Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-03-2011, 19:16   #114
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
-Ha! Bogowie najwidoczniej uśmiechają się do mnie tego dnia. Dacie wiarę, że szabla leżała dokładnie tam gdzie ją zgubiłem?- pokręcił głową jakby sam nie dowierzał. -Znaczy się, nie wiem czy dokładnie, ale leżała nieopodal rzezi, którą moim kamratom urządził mroczny rycerz... Jest jeszcze coś...- spoważniał w momencie -Ich ciała. Nie ma ich. Znikły. Nie mam pojęcia co się z nimi stało. Nie znam się na szukaniu śladów, więc nie wiem czy ktoś je zwyczajnie zabrał, czy gdzieś zaciągnął...- podrapał się po podbródku -Ale na szczęście i po wojowniku chaosu – wydaje mi się, że nim właśnie był – nie pozostał żaden ślad.- pogładził się po potylicy. -No i chciałem jeszcze raz Alessie podziękować. Nie wiem, co zrobiłaś, ale naprawdę czuję się świetnie!- uśmiechnął się do kobiety.
-Dobra! Odpoczęli? Pojedli? To ruszać dupy. Ruszamy odkryć jeszcze głębsze czeluści tych ruin!- Jurgen ponaglił towarzyszy do dalszej drogi.


Zejście na niższy poziom jaskiń wcale nie było takie proste jakby się to wydawało. Choć funkcję pomostu pełnił potężny skalny obelisk, który łączył dwa krańce stromego urwiska. Jakby tego było mało, znajdował się on w sporym nachyleniu i kompani musieli uważać by nie tylko nie spać w przepaść, ale i zarazem nie pośliznąć się na gładkiej powierzchni kamiennego pomostu i nie złamać nogi, czy ręki. Zejście w dół wcale nie było takie łatwe.
-Psia mać... Jakby nie można było zrobić drewnianego pomostu...- mruczał pod nosem Jurgen, który schodził jako ostatni, ubezpieczany z drugiego końca przez kuszę Markusa i Łuk Ral'ela. Na szczęście nic się nie stało. Najwięcej strachu w oczach mieli, gdy po obelisku schodził niedawno poznany elf. Długouch źle stanął i cały głaz jakby zakpił z praw fizyki i mimo swej wagi zakołysał się niegroźnie, ale zarazem znacznie dla elfa, który musiał się ratować zwinnym i niesłychanym susem, który wzbudził podziw pozostałych.

-Na szczęście jesteśmy już w bezpiecznym miejscu.- rzucił kusznik w niebieskim mundurze. -Idziem.- znów ponaglił kompanów.
-Trza nam będzie znaleźć dobre miejsce na odpoczynek. Bo na wierch się nie opłaca za żadne skarby wracać.- skomentował Gynter.
-Ta. Ciekawe gdzie? Jak tu same jaskinie. Przecie się nie rozłożymy na środku jamy nie?- odrzekł kusznik.
-Nie mów do mnie jakbyśmy byli kolegami...- Gynter niespodziewanie skarcił rozmówcę za jego ton -Dobrze wiem, że nie ma tu miejsca na odpoczynek, ale przecież nie będziesz miał wiecznie siły na wędrówkę. Jeśli nie znajdziemy odpowiedniego miejsca, to czy Ci się to podoba czy nie, będziemy musieli się rozłożyć w jaskini.- dodał po chwili.

Jurgen nic więcej nie powiedział, spoglądając na Gyntera spod byka. Pierwszy konflikt pojawił się jakby na życzenie Zachariasa, z tym, że tutaj górą był akurat ten człowiek, którego niziołek 'popierał'.
Maszerowali dość długo, kierując się jedyną drogą, na skraju przepaści. Dopiero gdy dotarli do mniejszej jaskini, poczuli się jakby mniej wystawieni na ataki przeciwnika. Z drugiej strony ciasna pieczara również nie była idealnym miejscem na potyczkę, choć nikt nie wątpił w bojowe umiejętności bezimiennego krasnoluda.
Wiatr muskał płonące języki pochodni, które rozświetlały korytarz.
-Mam nadzieję, że nie natrafimy tutaj na żadnych orków. Tamci by...- Jurgen chcąc załagodzić sytuację odezwał się, jednak nim w ogóle dokończył myśl, z przed chwilą miniętego wejścia do innego, mniejszego korytarza wyskoczył uzbrojony krasnolud.

Kompania była zdezorientowana. Brodacz zdawał się być równie zdziwiony ich obecnością co oni jego. Był uzbrojony w topór, zaś poza zbroją, jego ochronę stanowiła tarcza. Khazad dyszał ciężko, lecz nie zdążył nawet słowem się odezwać, gdyż z tego samego korytarza, z którego wyskoczył, dobiegły ich dziwaczne piskliwe dźwięki, oraz nie wróżące nic dobrego odgłosy uderzania kilku kończyn w kamienne podłoże. Brodacz odskoczył o metr do tyłu, energicznie zasłaniając się swoją tarczą. Sekundę później z sąsiedniego korytarza wyłoniło się ogromne, pajęcze odnóże, które bezbłędnie trafiło w twardą stal tarczy. Krasnolud znów cofnął się o krok, robiąc zamach toporem, jednak i bestia była dość zwinna by uniknąć ciosu. Po krótkiej chwili stwór wystawił paskudny, owłosiony łeb i na tym się nie kończyło. Bestia zdawała się nie widzieć jeszcze grupy przypadkowych świadków potyczki, jednak cztery pary oczu sprawiały iż jest to tylko kwestia czasu.

~***~

Minęło pięć dni, jak pozostali zwariowali i uciekli w popłochu, rozbiegając się po okolicznych jaskiniach. Twardy nie miał pojęcia, co sprawiło iż opętał ich szaleńczy strach. Po prostu porzucili broń i najszybciej jak tylko się da, rozbiegli się w tylko sobie znanych kierunkach. Od tego czasu khazad, pozbawiony mapy, próbował odnaleźć drogę powrotną do jaskini, dzięki której dotarł na drugi poziom podziemi. Próbował, lecz nic z tego nie wychodziło. Czas działał na jego niekorzyść. Czwartego dnia od ucieczki jego kompanów, natrafił na jednego. A właściwie na jego pozostałości, bowiem ciało przypominało wysuszoną jak śliwka, siną skorupę przyczepioną do ogromnej, pajęczej sieci. Gospodarz jaskini w momencie wywęszył kolejny posiłek. Walka na jego terenie była niemal z góry skazana na przegraną. Brodacz chciał wyciągnąć potwora na otwartą przestrzeń, w miejsce, gdzie stwór nie będzie mógł poruszać się po ścianach i sklepieniu. Ucieczka trwała kilka godzin i doprowadziła Twardego do jaskini, gdzie niespodziewanie napotkał kilkuosobową grupę poszukiwaczy skarbów.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline