Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 12-03-2011, 11:42   #31
 
lauerhill's Avatar
 
Reputacja: 1 lauerhill jest na bardzo dobrej drodzelauerhill jest na bardzo dobrej drodzelauerhill jest na bardzo dobrej drodzelauerhill jest na bardzo dobrej drodzelauerhill jest na bardzo dobrej drodzelauerhill jest na bardzo dobrej drodzelauerhill jest na bardzo dobrej drodzelauerhill jest na bardzo dobrej drodzelauerhill jest na bardzo dobrej drodze
- Frack! Co to... - Kell z trudem uniósł powieki, jazgot wypełniający pomieszczenie czół, aż u podstawy czaszki. Myśli krążyły jak oszalałe. Tak! To alarm... ogólny. To na pewno nie ćwiczenia. Anastasia, wtulała się nadal w jego ramie. W normalnych warunkach wywołało by to uśmiech na jego twarzy, teraz jednak cała sytuacja wydała się być wyjątkowo abstrakcyjna.
- Ana. Wstawaj alarm! - delikatnie potrząsnął ramieniem dziewczyny.
- Coooo - ziewnęła - jest ?
- Alarm. Coś się stało... Wstawaj.
Oboje zerwali się na równe nogi, przemawiał przez nich profesjonalizm. W mniej niż minutę byli w kombinezonach. Dwie sztuki broni krótkiej i po zapasowym magazynku. To wszystko co mieli. Kell wetknął za pas jeszcze zakrzywiony nóż, który dostał kiedyś od przyjaciela z Gemenonu. Przeszli przez gródź. Na korytarzu panowało nie małe zamieszanie marines, biegli w kierunku rufy, specjaliści próbowali ich wyminąć w drodze do hangaru. Hammer wypatrzył znajomą twarz dowódcy ochrony doku.
- Sierżancie co się dzieje ? Co to za alarm !?
- Panie poruczniku popłoch! Ktoś dokonał abordażu, straciliśmy łączność z sekcjami w okolicach ładowni!
- Wiadomo coś więcej ?
- Na razie nic, Sir. Biegniemy to sprawdzić.
- Która zbrojownia znajduje się najbliżej ?
- To chyba ta na śródokręciu.
- Dziękuję Sierżancie. Trafimy. Powodzenia.
- Wam również Poruczniku.
Przebijali się przez potok ludzi płynący w obie strony. Potrącani, uderzani, szarpani brnęli do grodzi oddzielającej, jedną z głównych arterii komunikacyjnych battlestara, a spokojniejsze odnogi biegnące w głąb cielska Aresa.


Rejon zbrojowni był wyludniony. Z oddali dobiegał przytłumiony odgłos wystrzałów i tupot
ciężkich wojskowych butów. Otwarte drzwi i walające się wszędzie pudełka po amunicji skazywały na pośpiech osób, którym udało się tu dotrzeć. Czy walczą? Czy żyją? Pytania przychodziły same.
Znaleźli dwa karabinki automatyczne, kilka granatów, zapas amunicji i apteczkę.

- Dasz sobie radę ? - w głosie Hammera czuć było wyraźne zaniepokojenie.
- Żebym Cię jeszcze nie zawstydziła...

Kanonada wydawała się zbliżać. Kell przeładował broń i prowadził ich przez pusty zbiornik na wodę w kierunku rufy. Musieli ominąć pozycje przeciwnika, korytarz, do którego dotarli zasłany był ciałami w czarnych mundurach marines, oraz kilku uzbrojonych ludzi w cywilnych ubraniach. Porucznik nachylał się nad kolejnymi ciałami sprawdzając funkcje życiowe. Nikt nie żył.

- Hammer tam ktoś jest! - szepnęła Anastasia, pociągając go w stronę resztek prowizorycznej osłony wzniesionej przez załogę. Unieśli broń czekając na to co miał przynieść los.
 
__________________
"...Zbierałem obudzonych sumień żniwo..."

Zapraszam do Rekrutacji IN NEX VERITAS
lauerhill jest offline  
Stary 12-03-2011, 13:00   #32
 
Mordragon's Avatar
 
Reputacja: 1 Mordragon ma wspaniałą reputacjęMordragon ma wspaniałą reputacjęMordragon ma wspaniałą reputacjęMordragon ma wspaniałą reputacjęMordragon ma wspaniałą reputacjęMordragon ma wspaniałą reputacjęMordragon ma wspaniałą reputacjęMordragon ma wspaniałą reputacjęMordragon ma wspaniałą reputacjęMordragon ma wspaniałą reputacjęMordragon ma wspaniałą reputację
Kolejna podróż. Trudno. Oficjalnie podziękowania. Kolejne zadanie. Trudno. Może praca przy danych? Ludzkie ciało nie czuje, nie widzi i nie słyszy wielu rzeczy, było by fajnie, ale... Trudno. Przygotowania do misji Graystone byly w porzadku, gorzej już z brudną robotą. Trudno. Czas cieka. Trzeba ruszać. Może kolejne zadanie przyniesie jakieś nowe rozwiązania.
 
__________________
Gdybym nie odpisywał przez 2 dni.. plsss PW:)
-"Na horyzoncie widzisz szyb kopalni"
-"Co to za rasa szybko-palni?"
Czego pragnie eMdżej?!
Mordragon jest offline  
Stary 16-03-2011, 20:37   #33
 
Anonim's Avatar
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Stąd musi być jakieś wyjście. - powiedziałem do siebie. Niedawno obudziłem się, a obok mnie wciąż śpi dziewczyna, której nawet nie pytałem o imię. A przynajmniej tak mi się zdawało, bo po chwili zaspanym głosem powiedziała: Tu króluje chaos. Nie otworzyła jednak oczy, być może słowa te wydała przez sen. Wstałem i ubrałem się. Stąd musi być jakieś wyjście. - powtórzyłem i obudziłem ją - Chodź, lecimy na Gamamemnon. Uśmiechnęła się do mnie i rzekła: Chyba chodzi ci o Gamenon. Czasem myliły mi się takie rzeczy, zresztą kogo obchodzi jak się nazywają te planety? Może początkowo, dawniej, gdy ludzie jeszcze nie odeszli w tak znaczący sposób w stronę zła. Ten sen rozpada się i wszyscy otworzą oczy, a ostatecznie okaże się, że wystarczyło być dobrym. Jedynie wiara w Jedynego otworzy nową erę w dziejach ludzkości, zapoczątkuje wielką epokę triumfu dobra i życzliwości, triumfu sprawy człowieka, jego wolności, dobrobytu, kultury, triumfu sprawy całej dobrej ludzkości. Tak, właśnie o to mi chodziło. A może chcesz tu zostać? - chciała lecież, oczywiście, że chciała lecieć. Im dłużej ze mną była tym bardziej czułem jak coraz ostrzejsze ostrze wbija mi w plecy, czułem to, a jednak nie chciałem jej wyrzucić.

