Maksymilian gdy się ocknął, leżał pod jakimś murem... Przeszywał go straszny ból nogi, była owinięta jakimś bandażem....nie mógł wstać, podniósł się lekko, oparł o krawędź muru.
Wszędzie było słychać strzały, za nim jakiś budynek płonął....coraz szybciej zbliżały się do nich wrogie oddziały, zobaczył że jego kompani są przestraszeni, nie miał już swojego karabinu.
Wyjął m9 i zaczął strzelać w stronę wrogów, zauważył że Olaf stoi parę metrów od niego, natychmiast zawołał : -Panie Kapitanie! Panie Kapitanie!
-Nie drzyj się jak dziecko, żołnierzu! Czego chcesz?! - odparł nerwowo Kapitan. -Czy Pan nie widzi co się tu dzieje? Nie mamy żadnych szans, rozstrzelają Nas jak kaczki!!!
-To uciekaj, proszę bardzo! Ale dopóki ja twierdzę, że mamy szansę to siedzimy na tyłkach tutaj, jeśli dam znak to spierdalamy do lasu, zawołam jakiegoś doktoranta to cię poskłada tak żebyś mógł iść bo teraz to nie za bardzo, nie? - i ruszył na linię obrony aby dyrygować ludźmi.
Pierwszy magazynek skończył się, drugi tak samo.. został mu tylko jeden, wolał już nie strzelać, zostawić naboje na czarną godzine.
__________________ Vivere Militare Est
Ostatnio edytowane przez Maxi : 24-03-2011 o 17:42.
|