Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-03-2011, 22:02   #39
Anonim
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
- Czy jesteście gotowi usłyszeć "radosną nowinę"? Znajdujecie się w miejscu, które zmieni bieg historii. Czy jesteście gotowi by poznać dar, którym obdarzymy ludzkość? Jesteście gotowi na nieśmiertelność? - zapytał. Te retoryczne pytania w myślach obecnych przypominały raczej hura optymistyczne teksty guru taniej sekty niż kogoś poważnego. W myślach Argeusa pojawiło się tylko pytanie "Co ja tutaj robię?" A patrząc na miny pozostałych i oni mogli podobnie myśleć. Z głębi pomieszczenia wyszła Najświętsza Matka i zaczęła im się uważnie przyglądać.
- No właśnie, co odpowiecie? - zadała pytanie tak bezbłędnie, że można było podejrzewać, że ćwiczyła je przed lustrem.
- Czym dokładnie ma być ta nieśmiertelność? - Zachary rzucił okiem na każdą z osób, która została zaproszona do wzięcia udziału w eksperymencie. Zwrócił również uwagę na związaną i zakneblowaną nieprzytomną dziewczynę, która leżała przy krześle. Przyniósł ją wcześniej Argeus, a na wcześniejsze pytanie kim ona jest Argeus odpowiedział jedynie "nie przejmuj się tym" i właśnie to Zachary zrobił. Miał większe problemy na głowie niż jakieś porwanie. Przyjrzał się też całej tej aparaturze, która miała zapewnić im życie wieczne. "Bzdury" - pomyślał - Coś takiego jest niemożliwe - głośno zaś dodał.
- Czy można wiedzieć czym zasłużyliśmy sobie na ten zaszczyt po przyznam że czuję się trochę jak świnka doświadczalna. Testowaliście to już na kimś oprócz nas? - Zachary skrzyżował ręce na piersi, nie miał zamiaru zgadzać się na nic takiego choć z drugiej strony mógł już zwyczajnie nie mieć wyboru.
Brunet nie odpowiedział nic na pytania Thomsona. Podszedł tylko do komputera i wstukał coś na klawiaturze. Projektor wyświetlił na ścianie zdjęcie dziewczynki, którą Zachary już skądś kojarzył.


- Czy testowali to nie powinno ciebie w ogóle obchodzić. Albo ufamy przeznaczeniu i Jedynemu albo nie. A jeśli to jakiegoś rodzaju sztuczka, to jak widzę sporo się postarali, żeby nas zgładzić. Wcześniej mieli do tego prawdopodobnie milion okazji, ale chcą to zrobić jakąś dziwną maszynerią kitując nas o nieśmiertelności? Może jestem lekko szalony, ale ta teoria jest po prostu głupia. Nie zadawaj więc głupich pytań. No chyba, że reszta to lubi to proszę bardzo. - od siebie postanowił dodać Argeus, który postanowił raz jeszcze pokazać swój fanatyzm i odciąć się od wstrętnych, reakcjonistycznych pytań, które w jego mniemaniu i tak nie miały sensu. Wszystko już było ustawione. Albo wyjdą stąd nieśmiertelni albo martwi. To nie był jeszcze czas Argeusa, już prędzej mógł się zabić skacząc z wieżowca, ale nie tutaj! Tu musiał zobaczyć o co chodzi.
- Możemy udzielić odpowiedzi na wszystkie wasze pytania. - po chwili odpowiedziała Matka ponownie pokazując idealne wyczucie czasu. Zupełnie jakby nie pierwszy raz to wszystko mówiła.
- Nawet na te głupie? - dodał już bardziej dla żartu Argeus jednak nikt się nie zaśmiał. Ponure towarzystwo. Albo podniosła chwila. Albo to i to.
- No tak napewno twoja wiara uchroni cię od błędu inżynierów gdy zamiast mózgu będziesz miał galaretkę. A wiesz co mówią że nie ma głupich pytań są tylko odpowiedzi. - Zachary przyjrzał się swemu rozmówcy, który wydawał się jednym z tych fanatyków o których słyszał w obozie. Wydawał się? Patrząc w oczy Argeusa było wiadomo, że coś z nim jest nie tak. Fanatyk. Typowy fanatyk.
