Francis zaglądając do skrzyń nie rozczarował się. Znalazł granaty odłamkowe i dymne, M9 z tłumikiem zastąpił glockiem, z pozostałych broni wybrał UMP. Dołożył do swojej głównej pukawki tłumik i celownik holograficzny, do tego kamizelka taktyczna, dwa noże i noktowizor. No i to mu wystarczy. Przynajmniej na razie. Po wzięciu upragnionych narzędzi mordu skierował się do jednego z przeznaczonych dla najemników domków. Gdy wszedł, był on pusty. Jones jak zawsze nastawił budzik na 5:30 i poszedł spać z nożem umiejscowionym pod poduszką. Jego czujny sen sprawiał, że mężczyzna czuł się względnie bezpiecznie. Następnego dnia, 5:30
Zadzwonił dzwonek, sprawiający że Francis od razu się obudził i wyłączył urządzenie. Ubrał się w swój ciemny płaszcz, na głowę założył kapelusz i wykonał kilka ćwiczeń nie budząc nawet kolegi, który smacznie sobie chrapał. Minęło mu tak pół godziny, kiedy nagle do mieszkanka wparował cpt. Olaf.
- Wstawać do kurwy nędzy! Macie 15 sekund aby ustawić się w szeregu na placu, ruchy! -
- Chyba nawet nie zauważył że stoję obok.. - pomyślał Jones. Tuż po wyjściu ich przełożonego wyszedł i on. Większość jego kompanów nie była na coś takiego przygotowana. Po chwili zaczęły się ćwiczenia - Pompki, brzuszki i inne takie. Francisowi nie sprawiały one większych trudności, jak było z resztą niewiadomo. Po treningu przyszedł czas na śniadanie. Mężczyzna był w miarę głodny, pochłonął więc swój placek od razu po otrzymaniu. Konserwę też jakoś przełknął, popił kubkiem wody. Saszetkę zostawił sobie na później. Po chwili od zjedzenia Olaf zarządził ciszę i powiedział parę słów o zaopatrzeniu, a także o misji, którą już niedługo będą wykonywać. Dał także na stół zaliczkę, 400 tysięcy do podzielenia.
- Panowie... po co się kłócić... podzielmy się po równo. Na razie mamy chyba ze sobą współpracować. Nie mam racji? - jeden z nich zaproponował. Dwóch innych zgodziło się, Francis był trzeci.
- Ja również się zgadzam, po 50 tysięcy na głowę. - rzekł jak zwykle spokojny. Był jednak przygotowany na wszystko, jeden z jego ,,kumpli" , Gervasio czy jakoś tak nie wyglądał na takiego lubiącego się dzielić. Po chwili wszyscy inni, poza Meksykaninem się zgodzili.
- Dobra, ja biorę swoją działkę - rzekł otwierając walizkę. Szybko wyliczył 50 tysięcy, wziął do rąk banknoty i stwierdził
- Z resztą róbcie co chcecie, ja się stąd wynoszę - Cóż.. naprawdę chciał szybko się stąd zmyć. Dość szybko, by nie być tu podczas ewentualnej walki, Alvarez wyglądał na gangstera, to że kochał forsę było jasne, to przecież on pierwszy zapytał o żołd asystenta generała, jeszcze w USA. Zniknął więc szybko, ze swoimi pieniędzmi. Po kilkunastu minutach wraz z kompanią jechał jeepami w nieznanym kierunku. Teraz nie przemierzał dżungli tak jak kiedyś, jechał tylko, po drodze jedząc suszone owoce ze śniadania. Aż drużyna dojechała. Pierwsze doznanie? Zdziwienie. Cel to likwidacja pojedynczych obiektów, a z broni, którą tu mieli nie da się tak dokładnie wycelować. Jones podporządkował się jednak i stał przy tej potężnej broni gotowy praktycznie na wszystko. A przynajmniej do czasu przybycia tej ogromnej fali. Wszyscy przestali się wzajemnie widzieć. Zadziwiające, ilu ludzi uciekało przed Rosją w obawie o własne życie. W tym hałasie nic nie było słychać. Teraz każdy był zdany na siebie. Teraz wrogowie mieli miażdżącą przewagę zaskoczenia.. strażników było widać, ogólny hałas mógł tłumić dźwięki strzałów, a słaba widoczność spowodowana ogromną ilością ludzi ułatwiała zadanie agresorom. Francis postanowił wmieszać się w tłum i szukać wrogów wokół siebie, a nie jak cpt. kazał z większej odległości. Cóż, dla niego łamanie praw nie było niczym nowym. |