Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 28-03-2011, 12:16   #111
 
daamian87's Avatar
 
Reputacja: 1 daamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znany
Thrunmir miał z każdą chwilą coraz bardziej dość Jurgena. Dotychczas nie był aż tak drażniący, jednak coś w jego zachowaniu się zmieniło, doprowadzając powoli Zabójcę do granic wytrzymałości. Zupełnie zignorował pytanie o imię, którego nie podał i nie miał takiego zamiaru.

Kiedy w końcu skończyli bezmyślne i spowalniające ich tylko rozmowy na tematy zupełnie nieistotne, Zacharias dostrzegł zbliżające się źródło światła. Młot krasnoluda znalazł się w masywnych, wyćwiczonych ramionach krzepkiego brodacza. Zabójca w myślach cieszył się na walkę, której tak bardzo mu brakowało. Kiedy jednak okazało się, iż to tylko Gynter, na twarzy brodacza zagościło rozczarowanie i smutek. Thrunmir miał coraz bardziej ochotę walczyć, a za każdym razem, gdy starcie wydawało się bliskie, okazywało się że walki nie będzie.
~To nie na moje nerwy.~ skomentował w myślach krasnolud.

Kiedy mężczyzna zaproponował swoją pomoc, chwaląc się jednocześnie odnalezieniem swojej broni, Zabójca zaczął zastanawiać się, czy aby nie jest to pułapka. Znalezienie czegoś w podziemiach nie należało do łatwych, a przeżycie w nich samemu graniczyło z cudem. Mimo swoich wątpliwości kiwnął jedynie głową, dając do zrozumienia że nie ma nic przeciwko towarzystwu nowej postaci.
 
__________________
"Marzę o cofnięciu czasu. Chciałbym wrócić na pewne rozstaje dróg w swoim życiu, jeszcze raz przeczytać uważnie napisy na drogowskazach i pójść w innym kierunku". - Janusz Leon Wiśniewski
daamian87 jest offline  
Stary 29-03-2011, 10:02   #112
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Zjadł chleb i kiełbasę, wypił kubek brandy. Rozsiadł się wygodniej, opierając plecy o zimną skałę i zmrużył oczy. Właściwie czemu by się nie zdrzemnąć? Cisza i spokój panujące naokoło sprzyjały odpoczynkowi, więc zaśnięcie nie zajęło Zachariasowi więcej niż pięć minut. Obudziły go głosy. Przetarł dłonią zaspane oczy i spojrzał, kto rozmawia.

Skrzywił się, gdy rozpoznał głos Jurgena. Kusznik był cały i zdrowy. A więc życzenia Zachariasa nie spełniły się. Towarzyszący Jurgenowi krasnolud, również miał się dobrze i jak zwykle nie odzywał się. Niziołek kolejny raz zastanawiał się, czy khazadzki zabójca jest niemową, czy też milczeć nakazuje mu jakaś przysięga. Raczej nie było możliwości, aby krasnolud udzielił odpowiedzi na dręczące Zachariasa pytanie. Zwłaszcza, że Jurgen właśnie pytał go o imię. Krasnolud milczał jak grób, zupełnie ignorując pytającego.

- Cholerka... Światło, tam! - w pewnej chwili syknął Zacharias, zupełnie przypadkowo dostrzegając bladą poświatę w korytarzu. Ktoś się zbliżał. Poczuł dumę, gdy Markus wyraził uznanie dla jego zdolności. Chwila niepewności się skończyła, gdy okazało się, że to napotkany wcześniej poszukiwacz szabli.
- O! I szablę tatkową odnalazłeś. Chętnie posłucham jak tego dokonałeś - powiedział Zacharias, gdy Gynter pochwalił się odnalezieniem oręża. - Zawsze chętnie słucham opowieści, szczególnie przy kufelku i kiełbaskach. Niestety tutaj nie mamy tego luksusu, a szkoda. Chętnie napiłbym się zimnego, pienistego trunku...