- Spójrzcie przez chwilę na ekran. Oto pierwszy dowód na istnienie nieśmiertelności. Zoe Graystone - tak dobrze widzicie. Zginęła kilka lat temu w zamachu zorganizowanym przez jej chłopaka. Jej rodzice nie mogli pogodzić się z jej stratą. I sprowadzili córkę do świata żywych dzięki zaawansowanej technice. Zapewne zapytacie jak to możliwe? - brunet rozejrzał się po zgromadzonych
- Tak, jak macie zamiar osiagnąć nieśmiertelność wsadzając nas tylko do tych zbiorników... czy są one przeznaczone do czegoś zupełnie innego. Nie odpowiedzieliście na moje pytanie. Czemu akurat my? - Wzrok żołnierza spoczął na kapłance jedynego jak by nie oczekiwał żadnej wartościowej odpowiedzi z jej strony. Spodziewał sie raczej jakiegoś bełkotu o wierze.
Matka nic nie odpowiedziała, natomiast głos zabrał Argeus:
- Nie, mi wystarczy wiara. Po prostu wierzę wam w te teksty. Powiedz kim jest Zoe i czemu sobie na to zasłużyła. Na wskrzeszenie, bo na śmierć prawdopodobnie każdy zasługuje.
- Nie odpowiedziałaś na moje pytanie. Czemu my? Dopóki mogłem zdać się na własne siły to miało jeszcze sens ale to jest coś kompletnie niesprawdzonego, a wasza wiara nie zatrzymuje ludzkich błędów. - Zachary postanowił się nie poddawać choć wciąż i wciąż Argeus przerywał, zupełnie jakby współpracował kompletnie z Matką. Nasunęło się nawet podejrzenie, że Argeus jest podstawionym kandydatem...
- To nie jest nic “kompletnie niesprawdzonego”. Zoe była jedną z nas. Była bardzo oddana Jedynemu. To ona napisała program “Wskrzeszenie” dzięki, któremu możliwe jest stworzenie wirtualnej reprezentacji danej osoby - Najświętsza matka włączyła się do dyskusji - Testowaliśmy ten program i działa bez zarzutu. A czemu wybraliśmy was? Misje, które zleciliśmy wam miały być sprawdzianem jakimi ludźmi jesteście. Potrzebujemy osób, które poprowadzą wyznawców Jedynego ku nowemu. A wy zdaliście naszą próbę śpiewająco.
Zachary nie odezwał się na to oświadczenie, wiedział dokładnie jakie ona sam miał cele, jego zwierzchnicy wydawali się ślepi to co reprezentowali ludzie stojący przed nimi, dla nich ewidentnie liczył się tylko sukces. No i jeszcze był tajemniczy dodatkowy kandydat z nieprzytomną porwaną. Na co on liczył tutaj?
- Z drugiej strony po co właściwie komu wskrzeszenie? Czyż śmierć nie jest częścią planu Jedynego? Skoro śmierć nie byłaby potrzebna to nikt by nie umierał, prawda? To wszystko brzmi jak jakaś herezja. - Argeus patrzył na to wszystko z wyraźną podejrzliwością
- A czy odrodzenie również nie jest częścią jego planu? Czyż nie obiecywał nam że nadejdą czasy kiedy wszyscy staniemy się nieśmiertelni? Odrodzimy się w nowych lepszych postaciach? - kontynuowała Matka.
- Lepszych znaczy tych o... - Argeus wskazał na maszynerie i ustrojstwa tu obecne - W porządku. Mogę już teraz tam wejść i będziemy kontynuować rozmowę o ile w ogóle to przeżyję? Nie boję się śmierci, nie boję się nieśmiertelności. Chciałbym być pierwszym, a potem znów porozmawiamy, w porządku? - Czy nadal był zniecierpliwiony i podejrzliwy? Nie zmienił wyrazu twarzy, raczej postanowił postawić wszystko na jedną kartę i krzyknąć “sprawdzam!” zanim ktokolwiek inny postawi swoje żetony. Argeus był ciekaw. Ciekawość przebiła wszystkie inne uczucia.
- Wiedziałam Argeusie, że jesteś całkowicie oddany Bogu. Doceniam Twoje oddanie. Jednakże cały proces nie jest taki prosty. Nie znam też odpowiedzi pozostałych - spojrzała się wymownie na wszystkich stojących mężczyzn.
- Co się stanie jeśli odmówimy i czemu sama nie przyjmiesz tego daru? Czym się staniemy po tym odrodzeniu. Czy będziemy tylko jak ta Zoe obrazem w świecie wirtualnym, nie wygląda to na zbyt wielki przywilej. - Zachary doskonale znał odpowiedź na obydwa pytania ale liczył na to ze może jednak zaskoczą go gdzieś odpowiedzi matki.
