jakiś gorset nosi czy coś… nie wiem jak to wy tam faceci macie?- spojrzała pytająco na Antarę i Sairusa.
-Nie, to przez…- nieco zirytowana znowu zaczęła Sybilla, Gaspare pomachała ręką i wyciągnęła linę z magicznej torby. -Nie musisz go usprawiedliwiać, droga Sybillp, mam nadzieję, że lina chociaż wytrzyma jego ciężar, bo cóż... trzeba przyznać… – znowu zaczęła chichotać, wciąż mówiąc. -Możesz przestać!- krzyknęły razem Sybilla i Nadia. - Jest pod wpływem lewitacji, a podłoga zapadła się od ciał i jakiegoś chłopaka- Sybilla cały czas obserwowała Sevryka jak wchodził do piwnicy, więc nieźle się orientowała w sytuacji. - Nie wiem co to za chłopak, ale sądząc po krzykach jest młody i ranny… Sevryk! Co to za dziecko?! – krzyknęła na dół. -Aaaaaa…. Sss…… Nie…. Aaaauuu…. Jestem…. Sssss…. Dzieckiem! Aaaauuuu… sss….!- odkrzyknął chłopak nieco orientując się co się dzieje. Trzymając się za kolano jedną rękę, drugą sięgnął po sztylet u pasa… ręka mu drżała, wciąż się kiwał i nie wyglądał na zdolnego do rozmowy, ale starał się powstrzymywać krzyki. Oczy miał lekko śnięte i chyba niedługo straci przytomność, mógł dostać wstrząsu mózgu od upadku. - Przywiążcie gdzieś linę! – rozkazała wyrocznia. - Lewitacja nie jest zbyt silnym zaklęciem, nie uniesie raczej zbyt wiele. – dodała po chwili nieco ciszej. |