Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-03-2011, 23:02   #28
Ravanesh
 
Ravanesh's Avatar
 
Reputacja: 1 Ravanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputację
ponownie post stworzony z pomocą Obce, Abishaia i niewielkim wkładem MG :-)

Czy gorliwie wierzący powinien bać się śmierci? Czy kapłanem danej religii zostaje osoba, która gorąco wierzy? Raczej tak. W każdym bądź razie, kiedy on lub ona zostanie już przez dany Aspekt wybrany i obdarzony Iskrą to nie ma innego wyjścia musi wierzyć. Jakżeby inaczej skoro cząstka bóstwa tkwi wtedy w nim samym. W Imperium powiadają, iż kapłani Mrocznej Szóstki nie są ludźmi i rzeczywiście jest w tym wiele prawdy. Człowiek zmienia się nieodwracalnie, kiedy dotknie absolutu.

Dlatego właśnie Althea nie bała się umierania. Lęku tego nie pozbawił jej jednak fanatyzm religijny, który pozwalał także innym wiernym patrzeć śmiało w kierunku Drugiej Strony. Ani nawet duma, która sprawiała, że ludzie honoru śmiali się swoim oprawcom w twarz i opuszczali ten padół łez z miną pełną triumfu zamiast wyrazu przerażenia. Prawda wyglądała tak, że Althea nie potrafiła już obawiać się śmierci. W zakamarkach jej duszy mieszkał okruch jestestwa Varunatha, który nie tylko pozwolił kobiecie zrozumieć, że tam po Drugiej Stronie czekał na nią sam Pan Sprawiedliwości i Kary, ale sprawiał, że Cierń łaknęła tego spotkania jak spragniony wody, głodny pokarmu, dziecko zabawki a kochanek pieszczoty. Mały odprysk znów chciał się stać integralną częścią całości.

Althea wpatrywała się w posążek sklecony z gliny. Przedstawiał dokładnie to, czego się spodziewała. Anah pomimo swej ułomności przekazała bardzo wierny opis istotnych cech stylizowanej na szczura statuy.

Batar. Plugawiec. Roznoszący choroby sparszywiały szczur. W nim zamocowane dwie kobiece nogi i jedna ręka oraz ślad gdzie Dzierzba usunęła drugą górną kończynę. Pozostałe nogi ręce wykonane z patyków. Czy to tylko tymczasowe rozwiązanie aż do momentu, kiedy zostaną wymienione na odrąbane członki Trzmiela czy dzieło zostało ukończone a kończyny czarownika miały posłużyć do wykonania podobnego posążku gdzie indziej?

Cierń powoli schodziła ku szkaradzieństwu. Człowiek thara, który ruszył z nimi na polecenie władcy został przy koniach. Ukształtowanie terenu uniemożliwiało dostanie się na brzeg rzeki korzystając z wierzchowców. Jednak jej ochrona znalazła się przy podobiźnie Plugastwa wraz z kapłanką, nawet Albrecht . Wcześniej nie zastanawiała się nad ich obecnością, ale teraz poczuła zaniepokojenie czy dobrze postanowiła. Spojrzała na towarzyszących jej ludzi. Kobiety więcej uwagi poświęcały otoczeniu niż stworowi, ale alchemik... No właśnie czy wiedział, czym był ów niewydarzeniec. Zanotowała w pamięci by to sprawdzić. Ponownie skupiła uwagę na szczurze. Wyczuwała słabą moc płynącą od rzeźby. Ktoś nie tylko stworzył ten posąg, ale i poświęcił go Batarowi. Kapłan? Nikt taki nie powinien już istnieć. Ci od Narsiliara i Lyrii sumiennie pozbyli się choroby toczącej Imperium. A jednak ktoś wiedział jak go obudzić. I to używając Czystej Krwi Reva, dziedziczki Rodu D’Naghar. Teraz wydawało się to takie oczywiste. Tylko odpowiednio silna krew mogła obudzić Batara.

