Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-03-2011, 13:34   #12
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
- Nazywam się Jorgen Kloebe. Dziękuję Ci za pomoc - powiedział mężczyzna, chowając za pazuchę flakonik z miksturą. Mocniej ścisnął w ręku otrzymany od krasnoluda sztylet. Jego oczy pełne były gniewu i determinacji. Głos miał zimny. - Chodźmy. Wskażę drogę.

Khadlin ruszył za mężczyzną. Przeszli odcinek drogi, który wcześniej krasnolud pokonał niosąc Jorgena i zagłębili się w las, dokładnie w miejscu, w którym ranny wyszedł spomiędzy drzew. Las napawał krasnoluda niepokojem. Ciemność zalegająca między pniami, odgłosy skrzypienia i pękających gałązek, których źródła nie mógł zidentyfikować. Przyklejające się do twarzy liście i mokre pajęczyny. Zdecydowanie krasnolud nie lubił lasu.

Szli kilka minut, przedzierając się przez krzaki. Jorgen dwa razy zatrzymywał się, rozglądał, potem zawracał. W końcu jednak udało się im dotrzeć na spowitą mgłą polanę.
- O, tam się zatrzymaliśmy - mężczyzna wskazał palcem. Khazad spojrzał w kierunku jaki pokazywał i zobaczył pozostałości szałasu. Buda, oparta na jednym z pni, miała częściowo zapadnięty, słomiany dach i wielkie dziury, w wzniesionych z patyków ścianach. Khadlin ostrożnie wszedł na polanę i zaczął oglądać ślady. Poczuł ostry zapach, który bezbłędnie rozpoznał jako woń goblinów. Trawa na polanie była wydeptana, w kilku miejscach widać było ślady krwi, oceniając po kolorze należącej do Jorgena lub jego syna. Zwłok chłopaka nie było. Krasnolud spojrzał na Jorgena.
- Tutaj mnie dopadli i ogłuszyli - wskazał ręką na zroszone krwią miejsce. - Mój synek uciekał tam, w tamte krzaki. Na samym skraju lasu go obskoczyli... Zabili...

Miejsce, które wskazał mężczyzna, rzeczywiście było szczególnie wydeptane. W błocie można nawet było dostrzec kilka odciśniętych śladów, które musiały należeć do dziecka [spostrzegawczość, k100: 26]. Gobliny, jeśli już chodziły w butach, to nie eleganckich i podkutych. A taki właśnie ślad widniał w błocku. Ciała nie było.
- Zabrali mego synka. Zabili i porwali ciało... Zjedzą go niechybnie... - w głosie Jorgena pojawiła się nowa, niepokojąca nuta. Nim krasnolud zareagował, mężczyzna wbiegł między drzewa, biegnąc generalnie w kierunku, w jakim oddaliły się gobliny. Krasnoludowi nie pozostało nic innego jak podążać za nim. Problemów z tym nie miał, gdyż Jorgen biegł hałaśliwie, łamiąc gałęzie i przedzierając się przez krzaki.
 
xeper jest offline