Jak na tak wybitnie i wyjątkowo cholernie trudne życie to w czasie podróży nic się nie działo. Absolutnie i wyjątkowo nic. Choć chciałem zabić tą durną wywłokę, która gadała bzdury do swojej wyjątkowo infantylnej i po prostu kretyńskiej przyjaciółki. No i wydawało mi się, że wszyscy na mnie patrzyli. Zwłaszcza po tym, gdy powiedziałem do tych idiotek, żeby "zamknęły swoje zawszone mordy albo wstanę i zamknę im japy za nie" o ile dobrze pamiętam to tak powiedziałem. Rzeczywiście później był już spokój, prawdopodobnie nie tylko mi przeszkadzały.
 
Anonim jest offline  
Stary 17-03-2011, 21:10   #34
 
Uzuu's Avatar
 
Reputacja: 1 Uzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skał
***

Drzwi otworzyły się z cichym skrzypnięciem. Właściciel mieszkania zawsze zapominał naprawić zawiasy a teraz był do tego jeszcze niesamowicie głodny. Zastanawiał się czy znajdzie w lodówce coś zdatnego do jedzenia, w końcu nie było go w domu całkiem długo. Podszedł do automatu i zaczął odsłuchiwać wiadomości, kilka od klientów ale większość od Niny. Zachary w ciemnościach usiadł na fotelu i wyciągnął paczkę papierosów po czym powoli włożył jednego do ust. Po kilku minutach takiego siedzenia wyjął go jednak z ust i poszedł do łazienki wziąć prysznic. Gdy odkręcał wodę i regulował temperaturę zastanawiał się jak bardzo zdołał przyzwyczaić się do trybu życia który prowadził a teraz jeszcze ta kobieta. Zrzucił ubranie na podłogę i wszedł do kabiny pozwalając by jego ciało spryskały strumienie wody. Nie miał ochoty wracać do czynnej służby, to wiedział na pewno bo choć narzekał często na marazm i lenistwo w które popadł, ciągłe zabiegi o to by pozostać w formie najzupełniej mu wystarczały... częste wypady na strzelnicę czy zajęcia sztuk walk na których był cenionym uczestnikiem zupełnie zaspokajały jego potrzeby akcji. Po domu Graystonów miał nadzieję że to będzie koniec ale wyraźnie “dowództwo” miało inne plany co do jego osoby i nie wydawało się by mu się one spodobały. Zakręcił obydwa kurki by jeszcze cały czas mokry przepasując się jedynie ręcznikiem odnaleźć telefon i wybrać numer Niny. Nie odebrała co znaczyło że albo ma spotkanie albo jest bardzo na niego zła.
- Słuchaj dopiero wróciłem do domu przed paroma minutami i za dwa dni muszę wyjechać z powrotem, odezwij się jak znajdziesz chwilę. - skończył nagranie nie liczył jednak na to że ona się odezwie. Nie po tych kilku ostatnich wiadomościach które od niej usłyszał. Poszedł do lodówki i ją otworzył od razu wyrzucając do kosza kilka rzeczy których data ważności dawno minęła. Fasola w puszcze jak zwykle uratowała jego dzień. Przejrzał pocztę i włączył telewizor by nadrobić trochę ostatnie wydarzenia ze świata. Obudził go dzwonek do drzwi, musiał przysnąć przed telewizorem i nawet nie miał czasu się ubrać. Przeładował broń i podszedł do drzwi, było dość późno na wizyty o tej porze więc sprawdził tylko kamerkę zamontowaną przed wejściem. Ulga jaką poczuł widza Ninę nie zmieniła tego że był zaskoczony jej przyjściem. Kobieta jak huragan wparowała do mieszkania nie odzywając się nawet słowem. Pierwsze co zrobiła to poszła do jego sypialni by widocznie coś sprawdzić wróciła jednak szybko z rękoma skrzyżowanymi na piersi, spojrzała na niego oskarżycielsko.
- Wyjaśnisz mi może o co chodzi?! Czemu znikasz nagle i nie potrafisz się nawet do mnie odezwać?! Co nagle na Gemenonie zabrakło komunikatorów!! O ile w ogóle tam byłeś bo walizek też nie widzę żadnych! - była zła, aż kipiała złością i nie wiedział nawet czy była skłonna słuchać jakich kolwiek wyjaśnień, zresztą co mógł jej powiedzieć z tego co zrobił. Odwrócił się tylko by zamknąć za nią drzwi. Dopiero wtedy zobaczyła broń w jego dłoni.
- Po co ci to? - kobieta nie była już tak pewna siebie jak przed chwilą, spoglądała na Zacharego jak by widziała go po raz pierwszy. Doskonale wiedziała że ten człowiek ma za sobą przeszłość o której jej nigdy nie opowiadał ale nie spodziewała się niczego takiego. Zachary podążył za wzrokiem kobiety i zabezpieczył broń.
- Napijesz się czegoś? Nie spodziewałem się twojej wizyty, myślałem że ze mną skończyłaś po tych dwóch ostatnich wiadomościach. - ponownie otworzył lodówkę i wyjął dwie butelki czegoś zimnego zawierającego w sobie tyle chemii, że pewnie i kilka lat na półce nie popsuło by smaku ani odrobinę. Podał jej napój i posadził na kanapie samemu siadając obok.
- Martwiłam się o ciebie po prostu - Nina cały czas nie mogła oderwać wzroku od broni jak by bała się że ta zaraz wystrzeli sama z siebie. Ta silna kobieta która prowadziła rozmowy w imieniu swojej korporacji na szczeblu międzynarodowym, której bali się nawet ci którzy byli nad nią i której zwyczajnie się nie odmawiało jeśli nie chciało stać się ofiarą jej gniewu, zwyczajnie bała się i nie potrafiła powiedzieć jednego słowa bez drżenia głosu.
- Zak co to wszystko ma znaczyć? - mężczyzna wyłączył telewizor w którym właśnie podawano szczegóły z ostatniego zamachu bombowego do którego przyznawało się STO.
- Poczekaj tutaj chwilę - były żołnierz ubrał się szybko i spakował w błyskawicznym tempie zabierając wszystko co mogło być mu niezbędne w podróży na Gemenon oraz to czego nie chciał zostawić. Uruchomił swoje małe zabezpieczenia które miały zniechęcić ewentualnych intruzów przed włamaniem po czym wraz z Niną opuścił mieszkanie. Udali się do hotelu opłaconego przez nią w którym spędzili najbliższe dwa dnia i po których to Zachary pozostawił po sobie tylko mały dysk z wszystkimi informacjami jakie udało mu się uzyskać w czasie całej swoje służy, taki jego mały prezent gdyby miał już nie wrócić. Obudził Ninę zanim wyszedł i poprosił by tym razem na niego nie czekała.

