Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 14-03-2011, 11:27   #41
 
Saverock's Avatar
 
Reputacja: 1 Saverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemu
Sairus uśmiechnął się pod nosem, gdy Sevryk powiedział, że pierścień, który trzymał w ręce mógł być przeklęty. Tak, gdyby ten pierścień był przeklęty, to każdy z zabójców nie miałby go na ręce. Poza tym, niby co mógłby zrobić mu taki pierścień. Chciał wyśmiać towarzysza, ale spotkał się z karcącym spojrzeniem Sybilly. Chciał coś powiedzieć, ale zrezygnował. Spojrzał na towarzyszy zajmujących się rogami stworzeń, które zabili.
- Zostawcie jakieś dla mnie. - Rzekł po chwili od niechcenia. Na pewno można było na tym trochę zarobić, więc warto byłoby zabrać stąd chociaż jeden, czy dwa takie rogi. Jednak on teraz specjalnie nie miał głowy, aby się tym zajmować. Patrzył w kierunku klapy, którą właśnie otwierał Sevryk. Oczywiście było pewne, że nawet jeśli ktoś tam był, to nie odpowie jego towarzyszowi. Strach i inne takie zawsze tak działały, a pewnie osoba, która by się tam znajdowała, bała się i to bardzo. Sairus postanowił poczekać na rozwój sytuacji. Sybilla nad czymś się zastanawiała, a Sevryk oznajmił, że idzie na dół. Cholera, to on miał tam iść, a nie kto inny. Maskując swoje zirytowanie spojrzał na towarzysza, ale nic nie powiedział. Na pewno nie miał zamiaru się tam pchać razem z nim. Wolał zostać na górze z pozostałymi. Oparł się o ścianę wieży i wyjął kusze, która była trochę poobijana od uderzenia w ziemię. Powoli zaczął ją na nowo ładować. Nie musiał się w końcu śpieszyć, bo nikt nie znalazł dla niego żadnego zajęcia. Gdy kusza była naładowana, oparł ją o ścianę obok siebie.
- Trzeba się przyszykować, na pojawienie się czegoś niebezpiecznego. - Wytłumaczył towarzyszom i zaczął bawić się pierścieniem, który tutaj znalazł. Zaśmiał się w myślach, gdy przypomniał sobie o reakcji Sevryka, który mówił, że możliwe bardzo, że to przeklęty przedmiot. Czym było przekleństwo jakiegoś przedmiotu, gdy miało się już do czynienia z najróżniejszymi osobami, które zazwyczaj chciały cię zabić? Niczym strasznym. Poza tym, Sairus nie był tchórzem.
- Zobaczymy, jak działa ten pierścień. - Powiedział po chwili i założył szybko pierścień na palec. Ciekawe jaki będzie tego efekt.
 
Saverock jest offline  
Stary 19-03-2011, 00:51   #42
 
Qumi's Avatar
 
Reputacja: 1 Qumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetny
Popołudnie – 13 Mitrul 1385

Las Lethyr


W wieży, Gaspare w pocie czoła odcinała rogi od głów, Antara układał je na ładny stos, Sybilla przyglądała się klapie w podłodze, Sairus był przygotowany na najgorsze, a Nadia usiadła na jakimś podniszczonym krześle próbując odpocząć. Walka chyba ją mocno zmęczyła, trzeba przyznać, że zbroja płytowa również swoje waży.

-Ostrożnie tam… mam złe przeczucia… – napomniała wyrocznia, co według reszty grupy było dość zrozumiałe sądzą po krwawym napisie na podłodze… choć z drugiej strony Gaspare i Antara byli tak pochłonięci swoim zadaniem, że zdawali się ignorować wszystko w koło.

-Ciekawa jestem za ile je sprzedamy…- zastanawiała się na głos Gaspare.

- Ze 100 sztuk złota będzie na moje oko, może i więcej. – odpowiedział Antara.

- Skończycie to wreszcie? Antara chciałabym się z tobą rozejrzeć jeszcze dookoła, co ty na to? – spytała Nadia.

- Nie sądzę aby to był dobry pomysł, rozdzielać się w pobliżu kryjówki zabójców… – odpowiedział z powątpiewaniem przyzywacz.

Wojowniczka przewróciła oczami i siedziała już dalej cicho.

Tymczasem… Sevryk zleciał na dół piwnicy rozświetlonej przez latające kulki światła. Dotknął posadzki, była zimna i zakurzona. Wokół pełno było porozbijanych beczek, spleśniałej żywności i innych śmieci. W prawym rogu zauważył coś nietypowego… podszedł bliżej, światła ukazały mu stos z ludzkich ciał, z ciał strażników. Śmierdzieli ohydnie, ich zimne ciała nie wyglądały na zdatne do prostego wskrzeszenia, choć rozmowa z umarłymi jeszcze powinna zadziałać.

