Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 27-03-2011, 21:19   #11
 
Mortarel's Avatar
 
Reputacja: 1 Mortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputację
Khadlin wyruszył z wiadomością, chociaż nie do końca był pewien, czy w rzeczywistości sam zadecydował o tym, że przyjmie robotę, czy też dał się wmanipulować w niebezpieczne przedsięwzięcie, skuszony wizją złota. Bądź co bądź wyruszył z samego rana, uprzednio dokładnie chowając list w wewnętrznej części ubrań, pod koszulą, tak, żeby nie wypadł. „Tu będzie bezpieczny” pomyślał.

Szedł szybkim krokiem trzymając broń w pogotowiu. Przed wejściem do lasu na chwilę zatrzymał się nasłuchując. Niby nic specjalnego nie było słychać, zwykły las, jak każdy inny. Krasnoludowi nie podobała się trochę mgła, ograniczająca widoczność. Khaldin postanowił jak najszybciej przebyć leśną drogę, nie zatrzymując się nawet na chwilę wśród drzew, nie ufał im. Od chwili napadu stał się bardziej przezorny.

Przebywszy całkiem spory kawałek drogi usłyszał nagle dźwięki, wskazujące, że ktoś się do niego zbliżał. Khaldin przyjął pozycję obronną oczekując pojawienia się tego „kogoś” lub „czegoś”. Jakież było jego zdziwienie, gdy spomiędzy drzew wyłonił się ranny mężczyzna. Na jego prośby o pomoc krasnolud pozostał niewzruszony:

- Mam już swoje zadanie mości panie i nie po drodze leży mi pomoc tobie. Zabili ci syna powiadasz… i co z tego? Może ja mam go pomścić? Nie, nasze drogi nie powinny się skrzyżować. Żegnam. – Khaldin rzucił krótko i pobiegł dalej w swoją stronę.

Przebiegł parę metrów, nie oglądając się za siebie. Postanowił zostawić tego człowieka i zapomnieć o całej sytuacji. Przecież to nie jego sprawa, przecież codziennie ktoś ginie. To tylko człowiek, co innego jakby to był krasnolud…

Khaldin zatrzymał się. –Ehh Khaldinie, Khaldiniekiedyś wpakujesz się w takie kłopoty, z których już się nie wykaraskasz- powiedział sam do siebie.

Wrócił się szybko do nieznajomego, zwłaszcza, że nie odbiegł daleko. Jak najszybciej przerzucił go przez ramię niczym worek ziemniaków i pognał pędem droga w celu znalezienia jakiegoś bezpiecznego miejsca, w którym mógłby się ukryć wraz z człowiekiem. (krzepki- nie wiem czy można by potraktować ten dodatkowy ciężar, wg zasady wynikającej z tej zdolności. )

Kiedy dotarł w bezpieczne miejsce poczekał aż nieznajomy odzyska przytomność. Pomogło napojenie go gorzałką, którą krasnolud zawsze nosił przy sobie.

Jak tylko człowiek odzyskał przytomność, Khaldin zaczął zasypywać go pytaniami: -Co się stało, kto napadł Ciebie i twojego syna? - w odpowiedz usłyszał:

-Napadły na nas te kreatury jak obozowaliśmy tam na polance. W podróży byliśmy, ja wraz z mym synem Johannem... Odpocząć krzynkę chcieliśmy, a żadnego zajazdu w pobliżu, tośmy się na tej polanie rozbili... Gobliny przeklęte. Zielonoskórzy... Oni zabili mi syna. Mnie jeno ogłuszyli, ale chyba myśleli żem martwy...- krasnolud dostrzegał w głosie człowieka zdenerwowanie. Chyba rzeczywiście mówił prawdę i chciał aby to właśnie Khaldin mu pomógł. Któż bowiem inny, skoro właśnie jego samego spotkał w lesie?