***

Lotnisko było pełne ludzi i kłopotów z nimi związanych. Zamieszanie z bagażem, opóźnionymi lotami, odprawą, spóźnionymi pasażerami i dodatkowymi środkami ostrożności wywołanymi ostatnim zamachem powodowały niesamowity chaos w tym zwykle dobrze zorganizowanym miejscu. Zachary pociągnął Finbara za sobą który znów wyglądał jak za pierwszym razem jak by nie potrafił odnaleźć się w tym tłumie. Odprawa poszła im szybko bo też nie mieli za dużo bagażu przy sobie. Nie rozmawiali tez zbyt wiele bo i nie było tak naprawdę o czym, nie przepadali za sobą a połączyła ich tylko i wyłącznie praca. Wypracowali sobie w końcu wspólny język w którym to Finbar pozwalał sobie na złośliwe uwagi i zaczepki ale nie przekraczał linii która wykreślała granicę gniewu Zacharego. Żołnierz odebrał tylko jedną wiadomość zanim wznieśli się ponad orbitę po której uśmiechnął się a dobry humor nie opuszczał go już do końca lotu.
 
__________________
He who runs away
lives to fight another day

Ostatnio edytowane przez Uzuu : 21-04-2011 o 13:58.
Uzuu jest offline  
Stary 21-03-2011, 09:26   #35
 
Niya's Avatar
 
Reputacja: 1 Niya jest na bardzo dobrej drodzeNiya jest na bardzo dobrej drodzeNiya jest na bardzo dobrej drodzeNiya jest na bardzo dobrej drodzeNiya jest na bardzo dobrej drodzeNiya jest na bardzo dobrej drodzeNiya jest na bardzo dobrej drodzeNiya jest na bardzo dobrej drodzeNiya jest na bardzo dobrej drodzeNiya jest na bardzo dobrej drodze
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=EWNwmaTt49Y[/MEDIA]

Życie jest wspaniałą przygodą

Życie jest wędrówką wśród burzy

Życie jest niezwykłą podróżą

Życie jest wędrówką wśród wielu mórz

Avalon - spełnione marzenie

Avalon -kraina tajemnic



***

Gemenon


- Już tu są - powiedział brunet. Przylecieli wczoraj wieczorem, a dzisiaj dotarli do obozu. Są nieco zdezorientowani i zniecierpliwieni. Zapewne chceliby już znać powód dla którego ich tutaj sprowadziliśmy znowu. Przetrzymajmy ich do wieczora. Muszę wszystkiego dopilnować.
- Zrób jak uważasz. Masz wolną rękę - odpowiedziała Matka.
Brunet wyszedł szybkim krokiem z jej komnat. Ewidentnie spieszył się. Widać było, że jest również podniecony i poddenerwowany.Wyciągnął datapad i jeszcze raz przejrzał listę zadań. Wszystko było praktycznie gotowe. Inżynierowie montowali już całą instalację potrzebną im do eksperymentu. Plany z domu Graystone bardzo ułatwiły im życie.Czas wdrożyć projekt "Avalon" w życie.


***

[Argeus]

Podróż przebiegła Ci bez dalszych komplikacji, choć niejednokrotnie miałeś ochotę pozbyć się wszystkich znajdujących się na pokładzie wahadlowca osób. Najlepiej poprzez otworzenie włazu tak, żeby wszystkich wyssała na zewnątrz próżnia. Udało Ci się jednak powstrzymać. W końcu czeka Cię jeszcze wiele ważnych zadań, które są bardziej istotne niż pozbycie się paru natrętów. W końcu dotarliście na Gemenon.W porcie czekali już na was ludzie z STO którzy zabrali was do obozu.Zauważyłeś, że oprócz was zgarnęli również dwóch mężczyzn, którzy wyglądali na ewidentnie niedobraną parę - jak Flip i Flap.

[Argeus, Thomson, Finbar]
Kiedy przetransportowano was do obozu, kazano wam odpocząć i przygotować się do audiencji u Najświętszej Matki. W rzeczywistości pozostawiono was samym sobie, nie powiedzieli wam nawet kiedy zostaniecie zabrani do świątyni. Skoro byliście tak ważni, że specjalnie was tu ściągnięto, aby Najświętsza Matka mogła wam osobiście podziękować to dlaczego teraz kazano wam czekać i czuliście się kompletnie "olani" Czyżby ktoś próbował was złamać?
Zapadł już zmierzch.Zjawił się po was ten sam tajemniczy brunet co zawsze i poprosił żebyście poszli za nim. Zaprowadził was jednak nie do komnat Matki,które już poznaliście a do dziwnego laboratorium. Po środku pomieszczenia stały wanny z dziwną substancją o jasnej poświacie.


