Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-03-2011, 09:37   #132
Irmfryd
 
Irmfryd's Avatar
 
Reputacja: 1 Irmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie coś
... SAMARIS nieznane, SAMARIS nieodkryte, SAMARIS pełne tajemnic, SAMARIS niezdobyte, SAMARIS niebezpieczne, SAMARIS nieosiągalne, SAMARIS dla którego można zabić, SAMARIS nie pozostawiające wyboru …

***

Trahmer został daleko z tyłu, jesteśmy coraz bliżej celu, a mimo to nie cieszę się. Dopadła mnie nostalgia, z którą przy małym wysiłku byłbym wstanie sobie poradzić. Ale ja tego nie chcę. Nie chcę rozmawiać, komentować, wyjaśniać, pytać. Wszystkim udało się wsiąść do maszyny. Powinienem być chyba z tego zadowolony, plan powiódł się w 100 procentach. Dlaczego mnie to nie cieszy, dlaczego jest mi to obojętne? Może to przez ten uciążliwy warkot, ciasnotę … a może to coś innego. Obawa przed tym co kilka dni temu napawało mnie radością ... SAMARIS nieznane, SAMARIS nieodkryte, SAMARIS pełne tajemnic, SAMARIS niezdobyte, SAMARIS niebezpieczne? Być może … ale akurat tego ostatniego się nie obawiam. Zresztą jakie to ma znaczenie, kiedy lecimy kilkaset metrów nad ziemią stłoczeni w metalowym kokonie, którego utrzymywanie się w powietrzu nie jest tajemnicą tylko dla Claudette. Kiedy czasem mocniej zatrzęsie, albo gdy nagle maszyna przechyla się na jedną stronę i mam wrażenie, że spadniemy zastanawiam się co pozostawię po sobie. Nie w Xhystos ale tutaj … coś bardziej osobistego. Szybko porzucam tę myśl, może z racji tego, że Panna Andersen błyskawicznie ustawia maszynę na właściwy kurs, nie to nie to … to świadomość tego, że i tak nikt nie odnalazłby nas, ani tego co po nas pozostało. Wsiąklibyśmy w dżunglę, stali się pożywką dla jej mieszkańców, Pan Lasu dopilnowałby żeby nic się nie zmarnowało.

***

Postoje co kilka godzin nadające rytm naszej podróży. Wlewanie śmierdzącego płynu, posiłki spożywane w milczeniu, odpoczynek Claudette, doglądanie przez nią żelaznej maszyny. Boi się … coś złego dzieje się z dwupłatem. Ma świadomość, że może dojść do katastrofy. Strach … ale nie o życie … jej … nasze. Obawa przed tym, że może nie dotrzeć do celu … SAMARIS nieosiągalne… Nie powinna się bać, wiem że tam dotrzemy. Ale czy wszyscy? W wizji nie było innych, nie … wizja ich nie dotyczyła. Mury … rzeka … łódź … postać na łodzi … nie widziałem jej twarzy, była odwrócona tyłem , ale wiem, że to ja … sam.
Czy powinienem jej powiedzieć, że dotrzemy do miasta. Czułaby się z tym lepiej. A co jeśli okazałoby się to mrzonką? Czy zniósłbym jej spojrzenie. Jest najbardziej zdeterminowana, pewnie byłaby zdolna ściąć głowę maczetą albo przekłuć szablą, jak wspomniała pamiątką po ojcu, tego kto stanąłby jej na drodze w dotarciu do Samaris … SAMARIS dla którego można zabić …

***

Nikt mnie o nic nie pyta, pewnie mają mi za złe wplątanie w plan porwania maszyny. Dałem im wybór, mogli z niego skorzystać. Mogli pozostać w Trahmerze, polecieć drugim dwupłatem, albo pozostać, czekać na powrót altiplanu, a może zostać na zawsze. Zasymilować się z białymi … mieszańcami … dzikimi. Wybrali podróż … SAMARIS nie pozostawiające wyboru … Więc czemu wszyscy są przygnębieni, przecież każdy z nas tego chciał.

***

Siedzę na miejscu obok pilota. Stąd najlepiej widać zielony bezkres dżungli. Nie wiem jak ta dziewczyna potrafi wypatrzeć tu jakiekolwiek miejsce do lądowania. Zauważyłem, że posiłkuje się prymitywną mapą kreśloną odręcznie. Co jakiś czas zerka także na wirujące wskazówki zegarów. Kiedy słońce świeciło nam centralnie w oczy, zerknęła na tablicę z zegarami i uradowana powiedziała tylko 3 słowa … jesteśmy na kursie …
 
Irmfryd jest offline