-A ile było tych goblinów?
- Chmarą całą nas zaatakowali... Przerażony byłem, to nie liczyłem, ale nie więcej niż tuzin, tego jestem pewien...
-Co teraz zamierzasz?- zapytał krasnolud.
- Nie wiem co mam robić. Proszę pomóż mi, krasnoludzie. Pomścij mego syna. Ja... Ja Ci zapłacę, jak wrócę do Wurzen. Proszę...- słowa nieznajomego, zwłaszcza te o złocie, wydały się z początku interesujące, jednak Khaldin odparł:

-Mam walczyć z tuzinem goblinów? Niedoczekanie... lepiej będzie jak już pójdę. Jeśli chcesz to możesz się zabrać ze mną, o ile nie będziesz opóźniał marszu. - nie miał bowiem zamiaru ryzykować dla obcego.

Już miał odchodzić, kiedy człowiek w ostatnim akcie desperacji zawołał:
- Na Sigmara, błagam! Pomścij mego syna... Odwdzięczę się godnie... Czymże jest tuzin marnych goblinów dla jednego krasnoludzkiego woja. Proszę... Ale jak nie chcesz, to daj mi chociaż jakąś broń. Sam pójdę!- połechtanie krasnoluda po jego dumie, widocznie podziałało, bowiem Khaldin zamyślił się chwilę i w końcu odparł:
-Dobra, niech Ci będzie! Pójdziemy tam razem. Trzymaj mój sztylet i nie daj się zabić! - wrzasnął zdenerwowany krasnolud. -Trzymaj też jedną miksturę leczniczą, może być ci potrzebna.-
 

Ostatnio edytowane przez Mortarel : 28-03-2011 o 18:36.
Mortarel jest offline  
Stary 29-03-2011, 13:34   #12
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
- Nazywam się Jorgen Kloebe. Dziękuję Ci za pomoc - powiedział mężczyzna, chowając za pazuchę flakonik z miksturą. Mocniej ścisnął w ręku otrzymany od krasnoluda sztylet. Jego oczy pełne były gniewu i determinacji. Głos miał zimny. - Chodźmy. Wskażę drogę.

Khadlin ruszył za mężczyzną. Przeszli odcinek drogi, który wcześniej krasnolud pokonał niosąc Jorgena i zagłębili się w las, dokładnie w miejscu, w którym ranny wyszedł spomiędzy drzew. Las napawał krasnoluda niepokojem. Ciemność zalegająca między pniami, odgłosy skrzypienia i pękających gałązek, których źródła nie mógł zidentyfikować. Przyklejające się do twarzy liście i mokre pajęczyny. Zdecydowanie krasnolud nie lubił lasu.

Szli kilka minut, przedzierając się przez krzaki. Jorgen dwa razy zatrzymywał się, rozglądał, potem zawracał. W końcu jednak udało się im dotrzeć na spowitą mgłą polanę.
- O, tam się zatrzymaliśmy - mężczyzna wskazał palcem. Khazad spojrzał w kierunku jaki pokazywał i zobaczył pozostałości szałasu. Buda, oparta na jednym z pni, miała częściowo zapadnięty, słomiany dach i wielkie dziury, w wzniesionych z patyków ścianach. Khadlin ostrożnie wszedł na polanę i zaczął oglądać ślady. Poczuł ostry zapach, który bezbłędnie rozpoznał jako woń goblinów. Trawa na polanie była wydeptana, w kilku miejscach widać było ślady krwi, oceniając po kolorze należącej do Jorgena lub jego syna. Zwłok chłopaka nie było. Krasnolud spojrzał na Jorgena.
- Tutaj mnie dopadli i ogłuszyli - wskazał ręką na zroszone krwią miejsce. - Mój synek uciekał tam, w tamte krzaki. Na samym skraju lasu go obskoczyli... Zabili...

Miejsce, które wskazał mężczyzna, rzeczywiście było szczególnie wydeptane. W błocie można nawet było dostrzec kilka odciśniętych śladów, które musiały należeć do dziecka [spostrzegawczość, k100: 26]. Gobliny, jeśli już chodziły w butach, to nie eleganckich i podkutych. A taki właśnie ślad widniał w błocku. Ciała nie było.
- Zabrali mego synka. Zabili i porwali ciało... Zjedzą go niechybnie... - w głosie Jorgena pojawiła się nowa, niepokojąca nuta. Nim krasnolud zareagował, mężczyzna wbiegł między drzewa, biegnąc generalnie w kierunku, w jakim oddaliły się gobliny. Krasnoludowi nie pozostało nic innego jak podążać za nim. Problemów z tym nie miał, gdyż Jorgen biegł hałaśliwie, łamiąc gałęzie i przedzierając się przez krzaki.
 