- Czy jesteście gotowi usłyszeć "radosną nowinę"? Znajdujecie się w miejscu, które zmieni bieg historii. Czy jesteście gotowi by poznać dar, którym obdarzymy ludzkość? Jesteście gotowi na nieśmiertelność?- zapytał. Z głębi pomieszczenia wyszła Najświętsza Matka i zaczęła im się uważnie przyglądać.
- No właśnie, co odpowiecie? - powiedziała.

[no i dochodzimy do miejsca gdzie musimy niestety czy chcecie czy nie przeprowadzić dialog grupowy na docu możemy go pisać i pół roku ale nie ma przeproś, bo nie widzę jak inaczej to rozwiązać, żeby miało i ręce i nogi ]



***


Orbita Taurona

[Hammer]

Osoba, którą zobaczyliście na szczęście nie była jednym z napastników, a rannym marines któremu udało się schować.
Opowiedział wam o tym co się tutaj stało.
Nikt nie spodziewał się, że napastnicy będą tak dobrze uzbrojeni i wyszkoleni. Rozluźniony za bardzo oddział dał się zaskoczyć i zdyscyplinowani agresorzy nie napotkali zbyt dużego oporu. On jeden kiedy zobaczył co się dzieje schował się, żeby przeczekać i móc przekazać wiadomość o tym co się stało.
Tymczasem czas uciekał, a napastnicy brnęli w głąb statku...musieliście więc działać...ranny marines powiedział wam, że przeciwnikiem chyba muszą być terroryści z STO gdyż krzyczeli do nich "Gińcie w imię Jedynego".....

[Leonidas]
Kiedy oddałeś strzał czas na chwilę jakby zwolnił. Wstrzymałeś oddech. I pach! Pierwszy napastnik padł rażony siłą pocisku. Ty jednak w przypływie adrenaliny pobiegłeś w jego kierunku i oddałeś jeszcze dwa strzały. Krew coraz szybciej krążyła w Twoich żyłach. Czułeś wyraźne podniecenie. W końcu uwielbiasz wyzwania. Niebezpieczeństwo. Zawsze pchasz się tam gdzie coś się dzieje.
Wskoczyłeś za najbliższą skrzynię i rozejrzałeś się po ładowni. Ciężko było określić ilu jest jeszcze napastników, ale z tego co usłyszałeś poczuli się widocznie zagrożeni i chyba zaczęli się wycofywać. Nie mogłeś tego stwierdzić na pewno. Dałeś ręką znak marines do ataku....teraz albo nigdy!
 
__________________
I always play fair. Exactly as fair as my opponents

I'm a fighter. I've always been a fighter. The few times when I have been at leisure, I've been miserable. I want challenges, I crave them - Mara Jade
Niya jest offline  
Stary 24-03-2011, 13:12   #36
 
Piter1939's Avatar
 
Reputacja: 1 Piter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodze
Sytuacja zaczęła być korzystna dla Leo i jego kompanów, w polu widzenia pojawiło się trzech nerwowo rozglądających się „tango”. To była świetna okazja! Leo przejął broń zabitego terrorysty


-Ja biorę na cel tego pierwszego, wy dwóch dalszych, ognia!- rzekł do towarzyszy

Celował w głowę lecz kucający wróg gwałtownie się podniósł co spowodowało że seria wystrzelona przez Leo trafiła go w brzuch i udo. Dało się widzieć spory strumień krwi. Aorta… za chwile się wykrwawi-pomyślał Leo. Dwójce marines się poszczęściło ,dwa pojedyncze strzały w głowę, oba celne.”Tango” który był najbliżej przeciwległej ściany „ozdobił” ją krwistą plamą która wyglądała jak jakieś upiorne graffiti szaleńca. Leo ostrożnie, rozglądając się, podszedł do ciał, wcześniej rozkazał towarzyszom by go osłaniali. Wtedy usłyszał dość potężny wystrzał, potem krzyk. Odwrócił się w tamtą stronę. W tym samym momencie po jego stopami wylądowało ciało, wcześniej znacząc podłogę upiornym około metrowym krwistym śladem. Zza skrzyń wyłonił się potężny mężczyzna w mundurze sierżanta marines ze sporej wielkości strzelbą bojową a za nim kolejni żołnierze.

-Panie pilocie ja wiem, że wy jesteście nieco zbzikowani, wiadomo kto w pełni normalny chciał by latać tymi blaszanymi trumnami ale nie szkoda panu życia tak głupio narażając się na ostrzał?- Odezwał się grubym głosem sierżant
-Ta, ja też się cieszę że pana widzę-odpowiedział mu nieco zmieszany Leo-Jestem winien panu i pańskim ludziom kolejkę
-Trzymam za słowo-odpowiedział sierżant z uśmiechem -ale my tu gadu gadu a robota czeka, musimy zabezpieczyć jeszcze sektor 13, pomoże pan?
-Oczywiście!, jestem z wami
-Pan i powiedzmy 3 marines wejdzie po schodach na górę tam jest taki pomost..z góry będziecie mieli świetne pozycje do ostrzału, wszystko jasne?
-Pewnie, zabieram ludzi i ruszamy!
-No to rozumiem, poruczniku i proszę być nieco ostrożniejszym tym razem! Powodzenia!

