Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-03-2011, 20:07   #4
Harard
 
Harard's Avatar
 
Reputacja: 1 Harard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwu
Obudził się kole południa, o dziwo jakoś znalazł nawet drogę w pijackim widzie do swojego namiotu, bo w kącie zobaczył babkę Miłkę mamroczącą coś pod nosem swoim zwyczajem. Podniósł się na łokciach, łeb pękał w szwach.
- Jakby w środku czaszki cwałowało stado rogatych demonów.

Jęknął Balric, popatrzył na Miłkę i zarechotał. Tak rodzinny żarcik. Dziewka którą najwyraźniej wyobracał ostatniej nocy, poderwała się z siennika słysząc basowy, zapijaczony głos. Spojrzała wokół, napotkała wzrok babuni, a następnie zaczęła z panice ubierać się i uciekać z namiotu. Oglądnęła się jednak tuż przy wyjściu i zasłaniając cycki rozchełstanym giezłem wyszczerzyła do niego białe ząbki. Balric zerknął na nią średnio widzącym wzrokiem i chwycił za wiadro z wodą. Wypił ćwiartkę, odsapnął. Zwlókł się w pryczy i podszedł do płachty zasłaniającej wyjście. Kiedy zgrabny tyłeczek biegnącej dziewczyny zniknął wreszcie z widoku, odwrócił się do wnętrza namiotu.
- Dwie niedziele już mijają. - Powiedział w końcu do babki – Nic ino gorzałka, ruja i poróbstwo. Nie żebym się skarżył, ale smoków żadnych nie widać.
Pierwsze oznaki kaca mordercy zaczęły pojawiać się jak czterej jeźdźcy apokalipsy. Ścisnął lekko głowę, jakby bojąc się że się rozleci za chwilę, po czym przymilniejszym już głosem powiedział.
- Co? Babuniu? Ileż do kurwy nędzy będziemy tu jeszcze siedzieć?
- Aleś niecierpliwy, wnusiu -
zaskrzeczała starucha ukazując poczerniałe zęby. - Wielkie czyny wymagają przygotowań. Idź lepiej toporem pomachaj aby ci się mięśnie nie zastały. Tylko się nie zgrzej bo dostaniesz kataru.
Zakręciła się przy swoich tobołach, wyjęła stamtąd jakąś flaszkę i pociągnęła solidny łyk.

- Reflektujesz? To sprawdzona receptura Miłki co by na kaca zaradzić.
Popatrzył na przezroczystą ciecz w orypanej flaszcze, ale ufał babce na tyle aby wychylić do dna. Jakby chciała go otruć miała tysiące okazji...
- Uuuuch dobre, aż krew w żyłach szybciej krąży. – Zamlaskał językiem starając się rozeznać składniki likworu. – Mocne, z czego to pędzone? A zresztą nie mów, nie chcę wiedzieć. - Wzdrygnął się ukradkiem. - Grunt że działa. Cholera, już mi lepiej.
- Spirytusik jeno - odparła. - Plus ingrediencja magiczne, poprawiające wigor. Jądra salamandry, język łosia, włos łonowy wisielca, koniecznie o północy wyrwany...
- Babka zlituj się, dość! –
przerwał wymienianie tych „pyszności”. – Bo się głodny zaczynam robić.
Zaśmiał się i posłał Miłce lekkiego kuksańca.
Babina zaśmiała się rubasznie i starczą dłonią złapała policzek barbarzyńcy mocno go podszczypując.

**

Nuuuda. Po drodze już było ciekawiej. Jechali we trojkę z Issą prawie miesiąc z Doliny Szeptów, zła droga i pogoda, ale przynajmniej coś się działo. A to babkę chciały jakieś kmiotki golić, do beczki wsadzać i pięty przypalać czerwonym żelazem bo myśleli, że wiedźmą była. A to rabusie ich napadli, a to z miejscowymi w karczmie się deczko pobili, no kupa śmiechu po prostu. A teraz nic tylko... ech, jak jej było? Malwina? Marysia? A kto by tam spamiętał...
Wyszedł w końcu pokrzepiony ratującą życie miksturą przed namiot. Przeciągnął się, mięśnie i ścięgna aż zagrały pod skórą. Zimno mu nie było, w końcu pochodził z północnych dolin, ale narzucił na ramiona płaszcz z niedźwiedziej skóry. Oparł się na dwuręcznym bojowym toporze i popatrzył co to za zbiegowisko zaczęło się niedaleko w centrum obozu. Postanowił że warto się temu przyjrzeć, więc zarzucił stylisko na ramię i ruszył przepychając się naprzód.

