Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-03-2011, 13:41   #22
Vantro
 
Vantro's Avatar
 
Reputacja: 1 Vantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie coś
cz. 1 :)

“Ciekawość to pierwszy stopień do piekła”, pewnie coś w tym jest, ale nie w przypadku kiedy to ciekawość Vicky... młodego naukowca. Automobil toczył się do przodu, droga przed nimi była pusta i prosta jak strzała, a Douglas zajęty kierowaniem pojazdu. Na jakąkolwiek próbę rozmowy reagował nie artykułowanymi pomrukami. Co prawda kiedyś tam mówił aby nic nie dotykać, ale kiedy to było? Tak więc Vicky przyglądając się kolorowym guziczkom na tablicy rozdzielczej z ciekawością nacisnęła świecący się na zielono i mrugający do niej zapraszająco przycisk. I na szyby trysnęła piana zalewając je przez co Maverick stracił widoczność. Gwałtownie hamując zatrzymał pojazd. Po czym spojrzał na Vicky.-Mówiłem... nie dotykać przycisków.
- Yhmmm... mrugał do mnie -mruknęła Vicky - A... szyba będzie czystsza to i lepiej będziesz przez nią widział- usiadła grzecznie na siedzeniu kładąc dłonie na padołek coby jej nie kusiły kolejne guziki.
-No i tak lepiej...- mruknął Douglas włączając kolejny przycisk i czyszcząc okna.-Może i okna będą czyściejsze, ale znów zmarnujemy kilka minut nie zbliżając się do Londynu.
- Boś się zatrzymał -mruknęła pod nosem Vicky. Siedziała już grzecznie. Patrząc w okno, w sufit, na Douglasa. Chciała się pobujać na siedzeniu, ale niestety chyba był przymocowany na stałe. Zerkając ponownie na sufit, mimowolnie uniosła stopy w butach i zapominając gdzie jest położyła nogi na tablicy rozdzielczej tym razem naciskając niechcący kilka przycisków na raz.
Włączyło się kilka alarmów z podłogi wysunęła świecąca na czerwono lampka. A spanikowany Douglas starał się opanować ten chaos naciskając przyciski i przesuwając dźwignie i krzycząc.- Weź te nogi z deski rozdzielczej kobieto!
- Nie drzyj się! Nie jestem głucha! -wydarła mu się w ucho dziewczyna zabierając nogi. Pewnie przy innej okazji by się zdenerwował, ale... teraz był zbyt zajęty ratowaniem pojazdu.
W końcu Dougowi udało się opanować sytuację. Odetchnął spokojnie, otarł czoło... i przypomniał sobie.-Ponoć miałaś książeczkę do przeczytania.
- Miałam,ale nie chciałam aby ci było nudno, więc dotrzymam ci towarzystwa- odrzekła mu dziewczyna takim tonem, że od razu wiedział jak się “poświęca” dla jego dobra. On mógł je wieźć do Londynu, ona mogła odpuścić czytanie książek.
-Ale za to tobie jest chyba nudno, więc... o czym chcesz pogadać?- rzekł uruchamiając pojazd i ruszając do przodu.
- Skąd pochodzisz?- spytała Vicky przyglądając mu się z uwagą.
- Z kolonii brytyjskich w Ameryce. Z Luizjany.-odparł Douglas skupiając się na prowadzeniu pojazdu.
- Ładnie tam jest? - dopytywała się dalej.
-Raczej tak. Cieplej niż tu. Bardziej kolorowo. I przyjemniej. Oczywiście jest tam dużo bagien. Ale mają one swój urok.-odparł Douglas. I spytał.-A ty... wychowałaś się w tym dużym pyskatym domu?
- Aha - odrzekła mu dziewczyna i spytała - To czemu przyjechałeś do Anglii jak tam tak ładnie?
-Powody osobiste. Paru osobom byłem coś winny i stali się bardzo namolni. Więc uciek... udałem się do serca Imperium, by je zgubić.-odparł Doug.
- Udało ci się? - zaczęła mu się przyglądać z większą uwagą.
-Jak dotąd. Chyba tak.-stwierdził Maverick.
- A co zrobisz jak cię znajdą? - naukowy umysł dziewczyny analizował wszystkie za i przeciw.