Leo wykonał polecenie sierżanta, ciekawe ile jeszcze u diabła może być tych zasrańców…- zastanawiał się w myślach
 

Ostatnio edytowane przez Piter1939 : 24-03-2011 o 13:14.
Piter1939 jest offline  
Stary 24-03-2011, 15:24   #37
 
lauerhill's Avatar
 
Reputacja: 1 lauerhill jest na bardzo dobrej drodzelauerhill jest na bardzo dobrej drodzelauerhill jest na bardzo dobrej drodzelauerhill jest na bardzo dobrej drodzelauerhill jest na bardzo dobrej drodzelauerhill jest na bardzo dobrej drodzelauerhill jest na bardzo dobrej drodzelauerhill jest na bardzo dobrej drodzelauerhill jest na bardzo dobrej drodze
- STO... - szepnął „Hammer”, lecz jego dusza zdawała się krzyczeć. Zapragnął krwi. Zemsty. Cała ta sprawa nabrała w ciągu zaledwie kilku sekund osobistego charakteru, a wszystko za sprawą tragedii, której zapobiegła Major Joan Elen Roice, jego świętej pamięci małżonka. W walce z tymi bydlakami oddając swe życie.
- Dacie sobie radę ? - spytała Ana.
- Dam. Załatwcie tych cholernych drani.


Kell zajął lewą stronę korytarza, a Anastasia przeciwną, poruszali się ostrożnie, acz dynamicznie w kierunku wskazanym przez Marines, napotykając na swej drodze kolejne ciała. Odgłos wystrzałów narastał. Gdy dotarli do rozgałęzienia korytarza Roice zauważył przeciwnika. Atakując skokami zbliżali się do pozycji, zajętej przez zbieraninę uzbrojonych techników, pilotów, floty i marines.

- Wyszliśmy im za plecami. Szansa jest. - mrugnął do Kobiety po drugiej stronie.

To wystarczyło. Oboje wypadli za załom korytarza i zaczęli wypuszczać śmiercionośne serie w kierunku wrogów, nim ci zdążył się zorientować kilka dodatkowych ciał rozciągnęło się w agonii na podłodze. Ukryli się za skrzyniami. Zaciekle odpowiadając ogniem. Gdy tylko z za osłony wyłaniała się sylwetka terrorysty Hammer ściągał spust, celując w korpus. Przez umysł przemknęła jedna myśl - przydaje się doświadczenie zdobyte podczas zawodów strzeleckich.

-Władcy Kobolu miejcie w opiece te nieszczęsne istoty, którym odbiorę dziś życie...
 
__________________
"...Zbierałem obudzonych sumień żniwo..."

Zapraszam do Rekrutacji IN NEX VERITAS

Ostatnio edytowane przez lauerhill : 24-03-2011 o 15:27.
lauerhill jest offline  
Stary 29-03-2011, 20:59   #38
 
Niya's Avatar
 
Reputacja: 1 Niya jest na bardzo dobrej drodzeNiya jest na bardzo dobrej drodzeNiya jest na bardzo dobrej drodzeNiya jest na bardzo dobrej drodzeNiya jest na bardzo dobrej drodzeNiya jest na bardzo dobrej drodzeNiya jest na bardzo dobrej drodzeNiya jest na bardzo dobrej drodzeNiya jest na bardzo dobrej drodzeNiya jest na bardzo dobrej drodze
Orbita Taurona
[Hammer]
Doświadczenie zdobyte w zawodach strzeleckich rzeczywiście bardzo przydało się Hammerowi w sytuacji w jakiej się znalazł. Niestety nie uchroniło go to od kul przeciwników.
Poczuł jak kula rozrywa mu tkankę i ciepła ciecz zaczyna ściekać w dół ramienia....

[Leonidas]
"ciekawe ile jeszcze u diabła może być tych zasrańców…" - zastanawiał się Leo. Na jego szczęście została ich już tylko garstka...co nie znaczy, że nadal nie byli groźni.
Razem z Marines ruszył w stronę pomostu. Nie dał rady jednak tam dotrzeć...
- Poruczniku...poruczniku! - ktoś do niego krzyczał. Pan krwawi!
Leo przyłożył rękę do uda i po chwili spojrzał na nią. Była cała we krwi...
 
__________________
I always play fair. Exactly as fair as my opponents

I'm a fighter. I've always been a fighter. The few times when I have been at leisure, I've been miserable. I want challenges, I crave them - Mara Jade
Niya jest offline  
Stary 29-03-2011, 22:02   #39
 
Anonim's Avatar
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
- Czy jesteście gotowi usłyszeć "radosną nowinę"? Znajdujecie się w miejscu, które zmieni bieg historii. Czy jesteście gotowi by poznać dar, którym obdarzymy ludzkość? Jesteście gotowi na nieśmiertelność? - zapytał. Te retoryczne pytania w myślach obecnych przypominały raczej hura optymistyczne teksty guru taniej sekty niż kogoś poważnego. W myślach Argeusa pojawiło się tylko pytanie "Co ja tutaj robię?" A patrząc na miny pozostałych i oni mogli podobnie myśleć. Z głębi pomieszczenia wyszła Najświętsza Matka i zaczęła im się uważnie przyglądać.
- No właśnie, co odpowiecie? - zadała pytanie tak bezbłędnie, że można było podejrzewać, że ćwiczyła je przed lustrem.
- Czym dokładnie ma być ta nieśmiertelność? - Zachary rzucił okiem na każdą z osób, która została zaproszona do wzięcia udziału w eksperymencie. Zwrócił również uwagę na związaną i zakneblowaną nieprzytomną dziewczynę, która leżała przy krześle. Przyniósł ją wcześniej Argeus, a na wcześniejsze pytanie kim ona jest Argeus odpowiedział jedynie "nie przejmuj się tym" i właśnie to Zachary zrobił. Miał większe problemy na głowie niż jakieś porwanie. Przyjrzał się też całej tej aparaturze, która miała zapewnić im życie wieczne. "Bzdury" - pomyślał - Coś takiego jest niemożliwe - głośno zaś dodał.
- Czy można wiedzieć czym zasłużyliśmy sobie na ten zaszczyt po przyznam że czuję się trochę jak świnka doświadczalna. Testowaliście to już na kimś oprócz nas? - Zachary skrzyżował ręce na piersi, nie miał zamiaru zgadzać się na nic takiego choć z drugiej strony mógł już zwyczajnie nie mieć wyboru.
Brunet nie odpowiedział nic na pytania Thomsona. Podszedł tylko do komputera i wstukał coś na klawiaturze. Projektor wyświetlił na ścianie zdjęcie dziewczynki, którą Zachary już skądś kojarzył.


