Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 23-03-2011, 19:35   #201
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Czar – oczywiście - prysł zanim Marina zdążyła dopaść drzwi. Choć miała do nich niecały metr. Zycie nie jest fair – pomyślała, szybko jednak zmieniła zdanie – Bert rozpoznał ją i zdążył wyhamować miecz.
- Nie mogłaś im wygodzić na zewnątrz? – spytał z pretensją w głosie . Marina wściekła się, dupek po raz kolejny insynuował (była pewna, że nawet nie zna tego słowa) niemoralne prowadzenie się. Adrenalina, która buzowała w jej żyłach wzięła górę, dziewczyna zamachnęła się, aby strzelić palanta w tępy – choc nawet nieźle wyglądający - pysk.

Sekundę potem poczuła, że leci, Bert – wyraźnie nieświadom ataku - złapał ją za ramię i wciągnął miedzy skrzynki. Zanim zdążyła zareagować siedziała już między pakami.

- Weź no jaki nożyk i spróbuj otworzyć którąś skrzynkę. - Wal się kutasie – warknęła – co ja jestem twoja panienka na posyłki? Potem jednak, kiedy gromada zbirów sprzed magazynu wtargnęła do środka, mina jej zrzedła. Już sięgała do kabury na udzie po swój sztylet, kiedy wzrok padł jej na juki Amavetta, które ciągle miała przewieszone ukośnie przez pierś. - Może tam znajdę coś odpowiedniejszego – mruknęła. Nie uśmiechało się jej tępienie sztyletu. Otworzyła bagaż Amavetta i szybko go przejrzała: kilka małych, otłuszczonych paczek zawiniętych w materiał, bukłak, jakieś papiery związane sznurkiem (potrafi czytać? przemknęło jej przez myśl) i w końcu krótki, niezbyt ostry nóż. Wyciągnęła go i zaczęła podważać deski w rogu skrzyni.

EDIT: Deski ustąpiły nadspodziewanie łatwo, skrzynka była zabita niedbale, z lichego drewna. Przedmiot w środku był spory, lekko błyszczący. Coś na kształt misy, Marina oderwała kolejną deskę i naczynie ukazało się jej w całej okazałości. Cynowy nocnik. - Hej Bert, może potrzebujesz sobie ulżyć? .- zapytała, a potem napięcie przelało się przez nią jak fala i rozbiło z hukiem o brzeg absurdu sytuacji. Zaczęła się histerycznie śmiać.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.

Ostatnio edytowane przez kanna : 24-03-2011 o 10:33. Powód: konsultacja z mg
kanna jest offline  
Stary 27-03-2011, 19:29   #202
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Rana, na pierwszy rzut oka wyglądająca na śmiertelną, okazała się niezbyt groźnym skaleczeniem. Bełt przeszył nogę na wylot. Dużo krwi, dużo bólu. Dallan pomógł mu, przeciągając za skrzynie. Zaraz też wcisnął mu w ręce kuszę leżącego obok mężczyzny.

Shimko nim zajął się ładowaniem kuszy, odpiął trupowi pasek i zadzierzgnął go na swojej nodze, tuż powyżej rany. Krwawienie ustało po krótkiej chwili. Pogrzebał w kieszeniach trupa, wyciągając co cenniejsze rzeczy i chowając je w swoim kaftanie. Potem, zaciskając zęby z bólu nakręcił kuszę i założył bełt.

Wyraźnie słyszał zgiełk bitwy toczącej się w magazynie, krzyki ludzi i szczęk stali. Ostrożnie wychylił się ze swojej kryjówki, starając się ocenić sytuację. Wygrywali! Zaczął gramolić się na nogi, aby dołączyć do kompanów. Zatrzymał się jednak w momencie, w którym do magazynu wparowała kilkudziesięcioosobowa grupa.