xeper jest offline  
Stary 30-03-2011, 20:32   #13
 
Mortarel's Avatar
 
Reputacja: 1 Mortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputację
Khaldinowi nie podobało się to, że wchodzą coraz głębiej w las. W końcu każda uprzejmość ma swoje granice, więc czemu rola krasnoluda nie miałaby się zakończyć na wręczeniu sztyletu Jorgenowi… i nic po za tym. Zamiast tego Khaldin działał zupełnie wbrew sobie. „Po kiego czorta ryzykuję życiem dla trupiaka i to do tego ludzkiego” pomyślał.

Polana wyglądała dokładnie tak, jak powinna wyglądać polana po ataku goblinów. Krew i bałagan, bałagan i krew, i jeszcze więcej krwi, i ślady, i smród.
-Ha, nie ma zwlok, pewnie go zżarły, no to wracamy!- zakrzyknął krasnolud, trochę nawet zadowolony, że wpadł na taki dobry pomysł. Jednak Jorgen nie podzielił entuzjazmu Khazada, zamiast tego rzucił się w kierunku, w którym biegły ślady.

-Wracaj tu! Głupcze, zabiją i Ciebie i mnie! – zakrzyknął Khaldin, ale człowiek nie słuchał. –Co za cep!- W złości przeklinał krasnolud. –Przecież nie zostawię tak tego głupca!- Krasnolud pobiegł za Kloebem.
 
Mortarel jest offline  
Stary 31-03-2011, 13:02   #14
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Nie minęło kilka minut, a las wyraźnie się przerzedził. Drzewa nie były już tak wysokie, a ich pnie szerokie. Zamiast tego zdecydowanie przybywało krzaków i niskopiennej roślinności. Ślady goblinów były wyraźnie widoczne w błotnistym gruncie. Biegnąc za Jorgenem, krasnolud raz po raz zapadał się po kostki.

W końcu biegnący na przedzie człowiek, zatrzymał się i dał Khadlinowi znak ręką, aby ten podszedł do niego. Jorgen kulił się za wybujałym krzakiem, rosnącym na skraju polany. Gdy krasnolud podszedł bliżej, znów poczuł ten zapach. Woń zielonoskórych, tym razem zdecydowanie świeższą i intensywną. Przykucnął w zaroślach i rozglądnął się po rozciągającej się przed nim polanie. Zielonoskórych było dziesięciu. Wszyscy mieli wypalony okrągły znak na czole, znamionujący przynależność do klanu. Czterech z nich siedziało w kucki dookoła rozpalonego na środku polany ogniska i wymachiwało nożami, nad kawałem skwierczącego na rożnie mięsa. Kolejnych trzech, uzbrojonych w marnej jakości oręż, stało nad zagłębieniem w ziemi, pokazując sobie coś palcami. Dwóch, trzymających w garściach łuki, siedziało na grubej gałęzi, zwisającej z rosnącego na skraju polany drzewa. Ostatni z zielonoskórych, noszący na ciele resztki pordzewiałej kolczugi właśnie przemierzał obozowisko, zmierzając w ogniska, wykrzykując coś i machając trzymanym w ręku toporkiem.

- Na łaskawe ręce Shallyi... Oni... Oni jedzą moje dziecko - jęknął Jorgen i zaczął szlochać. Khadlin nie wiedział za bardzo co zrobić, jak pocieszyć mężczyznę. Po prostu siedział w krzakach, a jego wściekłość narastała. Na polance, w najlepsze obozowała grupa najzajadliwszych wrogów jego rasy, a on był sam...

Podjąć decyzję pomógł mu Jorgen Kloeb, który w pewnym momencie przestał płakać, wstał na równe nogi i z wrzaskiem rzucił się pomiędzy gobliny, wykrzykując obelgi i chęć zemsty. Na polanie zapanował harmider, dwa uzbrojone w łuki zielonoskóre pokurcze zaczęły strzelać do intruza [US, k100: 42, 3]. Mimo strzały sterczącej z ramienia oszalały Jorgen biegł dalej, szarżując w stronę ogniska.

