Kania zawinął się z bólu. Postrzał, ponownie, ledwie muśnięcie ale boli jak jasna cholera. Spojrzał się na prototyp, zmrużył oczy. Nie wiedział jak się obsługuje tę broń, nie wiedział jak ją czyścić czy przeładować. Nie było innej rady jak działać poniekąd na oślep. Mieć nadzieję, że jak strzeli to stanie się to co ponownie, podczołgał się pod stertę gruzu, pomodlił się w duchu, wychylił i strzelał, trzymał spust, aż do osiągnięcia efektu, aż do zabicia...
__________________ Do szczęścia potrzebuję tylko dwóch rzeczy. Władzy nad światem i jakiejś przekąski. |