- Kurwa jego jebana mać - zaklął pod nosem i podniósł kuszę, gotowy do strzału. Po krótkiej rozmowie, popartej paroma kroplami krwi zakładnika, wszyscy zaczęli się wycofywać. Shimko stał jeszcze chwilę i wodził kuszą, zgodnie z rozkazem Conora, od jednego z intruzów do kolejnego. Potem, ostrożnie, aby nie nadwyrężyć nogi, również on zaczął się cofać w kierunku wybitego przed chwilą w tylnej ścianie magazynu, wyjścia.
 
xeper jest offline  
Stary 28-03-2011, 21:54   #203
 
Cohen's Avatar
 
Reputacja: 1 Cohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputację
Magazyn

- Głupio, Storm, bardzo głupio. – odparł Pels. Conor zauważył, jak daje jakieś znaki swoim ludziom, którzy jeden po drugim zaczęli opuszczać magazyn. Dostrzegł też, że kilku wzięło wyłamane drzwi i kilka większych skrzyń, z tych, które stały najbliżej wejścia. Chwilę później rozległy się głuche łupnięcia. Można było iść o zakład, że ludzie Pelsa właśnie zabarykadowali wejście.

Tom

Hakon również musiał dostać jakiś sygnał, gdyż i on ze swoimi ludźmi zaczęli wycofywać się z budynku.
- Idziesz z nami, czy zostajesz? Ostatnia szansa, Tom. Jak idziesz, to bierz tę skrzynię i jazda.
Po chwili i dziura w tylnej ścianie została zastawiona pakunkami.

Cedric

Siedziba Kompanii, okazała, zamczysta kamienica, mieściła się na Starym Mieście, więc mimo pośpiechu, dotarcie tam zajęło mu trochę czasu. Mógł tylko mieć nadzieję, że niewystarczającą na wybicie jego towarzyszy.
Gdy przekroczył dwuskrzydłowe, dębowe drzwi, znalazł się w niewielkim kamiennym przedsionku. Naprzeciwko mieściły się drugie drzwi, identyczne jak wejściowe. Z boku zaś tkwiły w ścianie jeszcze jedne, tak zwykłe jak tylko mogą być drzwi.
- Jest pan umówiony? – z krzesła pod ścianą podniósł się elegancko ubrany mężczyzna. Jego ton był uprzejmy, ale jednocześnie pełen rezerwy. Cedric zauważył też, że jego postawa jednoznacznie świadczyła o tym, iż na chleb zarabia bronią, mimo, że żadnej widocznej przy sobie nie miał.
Pozostałe dwa krzesła zajmowali ludzie tej samej proweniencji co on. Choć nie wstali, uważnie lustrowali go wzrokiem..

Magazyn

- Storm! – dobiegł ich krzyk Pelsa – Wypuść Melchtala! Masz minutę, żeby znalazł się przy wejściu cały i w miarę zdrowy! Jeśli tego nie zrobisz, puścimy tę budę z dymem!
- Pels!
– wydarł się Melchtal, szarpiąc w uścisku Conora – Co ty wyrabiasz!? Fo zedrze z ciebie skórę, skurwielu!
- Minuta, Storm! Pochodnie już się palą!
- Zrób to, tępy chuju! Chcesz zginąć za to gówno!?
– wrzasnął Melchtal do Storma.
 
__________________
Now I'm hiding in Honduras
I'm a desperate man
Send lawyers, guns and money
The shit has hit the fan
- Warren Zevon, "Lawyers, Guns and Money"
Cohen jest offline  
Stary 29-03-2011, 00:13   #204
 
Rychter's Avatar
 
Reputacja: 1 Rychter jest na bardzo dobrej drodzeRychter jest na bardzo dobrej drodzeRychter jest na bardzo dobrej drodzeRychter jest na bardzo dobrej drodzeRychter jest na bardzo dobrej drodzeRychter jest na bardzo dobrej drodzeRychter jest na bardzo dobrej drodzeRychter jest na bardzo dobrej drodzeRychter jest na bardzo dobrej drodzeRychter jest na bardzo dobrej drodzeRychter jest na bardzo dobrej drodze
Dallan znalazł się za skrzynkami ułamki sekundy po komendzie Storma. Plan był szalony, ale lepszego nie było, a robota jest robotą, ot taki los najemcy.
~Storm tylko nie spierdol sprawy...~ łowca w myślach błagał Novigradczyka.
Gdzieś dalej Marina i Bert rozdziewiczali jeden z pakunków.