-Lepiej, żeby mnie nie znaleźli.-odparł Maverick po chwili namysłu.
- Coś mi się wydaje, żeś się im porządnie naraził. - wyciągnęła wnioski dziewczyna.
-Każdy ma swoje psy, które go gonią, panienko.- odparł Doug filozofując.
- Nie każdy, moje zostały w domu - odparła mu dziewczyna nie załapując o jakie psy chodzi.
-Aaaa tak... psy.- uśmiechnął się kwaśno Maverick. Po czym spytał.-A czym ty się w domu zajmowałaś?
- Uczyłam się - rzekła krótko Vicky. -Jesteś żonaty? Nie nosisz obrączki... ale to nie znaczy, że nie jesteś
-Nie. Nie jestem. A czemu o to pytasz?-Douglas zmarszczył brwi w zamyśleniu.
- Bo jesteś stary... to wydawało mi się żeś żonaty powinien być -odrzekła mu Vicky kantując w “żywe” oczy.
-Jaki tam stary. Wiele dziewcząt potrafi mnie docenić i mój urok.-obruszył się Douglas.
- Jest takie przysłowie... Marta je powtarza co i rusz o uroku... zaraz jak to było.... o wiem! “Na psa urok” - roześmiała się Vicky patrząc na samochwałę.

-Panienka z dobrego domu nie powinna mówić takich rzeczy.-odparł Douglas kiwając głową.- Tak mówią markietanki.
- Kto to jest mark... markie... no ta... markietantka? - spytała z ciekawością.
-To jest...eee... kobieta sprzedająca... swe ciało... żołnierzom.- wybąkał Maverick czerwieniąc się na twarzy.
- O to tak jak my z wujciem, też kupujemy ciała do eksperymentów. A co ci żołnierze kupują od tych kobiet? Bo my to wszystko! Czyli jak nic jestem tą mal... mel... no tą kobietą co żołnierzom sprzedaje ciało. A nie! Ja kupuję to raczej jestem tym żołnierzem - wypaliła na to panna von Strom.
-Nie pleć głupot. Nie jesteś ani jednym ani drugim. Ona sprzedaje swoje ciało. Swoje. Oddaje się mężczyznom za pieniądze. A oni zaspokajają swą chuć.- odparł nieco zażenowany temat rozmowy Doglas. W końcu widać było, że dziewczyna niewiele wie o świecie. I głupio mu było ją uświadamiać.
- Aaaaaaa to tak jak te światowe panienki co ci zaśmieciły sypialnię? Aleś musiał mieć chuć... tyle tych ciuchów wywaliłyśmy, że pułk wojska by w nie ubrał - odrzekła mu na to dziewczyna z uśmiechem.
-No właśnie. - mruknął Maverick. I po dłuższej chwili milczenia dodała.- Tyle, że ja żadnej z nich nie płaciłem.
- One tobie płaciły? - spytała zdziwiona - To czy nie ty jesteś tą mal.... no taką kobietą tylko w męskim wydaniu, co?
Maverick się zaśmiał głośno. I przez dłuższą chwilę chichotał. W końcu jednak rzekł.-Nie. W tym przypadku nikt, nikomu nie płacił.
- To pewnie im było cię żal, boś staruszek - sama sobie wytłumaczyła dziewczyna.
-Takaś pewna... że z żalu?-Douglas spojrzał na dziewczynę i musnął palcami policzek. Po czym jego palce przesunęły się pieszczotliwie po jej wargach.-Jesteś pewna?
Pochyliła się lekko do przodu i... złapała ząbkami palec muskający jej usta. Kiwając przy tym głową na “tak”. Douglas pozwolił jej trzymać złapany palec, ale pozostałymi nadal pocierał wargi Vicky. Muskał nimi powoli i z wprawą. Spojrzał na dziewczynę, pokiwał głową na boki śmiejąc się.-A mi się wydaje, że się mylisz.
-Nhhhie mhhhylhhhe shhhhe - wysepleniła dziewczyna przez zaciśnięte zęby na jego palcu muskając mu opuszek koniuszkiem języka przy tym.
-To czemu zależy ci na tym palcu, co dzikusko?-Maverick nachylił się szepcząc te słowa do ucha dziewczyny, po czym... Vicky poczuła jak przesunął czubkiem języka po jej uchu. I odsunąwszy się od niej twarzą rzekł.-Masz bardzo gorącą krew, dzikusko.
