Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-03-2011, 23:59   #37
Vivianne
 
Vivianne's Avatar
 
Reputacja: 1 Vivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputację
Cicho, tak cicho i spokojnie. Szałas ogarniały przyjemna ciemność i ciepło.
Miękka skóra otulała zwinięta na posłaniu ciało Strażniczki. Mimo zmęczenia i sprzyjających do odpoczynku warunków nie mogła zmrużyć oka.
Targana wewnętrznym niepokojem wierciła się po łóżku próbując znaleźć odpowiednią pozycję. Nic z tego. Sen nie przychodził.
Wstała ostrożnie, tak, by nie zbudzić pozostałych. Pistolet włożyła za pas, bezużyteczny dla niej nóż zajmował jedno z pustych miejsc po shurikenach. Wyszła cicho. Rozejrzała się po okolicy. Na zewnątrz było znacznie jaśniej. Pustynia lawy spowita czerwonym półmrokiem miała dość jednostajny krajobraz. Niedaleko szałasu spały Beringi. Ruszyła w ich kierunku spodziewając się, że gdzieś w pobliżu odpoczywa Otchłanka.

- Witaj Ziono - powiedziała cicho będąc jeszcze dość daleko od niej.

Otchłanka uniosła się z posłania by powitać Miję z należnym szacunkiem.
- Pani...? - w jej głosie dość wyraźnie zabrzmiało zdziwienie na widok kobiety. - Czy coś potrzeba?

Skrzywiła się lekko słysząc "Pani", uznała jednak, że nie ma sensu tego komentować. - Obudziłam Cię? - zapytała lekko przepraszającym tonem.

- Nie, nie spałam. - Mogła to być zarówno prawda jak i fałsz.

- Nie możesz spaś? -
zapytała unosząc brew. - To zupełnie jak ja - w jej głosie smutek mieszał się ze zdenerwowaniem.

- Czy coś się stało, pani? -
wyraźna troska pojawiła się w wyrazie twarzy Ziony.

- Nie, nie martw się - odpowiedziała szybko zdziwiona miną Otchłanki. -Po prostu coś mnie dręczy - wzięła głęboki oddech. - Wiesz - zaczęła - kiedy powiedziałaś, że zobaczyłaś we mnie ogień. O co Ci chodziło? Czy to ma jakiś związek z moją... mocą? - dodała dość nieśmiało.

- Tak pani - na chwilę nie dłuższą niż serca jedno uderzenie uniosła głowę by spojrzeć w oczy Strażniczce po czym pospiesznie ponownie ją opuściła. - Aczkolwiek nie do końca. Ognień ten nie tylko z mocy pochodzi ale i z samej natury twojej, pani. Dlaczego pytasz?

- Pytam... właściwie sama nie wiem. Coś mnie nosi od środka i myślałam, że to może to - powiedziała bardzo szybko. - Nie masz tak czasem?

- Uczono mnie panować nad emocjami. Jednak rozumiem co osoba taka jak ty pani, może czuć wrzucona w chaos tej ziemi - ponownie na chwilę odważyła się zerknąć w oczy Miji. - Mogę w tym pomóc, a raczej sprawić by stało się to użyteczne dla ciebie.

- Możesz sprawić, by co? By moje moce były większe? - zaśmiała się w myślach, uświadamiając sobie, że jej moc w porównaniu z tym, co potrafią anioły, czy Ziona to jakaś kpiną.

- Dokładnie - skinęła lekko głową by dodatkowe potwierdzenie swym słowom zapewnić. - Wasze moce zdają się być pączkami którym nie dane było zakwitnąć. To może negatywnie wpływać na działanie zarówno ich jak i was samych. To stan nienaturalny...

- Chcesz przez to powiedzieć, ze hmm... zagrażamy samym sobie? Nie bardzo rozumiem Ziono - powiedziała szczerze siadając na ziemi niedaleko posłania Otchłanki.

- Nie zagrażacie samym sobie. To nie tak... Te moce powinny być znacznie większe. Powinny rozwinąć się i w tym momencie sięgać znacznie dalej niż sięgają. Powinnaś pani móc kontrolować swój ogień i wykorzystywać go w znacznie większym stopniu. - Odpowiedziała nadal stojąc.

- I możesz mi w tym pomóc? - zapytała podnosząc na nią wzrok. Przez chwilę pomyślała, że mogłaby być naprawdę kimś.

- Tak, ale to wymaga zaufania. Poza tym nie jestem pewna jak na zmianę zareaguje Kamael. Może nie być szczególnie zachwycony wiedząc, że pozwoliłaś mi pani na wtargnięcie w twą dusze. - Po chwili wahania przysiadła na posłaniu, w pewnym oddaleniu od Strażniczki.

Ciałem MIji wstrząsną lekki dreszcz na słowa o duszy. I o Kamaelu. - Moja moc będzie potrzebna do - zerknęła na jej oczy - wykonania zadania, prawda?

Umknęła spojrzeniem zanim zdążyły się połączyć.
- Tak, jednak nie wiem w jaki sposób. Nikt tego nie wie poza wami.

Zaśmiała się gorzko. - Uwierzysz, jeśli powiem, ze my też nie wiemy?

- Wiecie - w jej głosie nie było wątpliwości. - Z tym, że wciąż nie zdajecie sobie sprawy z odpowiedzi. Na to przyjdzie czas gdy przekroczycie barierę i dotrzecie do celu.

- Yhmm - mruknęła. - W sumie dobrze, że ktoś w to wierzy - próbowała się uśmiechnąć, na jej twarzy pojawił się jednak dziwny grymas. - A jeśli się nie uda? jakie będą konsekwencje dla waszego świata, bo dla nas jak sądzę dość jasne.

