Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-03-2011, 13:55   #24
Vantro
 
Vantro's Avatar
 
Reputacja: 1 Vantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie coś
cz. 3 :)

Douglas jednak się uparł jak osioł i... wóz stał. A mężczyzna poświęcał czas na picie, jedzenie i szukanie kluczy. Vicky zaś siadła z jedną z jego ciekawych książek w salonie i ściągając buty oparła nogi o ścianę i odpychała się od niej raz po raz niebezpiecznie bujając. Najbardziej nerwowo do całej tej sytuacji podchodziła... Bella.
-Panienko... bo chyba nie pojedziemy-narzekała.
- Douglasie.... -rzekła Vicky niebezpiecznie wyginając się do tyłu bujając się na krześle.
-Co ?!- poirytowany mężczyzna ruszył do pokoju, akurat gdy... wygięła się za daleko i poleciała do tyłu uderzając głową oraz plecami o podłogę. A co gorsza ciężkie klucze wyleciały jej z dekoltu, na oczach wchodzącego Mavericka.
Widząc lecące klucze wystękała: -Znalazłam twoją zgubę
A ten krzyknął z irytacją.-Nie ukradłam kluczy, co? Jak mogłaś znaleźć, skoro wyleciały ci z dekoltu ty cfaniaro?!
-Następnym razem rozbiorę cię całkiem do naga! Powinienem zamknąć cię w pokoju.- rzekł podnosząc klucz i spojrzał na szyję z naszyjnikiem.-I zabrać ci go.
Machnął jednak ręką i wyszedł wściekły.
Heh... i po co jęczałaś? - spytała Vicky Bellę masując sobie stłuczoną pupę. - Myślę, że on musi mieć gdzie drugie klucze... jak będziesz sprzątać to się uważnie rozglądaj. Ja też będę. - dodała podnosząc się z podłogi.
-A nie boi się panienka, że on zrobi coś okropnego panience? Panicz Douglas wyszedł bardzo wściekły.- odparła Bella spoglądając za oddalającym się mężczyzną.
-Pocałujesz go i mu przejdzie - mruknęła jej w odpowiedzi Vicky próbując założyć buty.
-On nie na mnie się gniewa, panienko. I chyba pocałunek nie wystarczy.-odparła Bella.
- Głodny jest, to i zły pewnie -mruknęła dziewczyna - Może mu jeść zaniosę co?
-Lepiej niech mu się panienka, na oczy nie pokazuje... do wieczora przynajmniej. -poradziła Bella.-Może do tego czasu mu przejdzie.
-No coś ty... zgłodnieje jeszcze bardziej i będzie jeszcze bardziej zły - obruszyła się Vicky - Zróbmy mu... kanapkę! - i pomaszerowała do kuchni.
-Panienko to naprawdę nie jest dobry pomysł.- rzekła Bella posłusznie idąc za swą panią.

A Vicky już zabrała się za robienie kanapki, a raczej wyjmowała poszczególne produkty, które chciała na nią spożytkować. Mamrocząc sobie pod nosem: - To duży mężczyzna, więc je dużo, jest głodny, potrzebuje... specjalnej kanapki.
-Panienko... może lepiej, jeśli ja zrobię, a panienka zaniesie.-zaproponowała nieśmiało Bella.
- Już nie ma co... zaraz kończę! -odrzekła jej Vicky.


