Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-03-2011, 20:11   #51
ThRIAU
 
ThRIAU's Avatar
 
Reputacja: 1 ThRIAU nie jest za bardzo znanyThRIAU nie jest za bardzo znanyThRIAU nie jest za bardzo znanyThRIAU nie jest za bardzo znanyThRIAU nie jest za bardzo znanyThRIAU nie jest za bardzo znany
Pożółkłe stronice starej księgi przedstawiały obraz orka dosiadającego ogromnego wilka, zarazy siejącej śmierć i zniszczenie wszędzie gdzie się pojawi. Siedząc w bibliotece w Minas Tirith Endymion myślał jak bardzo musieli się bać ci wszyscy, którym przyszło się zmierzyć z takim przeciwnikiem. Przy czym większym zagrożeniem był tu ogromny wilk, silny i szybki, śmiertelnie niebezpieczny przeciwnik. Jak dobrze było sobie wygodnie siedzieć i tylko czytać o takich stworzeniach dawno już wytępionych.

Stojąc pośród drzew na skraju ciemnego i ponurego lasu Endymion wspomniał stare dzieje i dobre czasy w Minas Tirith. Wrócił pamięcią do księgi, w której widział rycinę przedstawiającą orka i wilka. Był przeciwny woli swojego towarzysza, uważał, że jeżeli natkną się na te bestie to może być bardzo niewesoło. Ale Andaras był uparty. Wiec Endymion podiął trop prowadzący w głąb lasu. Szukając jednocześnie punktów orientacyjnych, mozolnie parł na przód prowadząc towarzyszy coraz bardziej w las. Czasami trop się urywał przy strumieniu lub na skalistym podłożu lecz strażnik wiedział gdzie wtedy szukać by znaleźć to co chciał. Przemknęła mu przez myśl idea zgubienia tropu i powrotu na farmę ale póki co szedł nadal tropem. Były to wyraźnie ślady ogromnego wilka, perspektywa spotkania była bardzo możliwa. Endymion coraz bardziej się niepokoił, pozostał w tyle walcząc z myślami, co czynić dalej iść czy zgubić trop i wracać. Wpatrując się w ślady zdecydował, gdy tylko trop się urwie celowo zgubi go.
Za późno, znalazły nas, była to jedyna myśl, która rozbrzmiewała echem w głowie strażnika na widok niebieskiej poświaty u boku Andarasa. Dawno temu kowale elfach rodów wykonali kawał dobrej roboty kładąc magiczne zaklęcia na kutą przez siebie broń, Endymion wiedział co ten blask oznacza. Kawałek ostrza znaleźny przy impresario trupy aktorskiej żarzył się niebieską poświatą informując o zbliżających się orkach.
Mrożący krew w żyłach ryk rozdarł ciszę. Na skalnym rumowisku u podnóża, którego znajdowali się teraz stał ogromny wilk. Dosiadała go szkaradna postać w nieskładnej zbroi i z mieczem w ręku, wielkimi wyłupiastymi oczami i długimi uszami niczym elf.
Wilk ruszył, był piekielnie szybki kilkoma susami dopadał do elfa i nim ten się zorientował znalazł się na ziemi z wilczą bestią i jego jeźdźcem na plecach. W tym czasie z za rumowiska wyskoczył drugi gnał prosto na Kh`aadza. Endymion już biegł w stronę towarzyszy, dłonie same odnalazły głownie zakrzywionego noża i miecza. Unosząc nóż za głowę instynktownie już wyczekał moment aż całe ciało ułoży się do oddania idealnego rzutu. Jednak pysk wilka najeżony kłami dopadła broń krasnoluda. Jednakże sam Kh`aadz został obalony przez drugiego wilka, który teraz wgryzał się w jego szyję. Jakby tego było mało ork dosiadający wilka, próbującego rozszarpać teraz krasnoluda już się pozbierał i wymierzając włócznię w Kh`aadza przymierzał się do ciosu. Endymion biegł w kierunku orka, który zgramolił się z już chyba martwego wilka a pędzącego teraz pokracznie na strażnika z uniesionym mieczem. Nie mając czasu ani sposobności celować oddał rzut w kierunku głowy orka z włócznią. Jednak nóż miął głowę odrywając wzrok szkaradnej kreatury od krasnoluda a tym samym przyczyniając się do niecelnego pchnięcia włócznią.
Była to ostatnia rzecz jaką widział strażnik nim w ostatniej chwila zacisnął prawą rękę na rękojeści miecza zwierając się z orkiem uzbrojonym w zakrzywiony miecz w walce. Pierwszy cios przeciwnika był bardzo mocny, kolejne zresztą nie lżejsze. Szczęk ścierającego się oręża i okrzyków bojowych orka niósł się po lesie. Odpierając rąbańce orka Endymion musiał nadrabiać umiejętnościami, trafić w nie zasłonięty pancerzem fragment ciała było bardzo ciężko. Jednak po jednym z wielu siarczystych zamachów orka udało się ugodzić go mieczem. Zdziwiona mina poczwarnej istoty mówiła sama za siebie, miał już dość, postanowił się wycofać, jednak odwracając się od strażnika nie docenił jego szybkości i długości miecza. Tym razem ostrze bardzo głęboko wbiło się we wnętrzności orka. Czarna krew skalała zimne stalowe ostrze. Endymion natychmiast rozejrzał się dookoła. Nie dostrzegł drugiego orka i wilka, nie było ich. Andaras i Kh`aadz byli cali a przynajmniej stali o własnych siłach.
Endymion pomyślał, że nie jest tak źle skoro krasnolud zaczął od marudzenia. Andaras potrzebował pomocy, miał wiele ran na plecach. Przygotował pospiesznie miksturę z ziół, które były Endymionowi nieznane, poza kilkoma, które można było spotkać w Dalekim Haradzie. Po krótkiej wymianie uwag na temat ziół i i ziołolecznictwa Endymion przystąpił do zszywania ran elfa. Po ukończeniu udzielania pomocy medycznej pospiesznie zaczął szukać noży porozrzucanych w walce. W jego sercu zaczął narastać lęk.

