Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-03-2011, 18:03   #83
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Tej nocy wydarzyło się wiele. Kilka przypadkowych spotkań. Kilka przypadkowych zdarzeń. Czy aby na pewno?
Być może nie. Być może to unmei. Być może los tak chciał. Kto wie? Czas pokaże.
Na razie Sogetsu eskortował młode dziewczę w kierunku gospody. Tej samej w której się zatrzymali. Dziewczyna była milcząca i dość spięta... a może zafrapowana. Czasami zdarzało jej się zapomnieć w jakiej jest roli. Wtedy drobno dreptała, przygryzając wargę nerwowo. Czasem przypominała sobie o swej roli wychodząc naprzeciw, dziarskim krokiem podobnym do bushi, który rusza do boju. Jednak szczęk oręża, od razu odbierał jej animusz. Coraz rzadszy szczęk oręża. Kazama i dziewczyna napotykali na swej drodze, trupy oni i bushi. Ale nie natrafiali już na żywych przeciwników. A i obłąkańczy chichot słychać było coraz rzadziej. Czyli bushi Hachisuka pojawili się z tym nagłym wysypem oni w stolicy prowincji.
I Kazama nie miał już okazji sięgnąć po miecz, a dziewczyna się uspokoiła. Przez chwilę jakby się namyślała, po czym rzekła.- Kisari... tak mam na imię. A jak ciebie zwą samuraj-sama?
Idealne imię dla niej. Mogące być nadane i dziewczynce i chłopcu. Zapewne jej prawdziwe. W końcu nie zdradzało jej płci. Tak samo jak delikatne rysy i nadal dziewczęcy głosik. Jeszcze nie... Miała najwyżej siedemnaście, może osiemnaście lat. Może mniej... piętnaście? Była zbyt wysoka jak na piętnaście lat. Raczej siedemnastolatka. Sama. W podróży. Nic dziwnego, że podszywała się pod mężczyznę, by uniknąć napastowania... i ewentualnego gwałtu. Katana wsunięta za obi, była w sposób bardziej niż poprawny... była wsunięta jak u doświadczonego pojedynkowicza. Tego nie mogła się nauczyć, byle chłopka. Może była córką jakiegoś bushi prowadzącego dojo?
Dziewczyna wydawała się na rozmowną, ale Sogetsu miał wrażenie, że pewne tematy będzie unikać.

Miasto znała lepiej od jounina, ale bynajmniej nie znała go dobrze. Po kilku minutach jednak Sogetsu zauważył, że Kisari prowadziła go do jego gospody. Zapewne i tam planowała zatrzymać. Lecz gdy zbliżali się do niej, zamarła w zaskoczeniu.


-Yasuro-kun? Co on tu robi. Nie powinien być... na jakiejś misji, czy coś w tym rodzaju?- przestraszyła się nieco. Aczkolwiek przyrostek kun które dodawała do jego imienia, świadczyło o bliskiej zażyłości między nimi.
Tymczasem Yasuro, jeszcze nie zauważył wracającego do karczmy Kazamy i towarzyszącej mu Kisari.
Zamyślony wdychał pełną piersią orzeźwiająco zimne powietrze nocy.


-Nie może mnie tu zobaczyć. Odeśle do domu. Błagam samuraj-sama. Pomóż.- prosiła dziewczyna, kryjąc się za Sogetsu.

To mógł być ciekawy widok dla Leiko. Gdyby nie to, że w tej chwili dziewczyna miała inne zajęcie.
Kojiro był szybki. Był też czujny. Kilka razy prawie ją przyłapał... prawie.
Zatrzymywał się i spoglądał za siebie. Nie zdołał jej zauważyć. Niemniej, nie powinien też zauważyć, że jest śledzony. Był dobry. Był lepszy niż przeciętny bushi. Nie dość jednak dobry, by zgubić Leiko, nie dość dobry by ją zauważyć...
Zresztą, chyba nie miał czasu by kluczyć po mieście. Bowiem kierował się na podwórzec dużego domostwa. A Maruiken za nim. Dotarli.
On stał na środku podwórca, pod drzewem, ona przycupnęła tuż obok jednej z bram prowadzących do niego. A drugą ktoś nadchodził.
-Seichiro-san? To ty? Pośpieszmy się, mam wraże...- zaczął mówić Sasaki rozglądając się na około, a z bramy odpowiedział mu pomruk, niemal zwierzęcy pomruk.
-Sei...chiro?- ronin zbliżył się i wtedy nastąpił atak...


