Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-03-2011, 14:55   #39
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Most widać uznał go za wystarczająco sprawiedliwego. A może Zhaaaw dobrze zrobił, ruszając jako pierwszy? W każdym razie pod jego stopami nawet jedna deska nie zadrżała. Co nie znaczyło, że tak zostanie na zawsze, skoro inni, zamiast chwilę poczekać i nie przeciążać dość starej konstrukcji, jak głupcy rzucili się na most. Jakby nie wiedzieli, że lepiej zachować większe odstępy, albo nawet iść pojedynczo, czekając, aż pierwsza osoba znajdzie się na drugim brzegu.
Zhaaaw przyspieszył, by jak najszybciej przebyć niebezpieczny obszar. Nie miał zamiaru zachwycać się pląsającymi w dole językami lawy, ani też przejmować się faktem, że most reagował na jego obecność pojawianiem się lodowych znaków. Dopóki nic go nie zrzuciło z mostu w dół, wolał traktować wszystko co się działo jako coś całkowicie normalnego.

Gdy wreszcie udało mu się dostać na coś, co można by nazwać stałym lądem, odetchnął z ulgą. Wiara wiarą, sprawiedliwość sprawiedliwością, ale coś twardego pod stopami to było coś dobrego...
Świat po drugiej stronie mostu był bardziej przyjemny dla oka, niż to, co zostawił za plecami. Zajęty obserwacją otoczenia nie od razu zobaczył, że zaczyna się coś złego. Na odgłos pękających lin odwrócił się w stronę, gdzie przed chwilą jeszcze plątanina lin i kombinacja desek stanowiły przejście nad ognistą, przerośniętą przepaścią.
Dla Semperisa było za późno. Nawet cud nie zdołałby wyciągnąć rogatego mężczyzny z zachłannych objęć lawy. Ale dla Izzaka była jeszcze szansa.
Zhaaaw chwycił Morbiusa za rękę i pomógł wyciągnąć Strażnika na brzeg.
Żegnaj, Semperisie, pomyślał, stając na chwilę nad przepaścią i patrząc w dół. Chwila poświęcona na ostatnie pożegnanie.
Życie Strażników było nieustannie związane z ryzykiem.

Las stanowił oazę spokoju. Zdecydowany kontrast między wstrząsami targającymi tamtą stronę świata czy tańcem lawy w głębi przepaści. Aż warto było usiąść na chwilkę, odetchnąć świeżym powietrzem, zadumać się...
Zhaaaw przezwyciężył nagłą chęć i ruszył do przodu po schodach, stanowiących jedyną drogę przez las.
Świetlana droga ku przeszłości, pomyślał z przekąsem, stawiając stopę na pierwszym stopniu.

Schody, wbrew początkowym oczekiwaniom, nie ciągnęły się w nieskończoność, do nieba. Doprowadziły wędrowców do bramy, kamiennego łuku.
Coś budownictwo nie stało tu na najwyższym poziomie...
Kolejna refleksja związana była ze stanem kolejnej budowli. Cóż z tego, że była produktem wielowiekowej tradycji rozwoju sztuki, skoro jej stan aktualny pozostawiał wiele do życzenia. Doprowadzenie jej do stanu dawnej świetności wymagałoby miesięcy, jeśli nie lat, ciężkiej pracy wielu specjalistów. Ale, ku niewyrażonej głośno uldze Zhaaawa, nie rozsypywała się na jego oczach.
W środku było zdecydowanie lepiej, jakby czas zatrzymał się za progiem. Kolorowe obrazy przyciągały wzrok. Ruchome widoczki przedstawiały sceny z różnych miejsc i czasów. Niestety, ta wersja telewizji nie miała możliwości wyboru kanałów i, mimo usiłowań Zhaaawa, nie chciała pokazać tego, co on chciałby zobaczyć. A że z występującymi tam postaciami nie dało się porozmawiać, zatem nie pozostawało nic innego do zrobienia jak tylko iść dalej.

Najwyraźniej byli oczekiwani. W każdym razie on i Mija, bowiem to na ich pojawienie zareagowały znaki - lód i ogień. Morbius... chyba po stracie duszy przestał być Strażnikiem, skoro jego znak pojawił się i natychmiast zniknął. Jaką więc rolę miał wypełnić? Bo trudną sądzić, by zjawił się tu tylko w charakterze zwykłego ozdobnika. Lub dlatego, że wszytko, co złożone z trzech, jest doskonałe... Do doskonałości chyba wiele im brakowało.
Nagły błysk zmusił Zhaaawa do opuszczenia powiek. Gdy ponownie otworzył oczy w komnacie zaszły małe zmiany... Nie dość, że przybyły kolejne osoby, troje Skrzydlatych, to jeszcze na stole pojawił się miecz. Wspaniały oręż, przy którym broń Skrzydlatych, Samaeli czy Kamaela, wydawała się dziecięcymi zabawkami.
Wymarzony oręż dla każdego wojownika. Ogień i lód... Zhaaaw czuł całym sobą, jak miecz go wzywa.

Skrzydlate postaci zaczęły przedstawiać swoje oferty. Całkiem jak w legendzie, którą kiedyś Zhaaaw słyszał. O złotym jabłku i trzech boginiach. Tu też zapłata za wskazanie Wybrańca miała być hojna. Jednak Zhaaaw przestał się zastanawiać nad nagrodą, gdy padła informacja o tym, z czego stworzony jest miecz.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 28-03-2011 o 14:59.
Kerm jest offline