Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-03-2011, 21:46   #262
Harard
 
Harard's Avatar
 
Reputacja: 1 Harard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwu
Triskett już się nie wahał. Sekwencja zdarzeń z zastrzeleniem dziewczyny, atakiem Carringtona i strzelaniem z ich strony spowodowała, że już nie było odwrotu. Gary dostrzegł nóż wbity w ramię Mythosa, widział że Caine zbiera siły do ostatniego zrywu. Skuteczność Mythosa byłą przerażająca, widział rozmazujący się kształt sunący do Regulatora z taką szybkością, że nawet jego refleks nie pozwolił mu krzyknąć by ostrzec żagiew. Zauważył kątem oka że Lola za jego plecami zaczęła odkręcać kurek z voodoo. Da rady choć spowolnić tego sukinsyna? Jedyna nadzieja. Pokładał w niej pewnie więcej niż powinien, ale ocena sytuacji wypadała tak że nawet nie chciał myśleć. Byli w tak głębokiej dupie, że już czubka głowy z niej nie było widać. Mogli to rozegrać gorzej? Pewnie tak, w końcu nigdy nic nie jest spierdolone tak by nie można było tego spierdolić bardziej. Kurwa mać. Triskettowi nigdy nie uśmiechało się bohaterstwo w stylu Daniela Josepha Dale’a. Come on you apes, you wanna live forever?! To jest dobre jak człowiek ma dwadzieścia lat i roi mu się że jest nieśmiertelny... Zawsze jakoś myślał że jak już spotkają Mythosa, to Lola i CG zrobią akcję w stylu jak z tamtym pieprzonym czarnym wirem... A teraz, kurwa... No nie wyglądało to dobrze. Decyzję jednak podjął bez wahania. Nie było już nad czym się zastanawiać. Aż dziw ile może przelecieć przez łeb w ciągu chwili zanim egzekutor skierował armatę na faerie.



Podniósł broń do oka błyskawicznym ruchem i nacisnął spust raz za razem. Trzy kule wachlarzem popędziły do celu. Pierwsza na korpus druga metr z lewej, trzecia metr z prawej. Nawet nie czekał aż huk przebrzmi w kamiennej sali, Gary skoczył naprzód. Nie było czasu na przeładowanie, musiał kupić choć chwilę Loli. Wiedział że sam nic nie zdziała, jego moce były mizerne w porównaniu z krwawiącym niebieską posoką demonem. Jedno było pewne, ostrze żagwi zraniło skurwiela. Może uda się to wykorzystać. Zerwał się do skoku, wszystko zwalniało wokół, krew huczała w skroniach, hiperadrenalina buzowała w nim jak nigdy dotąd. Ostateczna rozgrywka, widział jaki jest szybki, ale był też ranny i pod oddziaływaniem żagwi i siostrzyczki. Chciał dopaść do niego i spróbować uderzyć w klingę, by rozorać ranę. Wiedział że marne ma szanse, że pewnie skończy jak Caine, ale może choć odwróci uwagę od Loli i jej czarnej magii.

Kości zostały rzucone.
Ruszyli do walki.
Mytshos był szybki. Szybszy niż myśl, mogło się wydawać. Huk strzałów zlał się w jedno. Obrzyn i pistolet zaśpiewały pieśń śmierci. Podczas gdy Caine dogorywał na posadce, próbując zrobić coś spektakularnego na sam koniec, dwaj jego koledzy z pracy walczyli o życie. Już nie o prawdę czy zadośćuczynienie, lecz zwyczajnie o życie. Czy Hartman trafił? Nie wiadomo. Jedne z kul Trisketta na pewno sięgnęła księcia Ukrytego Dworu. Ale chyba nieskutecznie. Chyba. Wszystko działo się tak szybko, że nie można było być pewnym niczego.
Mythos zaatakował Gary'ego. Ostrze, przeciwko sprytowi. Łowca zdołał sięgnąć rany Przybysza, ale ten nóż nie miał trzonka, za który dałby radę złapać. Udało się jednak wbić go odrobinę głębiej, tak ze zniknął w ranie. Cięcie przez twarz, od nosa po szczękę cisnęło Egzekutorem w bok. Poleciał do tyłu, czując, ze twarz mu płonie. W ten sposób umknął cięcia drugim ostrzem - po gardle. Mythos odskoczył, chyba nieco wolniej. Gary otrząsnął się - nie czuł bólu, dzięki Egzekutorskim mocom. Ale czul ciepłą krew lejącą się z rany.
Wskazówka zegara przesunęła się o kolejną sekundę.

Krew trysnęła z rozciętej twarzy, Gary zatoczył się do tyłu łapiąc się odruchowo ręką za ranę. Magia Loli najwyraźniej działała, zdołał się uchylić przed ciosem który rozciąłby mu gardło. Owszem instynktownie, ale zobaczył go, zdążył zareagować. Mythos nie był już niewidzialnie szybki. Może to że oberwał mocno od Caine’a nożem a Triskett poprawił miało z tym coś wspólnego. Któraś kula trafiła? Nie miał pojęcia, Gary wszedł na takie obroty, że wszystko wokół niego poruszało się jak muchy w smole. Wykorzystywał ostatnie rezerwy organizmu, wiedząc że odpuści na milimetr i zginie. Ona też.
Ból zniknął w chwilę potem jak eksplodował w czaszce egzekutora. Walka o życie ma swoje prawa, rozoraną gębę da się wytrzymać. Zataczając się wpadł na zbroję stojącą w zamkowym foyer. Zerknął szybko i porwał krótki miecz, zanim ten jeszcze upadł na ziemię. Koordynacja i refleks egzekutora znowu się przydała. Gary nawet nie miał czasu sprawdzić czy to nie pieprzona plastikowa replika. Instynktownie zastawił się ostrzem, a potem uderzył z krótkiego zamachu, płaskie cięcie na wysokości pępka. Nawet jak nie trafi, tamten będzie musiał odskoczyć, a wtedy Gary trzymanym w drugiej ręce coltem walnie jak kastetem mierząc znowu w ranę bydlaka na ramieniu.
 

Ostatnio edytowane przez Harard : 24-03-2011 o 21:57.
Harard jest offline