================================================== =======
 
xeper jest offline  
Stary 06-04-2011, 23:54   #15
 
Mortarel's Avatar
 
Reputacja: 1 Mortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputację
Jorgen rzucił się w desperackim ataku na gobliny. Już chyba nic nie mogło go zatrzymać. W sumie nic dziwnego, zielone pokraki jadły jego dziecko. Krasnolud nie miał nawet czasu, żeby przemyśleć swoje działanie. Mimo, że ten nagły zryw człowieka nie podobał mu się, wiedział, że jeżeli nie ruszy za nim, to straci element zaskoczenia.

Khaldin zacisnął rękę na rękojeści swojego topora, splunął na ziemię i z pełną prędkością rzucił się na najbliższego z goblinów, tego, który stał przy ognisku. Khazad z krzykiem rąbał toporem, zaskoczony zielonoskóry nawet nie zdążył zareagować. Tryskająca posoka zachlapała Khaldinowi ubranie. Kątem oka Khazad dostrzegł, że Jorgenowi udało się wepchnąć jednego z przeciwników w ognisko. „Dobra robota”- pomyślał. Jednak nie było czasu na myślenie, goblińscy łucznicy wystrzelili swoje strzały. Całe szczęście niecelnie. Najgorsze miało jednak dopiero nadejść. Goblin ubrany w kolczugę, wyglądający na przywódcę zaatakował Jorgena raniąc go.

Dwa gobliny rzuciły się na Khaldina. Krasnolud nie dawał jednak za wygraną. Agresywnie wymieniał ciosy, starając się nie dopuścić do przełamania swojej obrony. Całe szczęście ciosy goblinów były zadawane niedbale, co pozwoliło krasnoludowi na przejęcie inicjatywy i wyprowadzenie kolejnego ataku. Krasnolud rąbał toporem na prawo i w lewo, jak w amoku. Ostrze zagłębiło się w ciele zielonoskórego, jednak krasnolud rąbał dalej ogarnięty furią, wściekłość i niechęć do plugawej rasy, emocje wzięły w nim górę. Kiedy się opamiętał spostrzegł, że pozostałe gobliny rzucają się do ucieczki, nie zważając na nic, a po chwili znikają w krzakach. Dzielni z nich wojownicy!

Dopiero teraz Khazad spostrzegł, że Jorgen leży na ziemi i krwawi z wielkiej rany na udzie. Ma także przestrzelone ramię. Krasnolud nie wiedząc, co powinien w takim wypadku robić, bowiem nie był szkolony w opatrywaniu ran, czynił to, co uznał za najbardziej słuszne. Polał ranę człowieka miksturą leczącą, których niewielki zapas posiadał. Dał mu się także napić paru łyków leczniczego płynu.

Khaldin nigdy wcześniej nie usuwał strzały z ciała. Więc zrobił to niedbale, z braku wprawy. Swój brak umiejętności próbował rekompensować poprzez polewanie ran miksturą leczącą. Jego działania przyniosły efekt. Krwawienie ustało. Na wszelki wypadek obwiązał jeszcze rany kawałkiem materiału. To wszystko, co krasnolud mógł zrobić dla człowieka.

Khaldin postanowił rozejrzeć się po okolicy. Ciekawiło go też, co znajduje się w dole, przy którym stały gobliny. Miał zamiar poczekać około godziny, aż Jorgen odzyska przytomność. Jeśli by to nie nastąpiło to był gotów spróbować zanieść go do karczmy, z której wyruszył.
 
Mortarel jest offline  
Stary 08-04-2011, 17:21   #16
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Khadlin ruszył w stronę zagłębienia, przy którym stróżowały trzy gobliny. Mijając leżące na ziemi ciało zielonoskórego, kopnął je z nienawiścią. Gdy zbliżał się do dołu, usłyszał jakieś dobiegające z niego dźwięki. Ktoś lub coś szamotało się na dnie jamy. Krasnolud mocniej chwycił topór i spojrzał w dół.