-I widzisz... gotowa! Teraz mu ją zaniosę i sobie ją zje -rzekła dziewczyna ruszając z kanapką do sterówki.
Douglas kierował pojazdem, pomrukując coś pod nosem, wyraźnie wściekły na cały świat. A na Vicky to już w szczególności. Nie zauważył jak wchodziła.
- Doug... przyniosłam ci... kanapkę i wypaliła dziewczyna podsuwając mu swoje “arcydzieło” pod nos. - Sama robiłam. - nie omieszkała się pochwalić.
-Mhmmm...- wymruczał Douglas spoglądając na jej dzieło. I mrucząc.-Chcesz mnie przekupić, co?
- Nieeeeeeeeeeeeeee... ależ skąd - dziewczyna energicznie kiwała głową na “nie”.
-To skąd ten przypływ dobroci. Jeśli myślisz, że wszystko da się rozwiązać głupią kanapką...- niemalże warknął Douglas.
- No... nie... myślałam, żeś głodny to ci ją zrobiłam. Nie chcesz to nie! Zbytek łaski! - ujęła się honorem i klapnęła na siedzenie obok zabierając mu kanapkę sprzed nosa. Po chwili jej zęby zatopiły się w górnej warstwie tego arcymistrzowskiego posiłku.
Doug tylko zerkał, choć bardziej na Vicky niż na pochłanianą przez nią kanapkę. Wzdychał i wracał do patrzenia na drogę.
- Nie chssssssszzes kryszzzzzzzzzzza? - wymamrotała dziewczyna z pełną buzią podsuwając mu ponownie tym razem nadgryzioną przez siebie kanapkę.
Doug nachylił się by ugryźć kawałek monstrualnej kanapki Vicky. Jakoś długo nie potrafił się na nią gniewać.Vicky niewygodnie było wychylać się ze swojego siedzenia aby go karmić... więc niewiele się zastanawiając wpakowała mu się na kolana wraz z kanapką i raz gryzła ją sama raz podtykała Douglasowi do ust. Mężczyzna jedną dłonią kierował, drugą wodził po nogach Victorii okrytych spódnicą, dając się karmić. Wspomnienie jej nagiego ciała, obecnie w ubraniu okupującego miejsce na jego nogach, sprawiało...pewne poruszenie w dolnych partiach jego ciała. Ale Maverick przede wszystkim starał się skupić na drodze.
- Przepraszam... - mruknęła Vicky pomiędzy jednym jego kęsem kanapki a swoim.
Douglas wolną ręką objął dziewczynę i przytulił do siebie, po czym cmoknął ją w policzek dodając.-Już się nie gniewam.
- Doug.... dasz mi się przejechać na tym swoim motorze? - spytało dziewczę tym razem postanawiając uczciwie postawić sprawę a nie kręcić.
- Naszyjnik ci mogę oddać... choć uczciwie go dostałam... nie znalazłeś przecież przy mnie kluczy - dodała uśmiechając się do niego promiennie.
-Zatrzymaj go. I tak... w końcu cię rozebrałem.- odparł Doug pesząc się na to wspomnienie.-Śliczna jesteś, wiesz? Nic dziwnego, że mnie kusiło.
- Smakuje ci kanapka - dopytywała się Vicky wiercąc mu się na kolanach.
-Tak, tak...- odparł Douglas choć tak jakoś nerwowo.

- To jak? Pozwolisz mi go dosiąść i pojeździć na nim? - dociekała dalej.
-Dosiąść… co?-zdziwił się Douglas.
-Aha... dosiąść i poddać się uczuciu i wycisnąć z niego wszystko co się da aż do... do utraty tchu - odparła mu dziewczyna z zapałem.
-Ty na pewno wiesz... o czym mówisz... i wiesz co chcesz zrobić?-spytał Douglas zaskoczony jej wypowiedzią.
- Nooooooooo jasne, że wiem. To jak pozwolisz mi? Pozwolisz? Obiecuję go nie uszkodzić ni nic. - zapewniała.
- O czym ty właściwie mówisz? Co uszkodzić?- dopytywał się Maverick.
-No jako czym? Ciągle o tym samym. To jak mogę pojeździć na nim?Jak mi pozwolisz nie będę więcej tak bardzo jęczeć... tylko ten jeden jedyny raz. - uniosła dłoń i odgarnęła odruchowo opadające mu na czoło włosy muskając je przy tym palcami.
-Na czym chcesz pojeździć? Na koniku?-zażartował Doug.
- Jeżeli nazywasz go “konikiem” to mogę i na koniku... przytaknęła mu dziewczyna - Ale on dla mnie bardziej wygląda jak ogier pierwszej krwi niż zwykły konik.
Doug się zaczerwienił i rzekł.-Chyba się nie rozumiemy.
- Jak nie rozumiemy? Naprawdę jest piękny! Ręce same mi się do niego wyrywały, a ten dotyk, jak przesuwałam po nim dłonią, był taki... taki... aż nie umiem ci go określić, sam pewnie wiesz, nie jeden raz go zapewne sam dotykałeś. Jest zarazem taki silny, twardy jak skała, nic go pewnie nie uszkodzi, a również w niektórych miejscach mięciutki, tak, że aż zaprasza aby na nim usiąść i popędzić... - zapalała się coraz bardziej dziewczyna.
-Dobra... dobra. W końcu skoro zrobimy to razem. Ale i tak myślę, że się w tym wszystkim zagalopowałaś...- odparł skołowany i nieco podekscytowany wizjami Douglas, jakie przed nim snuła. Choć błędnie je interpretował.
- To kiedy to zrobimy??? Będziesz za mną czy przede mną? Jak wolisz? Ty będziesz kierował czy pozwolisz mi to zrobić? - dziewczyna nie należała do najcierpliwszych i wiercąc mu się na kolanach dociekała dalej.
-Takie rzeczy zazwyczaj robi się w nocy i w łóżku. Można co prawda wszędzie...ale chciałbym zdążyć go gospody przed zmierzchem. A trochę czasu dziś zmarnowaliśmy.- odparł Douglas nie zdając sobie sprawy, że gadają z Vicky o zupełnie różnych sprawach.
- W nocy to przy zapalonym świetle, aby wszystko widzieć co nie? Może masz i racje... noc też jest suuuper.- przytaknęła Vicki pomijając wstawkę o łóżku.
-Niech ci będzie... w nocy... u mnie w pokoju, co by Belli nie przeszkadzać.- odparł Douglas.
- On taki duży... myślisz, że damy radę nie przeszkadzając Belli, a może i jej go pokażemy co? Jest taki... taki... pięęęęęęęęęęęęęękny, niech i ona go po dotyka, może też się będzie chciała przejechać co? - spytała Vicky.
-Może... później. Wątpię by Bella była tak szalona, jak ty dzikusko.-strzelił buraka Douglas. Po czym przypomniał sobie.-Ale przecież ona widziała! Zanim jej zasłoniłaś dłońmi, rano.
- Heh... czyli jej go pokazywałeś tak? A ja musiałam tyle kombinować, aby go zobaczyć. - zrobiła nadąsaną minę.
-Przecież to ty mnie wtedy rozebrałaś i odsłoniłaś...i sama patrzyłaś. zaczerwienił się jak burak
Vicky spojrzała na niego zdziwiona. Jak nic coś mu się mieszało, ale wolała nie zaprzeczać, wszak zgodził się, że dziś wieczorem pojeździ na jego... motorze. To po co go drażnić. Pochyliła się i cmoknęła go głośno. - Ale ja pierwsza na nim jeżdżę! Bella może na początek sobie popatrzeć! - uśmiechnęła się na samą myśl o jeździe.
-Tak, tak...ty pierwsza.- zgodził się Doug spoglądając na dziewczynę.
- Echhhhhhhhhhhhhhh... już nie mogę się doczekać.Zobaczyć go, dotknąć go. Usiąść na nim i objąć nogami. - coraz bardziej wierciła się na jego kolanach tak jakby nie mogła się doczekać tej chwili.
-Przestań mnie kusić.- Doug chyba źle zrozumiał aluzję Vicky, bo jego dłoń objęła pieszczotliwie dekolt dziewczyny i zaczęła go uginać w zmysłowy sposób.
- Czyli pokażesz mi go dopiero wieczorem? I wieczorem pozwolisz na niego wsiąść? - dopytywała się dziewczyna, aby sytuacja była jasna.
-Tak, tak.- odparł Douglas dzieląc swą uwagę pomiędzy drogę, a piersi Victorii.
- Toooooooooo zjadaj do końca tą kanapkę i już nie rób niepotrzebnych przystanków, aby dojechać jak najszybciej do tego zajazdu - powiedziała dziewczyna podsuwając mu kanapkę do ust.
-Dobrze, dobrze..--odparł posłusznie dając się karmić. W międzyczasie dłoń Douglasa rozpięła kilka guzików jej koszuli i wślizgnęła się na brzuch by masować go przez delikatny materiał jej bielizny.
Vicky zachwiała się na jego kolanach kiedy odchyliła się do tyłu aby ugryźć kanapkę i tym razem bez własnej woli niechcący łokciem wcisnęła kilka guzików na tablicy.

Drzwi do sterówki nagle się zatrzasnęły, a Doug jęknął spoglądając na świecące się lampki. Z dłonią uwiezioną pod koszulą Vicky nie zdołał na czas zareagować.-Właśnie... zagazazowałaś Bellę.
-Oooooooooooooo matko!!! - wydarła się dziewczyna zeskakując z jego kolan. - Zrób coś! Zrób coś! Zróóóóóóóóóóóób!
-Postaram się.- choć póki co, to staranie mu nie wychodziło, z dłonią na jej brzuchu. Dopiero gdy udało mu się wyswobodzić dłoń, zaczął wciskać jakieś przyciski i przesuwać dźwignie.-Włączyłaś awaryjny system zabezpieczeń, pokoje mieszkalne wypełnia gaz usypiający. Muszę włączyć wentylację.
Dziewczyna zaczęła okładać go pięścią po plecach: - Przestraaaaaaaaaaaaaaaaszyłeś mnie! Było powiedzieć, że usypiający! -usiadła na sąsiednim siedzeniu i zaczęła pociągać nosem.
-A jakiego się spodziewałaś. To już od dawna nie jest pojazd wojskowy.- obruszył się Douglas, po czym wyciągnął dłoń głaszcząc dziewczynę po głowie jak małą dziewczynkę.-No już już... no nie płacz dzikusko.
- Tym razem... nie chciałam. - mruknęła i dodała - Lepiej sobie pójdę poczytać w bibliotece, bo... bo jak ja tu jestem to ty nie umiesz nad tym pojazdem zapanować
-To prawda...i nie tylko nad pojazdem.- odparł Doug enigmatycznie.
 
__________________
W chwili, kiedy zastanawiasz się czy kogoś kochasz, przestałeś go już kochać na zawsze.
Vantro jest offline