- Psst... Lepiej to ostawcie. Nie żeby mnie te skrzyneczki nie kusiły, ale to własność Kompanii. Może i sytuacja jest o kant dupy rozbić, wszak ja mam zamiar życie zachować, umowy dotrzymać i dostać pięknie brzęczącą sakiewkę... nawet jeśli musiałbym oddać ją Panu Brokelenowi. - Na końcu dodał uśmiechając się nieznacznie.

Tymczasem negocjacje się zaostrzyły. Zbiry postanowiły upiec ich żywcem, jedyną szansą był wąsacz i umiejętności Storma. Była też nadzieja, że Cedric, który gdzieś zniknął, żyje i zajmuje się organizowaniem odsieczy.
Ultimatum Pelsa było o tyle dziwne, że Dallanowi obie opcje wydawały się zbliżone.

- Puścimy wąsacza i co? Usmażą nas jako wieprze. Nie puścimy, on podzieli nasz los... Panie Storm, jeżeli to przeżyjemy, daję słowo, nakopię Panu do dupy... a potem postawię flaszkę.
 
Rychter jest offline  
Stary 29-03-2011, 10:32   #205
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Chyba nie wszystko poszło zgodnie z planem. Grupa oprychów, która przed momentem wparowała do magazynu, teraz wycofywała się. Zakładnik wił się i jęczał, trzymany w żelaznym uścisku Storma. Wycofujący się mężczyźni pozabierali skrzynie i deski. Shimko domyślił się o co chodzi. Zaklął i opuścił kuszę. Wolno, opierając się o stojące wokoło skrzynie ruszył do znajdującego się za nim wyjścia.

Nim tam jednak dotarł, zobaczył kilka sylwetek, które pospiesznie barykadowały wyjście. Shimko nie namyślając się, podniósł kuszę i na ślepo wystrzelił w stronę dziury. Bełt wbił się w skrzynię, rozłupując drewno, a brzęk jaki dobiegł ze skrzyni, świadczył, że w środku musiało być coś szklanego lub glinianego, co stłukło się po spotkaniu z pociskiem.

- Kurwa, kurwa! - wrzasnął Shimko i cisnął kuszą o ziemię. Dowodzący zbirami na zewnątrz, oznajmił im ich smutny los. Spalą nas żywcem, pierdolone cwele. Nas, zakładnika i cały towar. Nie no, kurwa nie wierzę...
 
xeper jest offline  
Stary 29-03-2011, 21:28   #206
 
Nadiana's Avatar
 
Reputacja: 1 Nadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemu
Rozejrzał się bystro i w końcu skoncentrował wzrok na mężczyźnie. Nikogo ważniejszego zdaje się w tej chwili nie miał szans. Pozostawało mieć nadzieję, że ten tutaj mu uwierzy.
- Nie, nie jestem umówiony. Jestem najemnikiem dziś rano wysłanym do pilnowania łajb i ładunku. Byłem pod dowództwem niejakiego Speriega, Speriga czy coś w tę cholerę. Piraci na nas napadli, ale odparliśmy atak. Jeden z nich wyśpiewał gdzie mają siedzibę, więc wróciliśmy. I w tym magazynie dorwaliśmy szefa tych, co stali za atakami na statki kompanii - dorwali? Miał nadzieję, że dorwali...- tylko teraz przydałoby się wsparcie, bo ich wyrżną, co do nogi.

To wszystko na wydechu. Cedric nie uznał za stosowne podzielenie się informacją, że Spierg nie żyje. Przynajmniej póki, co.
Typy spojrzały na siebie, zaczęły gorączkowo szeptać, aż w końcu jeden z nich znikł za drzwiami wcześniej „prosząc” Veemera by zaczekał. Nie mając lepszej opcji chłopak przysiadł na wolnym krześle i nerwowo stukał nogą. Na szczęście niedane było mu czekać długo. Mężczyzna wrócił i zaprowadził chłopaka do Reinharda Stocka, którego pamiętał z porannej odprawy.

Ten jeszcze raz poprosił o szczegóły i tym razem Cedric znów wyśpiewał wszystko jak przed kapłanem. Nawet to, że kapitana im zaciukali. Dobra, pominął niesnaski w drużynie, ale to specjalnie nie było ważne, prawda? Za to opisał w skrócie plan odbicia magazynu i jak wszystko się spierdoliło.
 
Nadiana jest offline  
Stary 29-03-2011, 23:39   #207
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
- Weź numerek i ustaw się w kolejce. – odparł Dallanowi z krzywym uśmieszkiem, po czym wrócił do znów szczekającego Pana Melchtala
- Co zaś tyczy tępych chujów... –
Conor przesunął nieco ostrze po kroczu zakładnika, co wywołało wiadomy efekt
- AAAAAAAAAAUUUUUUUUUUU!! –
- ...to może i mam tępego, ale mam. Ty zaś jesteś na prostej drodze do pożegnania się ze swoim. Teraz zaś, użyjesz całej swej finezji i fantazji, aby przekonać tego tam debila, o móżdżku nawet mniejszym niż kutas, aby dał sobie na wstrzymanie. Inaczej, obiecuje ci, że zjesz własne jądra, jeszcze zanim się upieczesz. –
Conor pchnął Melchtala w stronę Dallana, dając mu znak, aby zmieniał go w trzymaniu.
- Zmobilizuje go jakoś – rzekł do łowcy nagród - Nie wiem, opowiedz mu o tym wyrywaniu zwieraczy czy coś, byle by gadał z tym debilem za drzwiami. Potrzebuje chwili czasu. –

Zostawiając Melchtala pod opieką Dallana, Storm ruszył ku reszcie, już okazującej pierwsze objawy niczym nie uzasadnionej paniki. Jednak zanim to zrobił, wrócił jeszcze na chwile do zakładnika, przypominając sobie o czymś.

- A i jeszcze jedno Panie Melchtal. Proszę zapytać tego imbecyla, tak z czystej ciekawości, jak mam mu Pana „wystawić przy wyjściu”, skoro debil je zabarykadował?! –

Teraz gotów był już przedstawić reszcie swój plan.
- Chłopy! Panno Crest. Słuchajta co zrobimy. – dał im chwilkę na skupienie i zebranie wokół niego, po czym kontynuował.
- Wyjdziemy tą samą drogą, która ja tu wszedłem. Górą. Tam jest dziura, w sam raz taka coby każdy się zmieścił. Ustawcie pod nią skrzynie w piramidę, tak żeby wszyscy mogli się wdrapać. Wcześniej niech każdy kto jeszcze jej nie ma, zaopatrzy się w jakaś kusze. Ci tutaj mieli tego trochę. Weźcie też liny, mogą się przydać. Widział ze dwa zwoje, o tam w rogu.

- Na górze muśmy być ostrożni, aby ta chatka z zapałek się po którym nie zapadła. Nie zbijać się w większe grupy i podczołgać się ostrożnie do brzegu dachu. Jakby jednak komu nie poszło, to przydadzą się liny. Podczołgamy się do brzegu, wystrzelamy tych co będą widoczni i jazda. Uciekamy w stronę najbliższego budynku, ale nie koło zabarykadowanych wejść. Te jełopy nie będą się tego spodziewać, więc jak zrobimy to dobrze, to da nam chwile zaskoczenia, zanim zaczną strzelać...

- Dalej tu już się zobaczy. Generalnie zmywamy się w stronę budynków Kompani. Ja zajmę się Panem Melchtalem, musicie mnie tylko w miarę możliwości osłaniać, jak będzie się dało... Jak zwiejmy, to może nie podpalą magazynu, więc będzie szansa na odzyskanie fantów Kompani, jak już ich tu sprowadzimy.

- No nie stójcie tak do chuja, mamy mało czasu! Ja zaś, spróbuje go nam trochę kupić... –


Conor zostawił kompanów i wrócił do Dallana i Pana Melchtala. Zaświtał mu pewien pomysł. Przytargał za nogę jakiegoś trupa, mnie więcej postury Melchtala i bezceremonialnie zaczął ściągać z niego ubranie.

- Rozbieraj się, bo cię wypatroszę! –
- Co, do chuja? –
- Rozbieraj się matkojebco, bo rozpruje ci bebech! Już! Dallan pomóż mi z tym. –

Conor w ekspresowym tępię ubrał trupa w struj Melchtala i umieścił go na skrzyniach, w zacienionym miejscu magazynu. Trzeba było dłuższe chwil, zwłaszcza w panującym we wnętrzu mroku, aby rozpoznać, że to jednak nie Pan Melchtal. Ciuchy trupa dał wąsaczowi, po czym posłał go do tyłu z Dallanem, mając nadzieje, że piramida już gotowa i kampania właśnie po niej wchodzi na dach. Sam miał jeszcze do pogadania z Pelsem.

