Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-03-2011, 02:24   #23
Arsene
 
Arsene's Avatar
 
Reputacja: 1 Arsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwu
Nadszedł czas. Wybiła godzina. To już teraz. Przyszło wreszcie ich pięć minut. Tak, zdecydowanie można było użyć tych określeń. No i zaczęło się.

Jeden załatwił zgrabnie swojego taliba przy jeepie, jednak Roach miał chyba problemy techniczne. Może zasnął ? Duch spodziewał się wszystkiego .... poza najgorszym. Talib jak na prawdziwego taliba przystało zaczął wrzeszczeć i strzelać w bliżej nieokreślonym kierunku. Tak jak na filmach kule minęły cel o milimetry ... no, może centymetry.

-Jasny chuj! Brutal, Duch, ogień zaporowy! - Flyer zaprezentował swoją kulturę i obaj otworzyli ogień zaporowy.

Ach! Jak Duch nie lubił tego robić. Nie po to miał granatnik, żeby robić szum ogniem zaporowym. Niestety jednak, taki los żołnierza. Pstryknął przełącznik i długa seria poleciała w stronę wroga. Talib padł na ziemię trafiony kilkoma pociskami. Zgon na bank.

Kiedy tamci biegali i walczyli ze snajperem i nożownikiem, Duch i Brutal przyjęli na siebie to, co strzelcy przyjmowali na siebie. Otwarty ogień automatyczny z Kałasznikowów. Mark mógł się założyć o dwa magazynki, że pociski były ponacinane. Jakież to humanitarne z ich strony.

Wymieniając wiadra kul ze strony talibów na krótkie serie ze strony żołnierzy Tier 1 Duch czekał na jakieś wsparcie. Bycie ostrzeliwanym przez wrogów nie jest niczym miłym.

Wreszcie jednak walka ustała. Ostatni wróg padł na ziemię, przytłoczony czyimiś kulami. W zamieci odłamków i noży nikt nie patrzy na to ilu ustrzelił. Liczyło się, że ktoś z NICH został ustrzelony.

- Hej. Zabiłem jeszcze jednego, ale jestem ranny. Ciężko mi iść. Resztę załatwcie sami, zostało pięciu, potem musicie mi pomóc w dojściu do jeepa.

Czemu Duch wiedział, że jego kumpel skaleczy się podczas używania tej broni ? No czemu ? Ehh ... nie wiadomo. Udał się w jego stronę, ale jeden z żołnierzy już pomagał mu opatrzyć ranę. Złapał więc przydzielonego AK i dwa magazynki, zupełnie tak jakby miał mało sprzętu, i udał się do jeepa.

Wyjął z nowej broni magazynek, pociągnięciem zamka wyrzucił nabój z komory. Ukrył na chwilę rękę w dłoniach i już było mu lżej. Zgolił by już wprawdzie brodę, ale cóż, nie dane mu teraz było dorwać się do żyletki. Uśmiechnął się wreszcie do siebie. Żyli, jedynie Roach skaleczył się podczas strzelania, mieli jeepa i amunicję. To dobrze, prawda ?

Kiedy towarzysze zajmowali się sobą, łupem i kontaktem z dowództwem Duch przejrzał sprzęt. Doładował amunicję do magazynków, zabezpieczył karabin, przewiesił przez ramię. Nowy nabytek ciągle leżał na ziemi, bezpieczny od wścibskich spojrzeń.

Siedząc na tyle wozu Duch chciał robić to co robił najlepiej - strzelać. Od tego w końcu są strzelcy. Niestety nie dane mu było złapać chwili wytchnienia na pace.

- Duch prowadzi, jedź na tą górę na wschodzie. Gdzieś za nią mamy pojazd z amunicją.
- Się robi! Pomkniemy niczym samochód pułapka ... - odpowiedział, westchnął i usiadł za kierownicą.
 
__________________
Także tego
Arsene jest offline