- Proponuję wynosić się z stąd, możemy tu wrócić .......z większą ilością ludzi i psami. Niewiadomo czy nie ma ich tu więcej. Teraz mieliśmy masę szczęścia.

-Czekajcie pójdę się upewnić jak mi poszedł strzał – odparł Andaras - I możemy się ulatniać. Trzeba by coś wziąć na dowód że prawdę mówimy. Tych paskudztw na powierzchni dawno nie widziano. Ostrzeżmy farmera potem ostatni most i strażnica. Gdy to zrobimy to prosto do Tharbardu musimy się udać. Ostrzec miejscowe siły by wysłały tu odpowiednią grupę. Endymion może choć częściowo łaski u królewskich odzyska dzięki temu. A i tobie krasnoludzki przyjacielu, łatwiej przez góry przejść będzie. Jak ktoś zacznie tu działać z tymi goblinoidami.

- Chcesz tu zwoływać pół armii, z powodu dwóch paskudnych ryjów na dużych wilkach? Fakt, od lat się nie słyszało, żeby ktoś je spotkał, ale czy to aby niezbyt przesadzona reakcja – zdziwił się Kh`aadz

Endymion stwierdziwszy iż elf ma rację co do dowodów orkowym mieczem odrąbał głowę martwego orka. Łapiąc za rzadkie kudły podniósł z nieukrywanym obrzydzeniem.

-To będzie w sam raz, tylko żeby tak nie śmierdziało.

-Głowa? Wiesz w sumie myślałem o czymś mniejszym palcu na przykład. Można by z ziół zrobić roztwór. Tylko trzeba by ogromnego słoja i wtedy by tak nie psuło się i pewno nie śmierdziało. Ale ja tego nie tknę. Chcesz głowę to bierz sam.

- Łeb szybciej przemówi do wyobraźni niż paluch, wezmę też miecz.

Orkowy miecz już dawno zwrócił uwagę człowieka. Prosty, ale nie prostacki, to kawał dobrej roboty. Bardzo praktyczny, dobrze wyważony, ale bez żadnych ozdób. Widocznie orkowie stawiają na skuteczność a nie na sztukę.

- Endymion ma rację. - krasnolud znowu użył poprawnego imienia Strażnika, chyba niedawna walka zrehabilitowała go w oczach Kh’aadza. Przynajmniej odrobinę.

- Twój paluch wyglądał by dokładnie tak samo, jakby poleżał tydzień na bagnach... Głowa to już twardy dowód.

Jak tylko Andaras wrócił z poszukiwań wystrzelonej przez siebie strzały pośpiesznie ruszyli w drogę powrotną na farmę. Szli szybko, nie zatrzymując się, nie rozmawiając. W skupieniu i milczeniu, nasłuchując co jakiś czas, parli na przód byle jak najszybciej wydostać się z lasu.
 

Ostatnio edytowane przez ThRIAU : 27-03-2011 o 18:51.
ThRIAU jest offline