Rozmarzył się, na myśl o specjałach, tak że zupełnie zignorował propozycję Gyntera, tyczącą się dołączenia do grupy. I tak było mu to obojętne.
 
xeper jest offline  
Stary 30-03-2011, 12:37   #113
 
Blackvampire's Avatar
 
Reputacja: 1 Blackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwu
Górnik siedział w milczeniu spoglądając przed siebie jakby zastanawiał się nad czymś. W istocie tak było, po jego głowie bowiem krążyło mnóstwo myśli, głównie związanych z życiem, które miał w osadzie górniczej swojego rodzinnego Wissenlandu. Życiem, do którego już nie mógł powrócić. Twarz mężczyzny wykrzywił paskudny grymas niezadowolenia pomieszanego z gniewem. Sigmar ukarał go za to, że dał się skusić słowom karawaniarzy, jednocześnie, jednak dał mu szansę na odkupienie prowadząc ich grupę do tego miejsca. Eckhardt ani przez chwilę nie wątpił w to, że czuwa nad nim, i zapewne nie tylko on. Ulryk i Shalya także spoglądali na nich przychylnie przez ostatnie dni.

Pokrzepiony nieco ta myślą wyciągnął z torby pajdę chleba i suszonego mięsa, które zaczął jeść nie spiesząc się przy tym zbytnio. Swój posiłek popijał piwem, które znajdowało się w dodatkowym bukłaku zawieszonym przy tobołkach. Skończył posiłek i zawiesił bukłaczek na miejsce akurat w momencie kiedy przybył Thrunmir wraz z Jurgenem. Kiedy CI dwaj odpoczną, będą mogli ruszyć dalej.

Zweisteiner nie włączał się do rozmów kompanów, nie było takiej potrzeby bowiem nie miał nic ciekawego do powiedzenia, a wolał nie powiększać panującego już teraz hałasu. Markus upomniał drużynę na chwilę przed tym jak miał zamiar zrobić to Eckhardt. I akurat w tym samym momencie niziołek dostrzegł światło.

Górnik podniósł się na równe nogi podnosząc z ziemi ogromny bojowy kilof i chwytając go mocno w swoje wielkie, silne dłonie. W duchu powtarzał sobie, że w tej walce spisze się lepiej niż w ostatniej. Niestety, czy też "na całe szczęście", do żadnej walki nie doszło, gdyż z ciemności wyłonił się ich niedawny kompan, który jak widać odnalazł swoją rodową broń i teraz beztrosko przemierzał podziemia. Zbyt beztrosko jeśli chodzi o zdanie Eckhardta. Albo ten człowiek obdarowany był łaską wszystkich bogów Imperium, albo miał po prostu szczęście głupca. Istniała też trzecia opcja, jednak tę górnik odepchnął w kąt swojego umysłu. Postanowił go, jednak mieć na oku przez najbliższy czas.

Kiedy Gunter zaproponował swoją pomoc w dalszym przemierzaniu podziemi, Eckhardt nie oponował. Kiwnął tylko głową na znak, że się zgadza. Podszedł do swoich rzeczy i spakował je ponownie do plecaka, który położył pod ścianą pod którą następnie usiadł. Trzeba było poczekać aż Jurgen i Thrunmir nieco odpoczną, choć wątpił by krasnoludowi potrzebny był odpoczynek.
 
Blackvampire jest offline  
Stary 30-03-2011, 19:16   #114
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
-Ha! Bogowie najwidoczniej uśmiechają się do mnie tego dnia. Dacie wiarę, że szabla leżała dokładnie tam gdzie ją zgubiłem?- pokręcił głową jakby sam nie dowierzał. -Znaczy się, nie wiem czy dokładnie, ale leżała nieopodal rzezi, którą moim kamratom urządził mroczny rycerz... Jest jeszcze coś...- spoważniał w momencie -Ich ciała. Nie ma ich. Znikły. Nie mam pojęcia co się z nimi stało. Nie znam się na szukaniu śladów, więc nie wiem czy ktoś je zwyczajnie zabrał, czy gdzieś zaciągnął...- podrapał się po podbródku -Ale na szczęście i po wojowniku chaosu – wydaje mi się, że nim właśnie był – nie pozostał żaden ślad.- pogładził się po potylicy. -No i chciałem jeszcze raz Alessie podziękować. Nie wiem, co zrobiłaś, ale naprawdę czuję się świetnie!- uśmiechnął się do kobiety.
-Dobra! Odpoczęli? Pojedli? To ruszać dupy. Ruszamy odkryć jeszcze głębsze czeluści tych ruin!- Jurgen ponaglił towarzyszy do dalszej drogi.