Nie było jednak widać nigdzie źródła głosu, który usłyszał w głowie. Zrobił kolejny krok w stronę stosu trupów. Coś się poruszyło, jedna ręka była inna od reszty… była żywa. Sevryk zrobił kolejny krok… i ziemia się zatrząsła. Kamienna posadzka zaczęła się rozsypywać w miejscu gdzie stał Sevryk i stos ciał. Ogromny huk i tumany kurzy wzbiły się w powietrze.

-Argghhhhh – rozszedł się krzyk, wśród ciał był człowiek próbujący się ratować, choć na próżno. Sevryk zatrzymał się w pół drogi dzięki lewitacji jak zorientował się co się dzieje.

Sevryk! – rozległ się krzyk wyroczni. Ktoś zaczął schodzić po schodach na dół. Sairus, a za nim Sybilla i Nadia.

-Aaaaaa- – krzyczał człowiek ze stosu trzymając się za nogę, uderzył się też w głowę i krwawił. Wyglądał jak ci zabójcy na parterze wieży. Był owinięty tym czarnym materiałem, który również służył mu za maskę, na palcu miał pierścień, a przy pasie dwa sztylety. Twarz była prawie niewidoczna przez materiał, ale wyglądał na młodego, może 16 lat.

-Ostrożnie! Posadzka się zawaliła! – krzyknął Sevryk do pozostałych, którzy zatrzymali się na schodach, nie schodząc niżej.

-Nic ci nie jest? – spytała z troską w głowie Sybilla.

W dole, w dziurze była kolejna komnata. Zupełnie w innych stylu z tego co mógł ocenić Sevryk z tej odległości, w tym świetle. Była też większa, dziwnie umeblowana, a zapach który się unosił był wyjątkowo zatęchły.

-Widzicie, nic mu nie jest, nie ma po co się denerwować- rozbrzmiał głos Gaspare, która wciąż była zajęta rogami.
 
Qumi jest offline  
Stary 19-03-2011, 11:00   #43
 
Saverock's Avatar
 
Reputacja: 1 Saverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemu
Nudy, nudy, totalne nudy. Tak pokrótce można było opisać, to co działo się przez jakiś czas po zejściu Sevryka. Nic się nie działo i każdym zajmował się swoimi sprawami. On robił podobnie. Nie mając lepszego zajęcia, wpatrywał się w Sybillę. Jednak nagle w piwnicy rozległ się jakiś hałas, a wyrocznia krzyknęła i przerwało mu to, wpatrywanie się w nią. Oczywiście słowem, które wykrzyczała było imię, Sevryk. Gdyby Sairus był na dole, to pewnie tak by się o niego nie martwiła. Jednak teraz nie było sensu się nad tym zastanawiać i trzeba było sprawdzić, co się tam działo. Sai szybko zbiegł na dół i zatrzymał się z pozostałymi na schodach. Westchnął cicho, gdy usłyszał, jak wielce zmartwiona o Sevryka była wyrocznia. On sam, to najpewniej musiałby umierać, aby zostać przez nią zauważonym i zasłużyć sobie na to, aby się o niego martwiła. Chciał powiedzieć coś w stylu: „Nawet głupiej piwnicy nie umiesz przeszukać.”. Jednak szybko zrezygnował, bo pewnie od razu zostałby za to skarcony przez Sybillę, która wielce przejmowała się Sevrykiem. Jeśli Sevryk by zginął, to przynajmniej zginąłby nie na marne, bo odkryłby to dziwne pomieszczenia na dole. Sairus naciągnął chustę na twarz i przykucnął przy krawędzi schodów, patrząc w dół.
- Przydałoby się dokładniej zbadać to pomieszczenie pod nami. - Powiedział po chwili, nawet nie podnosząc wzroku na pozostałych. Nie chciał, aby znowu Sevryk się wszystkim zajął. Dlatego też szukał jakiegoś w miarę bezpiecznego sposobu, aby dostać się na dół i zbadać tamto pomieszczenie. Jeśli byłaby możliwość dostania się tam w jakikolwiek sposób, to od razu wykorzystałby to i zszedł na dół.
 
Saverock jest offline  
Stary 19-03-2011, 12:08   #44
 
Hermit's Avatar
 
Reputacja: 1 Hermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodze
Posadzka piwnicy jak na razie zdawała się nie byś śliska, co znacznie ułatwiało schodzenie na dół. Pomieszczenie było kompletnie ciemne, tak więc szedł ostrożnie, częściowo oślepiany przez własne światło, lecz nie w znacznym stopniu. Na dole, jeszcze schodząc dało się nieopodal zauważyć beczki oraz nieliczne ilości spleśniałej żywności. Wychodzi na to, że ktoś miał tutaj swoją kryjówkę.

