Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-03-2011, 21:07   #5
merill
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
Pierwszym objawem obwieszczającym światu wszem i wobec obecność najemniczego obozu był smród. Fetor niósł się na dobrych kila mil, nikt bowiem z organizatorów, ani tym bardziej uczestników tego mityngu, nie pomyślał choćby o wykopaniu dołów kloacznych.

Setki gardeł, żołądków przerabiały co dzień fury ziemniaków, kapusty i mięsiw wszelakich. Gwar, hałas i pijackie okrzyki były drugim ze symptomów. Nie mniej nieprzyjemnym. Z każdą godziną przebywania między tym pospolitym ruszeniem, ze wszystkich stron królestwa, Uno co raz bardziej rozumiał władcę, który nie pozwolił najemnikom postawić nawet nogi za bramami miejskimi.

Co bardziej przedsiębiorczy mieszkańcy metropolii otwierali prowizoryczne stragany z jadłem i wyszynkiem. Nieźle prosperował nawet burdel. Ten ostatni najgoręcej rozpalał chyba głowy wszystkich zebranych, co rusz bowiem nieopodal niego rozgrywały się przepychanki i bójki, jeden z najmitów nawet rękę stracił w siekaninie.

Węszyciel trzymał się na uboczu, przy jednym z wielu rozpalonych ognisk. Od czasu przybycia wczesnym rankiem do obozu, nie zdążył jeszcze zawrzeć jakichś konkretniejszych znajomości. Zresztą na pierwszy rzut oka, większość zebranej tłuszczy, nie warta była nawet splunięcia, a co dopiero podania ręki. Jednak rozkaz Lorda Intgara był jednoznaczny.
Pogranicznik opuścił swoją ojczyznę, jego niecodzienne umiejętności i talenty, miały wspomóc wyprawę. Nomesta w coraz czarniejszych barwach widział jednak ten pomysł.

Całe swoje życie spędził w niegościnnych ziemiach Marchii Szeinarskiej. Która w dzisiejszych plugawych latach, stała się jeszcze mniej niż zazwyczaj, przyjazna ludziom. Mówiono, że każdy szeinarczyk pogodzony jest za życia ze śmiercią… i tak faktycznie było.
Tropiciel musiał zamknąć swój umysł na setki wizji i sygnałów wysyłanych przez tak wiele osób. Czasami jego dar był cholernym przekleństwem, niejednokrotnie jednak ratował życie.

*****

Każdy, kto przyglądał się Uno z boku, mógł dostrzec wiele szram i blizn, na niestarej, bo około trzydziestoparoletniej twarzy. Z nich najbardziej rzucająca się w oczy, biegnąca z czoła aż ku policzkowi. Zapewne to jej powstaniu szeinarczyk zawdzięczał utratę oka. Czarna opaska, z czerwonym runicznym znakiem oka, dodawała mu tylko jeszcze groźniejszego wyglądu. Głowę miał ogoloną na gładko, z zostawionym mocnym i grubym czubem włosów na szczycie czaszki. Pasma włosów splecione rzemienną plecionką, tworzyły „ganto” – oznaczały wojownika.

Starannie wykonana skórznia, wzmacniana gdzieniegdzie koszulką kolczą i stalowymi naramiennikami, w wielu miejscach już zarysowanymi, czy wręcz wyszczerbionymi, świadczyła, że właściciel nie należał do lubiących puchowe pierzyny domatorów. Podobnie jak pokrowiec na plecach, z którego wystawały lśniące groty kilku oszczepów, oraz włócznia, o której akacjowe stylisko opierał się teraz jej właściciel. Ciężki, zielony płaszcz złożył w kostkę i rzucił wraz z sakwą pod pień drzewa, przy którym zamierzał spocząć.

To miejsce nużyło go i nieco przerażało. Wrzało nienawiścią, a ludzie, którzy w nim przebywali niejeden grzech mieli na sumieniu. On to czuł, jego Zmysł chciał oszaleć, ale resztkami silnej woli utrzymywał go w ryzach. Nie mógł się doczekać jakichkolwiek informacji z miasta. Ponoć codzienne obwieszczenia władcy rozgłaszał herold, jak się zdążył dowiedzieć. Czekał… oparty o włócznię. Bardziej przypominał jednak gotowego do skoku szarego wilka, niż znudzoną potulną owieczkę.

*****

Posłaniec króla niepokoił go. Aura brudu, błota pokrywającego całą jego postać nie wróżyła nic dobrego. Wręcz przeciwnie, zwiastowała podłość i nieszczere zamiary. Zresztą… „kto kurwa w tych parszywych czasach wie co to szczerość…” – zaśmiał się gorzko do siebie Uno.

Obwieszczenie nie było z gatunku tych przynoszących dobre wieści. Skurwysyństwo szerzyło się we wszystkich kręgach, władzy widocznie też. Choć znalazł się na liście mających zgłosić się do niejakiego sierżanta Cykora, to jednak najpierw z tego co poruszało tłuszczę, wywnioskował, że musi dożyć tej chwili.

Rozróba zaczęła się bowiem na dobre. Wystarczyło parę gniewnych zdań, parę wyszeptanych w odpowiednie uszy słów, ktoś komuś dał w mordę i zaczęło się pandemonium. Festiwal zezwierzęcenia i śmierci.

Uno ze stoickim spokojem zrzucił płaszcz i chwycił włócznię, poprawił futerał z oszczepami, tak by w każdej chwili móc dosięgnąć je do rzutu.
Choć trzymał się na uboczu placyku, przy którym stał burdel, wkrótce paru oprychów zainteresowało się jednookim wojownikiem. Ruszyli na niego ławą, by potem spróbować zajść go z boku, Nie dał im na to szansy. Ruszył energicznie ku nim, łamiąc ich szyki. Wraz z pierwszym mocnym pchnięciem włóczni wydał okrzyk bojowy, długie ostrze grotu zazgrzytało o kręgosłup i wylazło paskudnie z tyłu pleców herszta samozwańczej bandy.

Nie pozwolił by jego ciało upadając, zablokowało jego broń. Wyrwał silnym ruchem ramienia broń i potężnym uderzeniem drzewca w głowę ogłuszył kolejnego obdartusa zachodzącego go z boku. Nawet z odległości kilku stóp, nie pozwalał bowiem bliżej im podejść, czuł kwaśną woń kiepskiej jakości wina i jeszcze kiepściejszej jakości tytoniu. Obstąpili go w kilkunastu, a on sam na środku niczym dumny szary wilk z Północy, otoczony prze zgraję kundli. Co rusz stalowe żądło jego włóczni znajdowało drogę do ciał nędzników chcących mierzyć się z szeinarskim Węszycielem.

Nagle z pomocą przyszedł mu potężnie umięśniony mężczyzna zmiatając jednym ciosem obosiecznego topora kilku przeciwników. Uno zarejestrował jedynie sprawność i siłę, z jaką posługiwał się ciężkim orężem. Dwóch niespodziewanych sprzymierzeńców stanęło do siebie plecami, kontynuując morderczy taniec. Choć diametralnie się od siebie różnili, to jednak trupów wokół ich rubieży przybywało.

Jeden milczący, zadający śmierć niczym ukąszenie wilka, drugi wręcz przeciwnie, z entuzjazmem przyjmujący zakończone życie kolejnych pokonanych i pokrzykujący raz po raz, do urodziwej łuczniczki, szyjącej z łuku na dachu prowizorycznego budynku burdelu.

Krętw bitwy trwał jeszcze jakiś czas, ale wkrótce zrobiło się wokół nich jakby luźniej. Tłuszcza doszła do wniosku, że znajdzie sobie łatwiejsze cele. Zauważył jak fortecę łuczniczki szturmuje kilku obwiesiów, widocznie uznając ją, za łatwiejszy cel niż duet wojowników. Zdążył tylko mocarnym rzutem oszczepu dosłownie oderwać od krawędzi dachu jednego z najbliższych jej przeciwników, reszcie ona sama nie dała najmniejszych szans.

*****

Kiedy bitwa nieco zelżała, ruszyli we czwórkę. Okazało się bowiem, że wielkolud ma jeszcze jedną towarzyszkę, choć Uno musiał przyznać, że prędzej by się demona spodziewał niźli zasuszonej staruszki, sztorcującej wojownika. Szli przez pobojowisko, gdzie jeszcze toczyły się walki, cały czas nie tracąc czujności.
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451

Ostatnio edytowane przez merill : 24-03-2011 o 19:48. Powód: muszę zacząć czytać posty po napisaniu;)
merill jest offline