Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-03-2011, 20:00   #116
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Wszystko wydawało się... logiczne z początku. Otoczone oparami jeziorko. Oparami które wydobywały się z jeziorka. Gazy o nieznanym składzie.
Widząc ten widok, Janowi nasuwała się na myśl Pytia odurzona oparami i wypowiadająca ustami wytwory swego umysłu. Tu było podobnie, tyle że odurzeni zostali wszyscy.
A prowadząca ceremonię była Janowi dopiero co poznana Erlene. Dlatego, gdy ją zobaczył zdobył się na delikatny uśmiech.
A potem narkotyczne opary zabrały ich do krainy „różowych drzew i tańczących jednorożców”. Pełny trójwymiarowy odlot. Wizja Jana... cóż... oczekiwał czegoś ciekawszego. Zamiast tego dostał trójkę bóstw z nordyckiego panteonu gadającą od rzeczy... o jakimś rogu. Nie dziwiło go to. Wszak narkotyczne wizje opierają się na wiedzy i wyobraźni przeżywającego wizję. A ten świat wyglądał jak wyglądał jak plenery do filmu o wikingach. Nic więc dziwnego, że bogowie byli nordyccy.
Śmierć Tima przyjął ze spokojem. Ot, kolejny efekt narkotycznej iluzji. Tyle razy widział śmierć w kinie i kilka razy w prawdziwym życiu widział jak giną ludzie. Czy miało to na nim zrobić wrażenie? Bardziej dziwiło go, że w jego wizji, Thor nie zrobił BUM Chrisowi.
Skoro to była osobista wizja Jana, to powinna działać według prawideł jego podświadomości, prawda? A może się mylił? Może było coś w Timie, co sprawiała, że to jego śmierci sobie zażyczył ?

Potem było bolesne przebudzenie.
Tim zginął?! Wyparował?! Przeniósł się?!
Co do diaska się stało?!
Szok. Natłok myśli powstających w umyśle próbującym zrozumieć rzecz nie mającą najmniejszego sensu. Bowiem narkotyczne iluzje nie zabijają. A nawet jeśli zabijają same opary, to... ciała nie znikają.
To się nie zdarza. To się powinno zdarzyć.
A jednak... Jan wpatrywał się w miejsce w którym stał Tim. W miejsce naznaczone osmaloną skałą. Słowa..- Bękart królem nie zostanie. Powtórz jej.
Nic dla Jana nie znaczyły. Podobnie jak fakt, że je zrozumiał, tak po prostu.
Spełnił niczym automat prośbę staruszki, choć Erlene niósł bardzo delikatnie.
Potem kolacja i siedzenie na dworze podczas tej nocy.
Jak mógł zasnąć po tym wszystkim! Ręce mu drżały. Nagle o czym sobie przypomniał i... sięgnął po piersiówkę pełną pierwszorzędnego alkoholu.


Jeśli na tym zapomnianym przez Boga, a władanym przez pierdołowatych bożków gubiących rogi niczym jelenie na jesień, śmierć Tima nie jest najlepszym powodem do urżnięcia się w trupa, to nie chciałby doczekać lepszego.
-Zdrowie wasze w gardła nasze!- krzyknął po polsku, a może po tutejszemu...? Krzyknął niczym wyzwanie ku rozgwieżdżonemu kryjącemu kilka pokręconych istot z nadmiarem mocy. I powoli opróżniał piersiówkę, haust za haustem.
Po prawdzie, bez tego znieczulenia nie mógłby zasnąć. A i mimo tego znieczulenia, miał koszmary. Rano obudził się zmęczony i niewyspany. I z lekkim kacem. Piękny początek, kolejnego paskudnego dnia.

Wyruszyli. Rosiński trzymał się nieco na uboczu, męczony wspomnieniami i następstwami wczorajszego dnia. W tej chwili nie bardzo czuł się na siłach ogarnąć sytuację i wydarzenia.
Na razie dawał się prowadzić kobietom. Jedna była wyrocznią, druga przewodniczką... a właśnie, co do przewodniczki.
Jan zauważył dziwnie ponure zachowanie Samkhi na koźle i jej... niechęć. Z poprzedniego dnia nie pamiętał zbyt wiele i zbyt dokładnie. Nie po to się upijał, by pamiętać.
- Coś się... stało? – spytał podjeżdżając bliżej dziewczyny i zerkając. - Ponury nastrój... masz.
Może i potrafił mówić w jej języku. Ale... nie miał w tym wprawy.
Widocznie wyrwał ją z głębszego zamyślenia, bo spojrzała na niego trochę nieprzytomnie, zanim dotarło do niej, że Janowi chodzi właśnie o nią.
- N... nie, nic się nie stało - zaprzeczyła, chociaż wypadło to mało przekonywująco.
- Nie wyglądasz jak... nic się nie stało. - odparł Rosiński spokojnym tonem głosu, zerkając na nią przekrwionym od niewyspania i alkoholu spojrzeniem.
- Ty Przybyszu też nie wyglądasz najlepiej - odpowiedziała z nieco krzywym uśmiechem.
- Ciężka... noc.- odparł Jan i potarł czoło. - Dużo... miodu pitnego. - jakoś w swej głowie nie znajdował określenia na “Wyborową”. - Twoja wymówka, jaka?
- Bogowie żądają trudnych rzeczy. Dużo myślałam. Nie mogłam zasnąć, a potem przyszły koszmary. Przejdzie - mówiła rwącymi się zdaniami.
- Bogowie... zawsze żądają... ofiar -zrzędził przez chwilę Jan, wspominając z odrazą wczorajsze wydarzenia . I dodał z lekkim uśmiechem. - Nie przejmuj się... tym. Pewnie to nas... obcych... trafi... - szukał jakiegoś słowa. Nie znalazł. Dodał więc ponuro - ... piorun na końcu tej drogi.
Samkha zerknęła najpierw na niego, a po chwili jej wzrok trafił w plecy jadącego nieco na przedzie Chrisa. Jan mógłby przysiąc, że było w tym spojrzeniu coś takiego, co mogło sugerować, iż wojowniczka nie zgłaszałaby większego sprzeciwu, gdyby jego słowa miały się spełnić. Przynajmniej, jeśli chodziło o właściciela pleców.- Wierzę, że jeśli spełnimy to czego od nas oczekują, odeślą was do domów. Thor’owi można wierzyć.
Nie wierzył, ale przytaknął dla świętego spokoju. Nie wierzył ni Thorowi ni pozostałym bożkom. Ale nie też widział powodu, by ją o tym informować. Poza tym...
Kobiety... kto je zrozumie?

Rosiński ominąłby jakiekolwiek osady, gdyby miał coś do powiedzenia. Lub gdyby zależało się mu na odezwaniu się do reszty w tej sprawie. Niemniej, przybity ostatnimi wydarzeniami, pozostawił wybór trasy w rękach pozostałych osób, sam raczej się w to nie angażując.
Ani w rozmowy z innymi osobami. Bo i po co?
Misja, jakkolwiek szalona... która była przed nimi. Misja do której powoli przyzwyczajał się absorbowała jego myśli. Misja o której zapewne najwięcej wie posłanniczka bogów? wiedźma? czarodziejka? wyrocznia? Erlene.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 25-03-2011 o 20:38.
abishai jest offline