Zejście na niższy poziom jaskiń wcale nie było takie proste jakby się to wydawało. Choć funkcję pomostu pełnił potężny skalny obelisk, który łączył dwa krańce stromego urwiska. Jakby tego było mało, znajdował się on w sporym nachyleniu i kompani musieli uważać by nie tylko nie spać w przepaść, ale i zarazem nie pośliznąć się na gładkiej powierzchni kamiennego pomostu i nie złamać nogi, czy ręki. Zejście w dół wcale nie było takie łatwe.
-Psia mać... Jakby nie można było zrobić drewnianego pomostu...- mruczał pod nosem Jurgen, który schodził jako ostatni, ubezpieczany z drugiego końca przez kuszę Markusa i Łuk Ral'ela. Na szczęście nic się nie stało. Najwięcej strachu w oczach mieli, gdy po obelisku schodził niedawno poznany elf. Długouch źle stanął i cały głaz jakby zakpił z praw fizyki i mimo swej wagi zakołysał się niegroźnie, ale zarazem znacznie dla elfa, który musiał się ratować zwinnym i niesłychanym susem, który wzbudził podziw pozostałych.

-Na szczęście jesteśmy już w bezpiecznym miejscu.- rzucił kusznik w niebieskim mundurze. -Idziem.- znów ponaglił kompanów.
-Trza nam będzie znaleźć dobre miejsce na odpoczynek. Bo na wierch się nie opłaca za żadne skarby wracać.- skomentował Gynter.
-Ta. Ciekawe gdzie? Jak tu same jaskinie. Przecie się nie rozłożymy na środku jamy nie?- odrzekł kusznik.
-Nie mów do mnie jakbyśmy byli kolegami...- Gynter niespodziewanie skarcił rozmówcę za jego ton -Dobrze wiem, że nie ma tu miejsca na odpoczynek, ale przecież nie będziesz miał wiecznie siły na wędrówkę. Jeśli nie znajdziemy odpowiedniego miejsca, to czy Ci się to podoba czy nie, będziemy musieli się rozłożyć w jaskini.- dodał po chwili.

Jurgen nic więcej nie powiedział, spoglądając na Gyntera spod byka. Pierwszy konflikt pojawił się jakby na życzenie Zachariasa, z tym, że tutaj górą był akurat ten człowiek, którego niziołek 'popierał'.
Maszerowali dość długo, kierując się jedyną drogą, na skraju przepaści. Dopiero gdy dotarli do mniejszej jaskini, poczuli się jakby mniej wystawieni na ataki przeciwnika. Z drugiej strony ciasna pieczara również nie była idealnym miejscem na potyczkę, choć nikt nie wątpił w bojowe umiejętności bezimiennego krasnoluda.
Wiatr muskał płonące języki pochodni, które rozświetlały korytarz.
-Mam nadzieję, że nie natrafimy tutaj na żadnych orków. Tamci by...- Jurgen chcąc załagodzić sytuację odezwał się, jednak nim w ogóle dokończył myśl, z przed chwilą miniętego wejścia do innego, mniejszego korytarza wyskoczył uzbrojony krasnolud.