- Czy testowali to nie powinno ciebie w ogóle obchodzić. Albo ufamy przeznaczeniu i Jedynemu albo nie. A jeśli to jakiegoś rodzaju sztuczka, to jak widzę sporo się postarali, żeby nas zgładzić. Wcześniej mieli do tego prawdopodobnie milion okazji, ale chcą to zrobić jakąś dziwną maszynerią kitując nas o nieśmiertelności? Może jestem lekko szalony, ale ta teoria jest po prostu głupia. Nie zadawaj więc głupich pytań. No chyba, że reszta to lubi to proszę bardzo. - od siebie postanowił dodać Argeus, który postanowił raz jeszcze pokazać swój fanatyzm i odciąć się od wstrętnych, reakcjonistycznych pytań, które w jego mniemaniu i tak nie miały sensu. Wszystko już było ustawione. Albo wyjdą stąd nieśmiertelni albo martwi. To nie był jeszcze czas Argeusa, już prędzej mógł się zabić skacząc z wieżowca, ale nie tutaj! Tu musiał zobaczyć o co chodzi.
- Możemy udzielić odpowiedzi na wszystkie wasze pytania. - po chwili odpowiedziała Matka ponownie pokazując idealne wyczucie czasu. Zupełnie jakby nie pierwszy raz to wszystko mówiła.
- Nawet na te głupie? - dodał już bardziej dla żartu Argeus jednak nikt się nie zaśmiał. Ponure towarzystwo. Albo podniosła chwila. Albo to i to.
- No tak napewno twoja wiara uchroni cię od błędu inżynierów gdy zamiast mózgu będziesz miał galaretkę. A wiesz co mówią że nie ma głupich pytań są tylko odpowiedzi. - Zachary przyjrzał się swemu rozmówcy, który wydawał się jednym z tych fanatyków o których słyszał w obozie. Wydawał się? Patrząc w oczy Argeusa było wiadomo, że coś z nim jest nie tak. Fanatyk. Typowy fanatyk.
- Spójrzcie przez chwilę na ekran. Oto pierwszy dowód na istnienie nieśmiertelności. Zoe Graystone - tak dobrze widzicie. Zginęła kilka lat temu w zamachu zorganizowanym przez jej chłopaka. Jej rodzice nie mogli pogodzić się z jej stratą. I sprowadzili córkę do świata żywych dzięki zaawansowanej technice. Zapewne zapytacie jak to możliwe? - brunet rozejrzał się po zgromadzonych
- Tak, jak macie zamiar osiagnąć nieśmiertelność wsadzając nas tylko do tych zbiorników... czy są one przeznaczone do czegoś zupełnie innego. Nie odpowiedzieliście na moje pytanie. Czemu akurat my? - Wzrok żołnierza spoczął na kapłance jedynego jak by nie oczekiwał żadnej wartościowej odpowiedzi z jej strony. Spodziewał sie raczej jakiegoś bełkotu o wierze.
Matka nic nie odpowiedziała, natomiast głos zabrał Argeus:
- Nie, mi wystarczy wiara. Po prostu wierzę wam w te teksty. Powiedz kim jest Zoe i czemu sobie na to zasłużyła. Na wskrzeszenie, bo na śmierć prawdopodobnie każdy zasługuje.
- Nie odpowiedziałaś na moje pytanie. Czemu my? Dopóki mogłem zdać się na własne siły to miało jeszcze sens ale to jest coś kompletnie niesprawdzonego, a wasza wiara nie zatrzymuje ludzkich błędów. - Zachary postanowił się nie poddawać choć wciąż i wciąż Argeus przerywał, zupełnie jakby współpracował kompletnie z Matką. Nasunęło się nawet podejrzenie, że Argeus jest podstawionym kandydatem...
- To nie jest nic “kompletnie niesprawdzonego”. Zoe była jedną z nas. Była bardzo oddana Jedynemu. To ona napisała program “Wskrzeszenie” dzięki, któremu możliwe jest stworzenie wirtualnej reprezentacji danej osoby - Najświętsza matka włączyła się do dyskusji - Testowaliśmy ten program i działa bez zarzutu. A czemu wybraliśmy was? Misje, które zleciliśmy wam miały być sprawdzianem jakimi ludźmi jesteście. Potrzebujemy osób, które poprowadzą wyznawców Jedynego ku nowemu. A wy zdaliście naszą próbę śpiewająco.
Zachary nie odezwał się na to oświadczenie, wiedział dokładnie jakie ona sam miał cele, jego zwierzchnicy wydawali się ślepi to co reprezentowali ludzie stojący przed nimi, dla nich ewidentnie liczył się tylko sukces. No i jeszcze był tajemniczy dodatkowy kandydat z nieprzytomną porwaną. Na co on liczył tutaj?
- Z drugiej strony po co właściwie komu wskrzeszenie? Czyż śmierć nie jest częścią planu Jedynego? Skoro śmierć nie byłaby potrzebna to nikt by nie umierał, prawda? To wszystko brzmi jak jakaś herezja. - Argeus patrzył na to wszystko z wyraźną podejrzliwością
- A czy odrodzenie również nie jest częścią jego planu? Czyż nie obiecywał nam że nadejdą czasy kiedy wszyscy staniemy się nieśmiertelni? Odrodzimy się w nowych lepszych postaciach? - kontynuowała Matka.
- Lepszych znaczy tych o... - Argeus wskazał na maszynerie i ustrojstwa tu obecne - W porządku. Mogę już teraz tam wejść i będziemy kontynuować rozmowę o ile w ogóle to przeżyję? Nie boję się śmierci, nie boję się nieśmiertelności. Chciałbym być pierwszym, a potem znów porozmawiamy, w porządku? - Czy nadal był zniecierpliwiony i podejrzliwy? Nie zmienił wyrazu twarzy, raczej postanowił postawić wszystko na jedną kartę i krzyknąć “sprawdzam!” zanim ktokolwiek inny postawi swoje żetony. Argeus był ciekaw. Ciekawość przebiła wszystkie inne uczucia.
- Wiedziałam Argeusie, że jesteś całkowicie oddany Bogu. Doceniam Twoje oddanie. Jednakże cały proces nie jest taki prosty. Nie znam też odpowiedzi pozostałych - spojrzała się wymownie na wszystkich stojących mężczyzn.
- Co się stanie jeśli odmówimy i czemu sama nie przyjmiesz tego daru? Czym się staniemy po tym odrodzeniu. Czy będziemy tylko jak ta Zoe obrazem w świecie wirtualnym, nie wygląda to na zbyt wielki przywilej. - Zachary doskonale znał odpowiedź na obydwa pytania ale liczył na to ze może jednak zaskoczą go gdzieś odpowiedzi matki.
- Nie, nie będziecie tylko awatarem istniejacym w wirtualnym świecie. Przyjrzyj się Zachary uważnie zdjęciu. Co na nim widzisz? - powiedziała łagodnie. Zoe udało się wydostać ze świata wirtualnego. Jest znów pośród nas. I tak, również zamierzam przyjąć ten dar. Chcemy stworzyć grupę silnych przywódców którzy będą w stanie zaprowadzić nowy ład. Czy macie jeszcze jakieś pytania?
- Proces musi dotyczyć grupy osób? W takim razie mam jeszcze jedno pytanie: czemu nas tak mało? Skoro potrzebna jest grupa osób to czemu nie więcej? Oczywiście moja chęć przyłączenia się pozostaje taka jaka jest i nie zmieni się. - Argeus wykazał trochę niecierpliwości, ale skoro musiał jeszcze pogadać to nie widział powodu, żeby powstrzymywać swoje pytania - miał je zadać po przemianie, ale skoro musi czekać to przy okazji dobrze by było rozwiać wszystkie wątpliwości.
- Zostaliście “wybrani”, aby być przywódcami odrodzonych dzieci Boga i poprowadzili ich do walki z heretykami. Traktujcie to jak wyróżnienie, dar...mamy wobec was wielkie plany.
Podczas, gdy inni jeszcze się namyślają i dumają nad niewiadomo czym Argeus szuka najbliższego miejsca do siedzenia i siada w wyluzowany sposób prostując nogi i opierając się jak najwygodniej. Dosłownie rozkłada się na siedzeniu.
- W porządku. - zaraz za tym krzesłem, na którym usiadł była związana, zakneblowana i nieprzytomna dziewczyna, którą Argeus wcześniej przytargał ze sobą. Na kilka dziwnych spojrzeń Argeus reagował jedynie mówiąc “Nie przejmujcie się tym.” Najwyraźniej Matka też nie przejmowała się tym. W czasie siedzenia urojenia Argeusa znów dały o sobie znać i zaczął dziwnie się uśmiechać do siebie i szeptać coś w stylu
- Wszystko jest w jak najlepszy porządku. - myśląc, że to jego myśli, a nie słowa wypowiadane na głos, po chwili spojrzał się na innych - Czy oni słyszą moje myśli? Czy ja je wypowiadam na głos? - Argeus uśmiechnął się do wszystkich, a jego uśmiech był odrobinę sztuczny - Wybaczcie, czasami mówię do siebie.
Matka przywołała ręką do siebie jednego z żołnierzy i szepnęła mu coś na ucho. Potem zwróciła się do Argeusa.
- Nie musisz już dalej uczstniczyć w dyskusji. Janno zaprowadzi Ciebie i “ją” do komnat abyście mogli przygotować się do “odrodzenia”.
- Ale mogę? Ciekaw jestem kim są pozostali.
- Myślę, że w nowym życiu będziecie mieli wiele czasu do poznania siebie nawzajem - powiedziała stanowczo. A teraz chciałabym porozmawiać z nimi na osobności.
- No to komu w drogę temu czas. Janno niech weźmie ją i zaprowadzi nas. No to do zobaczenia po drugiej stronie lustra. - pomachałem wszystkim na pożegnanie, ładnie ukłoniłem się i wyszedłem razem z Jannem, który targał ze sobą dziewczynę.
- A więc czy doczekam się w końcu odpowiedzi - Zachary powoli tracił cierpliwość, przywykł do czekania ale tym razem był kompletnie ignorowany.
- Wiara, wiarą, ale to Jedyny w odróżnieniu od pozostałych bogów i bożków daję nam możliwości i wolny wybór - zrobił kilka kroków w bok - wymagając od nas ślepiej wiary staję się aparatem władzy porównywalnym do starych obrzędów. Nie wierzę w nadprzyrodzone brednie, jestem oddany sprawie i na pewno lepiej się jej przysłużę nie siedząc w tej paćce - wskazał palcem na kadzie - ja mówię stanowczo NIE.