W wykrocie leżały związane niczym baleron i zakneblowane brudnymi szmatami, dwie osoby. Młody, może dziesięcioletni chłopak o płowych włosach i poplamionym krwią ubraniu oraz nieco starsza od niego dziewczyna w burej, prostej sukience. Oboje z całych sił starali się uwolnić z krępujących ich więzów, wezwać pomocy i wydostać się z dołu, do którego cisnęły ich gobliny. Gdy padł na nich cień, stojącego na krawędzi krasnoluda, znieruchomieli. W Khadlina wpatrywały się dwie pary, zaczerwienionych od płaczu, przerażonych oczu.

Nie zastanawiając się długo, zeskoczył na dno i zabrał się do rozwiązywania jeńców. Dziewczyna, zaraz po uwolnieniu zachowała się iście po białogłowiemu. Skuliła się w kłębek i zaczęła szlochać. Chłopak natomiast przyglądnął się krasnoludowi, lustrując go od butów po czubek hełmu.
- Nie jesteś goblinem - powiedział z rozbrajającą szczerością, a na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. - To Ty przepędziłeś zielonoskóre potwory, prawda? Jestem Johannes, a Ty jak się nazywasz?

Krasnolud pomógł dzieciom wyjść z dołu. Dziewczyna cały czas pochlipywała i zdołała wydusić parę słów podziękowania oraz przedstawić się jako Annika Bitz. Johannes gdy tylko wydostał się z jamy i zauważył leżące ciało, posmutniał nagle i już płacząc pobiegł w jego stronę.
- Tatusiu! Tatusiu! Co Ci się stało? - krzyczał przez łzy. Krasnoludowi zrobiło się żal dziecka.
 
xeper jest offline  
Stary 12-04-2011, 21:46   #17
 
Mortarel's Avatar
 
Reputacja: 1 Mortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputację
Adrenalina opadła i Khaldin mógł spokojnie rozejrzeć się po pobojowisku. Jakież było jego zdziwienie, kiedy na dnie jamy dostrzegł dwójkę dzieciaków.

-A to ci dopiero!- zakrzyknął. –Czekajcie no! Ja wam pomogę! – to rzekłszy krasnolud zszedł na dół i pomógł dzieciakom oswobodzić się. Na słowa smyka rzekł: -Widzę, że należysz do bystrzaków, skoro odróżniasz mnie od goblinów. Tak, nie chwaląc się, to ja żem uczynił. Przegoniłem te paskudne stwory.- krasnolud wypiął dumnie pierś.

-Zwą mnie Khaldin… ee Khaldin.. hmm. Khaldin Trąciczerep! – khazad przedstawił się, wymyślając przy tym przydomek godny bohaterskich krasnoludzkich wojowników. Następnie zwrócił się do dziewczyny:
– No już, przestań szlochać. Przecież jest z tobą pogromca goblinów. Nie ma się, czego bać!- Khaldin wskazał palcem na siebie. Starał się pocieszyć dziewczynę.

Kiedy chłopak ruszył w stronę swojego ojca, khazad w mig pojął całą sytuację.

-Chłopcze, twój ojciec wyruszył tu ze mną, aby cię uratować. Niestety gobliny… eee zrobiły mu taką dziurę w nodze… jakby to powiedzieć… - krasnolud zaczął się mieszać. – Twój ojciec walczył dzielnie.. chciał cię uratować i tak jakby chyba umrze, ale nie martw się. Mogło być gorzej, mogłeś też umrzeć. – krasnolud odczuł, że jego słowa chyba nie pasowały zbytnio do sytuacji, ale szczerze chciał pocieszyć chłopca. Nie był dobrym mówcą.

-Poczekamy tutaj jeszcze trochę, może się obudzi. - wskazał na nieprzytomnego. -Jeśli nie, to zaniesiemy go do oberży. Chyba, ze umrze, to możemy go spalić, albo zakopać. Jak wolisz? - zapytał chłopaka.
 