Kompania była zdezorientowana. Brodacz zdawał się być równie zdziwiony ich obecnością co oni jego. Był uzbrojony w topór, zaś poza zbroją, jego ochronę stanowiła tarcza. Khazad dyszał ciężko, lecz nie zdążył nawet słowem się odezwać, gdyż z tego samego korytarza, z którego wyskoczył, dobiegły ich dziwaczne piskliwe dźwięki, oraz nie wróżące nic dobrego odgłosy uderzania kilku kończyn w kamienne podłoże. Brodacz odskoczył o metr do tyłu, energicznie zasłaniając się swoją tarczą. Sekundę później z sąsiedniego korytarza wyłoniło się ogromne, pajęcze odnóże, które bezbłędnie trafiło w twardą stal tarczy. Krasnolud znów cofnął się o krok, robiąc zamach toporem, jednak i bestia była dość zwinna by uniknąć ciosu. Po krótkiej chwili stwór wystawił paskudny, owłosiony łeb i na tym się nie kończyło. Bestia zdawała się nie widzieć jeszcze grupy przypadkowych świadków potyczki, jednak cztery pary oczu sprawiały iż jest to tylko kwestia czasu.

~***~

Minęło pięć dni, jak pozostali zwariowali i uciekli w popłochu, rozbiegając się po okolicznych jaskiniach. Twardy nie miał pojęcia, co sprawiło iż opętał ich szaleńczy strach. Po prostu porzucili broń i najszybciej jak tylko się da, rozbiegli się w tylko sobie znanych kierunkach. Od tego czasu khazad, pozbawiony mapy, próbował odnaleźć drogę powrotną do jaskini, dzięki której dotarł na drugi poziom podziemi. Próbował, lecz nic z tego nie wychodziło. Czas działał na jego niekorzyść. Czwartego dnia od ucieczki jego kompanów, natrafił na jednego. A właściwie na jego pozostałości, bowiem ciało przypominało wysuszoną jak śliwka, siną skorupę przyczepioną do ogromnej, pajęczej sieci. Gospodarz jaskini w momencie wywęszył kolejny posiłek. Walka na jego terenie była niemal z góry skazana na przegraną. Brodacz chciał wyciągnąć potwora na otwartą przestrzeń, w miejsce, gdzie stwór nie będzie mógł poruszać się po ścianach i sklepieniu. Ucieczka trwała kilka godzin i doprowadziła Twardego do jaskini, gdzie niespodziewanie napotkał kilkuosobową grupę poszukiwaczy skarbów.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 31-03-2011, 11:06   #115
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Zejście w dół nie było najprzyjemniejszym z przeżyć, jakie do tej pory przytrafiło się Markusowi w jego nie aż tak krótkim życiu. Ale, jakimś trafem, udało się. Poza tym - nie tylko jemu, ale i innym. Co dziwniejsze najwięcej kłopotów miał nie któryś z ludzi, a elf, czyli przedstawiciel rasy słynnej ze zwinności.
- Jak będziemy tędy wracać, to się nam przyda lina - stwierdził Markus. - Inaczej możemy sobie nie dać rady.

Pisklątka w gniazdku żyją w zgodzie... Oni raczej, choć podobnie powinni się zachowywać, nie do końca takiej zasady przestrzegali. Czyżby to Jurgen był osobą wywołującą konflikty? Może i tak, skoro dla odmiany na Guntera spojrzał z jawnym brakiem sympatii. Jakimś dziwnym trafem z nikim innym konfliktów nie było.
Z mocnym postanowieniem zwracania bacznej uwagi na kusznika w niebieskim mundurku Markus ruszył dalej.

Droga, którą teraz kroczyli, nie była taka zachęcająca, jak korytarze na poziomie pierwszym. Jaskinia była nieco za duża, jak na gust Markusa, zaś rozciągająca się tuż obok przepaść, której dna nie było widać, również nie nastrajała optymistycznie. Na dodatek wiatr bez końca targał płomieniami pochodni.
Jedynym plusem tej wędrówki było to, że trudno było zabłądzić i znalezienie drogi powrotnej nie powinno nikomu sprawić kłopotów.