Słysząc stanowcze NIE, któregoś z towarzyszy Argeus przystanął na korytarzu i choć Janno nalegał, żeby nie zatrzymywać się Argeus pokazał mu tylko otwartą dłoń, żeby zatrzymał się ze swoimi bredniami. Cokolwiek tu się działo sprawa nie była taka znów oczywista dla reszty ludzi wezwanych tak jak Argeus. To pewnie ci, którzy wcześniej wykonywali jakąś fajną misję, gdy on podpalał wieżowiec. A to niegodziwcy. Szubrawcy. Niewdzięcznicy jedni. Kilka epitetów szybko przeleciało przez głowę Argeusa, które jednak nie wypowiedział na głos.
- Finbarze, możesz w każdej chwili zrezygnować. Masz rację nie będziemy was do niczego zmuszać to jest wasz wybór. Możecie w każdej chwili opuścić to pomieszczenie. Zachary, powiedz mi czego się obawiasz? Tego, że chcemy Cię oszukać?
Zachary żąchnął się na słowa matki, nie sądził, że oceniali go na tyle nisko i stwierdzili że on się czegoś bał. To była raczej świadomość tego że mogą równie dobrze zrobić z nim cokolwiek, a czego może żałować po przebudzeniu.
- Obawiam się że zmienicie nas na tyle że nie będziemy już tak naprawdę sobą droga matko a tylko marionetkami.
- Co mam zrobić, aby Cię przekonać? - odpowiedziała mu, a jej słowa były dźwiękami tak pięknymi, że aż nierealnymi - abyś mi zaufał.
- Zachary, powiem krótko jakby to wszystko było tak piękne jak nam mówią to.. nie musieli by Cię przekonywać - odwrócił się na pięcie, wsadził ręce do kieszeni i wyszedł z pomieszczenia.
Żołnierz Jedynego obejrzał się za wychodzącym Finbarem w duchu dziwiąc się jak ten człowiek mógł myśleć, że w ogóle dostanie szansę by powiedzieć nie. Spojrzał z powrotem na matkę i jej fanatycznych wyznawców, którzy stanowili jej ochronę. Wiedział że nawet jeśli uda mu się ja zabić nie wyjdzie stąd żywy, pytanie tylko czy było warto.
- Powiedz mi matko czemu sama nie odbędziesz tej podróży? Powiedz mi dokładnie co się stanie po przemianie.
- Odpowiedziałam Ci już że również odbedę tą podróż - powiedziała mu najuprzejmiej jak umiała - ale chcę dopilnować przemiany pozostałych osób. Chyba mnie rozumiesz. Ktoś musi trzymać rękę na pulsie. Potraktuj to jako rodzaj troski o was. Przemiana będzie jak sen z którego się nagle przebudzicie. Na pewno będziecie trochę zdezorientowani tym co się dzieje. Mogą wystąpić zawroty głowy,osłabienie. Jednak nie będziecie czuć żadnej zmiany. Wasze ciała będą wam się wydawać naturalne. Jedynym minusem może być krótkotrwała utrata pamięci z okresu przed samą przemianą. Z czasem odkryjecie że wasze ciała są bardziej wytrzymałe, sprawniejsze, doskonalsze. Koniec z chorobami.

