od Brigid z ulgi ugięły się nogi. Powietrze ze świstem uciekło przez uchylone usta, napięte jak postronki mięśnie rozluźniły się. Była tak szczęśliwa widząc tego łajdaka Onezyma żywego i w jednym kawałku, że nawet nie oponowała, kiedy księżniczka skoczyła jej na szyję i zaczęła ściskać. Ponad jej ramieniem uśmiechała się do Onezyma nie bacząc na jego kwaśną minę.
Rejterada Judasza nie zdziwiła jej ani trochę. W końcu uprzedzał, że będą musieli radzić sobie sami. Nie zmieniało to faktu, że wolałaby, aby był z nimi. Nie tylko dlatego, że jego towarzystwo sprawiało jej zwyczajnie przyjemność. Jego obecność niejako zdejmowała jej też odpowiedzialność z barków. Teraz oprócz małej Francuzeczki i ospałego drwala z własnej woli dorzuciła sobie jeszcze Onezyma z bandą innych nagulców, i musiała przyznać sama przed sobą, że jest jej już trochę przyciężkawo.
Poklepała księżniczkę po szczupłych łopatkach.
- Wiem, że go nie ma. Przykre to, ale nic na to nie poradzę - pogładziła Selene po policzku. -
Kilku chce nas dopaść. Drekinn i Lepakko, prawda? Ktoś jeszcze? -Raczej nikt... Chyba.
"Co ty tam wiesz..."
- Jesteśmy w łaskach? Wydawało mi się, że z nich wypadliśmy? - zdziwiła się Brigid.
-Nie mamy... Wie, że was lubię. Jesteście ludźmi Judasza, a on jest jej sprzymierzeńcem, prawda? Musicie być w jej łasce. Reszta? Tu od zawsze trwają intrygi i zadry.
"W końcu to dwór, co nie?".
- Nie ukarzą cię za pchanie palców między drzwi, mam nadzieję? - zapytała Brigid z troską, która zaskoczyła ją samą. Głupia czy nie, srebrna podfruwajka jednak ryzykowała w imię cudzych racji.
-Mnie? – Selene uśmiechnęła promieniście rozbawiona.
-Za co? Ja tylko chcę czegoś dla siebie... Nikogo nie krzywdzę, nie czynię intryg, nie łamię prawa. I jestem księżniczką.
"Głowy królów i królowych spadają tak samo, dziewczynko, jak głowy ludu. Tylko kat zakłada odświętny kaptur".
- Czy tym nagulcom - wskazała na nudystów
- coś teraz zagraża? Czy będą mogli odejść bezpiecznie? - Nic. - Rzekł jeden z buntowników. -
Boją się do nas podejść. Słusznie.
Brigid przeniosła wzrok z księżniczki na niego, by otaksować go spojrzeniem dokładnie, od stóp do głów, zatrzymując się ciekawie przy medalionie.
- Ta - odparła lekko. -
Niewątpliwie możecie zabić śmiechem. -Jeszcze trochę i to miasto zabiłoby dworzan tymże radosnym śmiechem. Nie wiem kim jesteś, ale brak ci wiary – rzekła jedna z kobiet.
"A tobie bielizny".
Brigid skrzywiła się nieprzyjemnie. Odwróciła się do księżniczki.
- Co dwór mówi o buncie i buntownikach?
-Szepce. Niebawem król ma ogłosić coś i oby nie było to wypuszczenie zjaw. Nie lubię ich. - Czemu? Co to za nowe paskudztwo? -Prócz wampirów, czyli naszych dworzan, których spryt dorównuje fechtunkowi, istnieje armia. Są gwardziści, stoją nieruchomo w rogach pałacu, ale nie wiem nic o nich, chociaż przechodząc obok.. Smutno mi, jakiś żal niewysłowiony. Głupie emocje! Zjawy to ludzie, niektórzy z przestępców. Straszne...
"Co ja tu robię? Trumnę powinnam wybierać! Rezerwować dom pogrzebowy! Załatwić bratu tramal, bo się pewnie znowu załamie... Co mnie to wszystko obchodzi?".
- Co na to wszystko Ceridwen?
Selene wzruszyła ramionami. Zastanowiła się chwilę.
-Uważajcie. Intrygi są zabawne do czasu, gdy nikt nie może zginąć...
"To mamy akurat wspólne z druidem. Możemy zginąć, on też. Niesamowite".
- Intrygi w ogóle nie są zabawne - skrzywiła się Brigid. -
Zabawne to są szczęśliwe zakończenia, wszyscy żyli długo i pochlali się na umór na weselisku syconym miodem, pospali na stole i rzygali siedem dni dalej niż za siódmą górę... czy coś w ten deseń. Muszę już iść, księżniczko. Czy powinnam się czegoś szczególnie wystrzegać? -Najpierw ty mi odpowiesz, dobrze? Tylko proszę bez bajek, bo i je owszem lubię i kunszt mowy ale na siedzenie w komnatach. Jaki macie cel? Nie czynię pomagając wam nic niewłaściwego?
"Niewłaściwego jak diabli. I nie, do cholery, nie będę niosła na karku jeszcze odpowiedzialności za to dziecko. Niech się uczy podejmować decyzje, do cholery. W końcu kiedyś może będzie zasiadać na tronie.".
-
Księżniczko, każdy ma własne sumienie, każdy ma swoje prawdy i różną im wagę daje w swoim sercu. Nie oczekuj ode mnie odpowiedzi, którą będziesz mogła przyjąć za własną. Powiem ci moją prawdę: wiem, że Kristberg jest mężem do szpiku kości dobrym i wysoce moralnym. Nie skrzywdziłby nikogo i niczego. - Widmo Koziołka majtającego kopytkami przemknęło jej w kąciku oka, ale nie zadrgał nawet pewny ton, z jakim spokojnie wykładała swoje racje. -
Wiem, że jego i Lorraine tak jak i ciebie smuci cierpienie, że litują się nad każdym stworzeniem, które odczuwa ból, i pragną mu pomóc. Ja zaś... zgodziłam się z nimi współpracować. Więc niejako przyjęłam ich zasady jak swoje. Na pytanie o właściwość czy też niewłaściwość ich poglądów wasza wysokość powinna odpowiedzieć sobie sama.
Dała księżniczce chwilę na zastanowienie, zwracając się tymczasem w stronę nagich rewolucjonistów. Splotła dłonie w socjotechniczną piramidkę i zaczęła głosem otwierającym zebranie rady nadzorczej:
-
Witam wszystkich serdecznie po tej stronie krat. Mam na imię Brigid i, jak zapewne niektórzy z was już wiedzą, jestem... eeee... - "no właśnie, kurwa, czym ja jestem?" - ...
w tych szczególnych okolicznościach przyrody współpracuję z Judaszem Iskariotą. Widzę, że nie wszyscy z was są zadowoleni z obecnego rozwoju wydarzeń. Wszystkim, którzy w związku z tym chcą powiesić na mnie psy, a także tym, którzy chcieliby bezpiecznie wydostać się z miasta, proponuję obecnie mały spacerek. Wszystkim, którzy chcą zostać i nadal zabijać śmiechem, raczej nie jestem w stanie pomóc. Proszę o podjęcie szybkiej decyzji, stanie po ciemku nago w przeciągach jest szkodliwe dla zdrowia.