Mniejszą jaskinię, teoretycznie zwiastująca możliwość znalezienia miejsca na porządny odpoczynek, Markus przywitał z pewną ulgą. Oczywiście miejsce to miało tak samo plusy, jak i minusy, ale tych pierwszych zdaje się było więcej. Przynajmniej do chwili, kiedy z niewielkiego korytarza wyskoczył krasnolud.
To były budowle krasnoludów i spotkanie jakiegoś przedstawiciela tej rasy w tym miejscu nie powinno nikogo dziwić, ten jednak, zamiast pełnić honory pana domu, wybiegł pędem, w dodatku z wyrazem twarzy dość odległym od szalonej radości.

Czy to, że nie oni byli powodem takiego zachowania stanowiło podstawy do radości? Może lepiej było stoczyć walkę z jednym krasnoludem, niż jakimś przerośniętym pająkiem, ale wybór nie do nich należał. Poza tym... walka z pająkiem nie wykluczała stoczenia potem potyczki z krasnoludem. Może lepiej było pozwolić wygrać jednej ze stron, a potem rozprawić się ze zwycięzcą, ale Markus się nie zawahał. Uniósł kuszę i bełt pomknął w stronę potwora.
 
Kerm jest offline  
Stary 31-03-2011, 11:15   #116
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
- Nie zdzierżę... - warknał Zacharias, gdy Jurgen wziął się za komenderowanie. Nie przeszkadzało mu zbytnio gdy to Markus wydawał rozkazy i kierował grupą, jednak Jurgen był zupełnie inną sprawą. Czy był to ton jego głosu, pełen lekceważenia i zaczepności, czy całkowity brak autorytetu, coś kazało Zachariasowi posiedzieć jeszcze chwilę i całkowicie ignorować polecenie człowieka, a nawet pokazać mu język. Potem niziołek wstał, spakował plecak, poprawił paski i był gotowy do wyruszenia w dalszą drogę, na niższy poziom podziemi.

Idąc ostrożnie, krok po kroku, przez wąską kładkę nad przepaścią, zastanawiał się co też spotkają niżej. Czy będą to istoty pokroju tych rabusiów, z którymi zmierzyli się niedawno, czy też coś zupełnie innego. Przestał zadawać sobie jakiekolwiek pytania i skupił się na pewniejszym stawianiu stóp, w momencie, w którym zobaczył balansującego na krawędzi urwiska, elfa. Skoro długouchemu przytrafiło się potknięcie i cudem uniknął długiego lotu w dół, cóż mogło spotkać niziołka. Zacisnął wargi i zwolnił jeszcze bardziej. W końcu jednak bezpiecznie dotarł na drugą stronę.
- Uff... Udało się. Łażenie po drzewach, jakie miałem w zwyczaju, gdy byłem brzdącem, to nic w porównaniu z tym... - orzekł, czym prędzej odsuwając się od skraju urwiska i czekając na pozostałych.

W rozrastającej się drużynie pojawił się kolejny konflikt, co Zacharias przyjął z zadowoleniem. Tym razem Jurgen pokłócił się Gynterem. Poszło o tak błahą sprawę, jak miejsce odpowiednie do odpoczynku. Jurgen z każdym krokiem robił sobie nowych wrogów. Jak tak dalej pójdzie to zostawią go gdzieś w tunelach, zdanego na samego siebie.

Marsz przez ciemne, oświetlane jedynie światłem pochodni korytarze, został nagle przerwany przez wybiegającego z jednego z bocznych tuneli, opancerzonego krasnoluda. Nim ktokolwiek zdążył zareagować na pojawienie się brodacza, z tunelu wysunął się olbrzymi, włochaty pająk atakując khazada.
- Błeee... Co za ochydztwo - jęknął Zacharias na widok kosmatych, ociekających lepką substancją odnóży, zaopatrzonych w pojedyncze pazury. Głowa, uzbrojona w potężne szczęki i czarne, błyszczące oczy nie była wiele lepsza. Niziołek wyciągnął zza pasa siekierę i cisnął ją w stronę pajęczego łba. Krasnolud najwyraźniej potrzebował pomocy...
 