Dopiero kiedy całkowicie znalazł się na dole, w promieniach światła coś mu zamajaczyło. Niedaleko, w rogu. Wytężając swoją uwagę, jak i gotując się bez mała na wszystko, postąpił krok w tamtą stronę posyłając wraz z sobą świetlny obłok.

Dopiero teraz, gdy zbliżył się o kolejny krok, w jego nozdrza uderzyła fala smrodu. Taki zapach był mu już znany, ale widok całkiem obcy. Nigdy nie widział stosu ciał, co najwyżej jednego, dwóch. Nie wiedzieć czemu, czy to z ciekawości, czy z przejęcia odkryciem postąpił kolejny krok, o jeden za daleko. Odruchowo zasłonił usta rękawem i kaszlnął, ciężko łapiąc oddech.
Dopiero po kaszlnięciu, zobaczył że jedna z rąk na stercie zwłok zaczęła się ruszać.

Nie widząc wyraźnie, postąpił ten ostatni i decydujący krok. W migoczącym świetle nie mógł być pewien, czy aby wyobraźnie nie płata mu figli.
Wtedy dopiero wydarzenia zaczęły przybierać na szybkości. W jednej i tej samej chwili, oczy Sevryka rozszerzyły się z zdziwieniem, na widok jeszcze żyjącego człowieka, oraz na widok rozpadającej się posadzki pod jego nogami.
- Pułapka... - powiedział przez zaciśnięte zęby, nie wiedząc zbytnio jak ma się ratować. W ciągu kilku sekund całe pomieszczenie wypełniło się kurzem i pyłem, ograniczając jakąkolwiek reakcje.
Lecz mimo wszystko to co zrobił, było bardziej odruchem wyuczonym, niż działaniem spontanicznym. Przynajmniej tak mu się zdawało. Lewitacja, coś wspaniałego...

Poprzez tuman kurzu i huk zapomniał o możliwym ataku, jaki w każdej chwili mógł być wymierzony w jego stronę, tak więc wzniósł miecz oburącz, gotując się na zbicie. Trwał tak chwile, do czasu kiedy powietrze się nie przerzedziło.
Za plecami dało się usłyszeć czyjś głos, lecz sam nie wiedział zbytnio czyj. W uszach słyszał tylko szumienie. Zdając sobie sprawę że to mogą być jego zatroskani towarzysze, a szczególnie Sairus, odkrzyknął nie chcąc by wpadli do dołu.
-Ostrożnie! Posadzka się zawaliła!
-Nic ci nie jest? - spytała najwidoczniej przejęta Sybilla
- Nie, nic mi nie jest - odparł jak by trochę nie dowierzając własnemu szczęściu.
Tumany opadły, a na dole wśród ciał strażników leżał człowiek, a raczej młodzieniec ubrany w strój zabójców z parteru. Jego stan nie pozostawiał wątpliwości, że jest konkretnie poobijany. Leżał w komnacie, jak gdyby nie pasującej do tej wierzy, ale to teraz nie było najważniejsze.
Wiek 'zabójcy' był znaczącym czynnikiem. Mógł być niedoświadczony, co sprzyjało wyciąganiu informacji nawet bez użycia przemocy. W dodatku stan i to co przeżył sprzyjało dzierżącemu właśnie miecz Sevrykowi.
Ostrożnie schodząc do komnaty z pomocą lewitacji, nie spuszczał ani na chwile wzroku z wijącego się z bólu zabójce.
- Trzymaj się życia, a przeżyjesz... - rzekł Sevryk lądując na stercie gruzu- ...trzymaj się rozsądku, a nie zginiesz.
Motto bardzo proste, ale wyrażało to, czego w tej chwili oczekiwał od zabójcy. Rozsądku, by nie zrobił nic głupiego.
 
__________________
"Ten, któremu starczy odwagi i wytrwałości, by przez całe życie wpatrywać się w mrok, pierwszy dojrzy w nim przebłysk światła"
Chan
Hermit jest offline  
Stary 19-03-2011, 23:28   #45
 
Qumi's Avatar
 
Reputacja: 1 Qumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetny
Późne Popołudnie – 13 Mitrul 1385

Las Lethyr


Sevryk miał nadzieję, że młody wiek skrytobójcy mu pomoże w przesłuchaniu, ale…

-Aaaaaauuuu… moja noga…. Aaaaaauuu - syczał, kuląc się i kiwając jakby miał chorobę sierocą. -Aaaaaauuuuu….- kontynuował. Z takim bólem nie sprawiał wrażenia kogoś kto mógł się skoncentrować na jakimkolwiek temacie.