- Konsekwencje będą różne, w zależności od wyborów których dokonacie. Może to być unicestwienie, otwarcie bram, chaos... Zwycięstwo jednej lub drugiej strony. Nawet objęcie władzy przez Otchłań będzie możliwym efektem waszych działań. Kto wie...

- Super - stwierdziła ponuro. - Ziono, pomóż mi. Wszystkim nam zależy żeby się udało...

-Zatem wbrew życzeniom Kamaela zgadzasz się zaufać komuś takiemu jak ja? - Ziona doszła najwyraźniej do wniosku iż należy się upewnić co do decyzji kobiety.

- Wbrew życzeniu Kamaela? - prychnęła - a czy on może mi jakoś pomóc, pomóc wszystkim? - Wiesz, średnio interesują mnie wasze relacje, kto kogo lubi i nie lubi. I dlaczego. To chyba teraz nie ma większego znaczenia.

- Może, dlatego tu jest. Podobnie jak pozostali. - Usta Ziony ułożyły się w lekki uśmiech. - Nasze wzajemne relacje również mają znaczenie dla tej misji, nie można ich tak po prostu zignorować. - Przerwała na chwilę. W miarę mijania kolejnych sekund jej tatuaże nabierały coraz żywszej barwy. - Skoro jesteś zdecydowana pani będę zmuszona poprosić cię byś spojrzała w moje oczy i spróbowała nie uciec wzrokiem w razie bólu, który może się pojawić.

Pokiwała powoli głową. - Myślisz, że Kamael naprawdę może mieć coś przeciwko temu? - wyrwało się z jej ust. Nie czekała jednak na odpowiedź, zawstydzona nieco swoim pytaniem spojrzała w oczy Otchłanki.

- Będzie miał - odpowiedź padła tuż przed tym jak błękitne oczy Ziony napotkały spojrzenie Strażniczki. Wrażenie było nieco podobne do tego, które towarzyszyło przy pierwszym ich spotkaniu. Mija poczuła jak jej ciało ogarniają płomienie, których nie potrafiła dostrzec. Gdzieś wewnątrz kobiety rozbłysł, z początku maleńki i ledwo wyczuwalny, z każdą chwilą przybierający na sile, blask. Rozprzestrzeniał się wnikając w każdą komórkę ciała Strażniczki by wreszcie wydobyć się na zewnątrz. W tej samej chwili jej skóra zapłonęła i tym razem można było dostrzec owe płomienie. Zajęły ubranie wcale go nie naruszając. Zwiększyły swą moc skrywając je pod sobą, tak iż zamiast zwyczajowego stroju, miała na sobie tylko i wyłącznie drgające języki ognia. Po chwili sama stała się takim płomieniem złożonym z setek pomniejszych. Sterowane przez spojrzenie Otchłanki przybierały różne formy, jednocześnie w umyśle Miji pojawiały się instrukcje co czynić i jak, by móc nimi władać. Gdy połączenie między ludzką kobietą, a Zioną zostało przerwane przez tą ostatnią, Strażniczka poczuła przez chwilę dziwną pustkę, którą wkrótce wypełniła świadomość swej własnej mocy. Przebudzeniu mocy, wbrew ostrzeżeniom Otchłanki, nie towarzyszył żaden ból.

Czuła się dziwnie, zdecydowanie. Nieswojo. Coś się zmieniło, tego była pewna. - Już? - zadało dość głupie pytanie, ale to było pierwsze co przyszło jej do głowy. Chyba była w lekkim szoku.

- Na większe zmiany jestem w tej chwili za słaba. Udzielenie ochrony jak i podobny proces przeprowadzony nie tak znowu dawno temu, nieco nadwyrężyły moją moc. - Faktycznie Ziona nie znajdowała się w najlepszym stanie o czym mógł świadczyć chociażby brak tatuaży czy powolność ruchów gdy odgarniała kosmyk włosów. - Pierwsza część twej mocy została przebudzona.

- Ziono? Czy Ty się tłumaczysz -
zapytała niedowierzająco. - Chodziło mi o to, że spodziewałam się bólu, czegoś... nie wiem - przerwała bacznie obserwując Otchłankę. - Dobrze się czujesz? - zapytała wyraźnie zaniepokojona.

- Proces został poprawnie wykonany. To dlatego nie czułaś bólu. Gdybym spróbowała obudzić pozostałe moce... Wiem jak ważne jest by działały w pełni jednak nie mogłam zmusić się by zaryzykować. - Nie mogło być cienia wątpliwości co do tego, że Ziona się tłumaczy. - Nic mi nie będzie. - zapewniła w odpowiedzi na ostatnie pytanie.

-Wierze, ale nie wyglądasz najlepiej - naprawdę ją to martwiło - mogę Ci jakoś pomóc? Nie sądzisz, że szałas będzie lepszym miejscem na odpoczynek? - spojrzała na nią z troską.

Rogatej kobiecie udało się nie wybuchnąć śmiechem mimo iż musiało ją to dużo kosztować.
- Nie pani, tu będzie mi znacznie lepiej. Nie martw się o mnie. To minie - po tonie można było wywnioskować iż jej słowa stanowiły nieco inne powiedzenie “dobranoc”.

-Skoro tak mówisz - wstała niechętnie mierząc ją uważnie wzrokiem - sama wiesz, co jest dla Ciebie najlepsze... Dziękuję Ziono - powiedziała po chwili. - Mam nadziej, ze Twój wysiłek nie poszedł na marne, że będę wiedziała co z tym zrobić.

- Nie wątpię w to pani.

- Do widzenia -
skinęła głową i ruszyła powoli w stronę szałasu. Otchłanka najwyraźniej nie chciała jej towarzystwa.
 
__________________
"You may say that I'm a dreamer
But I'm not the only one"
Vivianne jest offline