xeper jest offline  
Stary 31-03-2011, 13:05   #117
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
To było istne szaleństwo w dosłownym tego słowa znaczeniu... "Twardy" nie był typowym przedstawicielem swojej rasy, od małego wychowywał się z ludźmi. Bez ojca, matki czy krasnoludzkiej tradycji. Zasady tego honorowego ludu znaczyły dla niego tyle co splunięcie. Owszem natura robiła swoje nigdy nie łamał danego słowa. Ale wiele innych cech jakie wykształca dorastający krasnolud u niego nie występowała. Wychowywał się na ulicy od zawsze. Najpierw daleko w księstwach, a od kilku lat tu. Jeszcze tam zrozumiał że wszędzie gdzie nie poszedł decydująca była jedna zasada- prawo pięści. Kto jest twardszy, wredniejszy i bardziej zdecydowany wygrywa. "Twardy" bo tak nazywano go od lat rozumiał tą zasadę aż nazbyt dobrze. Teraz jednak nawet taki wojownik jak on musiał się nieźle napocić. Był sam jego towarzysze pod wpływem niewiadomo czego po prostu się rozbiegli. Wcześniej co prawda zdążyli jeszcze oszaleć ale krasnolud nie znał ich bardzo długo. Teraz przyszło mu rozprawić się z pająkiem. Udało mu się wyciągnać bydle do ciaśniejszych korytarzy. Gdzie z trudem się mieściło więc i na manewry nie mogło sobie pozwolić. Tu miał szansę. Zwycięstwo nie mogło być pewne ale szansa była i to dość duża. Sprawę jedynie komplikował fakt dużej grupy ludzi, którzy wpadli na niego. Nie mógł na niego specjalnie reagować bo miał ręce pełne roboty. Pocieszające było jednak to iż owi przybysze chyba nie mieli wrogich zamiarów. Zaczęli atakować pająka nie jego samego. Choć to może kwestia eliminacji celów w odpowiedniej kolejności. Teraz robił przynajmniej za osłonę. Cóż życie pokaże..... Teraz korzystając z pomocy obstrzału nowych towarzyszy zdecydowanie natarł. Widząc w tym szansę na szybkie zakończenie walki.
 

Ostatnio edytowane przez Icarius : 31-03-2011 o 13:07.
Icarius jest offline  
Stary 31-03-2011, 13:25   #118
 
Tadeus's Avatar
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Dziwna była z nich kompania. Elf nie przypominał sobie, by wcześniej przyszło mu ujrzeć tak barwne zbiorowisko przedstawicieli różnych ras. Jeszcze ciężej było mu pojąć zaobserwowany brak wrogości między członkami różniących się skrajnie ludów. Oczywiście, były tam sprzeczki i nieporozumienia, ale spodziewał się czegoś znacznie gorszego. Większość dotychczasowego życia spędził w wiecznie oblężonej puszczy, w której niemal każdy nieznajomy okazywał się wrogiem i intruzem. Ciężko mu więc było postrzegać nowych towarzyszy jako kogokolwiek więcej niż dawnych przeciwników, z którymi chwilowo z przymusu zawarł rozejm.

Przez te wszystkie przemyślenia omal nie skończył na dnie mrocznej czeluści. Khazadzki ornament zachwiał się groźnie pod jego stopami pozbawiając go równowagi. "Przeklęte khazadzkie konstrukcje!" - zaklął w myślach, z trudem odzyskując oddech. Nie ukrywał, że w ciemnych i ciasnych pieczarach brodatego ludu czuł się wyjątkowo nieswojo.

Gdy parę chwil później wyskoczył na nich wielki pająk, elf pożałował, iż bój nie odbędzie się w szerokiej grocie z przepaścią, w której niemal stracił życie. Ogromna przestrzeń z przeszkodą na środku byłaby idealnym terenem do upolowania tej potworności, on musiał zrobić to jednak w ciasnym skalnym korytarzu, zważając, by nie trafić towarzyszy.