Oni zaatakował. Dzika bestia, wykonała pchnięcie. Kojiro uskoczył instynktownie, nie sięgając po katanę.- Seichiro? Co się... Co ci się stało?
Potwór zaatakował ponownie, szybki zamach. Ostrze zatoczyło łuk, który odrąbałby lewe ramię ronina. Gdyby dosięgło celu. Kojiro odskoczył mówiąc ze smutkiem.- Gomennasai Seichiro. Gomen.
Potwór zaatakował, tym razem jednak ostrze katany przebiło powietrze. Schylony lekko ronin, wyciągając miecz wyprowadził szybkie cię ciecie, rozcinając brzuch oni. Odskoczył i patrzył jak zaskoczona bestia, plując krwią osuwa się na ziemię. Kucnął i rękawem szaty zamknął oczy oni, mówiąc do siebie.- Seichiro przyjacielu. Co oni ci zrobili?
Wstał i rozejrzał się dookoła. Machnął nerwowo kataną, jednym ruchem strącając z niej krople przelanej krwi.

I trzymając ją, krzyknął.- Wiem, że gdzieś się czaisz w pobliżu. Nie wiem czemu mnie ścigasz, bądź śledzisz. Jeśli chcesz mojej głowy, to czyż nie jest to dla ciebie wymarzona okazja?
W kierunku głowy Kojiro poleciał sztylet kunai. Ostrze mignęło mu koło głowy. Powinno trafić, ale ronin usunął się minimalnie.
Po czym spojrzał w kierunku budynku, w którego czaił się kolejny przeciwnik.


-Nie jesteś zbyt rozmowny, prawda?- mruknął do siebie Kojiro unosząc katanę.

***

Z pozoru zwykłe shogi. Z pozoru zwykły przedmiot. Z pozoru zwykła gra z samym sobą.
Pozory często mylą.
Piony przesuwały się same z siebie i poruszały próbując się zgrupować w jednym miejscu.
Przyglądał się planszy patrząc na sytuację i mrucząc pod nosem.- Nie poddajesz się, co? Mimo tylu lat, mimo tego, że podporządkowaliśmy twą esencję naszej władzy. Mimo to, nadal próbujesz wpływać na rzeczywistość, Bezimienny.
Przesunął szton na planszy mrucząc do siebie.- Zobaczymy, jak odpowiesz na taką sytuację.
Po czym zaczął wypisywać rozkazy.

***

Nadszedł dzień, wraz z nim słońce które topiło śnieg. Jeden z ostatnim buntów zimy nie mogącej się pogodzić z oddaniem Japonii we władanie wiosny. Woda z topniejącego śniegu zmywała krew. Eta usuwali ciała, ale wspomnień nie dało się tak łatwo usunąć. Krwawe walki z wczorajszej nocy były tematem porannych rozmów. Było w nich jednak więcej plotek i bezpodstawnych spekulacji, niż faktów. Jedni mówili o buncie samurajów, inni o napaści bandytów pod bushi się podszywających, inni o rebeliantach z północy.
Jakże daleko były te teorie od prawdy.
Zaś trójka łowców... wyruszyła.
Wyruszyli tego dnia kierując się do wioski Oeda. Trójka bushi i Yasuro, robiący za przewodnika. Wyruszyli po południu, więc był jeszcze czas na zwiedzanie miasta i... przemyślenia.

Wyruszyli pieszo mając dotrzeć na miejsce w trzy, góra cztery dni.
Podróż ta upływała spokojnie i bezpiecznie, monotonnie niemal. Yasuro podróżował pieszo w stroju pozbawionym monów. Przez co wydawał się być bezimiennym roniniem, tak samo anonimowym jak i Sogetsu. Czyż nie tego życzył sobie jounin? Anonimowości?
Mimo to Maruiken wiedziała, że byli śledzeni.
Przez kogo? Tego Leiko nie udało się ustalić. Choć zauważyła parę razy niskiego starca w stroju pielgrzymującego mnicha, kryjącego się w zaroślach.


To jednak zawsze udawało mu się uciec, zanim bystre spojrzenie dziewczyny, zdołało mu się przyjrzeć.
Byli obserwowani, to było pewne.
Przez kogo i czemu? To pozostawało zagadką.
W końcu dotarli, pod wieczór do owej wioski Oeda. Czerwony zachód słońca oświetlał krwawo to miejsce.


Nadawał wiosce ponury wygląd. Co więcej, wioska była cicha, podejrzanie cicha. Żadnego szczekania psów, żadnego śpiewu kobiet przy pracy, żadnych okrzyków, żadnych sylwetek rolników pracujących na polach ryżowych. Coś tu było nie tak. Nawet Yasuro to zauważył, zatrzymując się i wstrzymując dalszą wędrówkę łowców. Cała czwórka stanęła na wzgórzu z którego doskonale widać było całą wioskę.
-Coś tu... trzeba by podkraść się do wioski.- stwierdził po chwili namysłu.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 27-03-2011 o 19:43. Powód: poprawki
abishai jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem