Rana, na pierwszy rzut oka wyglądająca na śmiertelną, okazała się niezbyt groźnym skaleczeniem. Bełt przeszył nogę na wylot. Dużo krwi, dużo bólu. Dallan pomógł mu, przeciągając za skrzynie. Zaraz też wcisnął mu w ręce kuszę leżącego obok mężczyzny.
Shimko nim zajął się ładowaniem kuszy, odpiął trupowi pasek i zadzierzgnął go na swojej nodze, tuż powyżej rany. Krwawienie ustało po krótkiej chwili. Pogrzebał w kieszeniach trupa, wyciągając co cenniejsze rzeczy i chowając je w swoim kaftanie. Potem, zaciskając zęby z bólu nakręcił kuszę i założył bełt.
Wyraźnie słyszał zgiełk bitwy toczącej się w magazynie, krzyki ludzi i szczęk stali. Ostrożnie wychylił się ze swojej kryjówki, starając się ocenić sytuację. Wygrywali! Zaczął gramolić się na nogi, aby dołączyć do kompanów. Zatrzymał się jednak w momencie, w którym do magazynu wparowała kilkudziesięcioosobowa grupa.
- Kurwa jego jebana mać - zaklął pod nosem i podniósł kuszę, gotowy do strzału. Po krótkiej rozmowie, popartej paroma kroplami krwi zakładnika, wszyscy zaczęli się wycofywać. Shimko stał jeszcze chwilę i wodził kuszą, zgodnie z rozkazem Conora, od jednego z intruzów do kolejnego. Potem, ostrożnie, aby nie nadwyrężyć nogi, również on zaczął się cofać w kierunku wybitego przed chwilą w tylnej ścianie magazynu, wyjścia. |