Uspokoił bicie serca, napinając cięciwę elfickiego łuku. Poczekał na odpowiedni moment, gdy nikt nie zasłaniał mu linii strzału... i puścił szyp prosto w kierunku owłosionego cielska stwora, sięgając już po drugi pocisk.
 
Tadeus jest offline  
Stary 01-04-2011, 11:53   #119
 
Blackvampire's Avatar
 
Reputacja: 1 Blackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwu
Przechodzenie przez przepaść przyprawiło górnika o gęsią skórkę, był w stanie bowiem wyobrazić sobie samego siebie staczającego się w tą bezdenną otchłań. Na całe szczęście przedostali się na drugą stronę bez większych problemów. Jedynie elf, który wyglądał na głęboko zamyślonego, popełnił drobną pomyłkę, jednak dzięki wrodzonej zwinności swej rasy udało mu się wyjść z kłopotów bez szwanku. Eckhardt był pod wrażeniem jego umiejętności, nigdy nie widział by ktoś poruszał się z taką gracją i zwinnością. To czyniło z ich nowego kompana istotę jeszcze bardziej mistyczną w oczach Wissenlandczyka. Miał nadzieję, że to nie było efektem jakiegoś magicznego uroku czy innej plugawej siły. Mężczyzna położył dłoń na klatce piersiowej, gdzie pod osłoną skórzanej kurty wisiał symbol Sigmara, a zaraz obok niego - Ulryka. Dotykając obu amuletów niemal jednocześnie odmówił krótką modlitwę do owych bogów prosząc o ochronę i siłę w nadchodzących godzinach. Ostatnio zdecydowanie zbyt często się modlił, jednak miał nadzieję, że jego gorliwa wiara pozwoli mu przetrwać w tych podziemiach.

Podziemia w tym rejonie były inne niż te na wyższym poziomie, tutaj górowała otwarta przestrzeń, przynajmniej jak na razie. Kiedy Zweisteiner badał wzrokiem okolicę doszło do małego starcia między Jurgenem a Gynterem. Górnik spojrzał tylko na nich z dezaprobatą, po czym jego oczy przybrały na powrót ten sam ponury wyraz. Pokręcił tylko jeszcze głową poprawiając plecak i ruszył dalej. Oczywiście rozumiał, że Jurgen irytuje coraz większą część drużyny, jednak jak dotąd nie zrobił niczego głupiego, a w boju był przydatny. Nie było sensu pogłębiać nienawiści, później może się to obrócić przeciwko nim i Jurgen w potrzebie ich po prostu zostawi.

W końcu dotarli do mniejszej jaskini, znacznie bardziej wąskiej od poprzedniej. Eckhardt zaraz lepiej się poczuł wiedząc, ze już nie jest tak bardzo wystawiony na atak. Zdecydowanie wolał ciaśniejsze przejścia i jaskinie, po których przywykł się poruszać. Pochód grupy przerwał uzbrojony khazad, który nagle wybiegł z jednego z bocznych tuneli. Z jego twarzy można było wywnioskować, że jest równie zaskoczony widokiem grupy co oni jego. Zanim ktokolwiek zdążył ukazać swe intencje, zza krasnoluda wyłoniła się włochata, pajęcza poczwara, która najwyraźniej go ścigała.
-Na młot Sigmara!- niemal wykrzyczał zdumiony górnik. Nigdy jeszcze nie widział takiego stworzenia. Słyszał opowieści o podobnych, ale myślał, że to jedynie bajanie starych bab czy strachliwych kmiotków. Jak widać życie po raz kolejny niemile go zaskoczyło.

Zdziwienie, jednak szybko ustąpiło ponurej determinacji. Pająka trzeba było zabić inaczej zrobi on sobie ucztę z nich wszystkich. Albo on albo my, a odpowiedź na to pytanie była tylko jedna.
Omijając linię strzału swoich kompanów górnik znalazł się z boku poczwary i biorąc potężny zamach uderzył bojowym kilofem w jedno z jej paskudnych, grubych odnóży.
 