- Nie, nie będziecie tylko awatarem istniejacym w wirtualnym świecie. Przyjrzyj się Zachary uważnie zdjęciu. Co na nim widzisz? - powiedziała łagodnie. Zoe udało się wydostać ze świata wirtualnego. Jest znów pośród nas. I tak, również zamierzam przyjąć ten dar. Chcemy stworzyć grupę silnych przywódców którzy będą w stanie zaprowadzić nowy ład. Czy macie jeszcze jakieś pytania?
- Proces musi dotyczyć grupy osób? W takim razie mam jeszcze jedno pytanie: czemu nas tak mało? Skoro potrzebna jest grupa osób to czemu nie więcej? Oczywiście moja chęć przyłączenia się pozostaje taka jaka jest i nie zmieni się. - Argeus wykazał trochę niecierpliwości, ale skoro musiał jeszcze pogadać to nie widział powodu, żeby powstrzymywać swoje pytania - miał je zadać po przemianie, ale skoro musi czekać to przy okazji dobrze by było rozwiać wszystkie wątpliwości.
- Zostaliście “wybrani”, aby być przywódcami odrodzonych dzieci Boga i poprowadzili ich do walki z heretykami. Traktujcie to jak wyróżnienie, dar...mamy wobec was wielkie plany.
Podczas, gdy inni jeszcze się namyślają i dumają nad niewiadomo czym Argeus szuka najbliższego miejsca do siedzenia i siada w wyluzowany sposób prostując nogi i opierając się jak najwygodniej. Dosłownie rozkłada się na siedzeniu.
- W porządku. - zaraz za tym krzesłem, na którym usiadł była związana, zakneblowana i nieprzytomna dziewczyna, którą Argeus wcześniej przytargał ze sobą. Na kilka dziwnych spojrzeń Argeus reagował jedynie mówiąc “Nie przejmujcie się tym.” Najwyraźniej Matka też nie przejmowała się tym. W czasie siedzenia urojenia Argeusa znów dały o sobie znać i zaczął dziwnie się uśmiechać do siebie i szeptać coś w stylu
- Wszystko jest w jak najlepszy porządku. - myśląc, że to jego myśli, a nie słowa wypowiadane na głos, po chwili spojrzał się na innych - Czy oni słyszą moje myśli? Czy ja je wypowiadam na głos? - Argeus uśmiechnął się do wszystkich, a jego uśmiech był odrobinę sztuczny - Wybaczcie, czasami mówię do siebie.
Matka przywołała ręką do siebie jednego z żołnierzy i szepnęła mu coś na ucho. Potem zwróciła się do Argeusa.
- Nie musisz już dalej uczstniczyć w dyskusji. Janno zaprowadzi Ciebie i “ją” do komnat abyście mogli przygotować się do “odrodzenia”.
- Ale mogę? Ciekaw jestem kim są pozostali.
- Myślę, że w nowym życiu będziecie mieli wiele czasu do poznania siebie nawzajem - powiedziała stanowczo. A teraz chciałabym porozmawiać z nimi na osobności.
- No to komu w drogę temu czas. Janno niech weźmie ją i zaprowadzi nas. No to do zobaczenia po drugiej stronie lustra. - pomachałem wszystkim na pożegnanie, ładnie ukłoniłem się i wyszedłem razem z Jannem, który targał ze sobą dziewczynę.
- A więc czy doczekam się w końcu odpowiedzi - Zachary powoli tracił cierpliwość, przywykł do czekania ale tym razem był kompletnie ignorowany.
- Wiara, wiarą, ale to Jedyny w odróżnieniu od pozostałych bogów i bożków daję nam możliwości i wolny wybór - zrobił kilka kroków w bok - wymagając od nas ślepiej wiary staję się aparatem władzy porównywalnym do starych obrzędów. Nie wierzę w nadprzyrodzone brednie, jestem oddany sprawie i na pewno lepiej się jej przysłużę nie siedząc w tej paćce - wskazał palcem na kadzie - ja mówię stanowczo NIE.

Słysząc stanowcze NIE, któregoś z towarzyszy Argeus przystanął na korytarzu i choć Janno nalegał, żeby nie zatrzymywać się Argeus pokazał mu tylko otwartą dłoń, żeby zatrzymał się ze swoimi bredniami. Cokolwiek tu się działo sprawa nie była taka znów oczywista dla reszty ludzi wezwanych tak jak Argeus. To pewnie ci, którzy wcześniej wykonywali jakąś fajną misję, gdy on podpalał wieżowiec. A to niegodziwcy. Szubrawcy. Niewdzięcznicy jedni. Kilka epitetów szybko przeleciało przez głowę Argeusa, które jednak nie wypowiedział na głos.