A palce nadal masowały wargi Victorii opuszkami.
- Bhhhho mhhhhi jahhhjehhhnihhhcę zabhhhhrałhhheś, thooo ci phhhhalca jhhhhem - wysepleniła i zadrżała pod wpływem pieszczoty jego palców.
-Nieprawda.- znów się nachylił i tym razem cmoknął ucho dziewczyny wargami. I obdarzył delikatną acz lubieżną pieszczotą języka.
Po czym znów rzekł spoglądając na drogę. - Jesteś bardzo namiętną kobietką dzikusko, tylko nie zdajesz sobie z tego sprawy.
A palce wciąż masowały wargi dziewczyny.
Vicky puściła jego palec i rzekła: - A ty jak każdy facet myślisz tylko o jednym... jak to rzecze Marta. Do Londynu miałeś jechać,na mnie się darłeś jak pianę ci wypuściłam, a teraz sam co robisz?
-Jedziemy przecież...- odparł Douglas i uśmiechając się rzekł.- A ty uważaj panienko. Jak igrasz z ogniem wszelakiego rodzaju. To możesz się sparzyć.
- Sparzyłam się zobacz. - odparła podsuwając mu pod nos oparzoną dłoń,co prawda już tylko lekko, ale jednak nadal zaczerwienioną.
-Do wesela się zagoi dzikusko.- rzekł Doug i cmoknął ową dłoń dodając.-Czasami jesteś jak mała dziewczynka.
- A ty jak miś przytulak - odrzekła mu na to.
-Pewnie dlatego tak się do mnie lubisz tulić.- odparł Douglas wzruszając ramionami. Uwaga dziewczyny, była dla niego zaskakująca. Ale cóż... Vicky zaskakiwała go pod wieloma względami.
- - Pójdę zobaczyć co z Bellą - stwierdziła Vicky i podnosząc się z fotela otarła się o ramię Douglasa. Już miała wyjść ze sterówki jak coś ją podkusiło. Pospiesznie przechyliła się przez ramię mężczyzny i nacisnęła migający niebieski przycisk.

Wóz nagle się zatrzymał, a impet awaryjnego hamowania sprawił że Vicky poleciała do przodu, przewinęła się ciałem przez ramię Maverick ... lądując głową między jego nogami.
Na szczęście mężczyzna odruchowo chwycił Vicky więc nic się nie stało dziewczynie. Ot suknia się podwinęła odsłaniając nogi i koronkową czarną bieliznę dziewczyny. Doug klepnął dłonią w pośladek Vicky mamrocząc.- I co cię to nauczyło?
- Że... że już wiem, który przycisk nacisnąć jak nam sarna na drogę wyskoczy - odpowiedziała mu dziewczyna gramoląc się na równe nogi.
-Nieee..- jęknął Doug zakrywając twarz dłonią.-Że nie powinnaś naciskać przycisków. Jak jeszcze raz tak zrobisz, to zastosuję metodę mego ojca. Przerzucę cię przez kolano, ściągnę ci majtki i dam klapsy na gołą pupę. Zobaczysz!
- Przemoc jest... karalna - rzekła dziewczyna zaplatając ręce na piersi i patrząc na niego z góry. Zaś jej biust oskarżycielsko “patrzył” na niego tuż przed jego nosem.
-To nie przemoc... To wychowanie. Skoro ci uszami nie wejdzie. To może przez pupę, dotrą do ciebie moje prośby.- skwitował Doug odwracając spojrzenia od jej biustu.
- Nie jesteś moją guwernantką, nie możesz mnie wychowywać - odrzekła mu dziewczyna i widząc iż odwrócił od niej głowę, nacisnęła palcem przycisk świecący się na różowo i nie czekając co się stanie nawiała ze sterówki. Oparła się placami o drzwi i nasłuchiwała.
Rozległy się tylko wrzaski i przekleństwa... o wiele bogatszy zestaw przekleństw, niż ten który Victoria podsłuchała u stajennych. Poza tym Maverick wrzeszczał.- Ja tu jestem kapitanem okrętu! I masz mnie słuchać uparta dzikusko! Kozo jedna!
