Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-03-2011, 17:48   #268
hija
 
hija's Avatar
 
Reputacja: 1 hija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodnie
Triskett zwalił się niemal u jej stóp. Krzyknęła. Bez mrugnięcia okiem położyła na szali własne życie, ale myśl o tym, że przecież on także mógłby umrzeć, napełniła jej serce strachem. Mythos zniknął, zostawiając za sobą szlaczek z błękitnej krwi.

- Garrry! - mało brakowało, a zjechałaby ze schodów na tyłku, potknąwszy się o własne nogi. Gdy dopadla doń, próbował otworzyć oczy. - Nie, cicho! - Przytuliła do siebie jego głowę, uważnie przyglądając się rozoranej twarzy. Położyła dłonie po obu stronach rany, dociskając do siebie jej brzegi. Uwolniła łaskę Maman Brigitte, zaciskając zęby, gdy echo bólu rozniosło się po jej ciele. Zaklęła pod nosem. Do pewnych rzeczy nie przyzwyczai się nigdy. Brzegi rany zrosły się w mgnieniu oka. Znała już Trisketta, jego indywidualny wzór; rytm jego serca, smak i zapach krwi - to pozwoliło zaoszczędzić jej trochę czasu. Choć cięcie było dość głębokie, nie sięgnęło żadnego z nerwów. Mieli pieprzone szczęście.

Zamroczyło go i myślał że to już koniec. Rąbnął plecami o schody, miecz wypadł z przeciętej ręki, ale Mythos nie nadchodził. Tornado wirujące w foyer uciszyło się. Gary poczuł jak Lola przypada do niego a ręce dotykają rany na twarzy. Poczuł wsączające się w przeciętą skórę fale ciepła i mrożące zimno naprzemiennie. Ból wyłączony przez egzekutorski organizm nie przeszkadzał mu w walce, ale teraz uderzył ze zdwojoną siłą. Triskett naprężył mięśnie i zacisnął pięści z całej siły. Nie ruszał głową, starając się nie przeszkadzać Loli. Nie mógł nawet krzyczeć z bólu, zaciskanie pięści pomagało. W końcu wzrok się rozjaśnił mu się na tyle, że zobaczył dwie postaci leżące bez ruchu na kamiennej posadzce.
- Kurwa... - ból powoli mijał razem z siłą którą pompowała w niego latynoska. Rany nie były poważne na tyle aby nie mógł powstać. Najgorsza była ta na przedramieniu, ale na szczęście lewym. Zrosła się już, pozostawiając różową szramę i sztywność w dłoni.
Popatrzył na nią i dotknął delikatnie policzka. Przeżyli. Wiedział że to nie koniec jeszcze, póki ten skurwysyn żył. Ślady krwi prowadziły gdzieś wgłąb zamczyska.
- Lola, ja muszę iść za nim. Trzeba dokończyć... - patrzył na Mike’a leżącego kilka kroków dalej i na Caine’a - Muszę spróbować...

- Zamknij się. Wiem - podała mu rękę, uśmiechając się smutno. - Powinnam im pomóc, wiesz? Umierają i beze mnie...
Przyglądała się przez moment leżącym, wykonując w pamięci wszystkie możliwe działania - rachunek rumienia podparty obrachunkiem zysków i strat. Jakiś ośrodek w jej mózgu odpowiedzialny za współczucie i miłosierdzie naciskał, by została im pomóc. Wyjątkowe zdolności nie były jej własnością, winna była bliźnim pomoc - nawet, jeśli kosztem miało być własne zdrowie. Przeczył temu rozsądek. Nie miała siły. Była coraz słabsza i ustabilizowanie obu mężczyzn leżało poza granicami jej wytrzymałości. Poza tym był Mythos, silny jak pieprzona ciężarówka z pełną przyczepą. Nałożony nań przez loa efekt nie był stały, musiała się postarać, by znów go spowolnić na tyle, by mieli jakiekolwiek szanse.
- Idziemy - podjęła decyzję. - Musimy go zniszczyć za wszelką cenę. Wrócimy do nich, jeśli...
Ugryzła się w język i to było najlepsze wyjście. Ruszyli wzdłuż tropu jak psy gończe. No, może połowę wolniej niż one - byli już przecież zmęczeni. Zatrzymała go jeszcze zanim zanurkowali w głąb korytarza i pocałowała mocno. Może po raz ostatni.
 
__________________
Purple light in the canyon
That's where I long to be
With my three good companions
Just my rifle, my pony and me
hija jest offline