- Finbarze, możesz w każdej chwili zrezygnować. Masz rację nie będziemy was do niczego zmuszać to jest wasz wybór. Możecie w każdej chwili opuścić to pomieszczenie. Zachary, powiedz mi czego się obawiasz? Tego, że chcemy Cię oszukać?
Zachary żąchnął się na słowa matki, nie sądził, że oceniali go na tyle nisko i stwierdzili że on się czegoś bał. To była raczej świadomość tego że mogą równie dobrze zrobić z nim cokolwiek, a czego może żałować po przebudzeniu.
- Obawiam się że zmienicie nas na tyle że nie będziemy już tak naprawdę sobą droga matko a tylko marionetkami.
- Co mam zrobić, aby Cię przekonać? - odpowiedziała mu, a jej słowa były dźwiękami tak pięknymi, że aż nierealnymi - abyś mi zaufał.
- Zachary, powiem krótko jakby to wszystko było tak piękne jak nam mówią to.. nie musieli by Cię przekonywać - odwrócił się na pięcie, wsadził ręce do kieszeni i wyszedł z pomieszczenia.
Żołnierz Jedynego obejrzał się za wychodzącym Finbarem w duchu dziwiąc się jak ten człowiek mógł myśleć, że w ogóle dostanie szansę by powiedzieć nie. Spojrzał z powrotem na matkę i jej fanatycznych wyznawców, którzy stanowili jej ochronę. Wiedział że nawet jeśli uda mu się ja zabić nie wyjdzie stąd żywy, pytanie tylko czy było warto.
- Powiedz mi matko czemu sama nie odbędziesz tej podróży? Powiedz mi dokładnie co się stanie po przemianie.
- Odpowiedziałam Ci już że również odbedę tą podróż - powiedziała mu najuprzejmiej jak umiała - ale chcę dopilnować przemiany pozostałych osób. Chyba mnie rozumiesz. Ktoś musi trzymać rękę na pulsie. Potraktuj to jako rodzaj troski o was. Przemiana będzie jak sen z którego się nagle przebudzicie. Na pewno będziecie trochę zdezorientowani tym co się dzieje. Mogą wystąpić zawroty głowy,osłabienie. Jednak nie będziecie czuć żadnej zmiany. Wasze ciała będą wam się wydawać naturalne. Jedynym minusem może być krótkotrwała utrata pamięci z okresu przed samą przemianą. Z czasem odkryjecie że wasze ciała są bardziej wytrzymałe, sprawniejsze, doskonalsze. Koniec z chorobami.

Na korytarzu Finbar natknął się na podsłuchującego Argeusa i zrezygnowanego Janna, który zastanawiał się czy ogłuszyć Argeusa podobnie jak ogłuszona była dziewczyna, która nosił czy rzeczywiście dać czas temu tutaj. Janno był zresztą zaniepokojonym nagłym wyjściem Finbara.
- Czego tak się boisz? A tak w ogóle to jest Argeus. - powiedział Argeus uśmiechając się trochę koślawo do Finbara.
- Fajnie - odparł Finbar, nie przedstawił się i poszedł dalej
- Dokąd właściwie idziesz? - powiedział Argeus przyjaznym tonem za odchodzącą postacią, która nie była właściwie zbyt miła
- No chyba nie wrzucili Ciebie tutaj jak zażynaną owcę? chyba wiesz skąd przyszedłeś? - rzucił znowu na odchodne coraz bardziej się oddalając i wracając do miejsca gdzie odpoczywali przed audiencją.
- Ludzie to mają problemy. - powiedział do Janna Argeus kiwając głową i już nigdzie się nie zatrzymywał w drodze do miejsca przygotowania.

Finbar przeszedł dość spory kawałek, długo się zastanawiając. Jego myśli były skołatane wątpliwościami, możliwościami i dewagacjami na temat tego co by mogło go czekać. W końcu do niego dotarło, że to wszystko od początku prowadziło w to miejsce. Tak jakby jakas pieśń prowadziła go przez wszystkie lata.. aż tutaj. Odwrócił się na pięcie. Przeszedł szybko obok Janno i Argeusa
-Nawet nic nie mówcie - Argeus rzeczywiście nic do niego już nie mówił, ale raczej dlatego, że zignorował całe jestestwo Finbara, a nie dlatego, że uszanował jego prośbę, czy raczej rozkaz.
Otworzył drzwi z impetem...
- No dobra dawaj to co masz - krzyknął do Matki.
 
Anonim jest offline