Vicky wsunęła głowę w szczelinę w drzwiach i spytała:
- A pójdziemy na dno kapitanie, jak okręt zacznie tonąć? Czy mamy gdzieś szalupę ratunkową?
Rozwścieczony Doug rzucił się w kierunku Victorii, próbując ją złapać... chyba. Zatrzasnęła pospiesznie drzwi i oparła się o nie z całej siły. - Uważaj bo w coś walniemy... kapitanie! Sterów się trzymaj!
Usłyszała zgrzytnięcie i zorientowała się, że ją okpił. Zamiast ją ścigać, zatrzasnął drzwi do sterówki. A po chwili automobil ruszył dalej.

Vicky stała pod drzwiami i namyślała się co robić dalej... może by tak pójść do biblioteki i pozgłębiać zbiory Daouglasa? Nie... na to jeszcze będzie miała czas, a druga taka okazja, ze on się zamknie może się nie zdarzyć. Popędziła biegiem do Belli. Odnalazła pokojówkę.
- Bella! Gdzie masz ten... wytrych co się nim do barku Douga dobierałaś? - przeszła od razu do sedna sprawy.
Pokojówka akurat zbierała rozbite talerze w kuchni. I rzekła zaskoczona.-A po co panience, moje wytrychy?
- Douglas się zatrzasnął w sterówce, ale to później, najpierw musimy zajrzeć do... garażu. O tak! Garażu, tam są zapasowe części. On ma klucz i niestety nam go nie da. Musisz otworzyć te drzwi wytrychem. Ale lepiej po cichu, po co ma się denerwować biedak, że... że nam nie wychodzi czy cuś - rzekła jej Vicky.
-Pan Maverick będzie zły.-odparła Bella i dodała cicho.- A tamte zamki ciężko sforsować wytrychem. Nawet barek ciężko otwiera się.
- Spróbuj! W razie czego mam taką cieniutką laskę dynamitu-konspiracyjnym szeptem wtajemniczyła ją Vicky w swoje zamiary.
-Panienko Victorio. Lepiej nie próbować dynamitu.- westchnęła Bella i dodała cicho.-Jestem pewna, że panicz Douglas ma słabość do panienki, więc… może... dyplomatycznie go podejść?
- Dyplomatycznie... spróbuj tym wytrychem! No chodź! - pociągnęła opierającą się Belle do zamkniętych drzwi.
-Wy się...bardzo dobrze bawiliście razem na kuchennym stole, rano. mruczała Bella poruszając wytrychem w zamku solidnych stalowych i wzmacnianych drzwi.
-Bello! Bo Douglas ci ściągnie majtki tak jak to robił jego tata i przerzuci cię przez kolano i zbije na gołą pupę jak mu przeszkodzisz w sterowaniu statkiem. Daj ten wytrych... sama spróbuję, jak ty nie potrafisz - rzekła jej Vicky wyciągając w jej stronę rękę.
-Jak panience ściągnie majtki. To zapewne w innych celach.- odparła Bella rumieniąc się i podając wytrychy.-A nie sądzi panienka, że nie dostanie klapsów, jeśli... się tu włamie?
- Ja się nie włamię! Ja zbadam pomieszczenie znajdujące się za tymi drzwiami... w celach... naukowych! - rzekła Vicky z zapałem majstrując wytrychem w zamku.
-Jasne, jasne...tylko jak przyjdzie panicz Douglas, by skroić panience pupę za badanie pomieszczeń, to... niech panienka będzie milutka dla niego, rzuci się mu na ramiona i całuje. Wtedy mu ciężko będzie panienkę przez kolano przełożyć.-doradziła Bella patrząc jak się Victoria męczy z wytrychem. Niestety zamki do garażu były skomplikowane i trudne do sforsowania.
- A ty skąd wiesz co robić, jak ci ktoś chce skroić pupę? - spytała podejrzliwie Victoria odwracając się i z uwagą zerkając na Bellę.
-Nooo wieeeem, jak postępować z gniewającym się chłopakiem.- odparła Bella udając niewiniątka i splatając swe dłonie za sobą.