Na korytarzu Finbar natknął się na podsłuchującego Argeusa i zrezygnowanego Janna, który zastanawiał się czy ogłuszyć Argeusa podobnie jak ogłuszona była dziewczyna, która nosił czy rzeczywiście dać czas temu tutaj. Janno był zresztą zaniepokojonym nagłym wyjściem Finbara.
- Czego tak się boisz? A tak w ogóle to jest Argeus. - powiedział Argeus uśmiechając się trochę koślawo do Finbara.
- Fajnie - odparł Finbar, nie przedstawił się i poszedł dalej
- Dokąd właściwie idziesz? - powiedział Argeus przyjaznym tonem za odchodzącą postacią, która nie była właściwie zbyt miła
- No chyba nie wrzucili Ciebie tutaj jak zażynaną owcę? chyba wiesz skąd przyszedłeś? - rzucił znowu na odchodne coraz bardziej się oddalając i wracając do miejsca gdzie odpoczywali przed audiencją.
- Ludzie to mają problemy. - powiedział do Janna Argeus kiwając głową i już nigdzie się nie zatrzymywał w drodze do miejsca przygotowania.

Finbar przeszedł dość spory kawałek, długo się zastanawiając. Jego myśli były skołatane wątpliwościami, możliwościami i dewagacjami na temat tego co by mogło go czekać. W końcu do niego dotarło, że to wszystko od początku prowadziło w to miejsce. Tak jakby jakas pieśń prowadziła go przez wszystkie lata.. aż tutaj. Odwrócił się na pięcie. Przeszedł szybko obok Janno i Argeusa
-Nawet nic nie mówcie - Argeus rzeczywiście nic do niego już nie mówił, ale raczej dlatego, że zignorował całe jestestwo Finbara, a nie dlatego, że uszanował jego prośbę, czy raczej rozkaz.
Otworzył drzwi z impetem...
- No dobra dawaj to co masz - krzyknął do Matki.
 
Anonim jest offline  
Stary 01-04-2011, 12:03   #40
 
Piter1939's Avatar
 
Reputacja: 1 Piter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodze
Do diabła! Trafili go! A to pech…nici z dalszej walki. Jeszcze w dodatku nie słyszał strzału, więc pewnie broń „tango” była zaopatrzona w tłumik
-Jedynka, dwójka ubezpieczacie nas, trójka pomożesz mi zejść z powrotem na dół po schodach bo mogę mieć z tym niejakie kłopoty…
-Tak jest Sir!- odpowiedzieli niemal równocześnie marines
Jeden z dwójki osłaniających wyrzucił na pomost granat typu flashbang, drugi otworzył ogień zaporowy, trzeci natychmiast pomógł mu zejść na dół po czym zrobił mu prowizoryczny opatrunek korzystając ze swego osobistego zestawu pierwszej pomocy. Na szczęście rana okazała się raczej bardziej bolesna niż zagrażająca życiu. Kula nie przeszła na wylot, Leo wiedział, że czeka go zabieg.
-Ok, ja tu poczekam idźcie wspomóc resztę
Zanim zdążyli mu odpowiedzieć usłyszał donośny głos sierżanta:
-Nie ma takiej potrzeby było tam tylko dwóch tango, wasz granat ich wykurzył i już ich zdjęliśmy, powinniście się teraz udać do lazaretu jeden z moich marines pana zaprowadzi, sam został draśnięty ,też przyda mu się pomoc. Ja natomiast udam się z resztą zobaczyć jak wygląda sytuacja w innych sektorach.
-Dobrze chyba tak będzie najrozsądniej, powodzenia sierżancie!
-Trzymajcie się poruczniku!
Po tych słowach ruszyli, każdy w swoją stronę. Leo wsparty przez Marines opierał się na zdrowej nodze, zauważył że żołnierz jest ranny w lewą dłoń.
-Daleko do najbliższego lazaretu?- zapytał po chwili Leo
-Nie, naszym tempem będzie około 20minut,częściowo windą w dodatku. Powinno być dobrze-odpowiedział mu marines uśmiechając się nieznacznie.
Leo nie odezwał się więcej, pogrążony w myślach. Czy czeka go długa przerwa w lotach? Nie mógł doczekać się diagnozy lekarza.
 

Ostatnio edytowane przez Piter1939 : 01-04-2011 o 12:05.
Piter1939 jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:13.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172