Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-03-2011, 18:03   #52
Fenris
 
Fenris's Avatar
 
Reputacja: 1 Fenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skał
Zaułek dzielnicy portowej w Tharbadzie

Zaułek był wąskim kilkumetrowym przejściem pomiędzy wysokimi kamiennymi budynkami, zakończonym ponad 3 metrowym murem. Po prawej stronie, pośrodku zaułka Perła zauważył drewniane drzwi, choć pewnie tylko głupiec pozostawił by je otwarte. Nigdzie nie było okien. Na przeciw drzwi stało kilka beczek z kompostem lub śmieciami. Migotliwa poświata dobywająca się z kaganka zza muru dawała raczej sugestię światła niż faktyczne oświetlenie.
Od strony morza wiała lekka bryza...gdy docierała do zaułka w którym stał Valamir, jej zapach łączył się ze smrodem odchodów, ryb i słodkawą wonią jakiejś padliny. Idealne miejsce, żeby umrzeć, uśmiechnął się do siebie w myślach Perła. Niedocenił ich! Cholera, już tak dawno nie spotkał się z poważnym wyzwaniem dla swoich umiejętności, że zapomniał, jak niebezpieczny może być brak szacunku dla przeciwnika. Zawsze był ostrożny, lekcje wpojone na ulicach Umbaru sprawiły, że była to jego druga natura, ale nie wziął pod uwagę, że inni też mogą być przezorni. Cóż...mam nadzieję, że pożyję na tyle długo, żeby wyciągnąć wnioski z tego zajścia, pomyślał. Teraz jednak był czas na działanie. Perła oczami wyobraźni widział swojego starego mentora, nauczyciela walki, człowieka, dzięki naukom którego chodził do tej pory po świecie.

- Pamiętaj - Mawiał. W chwili, kiedy Twoje życie jest zagrożone nie ma miejsca na pogaduszki czy wachanie. To nie jest gra o to czy jesteś sprytniejszy od przeciwnika, to jest gra o życie, nie ma tutaj czasu na myślenie. Każda sekunda zastanowienia przybliża cię do śmierci. Nie myśl, nie wachaj się, uderzaj od razu tak żeby zabić. Jedynym wyjątkiem są sytuacje, kiedy wiesz, że nie masz szans, wtedy zagaduj i rób wszystko, żeby zyskać na czasie, nigdy nie wiadomo co się wydarzy w kolejnej sekundzie...

To jednak nie była taka sytuacja, Perła przeprosił w myślach swojego mistrza, gdyż już wiedział, że będzie musiał złamać tą regułę. Ryzyko było spore, jednak poruszanie się po omacku również nie dawało poczucia bezpieczeństwa. Warto było spróbować dowiedzieć się czegoś nowego o swojej sytuacji...

Perła wycofał się w głąb zaułka, zatrzymał zaraz za beczkami i powiedział:

- Na początku chcę powiedzieć, że jestem pod wrażeniem. Cieszę, się, że nie wysłali za mną prostaków, to prawie komplement. A teraz powiedzcie chłopaki, czego chcą ode mnie Południowcy? Harad...mam rację? - Uśmiechnął się ironicznie.

Niestety, zgodnie z przypuszczeniami, nie przybyli tu, żeby rozmawiać, to dawało mniejsze pole manewru, ale przynajmniej wiedział na czym stoi. No dobra, pomyślał, sprawdźmy na co was stać. Wiedział, że w całym śródziemiu jedynie kilku ludzi dorównuje mu umiejętnościami walki, ale raz już niedocenił tych ludzi. Tym razem da z siebie wszystko.

Gdy się zbliżali kopnął jedną ze stojących beczek, ta pod kopnięciem upadła z hukiem na bruk i potoczyła się w kierunku mniejszego z agresorów, uskoczył, ale na chwilę wytrąciło go to z równowagi, przez co nie był wstanie zbić rzuconego przez Valamira sztyletu, gdy ten ugodził go w obojczyk. Na twarzy Valamira pojawił się wyraz triumfu, który jednak nie trwał długo, drugi z napastników też umiał rzucać nożami...Perła ostatkiem sił odbił rzuconą broń, tylko po to, by ze sztyletami w dłoniach przyjąć szarżę skrytobójcy. Cholera! Jest naprawdę dobry, pomyślał Perła... Parował jeden atak po drugim, w nieprzerwanym tańcu, lecz nie potrafił zdobyć przewagi. Tamten wyraźne się nie śpieszył, wiedział, że czas działa na jego korzyść, Perła nie miał tego komfortu, kątem oka zauważył, że ten, który otrzymał już ranę właśnie się podnosi. Jeśli zaraz czegoś nie wymyśli, zginie, ta myśl wypełniła mu cały świat, a on nadal nie mógł znaleźć luki w obronie przeciwnika. Ranny skrytobójca zdołał już wyjąć rzucony nóż i teraz szedł powoli w jego kierunku. Nie ma innego wyjścia, pomyślał Perła i odsłonił swój lewy bok, jego przeciwnik od razu wykorzystał moment i szerokim cięciem trafił go w żebra. Bół był potworny, siła uderzenia pewnie złamała żebro, ale to wystarczyło. Zanim przeciwnik zdołał cofnąć broń, Perła wbił sztylet pod pachę skrytobójcy tak mocno jak tylko umiał. Przez krótką chwilę ujrzał w oczach wroga zrozumiemie, ale po chwili ustąpiło ono matowemu i zimnemu spojrzeniu śmierci.