- Heh... ten zamek za nic nie chce cię poddać! - Vicky poszła do sypialni i zaczęła grzebać w swoim bagażu. Po chwili wyprostowała się trzymając w dłoni długi przypominający laskę dynamitu przedmiot z wiszącym z jednego końca sznurkiem. Podeszła pod drzwi sterówki i podpaliła lont, podkładając “dynamit” pod drzwi. Sznurek spalił się w mgnieniu oka, gdy doszedł do “dynamitu” zaczęły się unosić kłęby dymu, przedostające się zarówno do sterówki jak i wypełniające korytarz.

Pojazd się zatrzymał, a krztusząc się od dymu Douglas wyszedł ze sterówki.-Czyś ty oszalała?! Co ty wyrabiasz?! Chcesz chyba dojechać do tego Londynu, czyż nie?!
Tak... Douglas nie był zadowolony.
Vicky za radą Belli wyskoczyła z gęstego dymu, uwiesiła się na szyi Douglasa i przywarła ustami do jego ust. Całowała go namiętnie, tak jak ją nauczył. Wodząc językiem po jego ustach, a rękoma... po kieszeniach jego surduta.
Douglas się zachwiał i upadł na plecy, pociągając dziewczynę za sobą. Wylądowała na nim i... poczuła jak jedna ręka przyciska ja do niego wędrując po plecach druga, druga zaś wsunęła się pod suknię i lubieżnie ugniata pośladki. Doug całował ją namiętnie, ale pomiędzy pocałunkami pytał.- Co ty właściwie...planujesz, dzikusko?
Zamiast odpowiedzieć zatkała mu usta kolejnym pocałunkiem. Przyciskając się do niego całym swoim ciałem i wiercąc na nim, niespokojnie. A dłonie jej wędrowały z kieszeni do kieszeni.
I pojawił się problem... bo nagle Douglas obrócił się na nią i przycisnął ją ciałem do podłogi. Usta mężczyzny zaczęły pieścić dekolt dziewczyny, powiększający się dekolt, bo Maverick zaczął jedną dłonią rozpinać bluzkę Vicky, mrucząc coś o “dzikiej dziewuszce.” A druga dłoń wsunęła się głębiej masują pośladki pod koronkową bielizną. A klucze ciężko było znaleźć, wśród tych jego wielu kieszonek... i rozpraszających bodźców. I nagle niczym kubeł zimnej wody nad głową Douglasa rozległ się głos Belli:
- Panienko Vicky! - a dłoń panienki w tym samym momencie zacisnęła się na pęku kluczy.
-Jesteś dzikuską.- mruknął jej do ucha Doug, jakoś nie paląc się do wypuszczania jej ze swych objęć. Jedynie przestał rozpinać bluzkę. I skupił się na całowaniu i innych pieszczotach. Odwzajemniała jego pocałunki cichaczem próbując schować klucze. Uświadomiła sobie, ze nie bardzo ma gdzie więc zaplotła ręce na jego szyi i zaczęła dawać znaki Belli, aby zabrała zdobyczne klucze. Bella podeszła i zabrała klucze, gdy Doug oddawał się słodyczy pocałunków i pieszczocie jej pupy. Po czym pokojówka się szybko wycofała. Vicky odwzajemniała pocałunki jeszcze parę chwil po czym zaczęła się wiercić i wyjąkała: - Gnieciesz mnie
-Teraz cię gniotę? A co to właściwie było...ta cała heca z świecą dymną i rzucaniem się na mnie i całowaniem?- Doug przestał ją pieścić, ale zejść z Vicky chyba nie miał zamiaru.
-Bo... bo chciałam buziaka, a tyś się zamknął... więc... to sprawiło, że wyszedłeś - rzekła mu dziewczyna.
-Tylko tyle? A coś się taka całuśna zrobiła.-zdziwił się Duog spoglądając w oczy dziewczyny.-I dlaczego tak ci zależy na buziakach?
- Bo chciałam sprawdzić... w celach naukowych ile jest prawdy w tym co mówiłeś... o tych panienkach i że one tak bez pieniędzy od ciebie chciały. Puść mnie muszę iść zanotować wnioski póki jeszcze pamiętam - zaczęła się wiercić aby wysunąć się spod niego.
W czym Douglas jej przeszkadzał nie pozwalając jej się wysunąć.- A jak ja na przykład cię zaciągnę do pokoju i rozbiorę... wiesz, w celach naukowych. By ocenić czy różnisz się od innych dziewcząt. Co wtedy?