Ostatnio edytowane przez Mortarel : 12-04-2011 o 22:07.
Mortarel jest offline  
Stary 14-04-2011, 11:56   #18
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Chłopak rozpłakał się słysząc słowa krasnoluda, dotyczące jego ojca. Upadł na ziemię obok nieprzytomnego Jorgena i mocno wtulił się w jego ciało. Tymczasem dziewczynka stała kilka metrów dalej, przypatrując się całej scenie i ściskając w piąstkach rąbki sukienki. Khadlin podrapał się po brodzie. Wyglądało na to, że zamiast szybko dotrzeć do Wurtzen i zawiadomić barona von Wallensteina o kłopotach, został opiekunem ciężko rannego człowieka i niańką dwójki umorusanych, zapłakanych bachorów. Podszedł do wciąż płaczącego Johannesa i nieco nieudolnym gestem poczochrał go po głowie. Dziecko popatrzyło na niego i pociągnęło nosem, z którego zwisał długi glut.
- Mój tata... Tata nie umrze, prawda? Zrobisz coś, żeby nie umarł, tak? - zapytał, po czym ponownie rozpłakał się.

Nie minęło więcej niż godzina, w czasie której krasnolud pozbył się zwłok goblinów, podzielił z wygłodniałymi dziećmi swoją żywnością i trzykrotnie zastanowił nad tym, co zrobi gdy wrócą gobliny, a Jorgen wrócił do życia. Najpierw poruszył się i jęknął z bólu. Potem otworzył oczy i starał się usiąść, jednak nic z tego nie wyszło. Był zbyt słaby i opadł bezsilnie na ziemię. Gdy tylko zorientował się, że jego uznany za zjedzonego syn, znajduje się obok niego, niemal zemdlał. Przez dobre kilka minut obściskiwał Johannesa, dziękował wszelkim bogom za okazaną łaskę i zapewniał Khadlina o swojej wdzięczności.
- Nie wiem co robić... - powiedział w końcu, patrząc na swoją ranną nogę, dzieci i w końcu na krasnoluda. - Ruszyć się stąd nie mogę, rana jest poważna. Zostawać tutaj też nie jest chyba dobrze, bo przecież owe gobliny wrócić mogą. A i Ty, krasnoludzie nas przecie tu samych, bez ochrony nie zostawisz...
Rzeczywiście sytuacja była trudna, Jorgen miał rację. Rozwiązanie przyszło z najmniej spodziewanej strony.
- Ja... mogę pójść po pomoc... Tylko powiedzcie gdzie... - powiedziała Annika czerwieniąc się i wciąż pociągając nosem.

Chyba było to najlepsze rozwiązanie, ale być może w ten sposób dziewczynka skazywała się na śmierć. Bardzo możliwe, że jej decyzja była podjęta w szoku po ostatnich wydarzeniach. W każdym bądź razie, nawet sprzeciw Jorgena nie zdał się na wiele, dziecko uparło się, że pójdzie. Krasnolud, na spółkę z Jorgenem wytłumaczyli dziecku jak ma iść przez las i gdzie ma się skierować po wejściu na gościniec. Potem Annika zniknęła między drzewami, a obaj Kloebeowie długo modlili się za powodzenie jej wyprawy.
 
xeper jest offline  
Stary 17-04-2011, 19:44   #19
 
Mortarel's Avatar
 
Reputacja: 1 Mortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputację
-Nie płacz, to nic nie da. Podleczyłem go trochę miksturami, zobaczymy co z tego wyniknie.- krasnolud starał się uspokoić chłopaka, ale nic to nie dało. Khazad wzruszył ramionami i postanowił sprzątnąć truchła poczwar, które wcześniej zarąbał. Z braku innego, lepszego miejsca, wrzucił je do dołu, w którym wcześniej siedziały dzieciaki.

Później przyszła pora na mały posiłek i zanim Khaldin się spostrzegł minęła prawie godzina. "Niedobrze, gobliny mogą wrócić"-pomyślał. Wtem niespodziewanie Jorgen przebudził się. Po chwili czułości jaka nastąpiła między ojcem a synem, Khaldin wtrącił swoje trzy grosze. -No już myśleliśmy z młodym, żeś trup. Stos pogrzebowy chcieliśmy sypać. Hehe.- rzucił żartem krasnolud. - A widzę nie jest z tobą tak źle. Co do jednego masz rację, trzeba się stąd wynosić.- Khaldin zaczął zastanawiać się co tu począć, kiedy rozwiązanie przyszło samo. Dziewczyna zaoferowała swoją pomoc.