Czarodziej rozejrzał się dookoła. Wszystko było pokryte grubym kurzem, który teraz unosił się w powietrzu, powodując nieprzyjemne swędzenie w nosi i napady kichania, szczypał też w oczu. Dopiero po chwili nieco opadł ujawniając sporą komnatę, większą niźli wieża. Wysoka była na 3 m, szeroka i długa na 7 m.

Przy ścianach stały szafki i półki z księgami i figurkami przypominającymi różne dziwne stwory. Na podłodze leżał niegdyś piękny dywan, teraz rozsypywał się pod wpływem nacisku stóp Sevryka o posadzkę.

Gdzie niegdzie na środku znajdowały się stoliki, krzesła i fotele, a nawet jedna antyczna sofa. W oddali było coś na wzór lady, obok niej zniszczone drzwi. Tylko strzępy drewna zwisały z zawiasów. Te „drzwi” nie stanowiły dla nikogo przeszkody.

Z drugiej strony, za stosem ciał i młodym skrytobójcom, znajdowały się schody w górę, niestety całkowicie zasypane. A jednak Sevryk czuł, że powietrze nie było aż tak zatęchłe, choć smród ciał dość mocno drażnił jego nos.

Tymczasem… Gaspare i Antara skończyli odcinać rogi, kobieta schowała je do magicznej torby i ruszyła do klapy w podłodze.

-To co się tam dzieje?- spytała beztrosko.

-Podłoga pod Sevrykiem zawalił się i…- zaczęła Sybilla.

Gaspare zaśmiała się w głos ku zdziwieniu wyroczni.

-Mniej piwa i wieprzowiny by mu się przydało… ciężko nie zauważyć było tego jego brzuszka, choć wygląda na to, że jakiś gorset nosi czy coś… nie wiem jak to wy tam faceci macie?- spojrzała pytająco na Antarę i Sairusa.

-Nie, to przez…- nieco zirytowana znowu zaczęła Sybilla, Gaspare pomachała ręką i wyciągnęła linę z magicznej torby.

-Nie musisz go usprawiedliwiać, droga Sybillp, mam nadzieję, że lina chociaż wytrzyma jego ciężar, bo cóż... trzeba przyznać… – znowu zaczęła chichotać, wciąż mówiąc.

-Możesz przestać!- krzyknęły razem Sybilla i Nadia.

- Jest pod wpływem lewitacji, a podłoga zapadła się od ciał i jakiegoś chłopaka- Sybilla cały czas obserwowała Sevryka jak wchodził do piwnicy, więc nieźle się orientowała w sytuacji. - Nie wiem co to za chłopak, ale sądząc po krzykach jest młody i ranny… Sevryk! Co to za dziecko?! – krzyknęła na dół.

-Aaaaaa…. Sss…… Nie…. Aaaauuu…. Jestem…. Sssss…. Dzieckiem! Aaaauuuu… sss….!- odkrzyknął chłopak nieco orientując się co się dzieje. Trzymając się za kolano jedną rękę, drugą sięgnął po sztylet u pasa… ręka mu drżała, wciąż się kiwał i nie wyglądał na zdolnego do rozmowy, ale starał się powstrzymywać krzyki. Oczy miał lekko śnięte i chyba niedługo straci przytomność, mógł dostać wstrząsu mózgu od upadku.

- Przywiążcie gdzieś linę! – rozkazała wyrocznia. - Lewitacja nie jest zbyt silnym zaklęciem, nie uniesie raczej zbyt wiele. – dodała po chwili nieco ciszej.
 
Qumi jest offline  
Stary 21-03-2011, 21:38   #46
 
Hermit's Avatar
 
Reputacja: 1 Hermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodze
Spoglądając z zakłopotaną miną na dogorywającego zabójce, Sevryk najwidoczniej nie spodziewał się że jego stan będzie aż tak tragiczny.
Faktycznie, dopiero po dokładniejszym przyjrzeniu się jego głowie, śmiało można było zobaczyć że jest ona rozbita. Jeśli doszło do mocnego uderzenia, chłopakowi mogło poprzestawiać się co nie co w głowie, a to zwiastowało nie najlepsze chmury.
Z zaciekawieniem przysłuchiwał się rozmowie na górze, lustrując jednocześnie pomieszczenie na dole. Z ogółu wygląda to na biblioteczkę, albo też pracownie jakiegoś maga. Jeśli to była pracownia, to istniała szansa że mógł on pozostawić jakieś dowody swojej pracy, ale...
Tak, jest jedno ale. Magowie mieli swoje procedury, w razie kiedy przyszło im uciekać, albo też umierali. Albo wysadzali w powietrze swoje laboratorium, albo też pozostawiali golema by strzegł pracowni aż do powrotu maga. W przypadku zejścia różnie bywało, ale nie ma co na razie gdybać.
Z odpowiedzią na pytanie trochę zwlekał, obserwując jeszcze przez chwile roztrzaskane drzwi. Dopiero po chwili jego wzrok powrócił na młodziaka

- Jak na mój gust, bo bardziej młodzieniec, niż dziecko. Zabójca, sądząc po ubraniu i sztyletach. Dziwna sprawa... ale nie ma na co czekać. Jest ranny i widać że ledwo zipie. Mogli byście zamocować tam na górze linę, jeśli jest do czego i zejść do nas?

W najgorszym wypadku będzie trzeba dobić chłopaka, lecz zapewne znajdzie się inne rozwiązanie.
Z lekkim podirytowaniem Sevryk mrużąc oczy spojrzał na stojących piętro wyżej, doszukując się żartownisia.

- Czy jest na sali lekarz? Najlepiej neurochirurg, bo chłopak ma strzaskaną głowę.

Zdawało mu się, że Sybilla miała łaskę kapłańską na sobie, ale tego nie mógł być pewien.
Jako mag, gdzieś przed laty wybrał drogę ateistyczną, oddalając się od magi objawień z każdą przeczytaną księgą. Wiara jest pokładana tylko i wyłącznie w własnych siłach i uczynkach i tym, co można zobaczyć i usłyszeć. A jakoś jeszcze żadne bóstwo nie złożyło mu oferty...
Sairus, osoba której obecnością się teraz najbardziej przejmował zapewne tak samo chciała zbadać podziemia tej wierzy, i co najgorsze miał ku temu prawo. Wszak wszystko co znajdziemy i zdobędziemy jest dobrem naszym. Jak w pirackim kodeksie...

-Sairusie, jeśli możesz, to zaopiekuj się zdrowiem i wygodą dla pań - rzekł, tłumiąc pchający się na usta uśmiech - wszak nie chcemy by się im coś stało. Chłopak co prawda wygląda na rannego, ale w tym fachu nawet trup zabójcy może udawać żywego

Dziwne porównanie nasunęło mu się na myśl, ale cóż w tym świecie jest normalne. Nie spiesząc się, ruszył wolnym krokiem w stronę roztrzaskanych drzwi, pozostawiając za sobą jedynie głuchy odgłos jego wysokich, skórzanych butów.
 
__________________
"Ten, któremu starczy odwagi i wytrwałości, by przez całe życie wpatrywać się w mrok, pierwszy dojrzy w nim przebłysk światła"
Chan
Hermit jest offline  
Stary 30-03-2011, 20:42   #47
 
Qumi's Avatar
 
Reputacja: 1 Qumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetny
Późne Popołudnie – 13 Mitrul 1385

Las Lethyr


Wciąż nieco podgenerowana przez Gaspare, Nadia zaczęła przenosić i stawiać, z nadmierną agresją, beczki i rozbite meble z wieży. Spojrzała oczekująco na innych, Sybilla, Sairus i Antar zaczęli jej pomagać.

-Co? Przecież dałam wam linę? – wzruszyła ramionami Gaspare.

-Jak tylko wrócimy do miasta… – syczała pod nosem Nadia spoglądając na rozbawioną Gaspare.

Tymczasem chłopak na dole wyglądał coraz gorzej, oczy zaczęły mu zachodzić mgłą, a głowa porusza się w dziwny, niby senny sposób. Choć Severyk nie był zbyt wykształcony w medycynie to zdawał sobie sprawę, że gnijące martwe ciała mogły przekazać zakażenie do krwi chłopaka. Spróbował go ruszyć. Chłopak, w ogóle się nie opierał, ani nie krzyczał, był wiotki.

-Pospieszcie się! Jest z nim coraz gorzej! – krzyknął w górę.

-Jeszcze chwila! – odkrzyknęła wyrocznia. Zgromadzone beczki i kawałki mebli obwiązali kawałkiem liny, a resztę liny spuścili w dół. Jeszcze tylko pociągnęli za nią parę razy, aby sprawdzić czy wytrzyma i wyrocznia powoli schodziła w dół.

Na dole od razu pobiegła w stronę Sevryka i młodego chłopaka, który był już nieprzytomny. Sairus i Nadia również zaczęli schodzić dalej po linie.

-My tu popilnujemy. – odpowiedziała radośnie Gaspare.

Sybilla od razu zaczęła rzucać zaklęcia lecznicze, bez badania jego stanu. Dopiero gdy błękitne światło oplotło ciało młodego zabójcy, tamując krwotoki, dopiero wtedy zbadała tętno i jego obrażenia. Westchnęła z ulgą.

-Żyje, ale ma połamane żebra. Niestety z moimi zdolnościami nie jestem wstanie ich zregenerować. Sam nie wejdzie raczej po linie, możemy go oczywiście przywiązać i wciągnąć… ale nie wiem czy nie pogorszy to jego stanu…- kolejny raz westchnęła, ale tym raczej nie było w tym żadnej oznaki jakiejkolwiek ulgi.

-Prawdę mówiąc nie wiem co z nim zrobić… – dokończyła.

-Co to za miejsce? – spytała Nadia rozglądając się dookoła.

- „Dom Niezwykłości Shverlama,” jak mi się zdaje.- natychmiast odpowiedziała ku zdziwieniu wojowniczki wyrocznia. -Choć nie wiem co to w sumie znaczy. – dodała naprędce Sybilla.

Sairus również rozglądał się dookoła i uśmiechnął się cwaniacko.

-Tak jak sobie życzyłeś Sevryku, dbam o wygodę naszych pań… przy czym - ściszył nieco głos- Gaspare ciężko nazwać „panną”. – wojowniczka uśmiechnęła się, a wyrocznia zachichotałą.

Kiedy inni zastanawiali się nad ciałami zmarłych i rannym, Sairus węszył w poszukiwaniu pułapek, ukrytych drzwi i tym podobnych.

-Nic.- oświadczył, przerywając rozmyślanie.- Żadnych pułapek, ani ukrytych drzwi. Nie ma tu też nic cennego, figurki wydają się przedstawiać dziwne stwory, ale poza tym to tandeta. Drzwi – wskazał na drzwi po drugiej stronie pokoju – nie mają zamka, nie wydają się być w żaden sposób zabezpieczone..
 
Qumi jest offline  
Stary 31-03-2011, 18:45   #48
 
Saverock's Avatar
 
Reputacja: 1 Saverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemu
Czasem trzeba się poświecić. Właściwie, to Sairus sam powinien się wszystkim zająć. A nie ustawiać mele i beczki z pomocą Sybilly, Nadii i Antary. Ale nie mógł narzekać, że ktoś mu pomagał. Było to dla niego wielką rzadkością i ciężko było mu się przyzwyczaić do tego, że teraz będzie mógł często korzystać z pomocy innych. Chociaż i tak wiedział, że będzie tak dopóki nie rozwiążą sprawy morderstwa tego całego Marco. Potem pewnie już będą czasem o sobie słyszeć. A przynajmniej o nim. O wyczynach bezczelnego zabójcy. Bo na pewno nie miał zamiaru zrywać z zawodem. Chociaż jeśli miałby ku temu powody, to przestałby zabijać. Ale byłoby to bardzo mało prawdopodobne. Teraz nie było czasu na myślenie o tym. Trzeba było schodzić na dół. Lina trzymała się dosyć mocno, więc wszystko powinno być dosyć dobrze. Nie wszyscy zeszli na dół, ale to nawet i dobrze. Przynajmniej Sai mógł rozbawić trochę Nadię i Sybillę. W szczególności Sybillę. Może i nie było to zamierzone, ale ważne, że się udało. No, ale nie mógł się z tego zbyt długo cieszyć. Trzeba było zabrać się do przeszukiwania tego całego pomieszczenia. Z tego, co zdążył zauważyć, nic ciekawego tutaj nie było. Żadnych pułapek, ukrytych drzwi, nic cennego, a jedyne drzwi nie miały żadnych zabezpieczeń. A przynajmniej tak wynikało z jego oględzin.
- Pomyślcie, co zrobić z tym młodzikiem, a ja sprawdzę, co jest za tamtymi drzwiami. - kontynuował po chwili swoja wcześniejsza wypowiedź. Wziął do ręki miecz i podszedł do drzwi. Nie cackał się z nimi, tylko od razu otworzył je szybko na oścież, będąc gotowym na ewentualny atak czy uruchomienie jakiejś pułapki.
 
Saverock jest offline  
Stary 04-04-2011, 16:27   #49
 
Hermit's Avatar
 
Reputacja: 1 Hermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodze
Chłopak konał, to było widać gołym, niewykształconym w tym fachu okiem. Zamglone oczy, brak kontaktu z otoczeniem, wiotkość ciała. Kiedy cała drużyna sposobiła się do zejścia, Sebryk powątpiewał, że młodziaka uda się jeszcze odratować. Stał tak, nawet gdy zeszli wszyscy bu mu dopomóc, z splecionymi rękami na klatce obserwował co się z nim stanie.
Kogoś mu przypominał, kogoś kogo dobrze znał, lecz nie chciał o tym rozpamiętywać. To nie ten czas, to nie właściwe miejsce.
Wyrocznia, najwidoczniej dość dobra by ustabilizować stan rannego, lecz nie na tyle by przywrócić go do użyteczności, oznajmiła, że ma połamane żebra.