- To innym razem, teraz sam mówiłeś że spieszy nam się do Londynu. Ty wracaj kapitanie na swój mostek, a ja biegiem do notatnika zanim zapomnę co chcę napisać - rzekła mu na to dziewczyna zapierając się dłońmi o jego pierś.
-To tobie się spieszyło dzikusko. I nie kuś mnie tak więcej. Bo za którymś razem mogę zabrać wianuszek. I co wtedy?- Douglas wstał i pomógł jej wstać.
Podnosząc się na równe nogi wymruczała pod nosem odpowiedź na jego pytanie: - To uplotę ci drugi... lato więc kwiatków na wianuszki dość - otrzepała spódnicę i rzekła głośno: - Już ci nie będę przeszkadzać w tym kierowaniu.
-Nie na taki panienko.- odparł Doug i ruszył do sterówki.
- Aaaaaaaaaaaaa buziak? - spytała przekornie zerkając na niego przez ramię.
Podszedł szybko,chwycił ją i przycisnął do siebie. Po czym zaczął całować w usta namiętnie i potem zejść ustami na szyję i mruczeć cicho.-Jeszcze ci mało dzikusko?
- To tak w ramach przypomnienia, abym wiedziała co pisać- wymruczała przechylając głowę i wyginając szyję tak aby mógł po niej przesuwać swoimi ustami. Zaczynała poznawać świat doznań. Douglas był chętnym do tego nauczycielem, a Hilda została w domu... Żyć - nie umierać! Czegóż chcieć więcej? No może... zbadać zamknięte pomieszczenia? Zadrżała pod wpływem jego pieszczoty i odsunęła się krok do tyłu:
- Lepiej już idź jak mamy dotrzeć do tego Londynu, gdzie się mnie wreszcie pozbędziesz.
Pogłaskał ją po głowie.-Dziwna z ciebie kobieta, panno von Strom.
I po tych słowach ruszył do sterówki. A gdy się oddalił, Bella podeszła i szepnęła.-Widzi panienka. Ma on do panienki dużą słabość.
- Dawaj te klucze, zanim się kapnie, że je mu zwinęłam. I stój tu na czatach. Jakby co to oprzyj się o drzwi i drzyj się że podłogę myjesz i za chwilkę go wypuścisz - wydawała jej instrukcje Vicky, ignorując jej spostrzeżenia i uwagi.
Drzwi otworzyły się pod wpływem klucza i Victoria ujrzała mnóstwo kluczy i części zamiennych, metalowe beczki i inne przedmioty znajdujące się w garażu oraz...


czarny parowy motor, z podwójnym dopalaczem. I zamknięte drzwi do garażu.
Vicky rozbłysły oczy na widok tego cudeńka. Zaczęła go obchodzić dookoła i przesuwać po motorze dłonią w zachwycie. Usiadła wreszcie na siodełku i zaczęła się przyglądać kluczom które buchnęła Douglasowi czy któryś z nich nie pasuje do stacyjki.
Pasowały...problem jednakże stanowiły drzwi, prowadzące na zewnątrz automobilu Mavericka. Które nie wiadomo jak Doug otwierał. Vicky zsiadła z motoru i podeszła do nich oglądając je z uwagą centymetr po centymetrze. Jej palce przesuwały się po framugach drzwi w poszukiwaniu czegoś co spowoduje ich otwarcie. I nic nie znalazły... nic a nic. W dodatku drzwi były grube i wykonane ze wzmocnionej stali. Zrezygnowana dziewczyna zaczęła dla odmiany macać po ścianach znajdujących się po jednej i drugiej stronie drzwi mamrocząc: - Jakoś się przecież otwieracie... no... proszę... gdzie jesteś... pokaż się Vickusi
I wyczuła hydrauliczne siłowniki podnoszące drzwi. Ale jak się je uruchamiało, tego nie ustaliła. Za to... zatrzymał się sam automobil. Zły znak. Vicky pospiesznie podbiegła do motoru wyrwała kluczyki ze stacyjki, wypadła za drzwi zamykając je szybko i pędząc co sił w nogach w stronę biblioteki.
 
__________________
W chwili, kiedy zastanawiasz się czy kogoś kochasz, przestałeś go już kochać na zawsze.
Vantro jest offline