Przysłuchiwał się chwilę pokurczowi gadającemu z beczek i szybko doszedł do wniosku, że władca jest bardzo sprytnym i rozsądnym człowiekiem. Po co się użerać z całą tą hałastrą kiedy można podjudzić ich na siebie i wyłonić najlepszych. Niestety nie przewidział tylko entuzjazmu tłumu, podsycanego przez takich ludzi jak Balric. Nareszcie można się poruszać, przegnać zastój z mięśni, pokazać waleczność i ochotę dowództwu. Sierżant Cykor, który miał dowodzić nimi będzie wniebowzięty. Od razu rozpozna kto do czego się nadaje. Barbarzyńca uśmiechnął się od ucha do ucha, po czym jak tylko zaczęła się zabawa wyrżnął w pysk stojącego obok osiłka. Facet wyłożył się jak długi, dając sygnał do ogólnowojskowej zadymy. Balric ryknął po czym ściągnął sobie z pleców pokurcza , który na nie wskoczył i usiłował sięgnąć do jego gardła, po czym złapał go za kark i hajdawery. Rzucił go pięknym lobem w grupkę jego znajomków, kładąc ze czterech pokotem na ziemi. Zaśmiał się z udanego żartu i rozglądnął się szukając jakiegoś wyzwania. Wokół zrobiło się trochę luźniej, bo jakoś nikt się nie kwapił z atakiem na wielkoluda. Do czasu. Poprzewracani na ziemię koleżkowie kurdupla podnieśli się i nie znając najwyraźniej zasad kulturalnej bójki, dobyli noży. Upewnił się tylko że babce nic nie grozi, ale kobiecinka nie po to 117 lat przeżyła by się dać teraz zabić. Malowniczy widok, babuleńka wdrapująca się na drzewo. Wielkolud chwycił więc topór i machnął krzyż na próbę.
- Hej Issa! – ryknął by przekrzyczeć wrzawę czynioną przez dwie setki gardeł. – Pójdziemy na ostre? Trzeba pokazać tym skurwielom jak to u nas w Dolinie Szeptów się robi!
Zamachnął się z łokcia aż topór zafurkotał w powietrzu i uderzył. Facecik z nożem, któremu widocznie gorzałka przesłoniła instynkt samozachowawczy zarobił cięcie przez bark. Kość obojczyka chrupnęła przyjemnie, półkoliste ostrze odwaliło prawie całe ramię. Nożownik wrzasnął i padł na ziemię. Ech, nie ma jak porządna bitka. Rozejrzał się w koło i od razu zobaczył kilku takich co uważali podobnie.

** *

Najlepszy dzień od półtora miesiąca! Brakowało mu tego od dawna. Zapachu krwi i potu, szału ogarniającego walczących. Przypominały się stare czasy... Dwie płytkie rany to dobra cena za trochę rozrywki. Przerzedzili trochę konkurencji, Issa okazała się niezłą wariatką. Szybko dogadali się z jednookim facetem, choć nie zamienili z sobą ani słowa. Wielkolud zrobił dobre i solidne wrażenie choć walczył włócznią. Każdy ma swoje dziwactwa, pomyślał Balric stając plecami do niego, po tym jak nieznajomy przebódł skurwiela, który zachodził barbarzyńcę z flanki i szykował się z wrednym ciosem, do którego Balric mógł nie zdążyć z zastawą. Spojrzał na Issę którą wystrzelił na dach, dziewczyna wyjęła łuk z sajdaka i zaczęła pruć, aż miło było popatrzeć.
Powoli tłum wokół nich rzedł. Oprychy przekonały się szybko, że można znaleźć łatwiejszych przeciwników. Balric zaniepokojony solidnie o babkę, ruszył szybko pod drzewo i pomógł zgramolić jej się na dół. Siadła mu na barana, wielkolud zaś wymachując toporem podbiegł do włócznika. Scenka ta musiała robić dość przednie wrażenie, bo na widok dwumetrowego chłopa z pomarszczoną staruszką siedzącą mu na ramionach, ludzie uciekając panicznie w próbie ratowania swojego życia przystawali na chwilę, przecierając oczy ze zdumienia. Nie wiedział w sumie kto wpadł na pomysł by poszukać jakiejś szarży. Z tego co pamiętał miał nimi dowodzić sierżant Cykor. Był jednak pewien, że przez ten cały rejwach jaki narobili wokół siebie, wcześniej czy później wpadną jakoś na niego.
 

Ostatnio edytowane przez Harard : 23-03-2011 o 20:46.
Harard jest offline