-Jesteś za młoda i zapewne nie dotrzesz daleko, nim jakaś leśna bestia nie ukatrupi cię między drzewami.- Khaldin rzekł do dziewczyny. - Ale mimo wszystko, myślę, że warto podjąć to ryzyko. Pewne szanse masz... - dodał z namysłem.

Khaldin wytłumaczył dziewczynie drogę do karczmy, poradził też żeby biegła lub też szła jak najszybciej i nie zatrzymywała się nawet na chwilę. Dał jej jedną z broni zabitych goblinów, a następnie życząc powodzenia odprowadził wzrokiem jej znikającą między drzewami postać.

-Zuch dziewczyna, ale nie wróżę jej powodzenia. Musimy się stąd zabierać, jeśli i my nie chcemy paść trupem w tym zapyziałym lesie. - rzucił z przekąsem.

-Ty! - rzekł do młodego -Przeniesiemy twego ojca na drogę, albo przynajmniej postaramy się go zaciągnąć w jej kierunku. - To rzekłszy Khaldin chwycił Jorgena pod pachy i uniósł nieco nad ziemię. Zaczął ciągnąć człowieka, którego nogi szurały po ziemi. -Łap się za nogi Jo... hmm... Jonny? -
 
Mortarel jest offline  
Stary 26-04-2011, 12:42   #20
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Ciągnięcie Jorgena Kloeba przez las nie było czynnością zbyt łatwą, szczególnie, że młody Johannes więcej przeszkadzał niż pomagał. Co rusz cała trójka wpadała w jakiś wykrot lub dziurę, ktoś potykał się o korzeń lub zahaczał o zwisającą nisko gałąź. Khadlin klął, mały Johannes płakał i smarkał, a Jorgen syczał z bólu i na przemian uspokajał syna i krasnoluda.

W końcu cały mokry od potu i sapiący niczym miech kowalski, Khadlin stanął na trakcie. Udało im się wyjść na drogę mniej więcej w tym samym miejscu, z którego rozpoczęli z Jorgenem pogoń za goblinami. Gościniec był pusty, Anniki ani jej śladów nie było widać.
- Miejmy nadzieję, że dziewczynce się udało - wyjęczał Jorgen, leżący na poboczu. - Dalej nie dam już rady...

Powoli zapadał zmrok, a pomoc nie nadciągała. Obaj Kloebowie przytuleni do siebie trzęśli się z zimna, a krasnolud chodził po trakcie tam i z powrotem, starając się przebić wzrokiem gęstniejącą ciemność. Wyglądało na to, że Annika nie dotarła do zajazdu, a on ugrzązł tutaj z tymi dwoma jękołami na dobre. Nagle zdało mu się, że słyszy jakieś odgłosy. Na początku niewyraźne i przytłumione przez mgłę, nasilały się z każdą chwilą. Po chwili mógł rozpoznać stukot kopyt na gościńcu i rozmowę. Jeźdźcy nadjeżdżali jednak nie od strony karczmy, a z Wurtzen. Krasnolud szybko wskoczył w krzaki i przyglądał się konnym, jacy wyłonili się z mroku.

- Na Sigmara, pomocy... - wyjęczał Jorgen, wyrwany z niespokojnego snu. Zawtórował mu płacz Johannesa. Dwaj konni zatrzymali się kilka metrów od skrytego w gąszczu krasnoluda. Obaj ubrani byli w ciemnozielone stroje z żółtymi wyłogami. Obaj mieli groźnie wyglądające pistolety i długie miecze.
- Kto tam jest? - krzyknął jeden z jeźdźców, wyciągając broń z olstrów i mierząc w krzaki. - W imię Ulryka, gadać mi, ale już!
- Pomóżcie, umieram... - jęczał ranny. - Me miano Jorgen Kloebe z Wurtzen....
- Wyłazić na drogę! Wszyscy! - warknął niezbyt przekonany jeździec. Wraz z towarzyszem nadal celowali w krzaki. - Pokażcie swoje gęby!
 
xeper jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:54.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172