Piotr strzelał tak jak wcześniej sobie postanowił. Udało mu się zabić lub zranić kierowcę pierwszego pojazdu co spowodowało że drugi pojazd w kolumnie zderzył się z pierwszym. Chorwat wykorzystał zamieszanie intensywnie ostrzeliwując wysypujących się z pojazdów ludzi. Na pewno wielu skosiły jego serie. Piotr nawet im trochę współczuł, giną za marny żołd w tym zapomnianym przez Boga i ludzi miejscu. Niestety zaczęło się ich pojawiać coraz więcej. Tymczasem taśma amunicyjna się skończyła, wsunął więc magazynek od M16 i strzelał dalej. Gdy i ten się skończył, sięgnął po drugi, wtedy wezwał go Olaf. Miał jechać z rannymi do szpitala. Jego zdaniem rozkaz kapitana to ryzyko, osłabia obronę ale nie miał zwyczaju kwestionować rozkazów, swoje myśli zachował dla siebie. Zaczął się ostrzał moździerzy. Piotr mając przykre doświadczenia z tym rodzajem broni wolał nie ryzykować, drogę do samochodu przebył czołgając się. Chorwat wsiadł do samochodu, położył swój M-16 na siedzeniu pasażera by mieć go pod ręką. Gryf zajął swoje stanowisko przy KM-ie. Na odczepnego rzucił jeszcze parę słów do jęczącego gościa z ich oddziału i odpalił silnik samochodu. Chwile później ruszył ostro do przodu. Postanowił jechać tak szybko jak to tylko było możliwe. Niektórym rannym mógł przecież w ten sposób uratować życie.
~Gdzie u diabła było to Mochudi? czy jakoś tak?
Piotr wypatrywał drogowskazu a lewą ręką przeszukiwał samochodowy schowek w poszukiwaniu mapy. |