- Pels! Pels, nie podpalaj tej rudery! Oddamy ci Melchtala! My chcemy tylko ładunek. Zabierzcie skrzynie i otwórzcie drzwi, czeka na was! Ino trochę nam zasłabł, ale żyw jeszcze... –

Conor dał znak łowcy nagród aby zakomenderował wąsaczowi „daj głos!” i sam wycofał się
w stronę dziury w dachu. Kusze już miał naciągniętą i musiał dopilnować aby Melchtal wyszedł z tego żywy. Teraz to ten na wpół wykastrowany przez niego dupek, stanowił o ich wypłacie.
 
malahaj jest offline  
Stary 30-03-2011, 08:38   #208
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Niestety okazja na postrzelanie sobie do bliskiego celu rozwiała się wraz z ewakuacją imć Pelsa i bandy jego fąfli. Co prawda tenże poszedł sobie, ale wkrótce z zewnątrz po chamsku zaczął się odgrażać. Bert jak już wcześniej można było poznać, nie lubił kiedy mu grożono. Co prawda adresatem pogróżek był Storm, no ale podpalenie magazynu dotykałoby wszak Berta, jak najbardziej osobiście. Strzyknął zatem śliną na ziemię i rzekł:
- Urżnijmy łeb tego wieprza. – wskazał palcem na Melchtala – Po co targać go całego? Resztę możemy im oddać, jak tak bardzo chcą. Ciekawe czemu nie zależy im na ładunku? Bo to tani szmelc? To po co do licha ta cała szopka z napadami na barki?
Teraz jednak mieli inne zmartwienia, niż polityka. Plan Storma był na oko Berta ciut durny, ale prócz wybicia dziury w ścianie i przebicia się przez otaczających ich wrogów Brokelen nie potrafił nic lepszego zaproponować.
Rezygnując zatem z komentarzy wziął się za układanie skrzyń w zgrabny stosik.
 
Tom Atos jest offline  
Stary 30-03-2011, 08:55   #209
Wiedźmin Właściwy
 
Draugdin's Avatar
 
Reputacja: 1 Draugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputację
Wiedźmin nie do końca był przekonany czy ucieczka przez dach była akurat najlepszym rozwiązanie. Było ich dużo i do tego mieli jeszcze teraz zakładnika. Jeżeli magazyn zacznie płonąć pozostanie im bardzo niewiele czasu, a szanse powodzenia ewakuacji zaczną spadać w szybkim tempie.
Byli to jednak najemnicy. Niejedno już w życiu widzieli i niejedno już w życiu robili. Można więc było liczyć, że jeżeli uwiną się sprawnie to ten szalony plan może się udać. Byle byśmy tylko nie zostali z ręką w nocniku to znaczy wszyscy na dachu płonącego budynku.
Nie było co niepotrzebnie komentować. Słowa już tu nic nie pomogą - trzeba czynów. Draug schował miecz i pospieszył z pomocą Bertowi. Piramida ze skrzyń zaczęła bardzo szybko rosnąć i piąć się w kierunku otworu w dachu jak swoistego rodzaju schody.
 
__________________
There can be only One Draugdin!

We're fools to make war on our brothers in arms.
Draugdin jest offline  
Stary 30-03-2011, 21:48   #210
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
Tom nie miał wielkiego wyboru, wziął więc skrzynię i wylazł przez dziurę. Co prawda szkoda było mu tych najemników, trochę się z nimi zżył, ale niestety takie było życie ludzi będących poza prawem.
Czekierda postawił swój ładunek na stercie, która teraz tamowała to prowizoryczne tylne wyjście, a potem stanął przy ludziach Hakona. Nie pozostawało mu nic jak czekać na dalszy rozwój wypadków. W duchu miał skrytą nadzieję, że z zewnątrz może uda mu się dyskretnie pomóc najemnikom.
 
Komtur jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:53.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172