Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-03-2011, 11:24   #15
Imoshi
 
Reputacja: 1 Imoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnieImoshi jest jak niezastąpione światło przewodnie
Francis zaglądając do skrzyń nie rozczarował się. Znalazł granaty odłamkowe i dymne, M9 z tłumikiem zastąpił glockiem, z pozostałych broni wybrał UMP. Dołożył do swojej głównej pukawki tłumik i celownik holograficzny, do tego kamizelka taktyczna, dwa noże i noktowizor. No i to mu wystarczy. Przynajmniej na razie. Po wzięciu upragnionych narzędzi mordu skierował się do jednego z przeznaczonych dla najemników domków. Gdy wszedł, był on pusty. Jones jak zawsze nastawił budzik na 5:30 i poszedł spać z nożem umiejscowionym pod poduszką. Jego czujny sen sprawiał, że mężczyzna czuł się względnie bezpiecznie.


Następnego dnia, 5:30

Zadzwonił dzwonek, sprawiający że Francis od razu się obudził i wyłączył urządzenie. Ubrał się w swój ciemny płaszcz, na głowę założył kapelusz i wykonał kilka ćwiczeń nie budząc nawet kolegi, który smacznie sobie chrapał. Minęło mu tak pół godziny, kiedy nagle do mieszkanka wparował cpt. Olaf.
- Wstawać do kurwy nędzy! Macie 15 sekund aby ustawić się w szeregu na placu, ruchy! -
- Chyba nawet nie zauważył że stoję obok.. - pomyślał Jones. Tuż po wyjściu ich przełożonego wyszedł i on. Większość jego kompanów nie była na coś takiego przygotowana. Po chwili zaczęły się ćwiczenia - Pompki, brzuszki i inne takie. Francisowi nie sprawiały one większych trudności, jak było z resztą niewiadomo. Po treningu przyszedł czas na śniadanie. Mężczyzna był w miarę głodny, pochłonął więc swój placek od razu po otrzymaniu. Konserwę też jakoś przełknął, popił kubkiem wody. Saszetkę zostawił sobie na później. Po chwili od zjedzenia Olaf zarządził ciszę i powiedział parę słów o zaopatrzeniu, a także o misji, którą już niedługo będą wykonywać. Dał także na stół zaliczkę, 400 tysięcy do podzielenia.
- Panowie... po co się kłócić... podzielmy się po równo. Na razie mamy chyba ze sobą współpracować. Nie mam racji? - jeden z nich zaproponował. Dwóch innych zgodziło się, Francis był trzeci.
- Ja również się zgadzam, po 50 tysięcy na głowę. - rzekł jak zwykle spokojny. Był jednak przygotowany na wszystko, jeden z jego ,,kumpli" , Gervasio czy jakoś tak nie wyglądał na takiego lubiącego się dzielić. Po chwili wszyscy inni, poza Meksykaninem się zgodzili.
- Dobra, ja biorę swoją działkę - rzekł otwierając walizkę. Szybko wyliczył 50 tysięcy, wziął do rąk banknoty i stwierdził
- Z resztą róbcie co chcecie, ja się stąd wynoszę - Cóż.. naprawdę chciał szybko się stąd zmyć. Dość szybko, by nie być tu podczas ewentualnej walki, Alvarez wyglądał na gangstera, to że kochał forsę było jasne, to przecież on pierwszy zapytał o żołd asystenta generała, jeszcze w USA. Zniknął więc szybko, ze swoimi pieniędzmi. Po kilkunastu minutach wraz z kompanią jechał jeepami w nieznanym kierunku. Teraz nie przemierzał dżungli tak jak kiedyś, jechał tylko, po drodze jedząc suszone owoce ze śniadania. Aż drużyna dojechała. Pierwsze doznanie? Zdziwienie. Cel to likwidacja pojedynczych obiektów, a z broni, którą tu mieli nie da się tak dokładnie wycelować. Jones podporządkował się jednak i stał przy tej potężnej broni gotowy praktycznie na wszystko. A przynajmniej do czasu przybycia tej ogromnej fali. Wszyscy przestali się wzajemnie widzieć. Zadziwiające, ilu ludzi uciekało przed Rosją w obawie o własne życie. W tym hałasie nic nie było słychać. Teraz każdy był zdany na siebie. Teraz wrogowie mieli miażdżącą przewagę zaskoczenia.. strażników było widać, ogólny hałas mógł tłumić dźwięki strzałów, a słaba widoczność spowodowana ogromną ilością ludzi ułatwiała zadanie agresorom. Francis postanowił wmieszać się w tłum i szukać wrogów wokół siebie, a nie jak cpt. kazał z większej odległości. Cóż, dla niego łamanie praw nie było niczym nowym.
 
Imoshi jest offline