Późne Popołudnie – 13 Mitrul 1385
Las Lethyr
Wciąż nieco podgenerowana przez Gaspare, Nadia zaczęła przenosić i stawiać, z nadmierną agresją, beczki i rozbite meble z wieży. Spojrzała oczekująco na innych, Sybilla, Sairus i Antar zaczęli jej pomagać. -Co? Przecież dałam wam linę? – wzruszyła ramionami Gaspare. -Jak tylko wrócimy do miasta… – syczała pod nosem Nadia spoglądając na rozbawioną Gaspare.
Tymczasem chłopak na dole wyglądał coraz gorzej, oczy zaczęły mu zachodzić mgłą, a głowa porusza się w dziwny, niby senny sposób. Choć Severyk nie był zbyt wykształcony w medycynie to zdawał sobie sprawę, że gnijące martwe ciała mogły przekazać zakażenie do krwi chłopaka. Spróbował go ruszyć. Chłopak, w ogóle się nie opierał, ani nie krzyczał, był wiotki. -Pospieszcie się! Jest z nim coraz gorzej! – krzyknął w górę. -Jeszcze chwila! – odkrzyknęła wyrocznia. Zgromadzone beczki i kawałki mebli obwiązali kawałkiem liny, a resztę liny spuścili w dół. Jeszcze tylko pociągnęli za nią parę razy, aby sprawdzić czy wytrzyma i wyrocznia powoli schodziła w dół.
Na dole od razu pobiegła w stronę Sevryka i młodego chłopaka, który był już nieprzytomny. Sairus i Nadia również zaczęli schodzić dalej po linie. -My tu popilnujemy. – odpowiedziała radośnie Gaspare. Sybilla od razu zaczęła rzucać zaklęcia lecznicze, bez badania jego stanu. Dopiero gdy błękitne światło oplotło ciało młodego zabójcy, tamując krwotoki, dopiero wtedy zbadała tętno i jego obrażenia. Westchnęła z ulgą. -Żyje, ale ma połamane żebra. Niestety z moimi zdolnościami nie jestem wstanie ich zregenerować. Sam nie wejdzie raczej po linie, możemy go oczywiście przywiązać i wciągnąć… ale nie wiem czy nie pogorszy to jego stanu…- kolejny raz westchnęła, ale tym raczej nie było w tym żadnej oznaki jakiejkolwiek ulgi. -Prawdę mówiąc nie wiem co z nim zrobić… – dokończyła. -Co to za miejsce? – spytała Nadia rozglądając się dookoła. - „Dom Niezwykłości Shverlama,” jak mi się zdaje.- natychmiast odpowiedziała ku zdziwieniu wojowniczki wyrocznia. -Choć nie wiem co to w sumie znaczy. – dodała naprędce Sybilla. Sairus również rozglądał się dookoła i uśmiechnął się cwaniacko. -Tak jak sobie życzyłeś Sevryku, dbam o wygodę naszych pań… przy czym - ściszył nieco głos- Gaspare ciężko nazwać „panną”. – wojowniczka uśmiechnęła się, a wyrocznia zachichotałą.
Kiedy inni zastanawiali się nad ciałami zmarłych i rannym, Sairus węszył w poszukiwaniu pułapek, ukrytych drzwi i tym podobnych. -Nic.- oświadczył, przerywając rozmyślanie.- Żadnych pułapek, ani ukrytych drzwi. Nie ma tu też nic cennego, figurki wydają się przedstawiać dziwne stwory, ale poza tym to tandeta. Drzwi – wskazał na drzwi po drugiej stronie pokoju – nie mają zamka, nie wydają się być w żaden sposób zabezpieczone.. |