Ostatnio edytowane przez Blackvampire : 01-04-2011 o 11:55.
Blackvampire jest offline  
Stary 01-04-2011, 21:53   #120
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Walka rozgorzała na dobre. Nikt nie zastanawiał się, po jakiej kto jest stronie. W tej chwili, kilkaset metrów pod powierzchnią ziemi, górę wzięły instynkty samozachowawcze, chęć przeżycia i wola walki. Kompani i samotny krasnolud w ciągu jednej chwili zgrali się jak stara gwardia żołnierzy, którzy od wielu lat wspólnie służąc pod berłem Imperatora, stoczyli wiele bitew, opanowując taktykę do perfekcji.
Nim wojownicy dobiegli do celu, salwę strzałów oddali Markus, Ral'el i Jurgen. Tylko elf popisał się dostatecznym spokojem i bystrym wzrokiem by trafić celu. Strzała długouchego świsnęła między głowami jego kompanów trafiając idealnie w nie opancerzone podbrzusze włochatego olbrzyma z czterema parami odnóży.

Pająk syknął głośno, ruszając energicznie żuwaczkami. Bełt Jurgena odbił się od skały, znikając w mroku korytarza, zaś bełt Markusa minął celu o zaledwie kilka centymetrów, jak w czasie poprzedniego starcia z przemytnikami, na wyższym piętrze. Pierwszy zaszarżował Thrunmir. Rudowłosy krasnolud wyrwał się z tłumu niczym spragniony podróżnik, który na pustyni dostrzegł źródło z wodą. Odkryte ramiona spięły się w sekundzie. Straszliwy młot przeciął powietrze, jednak raniony elfią strzałą pająk zdążył z trudem cofnąć się od khazada i jego broni.
Uderzenie serca później w powietrzu śmignął toporek niziołka. Broń uderzyła w twardy odwłok, jednak tępym obuchem, praktycznie nie czyniąc bestii żadnej krzywdy.

Nieznajomy khazad zrobił groźną minę, ścisnął w ręku topór i skoczył do boju. I on miał za mało szczęścia by trafić olbrzymiego pająka. Stwór po raz kolejny poruszył nerwowo żuwaczkami, jakby chciał wystraszyć atakujące go osoby. Do potyczki dołączyli się również Eckhardt i Gynter. Ten drugi zamachnął się szablą na tyle szybko, że zdołał trafić pająka, miejsce, w które uderzył było jednak chronione grubym, chitynowym pancerzykiem, który powstrzymał cios mężczyzny. Więcej szczęścia miał górnik, który za sprawą kilofa w imponujący sposób ranił poczwarę. Ostry kraniec broni uderzył w zwinne odnóże potwora, przebijając je na wylot. Pająk znów zasyczał złowrogo. Jego czarne jak węgiel oczy uważnie lustrowały każdego przeciwnika, łącznie z Alessą, która nie dołączała się do bezpośredniego starcia.

Ogromny robal niespodziewanie wystrzelił do przodu, chcąc ukąsić nieznajomego khazada. Brodacz miał za wolny refleks i jadowite żuwaczki dosięgły celu, przebijając pancerz. Twardy chciał uskoczyć, jednak pająk nie dał mu żadnych szans. Wojak dostrzegł jak jad ścieka mu po zbroi, jednak nie czuł się gorzej, jak to bywało przy infekcjach, które atakowały ofiary błyskawicznie. Stwór korzystając z zaskoczenia grupki rzucił się w stronę górnika, również raniąc go jadowitymi szczypcami na krańcu głowy. Eckhardt zastygł na moment gdy silne mrowienie w okolicach rany, na udzie rozeszło się po jego ciele. W głowie pojawiły się dziesiątki myśli, czy to już koniec? Czy jad jest śmiertelny, czy po prostu unieszkodliwi go na jakiś czas? Ekchardt padł jak długi na ziemię, czując, słysząc i widząc, jednak nie mogąc się przy tym ruszyć.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:23.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172