Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-03-2011, 23:48   #35
JanPolak
 
JanPolak's Avatar
 
Reputacja: 1 JanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemu
Walka dobiegła końca. Ostatnie cięcia spadły na nienaturalnych przeciwników, a ich rozwiewające się w czarną mgłę ciała zniknęły, zatracając materialną postać. Prędki rytm serc uspokajał się, pot stygł na czołach zwycięzców. Pomógłszy wstać uwolnionej z czarnych łap pannie Montgomery i upewniwszy się, że nie odnieśli poważnych zranień, pośpieszyli bohaterowie ku swemu celowi.

Kościół Świętego Mikołaja, kilkusetletnia świątynia ledwo przed czterema dziesięcioleciami przebudowana przez mistrzów klasycyzmu. W oczach przybyszy gmach jawił się smutnym i opuszczonym. W wątłych promieniach poranka jego mury z kamiennego ciosu wciąż strzelały dumnie i wysoko, lecz rozbite okna i dziurawy dach świadczyły, że niczyje bogobojne ręce nie dbają o świątynię od lat. Otoczony ruinami teren wokół bożego przybytku zalegały gruzy. Obserwator zauważyłby jednak, że ktoś ongiś zadał sobie trud częściowego uprzątnięcia rumowisk w celu wytyczenia ścieżek prowadzących między innymi ku drzwiom kościoła. W efekcie tej pracy plac wypełniony był ciągnącymi się w różnych kierunkach wałami gruzu, na podobieństwo okopów charakterystycznych dla nowoczesnego pola bitwy.

Za jednym z takich wałów grupa mężczyzn z niepokojem rozmawiała po niemiecku.
- A może wejdziemy sprawdzić?
Pytający wskazał na wejście do świątyni, w którym wywarzone drzwi wisiały na ułamanych zawiasach. Wychylił się przy tym zza schronienia i przez chwilę dało się zauważyć, że ten rosły mężczyzna nosi skórzany płaszcz, szeroki kapelusz i gogle, a jego ramię zdobi czerwona opaska. Prędko jednak ktoś pociągnął go w dół, uniemożliwiając dalszą obserwację.
- Chowaj się! A co jeśli to dalej tam jest?
- Ale, ten przybysz…
- Durniu! Bękart jest w potrzasku. Wystarczy nam obstawić wyjście i czekać, aż się pozabijają.
- Aaa…
- Poza tym, zdajesz sobie sprawę, ile tam musi być pułapek? I jak wiele on ma broni? Pomyśl, ilu zastrzelił, zanim to wywarzyło drzwi?
- Aha, myślałem…
- Lepiej jednak nie myśl. Bacz w stronę cmentarza, ktoś tam strzelał.
- Aaa. Myślisz, że to Francuzi?
- Nie. Oni nie chodzą po nocy. I robią więcej hałasu. Cisza! – metaliczny odgłos świadczył, że czuwający zarepetował broń.


Tyle udało się wypatrzeć i usłyszeć bohaterom, którym cień dużego domu, towarzystwo wytrawnego zwiadowcy i fortuna (zawsze sprzyjająca odważnym) pozwoliły niezauważenie podejść w pobliże. Czy to wszystko? Nie! Wtem, na chwilę krótszą niż mgnięcie oka, w najwyższym oknie kościelnej wieży pojawił się cylinder. Rzecz jasna umieszczony na głowie, lecz jej szczegółów nie sposób już było dojrzeć. Zaś wśród ciszy dało się złowić uchem ledwo słyszalny, bo stłumiony świątynnymi murami, odgłos, powtarzających się, miarowych, głuchych uderzeń. ŁUP, ŁUP, ŁUP…
 
__________________
Jestem Polakiem, mam na to papier i cały system zachowań.
JanPolak jest offline