Niestety, podstęp spowodował zbyt wielkie obrażenia, Perle zaczęło kręcić się w głowie i zaczął tracić czucie, desperackimi ruchami odbijał kolejne uderzenia drugiego z napastników, który zdążył już włączyć się do walki. Rozumiał, że to już koniec, kiedy tylko cudem wykonana parada odbiła wrogi sztylet. Wydawało mu się, że świat zwolnił kiedy widział jak drugie ostrze skrytobójcy przeszywa powietrze kierując się wprost w jego szyję, jednak cios nie doszedł do celu, skrytobójca zatrzymał się z uniesioną bronią i wyrazem niedowierzania na twarzy, by po chwili osunąć się Valamirowi do stóp. Zanim zdążył zrozumieć co się właściwie wydarzyło, mocny cios w głowę spowodował utratę przytomności, ostatnie co zobaczył to zbliżającą się do niego kolejną zakaputrzoną sylwetkę.

Nieznane pomieszczenie...

Obudził się z silnym bólem głowy, ktoś jednak opatrzył ranne żebra. Leżał na niewielkiej kozetce w ciemnym salonie pełnym regałów z księgami, oświetlonej tylko ogniem z kominka. Broń miał przy sobie o ile potrafił stwierdzić, chociaż korzystanie z niej w takim stanie było by bardziej śmiercionośne niż wrogie ostrza. Próbował wstać, zroumieć co się stało, ale ponownie stracił przytomość.

Kiedyponownie ją odzyskał, czuł się już znacznie lepiej, teraz mógł spokojnie rozeznać się w sytuacji. Był bezpieczny, gdyby ktoś chciał go zabić, miał ku temu wiele okazji. Jeśli ktoś włożył tyle wysiłku w opiekę nad nim, nie było zagrożenia, ból jednak nadal był na tyle duży, aby uniemożliwić mu swobodne poruszanie. Teraz przynajmniej mógł dokładnie obejrzeć pokój, w którym się znajdował. Wystrój pomieszczenia, które spokojnie mozna nazwać biblioteką był gustowny lecz oszczędny i prosty, a raczej praktyczny. Nie było w nim zbyt wielu rzeczy, ktore nie byłyby funkcjnalne. Regały z woluminami i papierami zajmowały większą część pomieszczenia. Brak okien utrudniał rozeznanie czy jest dzien czy noc. Blask z płonącego drewna w palenisku rzucał cienie na cały pokój, powodując, ze tonął on w delikatnym półmroku. Przed kominkiem stało solidne, masywne biurko na którym stał zgaszony trójramienny swiecznik i kryształowa karafka i takież tyle, że puste kielichy. Oprócz jego kozetki w pokoju stało jeszcze tylko kilka foteli.

Kiedy znalazł dość siły by usiąć z zacienionego kąta pomieszczenia dobiegł go głos:

- Dobrze że się wreszcie obudziłeś. Wiadać za mocno cię ogłuszyliśmy, ale trzeba było działać szybko i skutecznie. Nic ci tu nie grozi. Nie jesteś więźniem, chciałbym abyś nie opuszczał jeszcze tego miejsca. Muisz wrócic do zdrowia. Na dowód dobrej woli masz swoją broń, a ubranie będzie naprawione i wyczyszczone. - wydaje ci sie, że już gdzieś slyszałeś ten pewny siebie, mocny, doswiadczony głos, z pewnoscia nie żadnego młokosa. Tamten ciągnał dalej - Uprzedzając pytania, powiem krótko. Wplątałeś się w sytuację, która jest bardzo delikatna i każdy błąd może spowodować daleko idące konsekwencje. Jeśli czujesz się siłach usiądź i posłuchaj....


Bibioteka, kilka dni później.

Kilka kolejnych dni zajęło Valamirowi dojście do siebie na tyle, aby mógł zająć się swoimi zadaniami...Bardzo sobie chwalił opiekę, którą go otoczono, ale nie mógł już znieść bezczynności. Teraz kiedy znał i rozumiał sytuację w której się znalazł czuł się jak ryba w wodzie. Zadanie, które otrzymał nie było skomplikowane, co nie znaczyło, że będzie łatwe. W zasadzie mogło się okazać, że jego trudność przyćmi te które wykonywał do tej pory...Tym razem będę przygotowany, pomyślał Perła i uśmiechnął się myślach. Szczęście nadal się go trzymało...
 

Ostatnio edytowane przez Fenris : 26-03-2011 o 18:29.
Fenris jest offline