-Pięknie, no po prostu wspaniale - palnął, opuszczając bezradnie ręce.

Obrócił się zawadiacko na pięcie, obracając się na chwile plecami do pozostałych. Gest drapiącej się małpy mógł sugerować, że właśnie myśli. Po krótkiej chwili, obrócił się z powrotem wolnym i mozolnym ruchem, nadając swojej twarzy jak największą powagę.

- Poczekamy chwile. Kiedy się obudzi, będzie musiał zapłacić za swą wolności i zdrowie oczywiście. A zapłaci informacjami, czyli tym co jest cenniejsze od złota. Jeśli jednak będzie wierny swoim, czyli tym którzy pozostawili go na pastwę śmierci, jego wola... Myślę że to uczciwa wymiana.

Z jego wiedzą, nie dane mu było przewidzieć czy się zbudzi, czy też pozostanie nieprzytomny na dłuższy okres czasu. Tak czy inaczej taki pla jak na tą chwile był dogodny.

Sairus, najwidoczniej bardziej zainteresowany tym co tu jest, niż tym gdzie jest, zaczął przetrząsać okolice w doszukiwaniu się czegoś, po czym oznajmił że nie ma tu pułapek.

I dobrze - pomyślał - przynajmniej nie czeka nas na razie nic nadzwyczajnego. Chyba że się na tym nie zna...

Najwidoczniej niczym niezrażony Sairus, nie słysząc sprzeciwu nikogo z drużyny ruszył swoim tempem w stronę rozwalonych drzwi. Nie chcąc pozostawać w miejscu, a jednocześnie dawać mu pole do popisu ruszył za nim dodając

- Przejdziemy się razem, może znajdzie się tu ławę, albo też stół by zabrać tego smarkacza. Swoją drogą co dwie pary oczy to nie ślepy.

Powód dobry, jak każdy inni który mógł by teraz podać.
 
__________________
"Ten, któremu starczy odwagi i wytrwałości, by przez całe życie wpatrywać się w mrok, pierwszy dojrzy w nim przebłysk światła"
Chan
Hermit jest offline  
Stary 07-04-2011, 00:26   #50
 
Qumi's Avatar
 
Reputacja: 1 Qumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetny
Późne Popołudnie – 13 Mitrul 1385

Dom Niezwykłości Shverlama



Podczas gdy reszta drużyny zastanawiała się co dalej zrobić, Sairus w swoim walecznym stylu ruszył do działania. Tak, Sairus zdecydowanie był człowiekiem czynu. Drzwi otworzyły się z donośnym piskiem. Ktoś już od dawna nie naoliwiał zawiasów. Żadna pułapka go nie zaskoczyła, ale widok tego co było w komnacie zdecydowanie do typowych nie należał…

Sevryk niemal w tym samym momencie stanął przy Sairusie. Jaki był jego motyw? Pilnowanie urwisa? Chęć otrzymania części chwały? Czy zwykła nuda? To wiedział tylko on. Jednak i on stanął jak wryty gdy zobaczył co znajdowało się w komnacie.

Nadia obrócił się do Sybilli.

- Może przyda się im moja pomoc, a tutaj raczej nie wiele zdziałam, od patrzenia się na tego tutaj nie zrobi mu się lepiej. – zwróciła się przepraszającym tonem do wyroczni, ta westchnęła.

-Rozumiem, rozumiem… ja zostanę i popilnuję rannego… a wy… bądźcie ostrożni, mam złe przeczucia…- lekko się skrzywiła, sama chętnie by pewnie poszła, ale ktoś musiał zostać z więźniem.

-Spróbujcie znaleźć może jakieś nosze, tak na wypadek gdyby nie odzyskał zbyt szybko świadomości.

- Jasne, możesz na nas liczyć. – odpowiedziała jej wojowniczka i już po chwili dołączyła do grona zamurowanych widokiem osób.

-Co…- ciężko było jej wydusić słowa czy nawet pytanie o owo miejsce.

Komnata była duża, nawet bardzo duża. W przedsionku znajdowała się wybrukowany plac, który dalej przeradzał się w ścieżkę. Na początku sali znajdowały się półki z jakimiś księgami. Komnata w przeciwieństwie do poprzedniej była dobrze oświetlona przez magiczne kule światła unoszące się przy suficie. Większość komnaty wypełniała trawa, woda, lawa, śnieg, goła ziemia, słowem niemal każdy rodzaj podłoża. Ale nie to było najdziwniejsze… najdziwniejsze były stwory.