Nagle to poczuła. Delikatne dotknięcie umysłu. Tak Varunath ostrzegał ją przed niebezpieczeństwem. Świat na chwilę zamierał a później szybko ruszał w pędzie. Tak jak teraz.
Zlustrowała wzrokiem otoczenie. Jedyną rzeczą, która znajdowała się według jej oceny nie na miejscu był ten gliniany stwór. Althea zdecydowała się szybko i postąpiła krok w jego stronę wychodząc naprzeciw tej konfrontacji. Wtedy ktoś z ciężkim łomotem zwalił się na kobietę wywracając ją na plecy. Najpierw stęknięcie bólu a potem dłoń wpijająca się w bark Cierń. Zapach błota i świeżej krwi. Kapłanka wysunęła się spod nabitego mięśniami ciała i zobaczyła pierzaste drzewce strzały wystające z pleców Kary. Wojowniczka mruknęła przeprosiny i zabrała rękę, którą wcześniej zacisnęła na ramieniu przełożonej. Obie przez chwilę leżały płasko nasłuchując. Usłyszały cichy brzęk a później dźwięk rozchlapywanej wody.

Cierń poderwała się na nogi starając się ogarnąć sytuację. Widziała leżącą na boku Karę, ale wiedziała, że byle postrzał kobiecie takiej jak ona nie za wiele był w stanie zrobić.
Odszukała wzrokiem Albrechta skulonego za rzeźbą. Nie mogła dostrzec Dzierzby a okolicę zaczął spowijać ciemny dym, który utrudniał jej rozeznanie. Próbowała zejść bliżej rzeki, ale gęsty opar nie pozwalał ani na znalezienie drogi ani na rozejrzenie się po okolicy.

Dopiero, kiedy rzeczna bryza rozwiała dym Althea dostrzegła sylwetkę Anah znikająca w lesie po drugiej stronie rzeki. Przepatrywała linię brzegową po tamtej stronie, ale nic niepokojącego nie rzuciło jej się w oczy. Tymczasem Albrecht zajął się raną Kary. Kiedy wyjął strzałę Cierń zabrała ją i zeszła w dół ku rzece. Obmyła grot z krwi i chwilę przyglądała się dwóm kawałkom strzały. Wyrób broni i strzał nie był zunifikowany, więc produkty rzemieślników różniły się między sobą. Jeśli ów strzałę wykonał tutejszy zbrojmistrz istniała szansa dotarcia do niego i zdobycia informacji, kto takie strzały u niego nabył. Poza tym Cierń miała własne, kapłańskie metody posłużenia się pozostawionym przez zamachowca pociskiem.

Alchemik uwinął się szybko i sprawnie opatrując Karę. Althea pomogła kobiecie ukryć opatrunek pod ubraniem. Nie zdecydowała jeszcze czy powiadomić thara o tym zdarzeniu, więc człowiek przydzielony przez władcę Kredy nie powinien oglądać świeżo założonego
bandaża na ramię członka jej świty.

Po niedługim czasie Anah przeprawiła się przez rzekę i zdawkowo zdała raport o ucieczce napastnika. Wtedy też alchemik wystąpił ze swoją prośbą o ochronę podczas szukania ziół. Najwidoczniej atak na osobę kapłanki przeraził go do tego stopnia, iż zażądał najsprawniejszej pod względem bojowym osoby w okolicy. Cierń nie zastanowiła się nad ewentualnymi konsekwencjami odesłania Anah do pilnowania pleców mężczyzny, bo wróciła już myślami do obiektu, który ją tutaj przywiódł, więc odrzekła tylko:

- Mam tutaj jeszcze jedną rzecz do zrobienia, więc nie mitrężcie czasu. Spotkamy się przy koniach. Uważaj na niego – powściągliwym gestem dłoni, tak pasującym do beznamiętnego tonu głosu, wskazała Albrechta. - Może i jest przeraźliwie chudy, ale dobry łucznik i w takiego trafi.

- Pierdolenie – warknęła Dzierzba, mocując się z cholewą mokrego buta. - Do ciebie strzelali, sprawiedliwa – zaśmiała się chrapliwie, podnosząc się z ziemi jednym, pełnym zwierzęcego niemal wdzięku ruchem. - Ona – machnęła ręką w kierunku Kary – nie powalczy już za ciebie. Zioła można kupić. A on... - Rozkaszlała się sucho, boleśnie. Nie dokończyła tego, co chciała powiedzieć. - Idiotyzm – prychnęła w końcu, nawet nie kryjąc irytacji. - Podeszłabym drugą stroną, sprawiedliwa. - Dokończyła. - Mam iść?

-Takich ziół nie można kupić. Takie zioła trzeba znaleźć. A przy koniach jest jeszcze strażnik, zdrowy - wtrącił Albrecht z irytacją. Po czym dodał poprawiając okulary. - Mi zajedno z kim pójdę, ale sam nie mogę.

Anah zignorowała słowa medyka, wpatrując się w widoczne zza maski oczy kapłanki. Pozornie. Cierń widziała nagle napięte mięśnie, nieznaczne przechylenie głowy, wysuwający się do przodu podbródek. Gdyby Dzierzba była kotem, to właśnie przyczajałaby się w trawie, spinała do skoku, ogonem mocno uderzałaby na boki, wysuwała pazury. Była zła. I zniecierpliwiona. I choć mogła to kryć, Althea widziała.

- Przyjęłam do wiadomości wasze uwagi - w głosie Cierń w przeciwieństwie do jej rozmówców nie pobrzmiewało zniecierpliwienie.
- W sumie Kara nie okaże się pomocna przy tym, co mam zamiar zrobić, Anah wykazuje godną podziwu troskę o moje bezpieczeństwo a “Nawrócony” obawia się zagłębić w okoliczne zarośla nie będąc chronionym - wyliczała zebrane informacje - Hmmm - zamyśliła się podpierając jedną ręką podbródek. Obecni mogli odnieść wrażenie, że podeszła do tego jak do rozpatrywania wyroku.
- Karo zabierz “Nawróconego” do miejsca gdzie pozostawiliśmy konie. Popilnujesz wierzchowców, rana nie będzie ci w tym przeszkodą a wojownik wysłany przez thara będzie pilnował pleców Albrechta. W końcu, jeśli Ushmajel tak nalegał na towarzystwo tego człowieka niech teraz okaże się on pomocny. My natomiast - zwróciła się do Dzierzby - bierzmy się za posążek.

Cierń sama dobyła sztyletu i zajęła się usuwaniem jednej z rozkładających się kończyn ze szczura, zostawiając miejsce z drugiej strony rzeźby dla Anah.
Nawrócony tylko skinął głową. Jemu wszystko jedno było, kto będzie pilnował pleców. Byle ów strażnik był sprawny w machaniu mieczem. Podszedł do Kary i upewnił się, że opatrunek trzyma się na miejscu. Po czym ruszyli w kierunku koni.

Kapłanka z wyraźną niechęcią mocowała się z usuwaniem kończyn. Tylko, że to nie śmierdzące kawałki ciała tak ją odrzucały. Dotykała ich na tyle na ile to było konieczne. To sama gliniana konstrukcja szczura zdawała się źle na nią wpływać. Kiedy usunięto już zamocowane kończyny Cierń zaczęła badać naniesione na korpus symbole. Wodziła palcami nad wyrzeźbionymi znakami nie dotykając ich. W końcu przyjrzała się podstawie posążka i zwróciła się do Anah o pomoc. Obie kobiety naparły na szczura barkami, każda ze swojej strony i po chwili wzmożonego wysiłku udało im się wywrócić statuę.
Potem zawlekły ją nad rzekę i wrzuciły do wody. Althea przez chwilę wpatrywała się w porwany nurtem przedmiot i po chwili wyraźnie się odprężyła. Moc zgromadzona w idolu zaczęła się rozpraszać, glina musiała nasiąknąć wodą i cała konstrukcja zwyczajnie się rozpadała.

Zawróciła w kierunku miejsca gdzie powinna znajdować się Kara z końmi po drodze zabierając nogi i rękę.

- Miałaś okazję przyjrzeć się łucznikowi? - Zapytała towarzyszącą jej wojowniczkę.

Dzierzba potrząsnęła głową.
- Maska. Chyba. Zęby - nakreśliła w powietrzu trójkątny kształt. Ostre. Może spiłowane. - Łysy. Blady. Znaki tutaj - przesunęła palcami po czole i grzebie nosa. - Albo cienie. Był konno. Sam. Wrócimy inną drogą.

Wrócili inną drogą. Zabierając po drodze alchemika i jego eskortę. Pod murami miasta zgodnie z własną sugestią i zgodą Cierń Dzierzba odłączyła się od reszty i wmieszała w tłum. Kapłanka już na zamkowym dziedzińcu zwolniła strażnika a Karze nakazała udać się do ich komnat. Albrechta czekało kolejne badanie zwłok Nathanelli i dopasowywanie przywiezionych kończyn. Althea zamierzała zadbać o to by przy tej czynności towarzyszył im także akolita Maraji Świeca lub inny wyznaczony przez niego kapłan.
 
Ravanesh jest offline