Komnata była wypełniona magicznymi klatkami, których ściany wyglądały jakby szyby z okien, ale połyskiwały dodatkowo połyskiwały srebrną poświatą. Wewnątrz klatek znajdowały się… stwory. Jeśli Al-Mi’Raj wydawał się dziwny to ciężko było znaleźć odpowiednie słowo na te stwory. Były tam królikokaczki, ogromne chomiki grające w szachy, ślimaki z cepami zamiast czułek, różowe jednorożce, bliżej nieokreślone masy oczu, wampiryczne żaby z błoniastymi skrzydłami, wiewiórki z lśniącymi na czerwono oczami oraz wiele innych dziwactw. Parę klatek było zniszczonych, niektóre utraciły swój blask, a w środku znajdowały się tylko szkielety dawnych mieszkańców. Pomiędzy klatkami rozciągały się brukowane ścieżki oraz metalowe barierki.

Pierwszy ocknął się Sairus, w końcu pierwszy to ujrzał. Sięgnął po jedną z ksiąg, otworzył ją. Były tam rysunki wszystkich tych stworów oraz parę których już tu nie było. Pod spodem każdego obrazka znajdował się opis w nieznanym mu języku.

Wkrótce Nadia i Sevryk również wzięli po jednej kopii księgi. Mogły się przydać, ale żaden z nich nie znał języka, tylko Sybilla zdawała się co nieco kojarzyć.

-Jakby… zoo… ?- spytała niepewnie Nadia. –Może stąd wzięły się te królikorożce? – dodała po krótkim namyśle.

Ścieżki prowadziły do kolejnych drzwi, na samym, dalekim końcu komnaty. Jedno było pewne, to była jedna atrakcja Domu Niezwykłości Shverlama.

***

Późne Popołudnie – 13 Mitrul 1385

Las Lethyr


Tymczasem, w innej części lasu, przy wejściu do jaskini stały dwie osoby. Jeden z nich był drowem. Czarna, obsydianowa skóra nie była zbyt mile widziana na powierzchni, choć w Thesk nieco mniejszy był z tym problem. Drugi był wyjątkowo blady, i tak jak jego towarzysz, zasłaniał twarz kapturem aby chronić się przed słońcem.

Mimo różnego pochodzenia, dziś złączył ich ten sam cel. We wnętrzu jaskini miało znajdować się przejście do starożytnych ruin, a tam potężna broń, niemal artefakt – broń spuścizny mistrzów dyscyplin sztuk walki. Drow poszukiwał tej broni od dawna, była ona bezcennym skarbem i przepustką do chwały i uznania nie tylko wśród towarzyszy, ale również całego Faerunu.

Constantino miał podobny cel, ale co innego chciał osiągnąć. Zemsta. Od jakiegoś czasu jedynie zemsta była pewna w jego „życiu.” Bóstwo mu patronujące zesłało mu wizję: miał pomóc drowi kroczącemu wśród cieni zdobyć wymarzoną broń, a dzięki temu otworzy się przed nim ścieżka prowadząca do upragnionej zemsty. Choć niechętnie opuszczał Nyth, którego sytuacja ostatnio robiła się coraz bardziej niepokojąca, to nic nie mogło stać wyżej niż zemsta którą sobie obrał za ścieżkę.

-Wygląda na to, że to tutaj.- zaczął Ricry. -Tak zostało ci objawione, czyż nie? – był nieco sceptyczny.

-Tak, to tutaj. Tutaj czeka na ciebie twoja wymarzona broń, a na mnie moje przeznaczenie.- odpowiedział Constantino wąchając powietrze. -Wygląda na to, że jak na razie droga jest bezpieczna.

-Tak, tyle to i ja zgadłem. Ruszajmy zatem.

Jaskinia nie była zbyt długa, ani zbyt szeroka, czasami natknęli się na jakieś małe zwierzątko, ale nic poza tym. W końcu udało się im dojść do tego czego szukali – zejścia do ruin. Duże stalowe drzwi stały tuż przed nimi. Obejrzeli je dokładnie, wyglądały bezpiecznie. Ricry pociągnął za klamkę, ale ta nie chciała ustąpić.

-Zardzewiały.- skrzywił się drow.

-Nie mamy na to czasu…- odparł z irytacją Constantino i ruszył z impetem w stronę drzwi, Ricry uskoczył w samą porę, bo człowiek właśnie kopnął z całej siły drzwi. Ustąpiły.

Szeroko otwarte drzwi stały przed nimi otworem. Żaden z nich nie potrzebował źródła światła z tego co zauważył drow, więc spokojnie spojrzeli co kryje się za metalowymi drzwiami.

Przed nimi rozciągała się pustynia i niezbyt szeroka brukowana ścieżka. Niebo było bez chmur, powietrze suche, gorące promienie słońca sypały z nieba, w oddali widać było kolejne drzwi, jakieś 200-300 metrów przed nimi.
 

Ostatnio edytowane przez Qumi : 07-04-2011 o 00:28.
Qumi jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:38.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172